17 kwi 2013

Armia izraelska - projekt reformy

Izraelscy przywódcy lubią się chwalić potęgą swojej armii. Prezydent Peres mówi że siły zbroje są gotowe na każdy scenariusz, premier Netanjahu powtarza że armia jest "silniejsza niż kiedykolwiek" a szef sztabu Benny Ganz chwali się że "miecz Izraela nigdy nie był tak ostry i nie ma takiego celu lub miejsca którego nie mógłby dosięgnąć". Nie przeszkadza to Izraelczykom wyłudzać od USA kolejnych miliardów na dozbrojenie i to pomimo kryzysu w Ameryce.

Rzeczywiście Izrael dysponuje różnymi (nuklearna triada strategiczna) środkami przenoszenia swojej broni masowego rażenia. Strategiczne siły rakietowe Izraela posiadają 100 zmodyfikowanych pocisków balistycznych (z średniego zasięgu na międzykontynentalny) typu Jerycho-2 B o zasięgu ok. 8000 km mogących przenieść jedną głowicę o mocy 1 Mt, lub 1000 kg konwencjonalną, oraz 50 pociskami Jerycho-3 o zasięgu 11 500 kilometrów i uzbrojonymi w zależności od konfiguracji w 3 głowice typu MIRV, sześć 100 kt głowic, lub jedną o mocy 1 megatony, oba te pociski są umieszczone na mobilnych wyrzutniach. Lotnictwo dysponuje 324 samolotami F-16, 97 F-15 i około setką samolotów bojowych starszych typów, głównie zmodernizowanych F-4. Marynarka wojenna dysponuje 5 okrętami podwodnymi typu Delfin produkcji niemieckiej, wyposażonymi w pociski manewrujące z głowicami jądrowymi które wystrzelone z morza, mogą dosięgnąć wszystkie stolice świata oprócz Ułan Bator. Siły lądowe posiadają trzy bataliony artylerii armat o kalibrze 173 mm i 203 milimetrową z atomową amunicją o zasięgu 72 km i sile 20 kt. Własne rakiety kosmiczne zapewniają funkcjonowanie konstelacji satelitów rozpoznawczych i łącznościowych.
Ogółem Izrael dysponuje prawdopodobnie około 500 głowicami nuklearnymi. Arsenał atomowy składa się z: 108 artyleryjskich taktycznych pocisków nuklearnych ok. 20 kt, 116 głowic 5 kt, 80-ciu 6 kt plutonowych głowic bojowych, 10 bomb uranowych, oraz z nieznanej ilości bomb neutronowych, walizkowych, minowych (nuklearne miny), termojądrowych o sile 1 megatony i 200 głowic 100 kilotonowych.  Oprócz tego Izrael posiada duże zapasy broni chemicznej i biologicznej.

 Władze Izraela uważają że po raz pierwszy od 65 lat granice państwa nie są zagrożone przez duże armie zdolne przeprowadzić konwencjonalny atak na dużą skalę. Sprawiły to tak zwane "arabskie kolorowe rewolucje". Obecnie 2 głównych przeciwników Izraela jest w stanie rozkładu wewnętrznego (Egipt i Syria - pierwszy pogrążony w katastrofie gospodarczej druga od 2 lat w wojnie domowej). Nowy minister obrony Izraela Mosze Yaalon przygotowuje w związku z tym rewolucyjną reformę armii izraelskiej. Jak powiedział, prace grupy specjalistów przygotowujących plan są w fazie końcowej. Co ciekawe, specjaliści ci wywodzą się głównie z wywiadu a nie spośród armijnej generalicji, może dlatego że że sam Yaalon wywodzi się z wywiadu. Planują oni powiększyć siły lotnictwa, marynarki wojennej oraz strategicznych rakiet jądrowych kosztem wojsk lądowych. Niektórzy eksperci są temu przeciwni zwracając uwagę ze jeśli padnie dynastia Haszymidów w Jordanii, zagrożenie żywotnych rejonów Izraela od strony lądu może się zwiększyć. Były szef wywiadu jednak tym się nie przejmuje, widocznie wie lepiej.

Istotą proponowanej reformy ma być wprowadzenie nowej struktury oraz stopniowa znaczna redukcja wojsk lądowych, w szczególności wojsk pancernych począwszy od planów rezygnacji z takich ambitnych programów jak wprowadzanie dalszych czołgów Merkawa 4 i ciężkich transporterów Namer.
Minister Yaalon uważa że nadszedł czas by skończyć z klasycznymi dywizjami, brygadami i rodzajami wojsk jak artyleria i wojska pancerne które są charakterystyczne dla konwencjonalnych armii i zastąpić je małymi, samowystarczalnymi armiami zdolnymi do niezależnego działania. Każda taka armia ma być wyposażona we własne jednostki śmigłowców bojowych, czołgów, i sił specjalnych oraz własną logistykę.

Obecnie wojska lądowe Izraela składają się z 4 armii i 12 dywizji pancernych oraz 4 skadrowanych dywizji zmechanizowanych. Każda armia składa się z 4 dywizji, każda dywizja z 4 brygad a każda brygada z 4 batalionów czołgów i zmechanizowanych. W każdej armii znajduje się ponadto brygada artylerii i inne jednostki wsparcia i zabezpieczenia. Trudno powiedzieć na razie jak będzie wyglądała struktura przyszłych "mini armii", ale można przypuszczać że będzie ich więcej niż dotychczas - część zostanie sformowana zapewne na bazie dotychczasowych dywizji.Trudno powiedzieć czy ta reforma w ogóle wejdzie w życie, podobna reforma była planowana już kilka lat temu, jednak słuch o niej zaginął po operacji "Płynny Ołów" w Gazie.

W przeciwieństwie do tego co planuje się dla wojsk lądowych, minister zamierza powiększyć marynarkę, siły powietrzne i strategiczne siły rakietowe. Maja one zabezpieczyć przestrzeń powietrzną i kosmiczną oraz wody terytorialne. Jednostki sił specjalnych będą dodatkowo zabezpieczać strategiczne miejsca w państwie. Yaalon  przypisuje też nie mniejszą wagę do utworzenia nowego dowództwa Broni Cybernetycznej. Planuje się dla tej nowej jednostki przeznaczyć hojną alokację w następnym budżecie obronnym.

10 kwi 2013

Plany Moskwy wyzwolenia Zachodu z jarzma kapitalizmu

Znalazłem trochę zdjęć planów ataku bloku sowieckiego na kraje NATO, postaram się dodać później do tego komentarz opisujący z grubsza jak miała wyglądać III Wojna Światowa.

Po kliknięciu można uzyskać powiększenie. 

Tu można zobaczyć zdjęcie mapy w większej rozdzielczości: 
Te czerwone grzybki małe i duże to oczywiście miejsca planowanych uderzeń bomb jądrowych. Mapa obrazuje położenie stron na Zachodnim Teatrze Działań Wojennych w 18 dniu wojny, 25 maja o godzinie 20.00. Czyli wojna miała wybuchnąć 7 maja.

Tu inna mapa w kilku zbliżeniach:





Front, to w nomenklaturze sowieckiej i rosyjskiej grupa armii.
Plany pochodzą z lat 1980  XX wieku. Można dodać że plany UW były tak precyzyjne, co okazało się po zjednoczeniu Niemiec, że na przykład Armia NRD miała przygotowane już wydrukowane pieniądze okupacyjne dla strefy RFN, nie mówiąc o listach osób do aresztowania i rozwałki (w tym tzw. użytecznych idiotów, jak ich nazywało w swoim slangu KGB, czyli wierzących propagandzie ZSSR), kartkach na żywność, obwieszczeniach, nowych przepisach itd. Wyznaczone były też osoby mające przejąć władzę po przewiezieniu do okupowanych krajów. Media - prasa, radio i TV, w bloku wschodnim, tak jak wszystko w totalitarnym systemie, też były włączone w te przygotowania a dziennikarze uczestniczyli w ćwiczeniach robiąc swoja robotę, czyli pisząc kłamliwe artykuły jak to NATO zaatakowało podstępnie kraje "pokoju i socjalizmu".

9 kwi 2013

Rosja wstrzymuje niszczenie broni chemicznej

Rosyjskie władze zamierzają odłożyć do 2020 roku dokończenie programu niszczenia broni chemicznej. Tłumaczone jest to tym, że doszło do opóźnień w uruchomieniu ostatniego przedsiębiorstwa mającego się zajmować utylizacji bojowych środków trujących (BST).
Program będący wynikiem międzynarodowej "Konwencji o zakazie broni chemicznej", rozpoczął się w końcu lat 1990.  Do zniszczenia pozostało Rosji jeszcze 5,5 tys. ton amunicji chemicznej.

Spośród 70 tysięcy ton BST zgłoszonych  przez państwa-strony konwencji, 63% stanowiły środki o działaniu paralityczno-drgawkowym. Zgodnie z konwencją państwa-strony powinny zniszczyć 100% swojej broni chemicznej w 2007 roku, jednak zezwolono na wydłużenie tego okresu do kwietnia 2012 roku oficjalnie ze względu na konieczność budowy bardziej złożonej infrastruktury. W styczniu 2012 roku USA ogłosiły że zniszczyły 90% swoich BST. W listopadzie tego roku Rosja ujawniła że zniszczyła jedynie 70% swojej broni chemicznej. Nowy termin zniszczenia całości broni chemicznej przesunięto w związku z tym na koniec 2015 roku, ale i on nie zostanie dotrzymany. USA, gdzie pozostało do zniszczenia około 4 tys. ton BST, wstrzymują się z dalszym niszczeniem w związku z ociąganiem się Rosji. 

Według Światowej Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej, na koniec stycznia 2013 r, w ciągu 16 lat obowiązywania konwencji, na świecie zostało zniszczone 55 500 ton środków chemicznych - 78% światowych zapasów. Do zniszczenia pozostało jeszcze 15 tysięcy ton amunicji chemicznej wyprodukowanej w latach 1970-1980

Konwencję przygotowaną przez ONZ podpisało 188 państw ale 99% spośród 70 tys. ton amunicji chemicznej znajdowało się w posiadaniu Rosji i USA. Izrael i Birma układ podpisały ale nie ratyfikowały a  Angola, Egipt, Korea Północna, Syria i Somalia nie są członkami konwencji. 

Problemy technologiczne są tylko  wymówką, ociąganie się z wypełnieniem postanowień konwencji przez Rosję może mieć związek z jej planami strategicznymi. Konwencja została podpisana przed dojściem ekipy Putina do władzy i z pewnością jest dla niej solą w oku. Putin który lubi powtarzać że "rozpad ZSSR był największą katastrofą geopolityczną XX wieku" i nie ukrywa że jego celem jest odbudowa imperium, z pewnością nie należy do jej zwolenników.
 

Krótką serią

Trochę wiadomości z Rosji w telegraficznym skrócie

* Rosja utworzy nowe Dowództwo Wojsk Specjalnych któremu będą podlegały wszystkie jednostki specnazu. Podobne dowództwo już istnieje na Białorusi.

* Rosyjskie brygady desantowo-szturmowe i górskie otrzymają nową lekką haubice 152 mm o donośności co najmniej 15 km. Jej masa powinna pozwolić na przewóz na podwieszeniu śmigłowcem typu Mi-8.

* W ciągu 3 do 5 lat, Rosja zamierza zmodernizować prawie 3000 bojowych wozów piechoty BWP-2. Pojazdy otrzymają nowe wyposażenie elektroniczne, radiostacje, systemy celownicze i nawigacyjne. W 2012 roku zmodernizowano 145 BWP-2. W przygotowaniu jest bwp nowej generacji o nazwie "Kurganiec" który zacznie trafiać do wojsk już w 2016 roku.

* W 2014 roku mają się rozpocząć próby państwowe nowej rosyjskiej strategicznej rakiety balistycznej bazowania ladowego. Konfiguracja pocisku będzie zbliżona do nowych jednostopniowych rakiet RS-24 Jars. Wstępne testy już się odbyły.

* Eksport broni z Rosji wzrósł w 2012 roku o 12% i przekroczył 15 mld. dolarów. Portfel zamówień wynosi obecnie 46,3 mld. dol.

* Rosyjskie Zjednoczenie Budowy Okrętów pracuje nad kilkoma nowoczesnymi projektami minn. supermałych okrętów podwodnych i bezzałogowego kutra z przeciwminowym bezzałogowym autonomicznym robotem podwodnym.

* W 2014 roku do służby wejdzie nowy rosyjski okręt rozpoznawczy Jurij Iwanow. Ma on śledzić minn. sygnały elektroniczne amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej  na Alasce i na Hawajach.

* Marynarka Wojenna Rosji zamierza zbudować podwodny okręt dowodzenia. Ma on być wyposażony w pracujące w trybie biernym systemy hydroakustyczne i elektroniczne pozwalające wykrywać okręty podwodne, okręty nawodne i samoloty w odległości do 600 km. Na odległość 100 km systemy okrętu pozwolą określić typ celu.

* Minister obrony Rosji S. Szojgu zapowiedział że zgodnie z programem do 2020 roku zostanie wybudowanych łącznie 24 okrętów podwodnych, w tym 8 nosicieli rakiet balistycznych i 16 wielozadaniowych oraz 54 okrętów nawodnych różnych klas.

* Oprócz zakupu 39 samolotów transportowych Ił-476 za kwotę 140 mld rubli (ok. 4,5 mld USD), rosyjskie ministerstwo obrony planuje zamówienie jeszcze 31 powietrznych tankowców Ił-78 za kwotę około 280 mld rubli (9,3 mld USD). Dla producenta (Aviastar) problem w tym, że MO będzie za samoloty płacić dopiero od 2017 roku. Do tego czasu powstać ma 20 z 70 samolotów.

5 kwi 2013

Kim wymachuje atomową pałką

Kim Dzong Un zerwał rozejm z Południem i zaczął grozić atakiem atomowym na USA. Wczoraj wysłał na wybrzeże (żeby świat zobaczył) rakiety Musudan o zasięgu 4 tys. km a dziś poradził ambasadorom krajów UE, żeby się wynosili bo chwila wybuchu wojny "zbliża się wielkimi krokami i nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy wojna w Korei wybuchnie, czy też nie i czy to stanie się dzisiaj, czy jutro".

Po sankcjach ONZ wprowadzonych w następstwie trzeciej próby nuklearnej, komunistyczna satrapia znalazła się w opałach. W kraju panuje głód a "śmiertelny wróg" zamiast pomagać, jak to miał we zwyczaju, rozpoczął wielkie manewry wojskowe razem z "marionetkami z południa". Dlatego młody kacyk w obawie przed utratą twarzy a może czegoś więcej, robi przedstawienie które tylko pozornie wygląda na atak histerii. Władze Korei Północnej mają dobrze opanowane tego rodzaju "zarządzanie kryzysem", którego celem jest zawsze wymuszenie kolejnych dostaw żywności i paliwa pod groźbą "zmiażdżenia zgniłych kapitalistów". Tym razem jednak operacja może się nie udać bo USA same mają kłopoty gospodarcze i raczej nie ugną się pod groźbami komunistycznego darmozjada. Kto wie nawet, czy wojna nie jest też na rękę władzom USA ("a więc wojna, od tej chwili wszystkie inne sprawy schodzą na plan dalszy").


Jeżeli sytuacja nie wymknie się spod kontroli wcześniej, to napięcie może osiągnąć szczyt 15 kwietnia kiedy przypada rocznica urodzin zmarłego w 1994 roku założyciela komunistycznej Korei, Kim Ir Sena. Na ten dzień prawdopodobnie reżim szykuje wystrzelenie rakiety Musudan.

Według niektórych ocen, celem działań Kim Dzong Una jest wyłącznie umocnienie swej pozycji i zmiany kadrowe w skostniałym aparacie władzy. Wojownicza retoryka ma mu to ułatwić. 

3 kwi 2013

Jak w czasach zimnej wojny

 Już na jesieni poczujemy się jak w czasach zimnej wojny. Wojska NATO będą w Polsce ćwiczyć scenariusz obrony Estonii, a Rosja i Białoruś blisko polskiej granicy przećwiczą wariant prewencyjnego ataku jądrowego na Warszawę.

Od początku roku rośnie napięcie pomiędzy Rosją i NATO. Rosjanie i Białorusini szykują się do ćwiczeń "Zapad 2013", z kolei Polska i niektórzy jej sojusznicy przygotowują się do manewrów Steadfast Jazz 2013, które odbędą się na terytorium Polski, Litwy i Łotwy.

Moskwa i Mińsk chętnie sięgają po militarną retorykę. "My nikomu nie zamierzamy grozić. My nie traktujemy żadnego państwa jako swojego przeciwnika. Działamy otwarcie i konsekwentnie, stawiając akcent na kolektywną obronę. Chodzi o zdolność do obrony, można by rzec, wspólnej armii Białorusi i Rosji oraz regionalnego zgrupowania wojsk na odcinku zachodnim" tłumaczył specyfikę manewrów prezydent Łukaszenka. Białoruskie służby prasowe przekazały też wczoraj, że państwa OUBZ (Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym - militarne ramię WNP - postsowiecki twór grupujący Rosję, Kazachstan, Białoruś i kilka innych państw z terenu byłego ZSSR) zakończyły etap planowania w tworzeniu wspólnych sił powietrznych. Tworzenie wspólnych sił powietrznych uzgodniono w XII 2012r. podczas spotkania tak zwanej "Rady Bezpieczeństwa" OUBZ. Podobny zakres integracji mają wkrótce przejść wojska specjalne. 

Z kolei rosyjskie ministerstwo obrony już wcześniej sygnalizowało, że nie podoba mu się coraz większe zaangażowanie NATO w Polsce i innych nowych państwach NATO. Chodzi o dotacje natowskie do remontu kilku lotnisk i składów paliwowych oraz modernizację radarów wczesnego ostrzegania. "Musimy to wziąć pod uwagę w naszej doktrynie wojskowej", mówił wiceminister obrony Rosji, Aleksander Gruszko.

Nikt tego oficjalnie nie potwierdza, ale trudno nie uznać manewrów "Zapad 2013" za próbę rywalizacji z NATO. Wprawdzie wspólne ćwiczenia wojska białoruskie i rosyjskie prowadzą od 2004 roku, natomiast armie krajów tworzących sojusz północnoatlantycki nie urządzały wspólnych manewrów od roku 1993 (wtedy odbyły się ostatnie manewry Reforger - flagowe manewry NATO czasów zimnej wojny, które organizowano rokrocznie od 1969 r.), ale mimo wszystko to bardziej Moskwa i Mińsk częściej porównują się z sojuszem, a nie na odwrót. Nie przypadkiem OUBZ nazywana jest (przez samych sygnatariuszy tego układu) "rosyjskim NATO".

Scenariusz "Zapad 2013" jest nieznany. Według krążących nieoficjalnymi kanałami informacji weźmie w nich udział ok. 20 tys. żołnierzy (w manewrach NATO będzie ich ok. 3 tys.). Mówi się, że jednym z ćwiczonych wariantów będzie prewencyjne uderzenie atomowe na Warszawę. Specjaliści nie wykluczają również wzbogacenia tych manewrów o próby naruszenia polskiej cyberprzestrzeni. W przeszłości byliśmy też świadkami grożenia Polsce rosyjskimi rakietami Iskander, które znajdują się w obwodzie kaliningradzkim.

W 2007 roku, kiedy sztaby generalne Polski i Białorusi niezależnie od siebie przeprowadziły symulację konfliktu pomiędzy obydwoma państwami, wynik był jednoznaczny: wojska białoruskie w ciągu kilkunastu godzin znalazły się się nad Wisłą i zagroziły Warszawie. Ostateczną ich rubieżą były okolice Łodzi. Władze w Mińsku uznały że w wyniku mediacji NATO, UE oraz Rosji doszłoby do zawieszenia broni. Nasi partnerzy z UE i NATO zapewne nalegaliby na zawieszenie broni i pokojowe rozwiązanie konfliktu. Polski rząd, pozostawiony sam sobie, prawdopodobnie musiałby się na to zgodzić. Kosztem utraty części terytorium. Pomimo tego, i pomimo ataku Rosji na Gruzję rok później, rząd w Warszawie nie podjął żadnych wysiłków dla zwiększenia zdolności do obrony. Przeciwnie - jeszcze bardziej zredukowano armię i wprowadzono uzawodowienie, które trzeba odróżnić od profesjonalizacji - z tą ostatnią nie ma ono nic wspólnego. Nie udało się też zachęcić NATO do bardziej aktywnego zaangażowania się w  obecność militarną w Polsce. Stare państwa NATO bardzo ostrożnie podchodzą do współpracy z nowymi krajami członkowskimi.

NATO po rozpadzie bloku wschodniego stało się organizacją bardzo ospałą i reagującą niezwykle wolno na różnego rodzaju sytuacje konfliktogenne. Widać to było na przykładzie Turcji. Pod koniec grudnia sojusz zdecydował, by rozmieścić w tym kraju baterie pocisków przeciwlotniczych i przeciwrakietowych Patriot, by chronić ją przed atakiem powietrznym z Syrii - była to reakcja na zapowiedź użycia przez Damaszek broni chemicznej. Mimo że taka reakcja wydaje się jak najbardziej oczywista, to jednak taką była tylko z pozoru - NATO potrzebowało kilku miesięcy, by ją podjąć.

Ewentualna decyzja o wysłaniu pomocy dla Polski czy innych krajów graniczących z krajami WNP będzie jeszcze trudniejsza, należy się więc spodziewać, że zajęłaby jeszcze więcej czasu. Generał Waldemar Skrzypczak mówił w ubiegłym roku, że na pomoc wojsk NATO Polska może liczyć dopiero po 3 miesiącach od momentu rozpoczęcia konfliktu. Do tego czasu musi powstrzymywać przeciwnika samodzielnie. Tymczasem według ocen ekspertów, obecne Wojsko Polskie mogłoby się bronić zaledwie kilka dni.

Na podstawie www.rp.pl, www.polskatimes.pl