23 kwi 2015

Armata z bliska

Nowe zdjęcia czołgu T-14 o dużej rozdzielczości, pokazują przygnębiający stan rosyjskiego dizajnu przemysłu. Widać że starano się żeby wozy wyglądały nowocześnie, przykryto je więc w niektórych miejscach cienkimi, dociętymi na szybko blachami-atrapami. Widać rosyjscy "fachowcy" bardzo się spieszyli, albo mieli ważniejsze sprawy niż dopasowanie elementów. Miejmy nadzieję że seryjne egzemplarze będą już dopracowane. Z drugiej strony takie wykończenie ma tę zaletę, że w razie uszkodzenia na poligonie, można wyklepać młotkiem i nie widać różnicy pomiędzy nowym a używanym :)

Prace nad platformą Armata trwają od 2009 roku, ale biorąc pod uwagę że konstrukcja oparta jest w dużym stopniu na wcześniejszych projektach, trzeba liczyć już ponad 25 lat.
Lepiej wyglądają elementy wykończenia kołowego transportera Bumerang. Może ma to związek z tym, że w przypadku Bumeranga, Rosjanie długo przyglądali się różnym produktom zachodnim, począwszy do niemieckiego GTK Boxer, z którego skopiowali również kształt tylnej rampy Bumeranga, poprzez włoskiego Centauro aż do francuskiego VBCI który stanowił korpus rosyjskiej makiety ciężkiego kołowego bwp "Atom" pokazanej 2 lata temu.

22 kwi 2015

Śmigłowce holokaustu

Dyskusję publiczną ostatnich dni w Polsce zdominowały dwa wydarzenia. Pierwsze to skandaliczna wypowiedź szefa FBI dotycząca Polski, drugie to decyzje władz w Warszawie rozstrzygające dwa duże przetargi na uzbrojenie. Co do drugiego wydarzenia, niektórzy uważają że była to właściwie jedna decyzja, a są i tacy którzy uważają że obydwa te wydarzenia, to jedno wydarzenie.

Wypowiedź szefa FBI Jamesa Comeya sugerująca że Polska jest współodpowiedzialna za eksterminację żydów wywołała skandal dyplomatyczny chociaż nie były to pierwsze tego rodzaju słowa wysokiego urzędnika USA. Wcześniej był prezydent Obama mówiący o "polskim obozie śmierci" w laudacji z okazji nadania medalu Janowi Karskiemu który jako przedstawiciel rządu polskiego na uchodźstwie dostarczył władzom w Waszyngtonie informacje o niemieckim obozie Auschwitz. Jak widać w Ameryce łatwiej przyznać medal niż przeczytać dokumenty. Wtedy jednak sprawę wyciszono. Tym razem MSZ w Warszawie wezwało ambasadora USA na rozmowę, uznając najwyraźniej że szef FBI powinien być lepiej poinformowany niż prezydent. Pomimo zgodnych zabiegów władz i opozycji, nie udało się jednak skłonić Comeya do sprostowania wypowiedzi, nie mówiąc już o przeprosinach.

Pewne światło na sprawę padło dwa dni później, gdy do prasy wypłynęła informacja że rząd Polski wybrał do kolejnego etapu przetargu francuskie śmigłowce Caracal, odrzucając ofertę ze śmigłowcami S-70i amerykańskiej firmy Sikorsky.  Pojawiły się natychmiast głosy że wypowiedź Comeya jest zemstą za odrzucenie oferty z USA. Amerykanie musieli wiedzieć o decyzji rządu w Warszawie odpowiednio wcześniej. Pomimo że rząd Polski, dla złagodzenia sprawy, przygotował równocześnie decyzję o wyborze, w drugim przetargu, amerykańskich zestawów rakietowych Patriot zamiast francuskich SAMP/T, kilka miliardów które przeszły im koło nosa, rozwścieczyło Amerykanów. Warto byłoby zbadać jakie są powiązania Comeya z firmą Sikorsky bo może dowiedzielibyśmy się czy jego wypowiedź jest operacją jednego koncernu czy też stoi za nią ktoś jeszcze. Niewątpliwie koncern Sikorsky poniósł straty nie tylko prestiżowe, wszak kupował zakłady PZL Mielec właśnie z myślą o polskim przetargu na śmigłowce.


Śmigłowiec H225M przejdzie testy w Polsce na przełomie maja i czerwca. 

Jeśli chodzi o sam przetarg na śmigłowce, wbrew temu co twierdzi opozycja i niektórzy komentatorzy, podjęto chyba decyzje optymalne. Zmniejszono co prawda liczbę zamawianych maszyn z 70 do 50, ale rekompensuje to znacznie większa pojemność kabiny ładunkowej Caracala w stosunku do wymagań MON (wymagano 12 żołnierzy). Liczbę maszyn transportowych dla wojsk lądowych zredukowano z 48 do 16. Pozwoli to przewieźć około 460 żołnierzy w jednym rzucie. Dla porównania 16 śmigłowców S-70 mogłoby przerzucić za jednym wylotem tylko około 270 żołnierzy. Pozostałe śmigłowce które mają być zamówione, to 8 w wersji dla Wojsk Specjalnych, 8 zwalczania okrętów podwodnych, 13 ratownictwa bojowego (6 dla MW i 7 dla SP) i 5 ewakuacji medycznej. Jeśli opozycja mogłaby się do czegoś przyczepić, to nie do samego wyboru dostawcy a właśnie do zakupu wersji ewakuacji medycznej. Już wcześniej, kiedy MON kupił "Sokoła" z drogim wyposażeniem medycznym, pojawiły się wątpliwości. Mówiono że tylko polska armia zamawia do tego celu specjalistyczne śmigłowce. Nawet Amerykanie kręcili głowami mówiąc że w USArmy używa się do ewakuacji rannych zwykłych śmigłowców transportowych, tylko z przenośnym wyposażeniem ratunkowym.

Jak mówił wiceminister Czesław Mroczek, jedynie oferta Airbus Helicopters ze śmigłowcem Caracal spełniała warunki formalne. Oferta firmy AgustaWestland i Świdnika została odrzucona ze względu na to że producent nie dysponował wersjami specjalistycznymi śmigłowca i nie mógł zobowiązać się do dostarczenia ich w wymaganym czasie 2 lat. Na opracowanie wersji specjalistycznych potrzebował 4 lata. Mniejsza liczba zamawianych śmigłowców transportowych, pozwoli przyspieszyć zakup śmigłowców bojowych (kryptonim w PMT "Kruk"). Ta decyzja z pewnością zatrzyma w Polsce firmę Agusta, producenta śmigłowca bojowego A-129 Mangusta. Jednak można się spodziewać że okres przedwyborczy zachęci związkowców do protestowania. Nie wiadomo natomiast jak się zachowa firma Sikorsky. Najpewniej dalej będzie łączyła politykę i biznes wciągając w wir swoich interesów przedstawicieli polskiej opozycji, co może im tylko zaszkodzić.

11 kwi 2015

Przedwyborcze wzmocnienie

 Na posiedzeniu Sejmowej Komisji Obrony Narodowej wiceminister Cz. Mroczek i 1 z-ca szefa SGWP gen. A. Wojtan przedstawili informację nt. zapowiadanego już wzmocnienia "ściany wschodniej". O wzmocnieniu mówił również wicepremier minister T. Siemoniak. Przy okazji, ponieważ minister T. Siemoniak uparcie twierdzi że nierównomierne rozmieszczenie wojsk i zaniedbanie "ściany wschodniej" to wina czasów komunistycznych, warto przeczytać jak to było naprawdę: Fragment artykułu generała Makarewicza (całość tu: http://www.mpolska24.pl/post/8527/krucha-sciana)
Przypomniała mi wydarzenia sprzed dwudziestu kilku lat, kiedy to będąc komendantem 9. Bazy Materiałowo-Technicznej (czyli głęboko skadrowanej 9. Dywizji Zmechanizowanej) w Rzeszowie, otrzymałem zadanie ponownego rozwinięcia tejże Bazy w pełnokrwisty związek taktyczny wojsk lądowych. Miałem po prostu odtworzyć 9. Dywizję Zmechanizowaną, z tym, że w nieco innym składzie i zmodyfikowanej dyslokacji jednostek. Podobne zadanie zostało postawione przed 3. Bazą Materiałowo-Techniczną w Lublinie oraz przed 15. Bazą Materiałowo-Techniczną w Olsztynie. Działania te zostały podjęte w celu wzmocnienia tzw. ściany wschodniej. Pamiętam wielki entuzjazm kadry i pracowników wojska, jaki proces tworzenia od nowa dywizji wtedy wywołał. Tym większe było rozgoryczenie, gdy w 1993 roku podjęto decyzje o przerwaniu rozwijania 3. i 9. Dywizji oraz o całkowitej ich likwidacji. Na moje pytania, kierowane wtedy do decydentów, o powody takiej decyzji, otrzymałem odpowiedź, że ponieważ trzeba wzmocnić „ścianę wschodnią”, należy … rozwiązać 3. i 9. Dywizję Zmechanizowaną (sic!). Nie mogłem takiej argumentacji zrozumieć, zatem gdy zaproponowano mi dokształcenie się na Podyplomowym Studium Operacyjno-Strategicznym w AON w Rembertowie, chętnie z tej propozycji skorzystałem łudząc się, że po takiej nowej porcji wiedzy potrafię zrozumieć owe decyzje. Niestety, studia nie tylko nie rozwiały moich wątpliwości, lecz nawet je spotęgowały i nadal nie rozumiem tamtych decyzji. Trudno mi również zrozumieć szereg innych, bardziej współczesnych posunięć kierownictwa MON i BBN, bo są one w jawnej sprzeczności z podstawami teoretycznymi, które mi wykładano na AON. Ciekawe, że autorem najnowszych pomysłów jest szef BBN gen. bryg. w st. spocz. Stanisław Koziej, który jako profesor Koziej przekazywał w AON jakby inne poglądy. Reasumując te odległe w czasie wspomnienia należy pamiętać, że już w 1993 roku zlikwidowano w ramach wzmocnienia „ściany wschodniej 3. DZ w Lublinie i 9. Dywizję Zmechanizowaną w Rzeszowie, a w 2000 roku 15. Dywizję Zmechanizowaną w Olsztynie. Wraz z 15. DZ zlikwidowano 9. pułk artylerii w Bartoszycach, a w 2001 roku 4. Brygadę Kawalerii Pancernej w Orzyszu.
 Kolejna fala „wzmacniania ściany wschodniej” to już zasługa obecnej opcji i koalicji rządzącej naszym krajem od 2007 roku. Szczególne zasługi położył tu poprzednik obecnego MON-a, pan Bogdan Klich, choć pan Tomasz Siemoniak dzielnie kontynuował jego dzieło. W ramach tego etapu „powiększania” potencjału obronnego jednostek wojskowych rozmieszczonych w północno-wschodniej Polsce na początek, w 2008 roku rozformowano 16. Brygadę Zmechanizowaną w Morągu ze składu 16. Dywizji Zmechanizowanej. Potem, w 2010 roku rozformowano, między innymi, 3. batalion rozpoznawczy 16. Dywizji Zmechanizowanej w Giżycku i 1. pułk artylerii 1. Dywizji Zmechanizowanej w Ciechanowie oraz zredukowano 14. pułk artylerii przeciwpancernej w Suwałkach do dywizjonu i włączono w skład 11. pułku artylerii w Węgorzewie. Ten ostatni pułk powstał na „zgliszczach” po zlikwidowanej 1. Brygadzie Artylerii. Szczególnie obfity w likwidacje na tych terenach był rok 2011, kiedy rozformowano 1. Dywizję Zmechanizowaną wraz z wchodzącą w jej skład 3. Brygadą Zmechanizowaną w Lublinie i 1. batalionem rozpoznawczym w Siedlcach. Ze składu 16. Dywizji Zmechanizowanej zlikwidowano 13. pułk przeciwlotniczy w Elblągu i 16 pułk artylerii w Braniewie oraz głęboko skadrowano 9. Brygadę Kawalerii Pancernej w Braniewie. Ta ostatnia jednostka jeszcze pod koniec lat 90-tych była jednostką pierwszej kolejności użycia, niemalże w pełni ukompletowaną, w którą zainwestowano masę pieniędzy w rozbudowę i modernizację infrastruktury. To jednak nie przeszkodziło kierownictwu MON zamienić tę pełnokrwistą brygadę pancerną w niezdolny do walki, bez długotrwałego przygotowania, „kadłubek”. Oprócz tego zlikwidowano kilka jednostek logistycznych.

Mamy więc dowód z pierwszej ręki że, po krótkim okresie istnienia, dywizje na wschodzie zaczęto znowu likwidować już w 1993 roku. Przypomnę że rządziły wtedy partie Unia Demokratyczna i Kongres Liberalno-Demokratyczny, w obu tych partiach działał Tomasz Siemoniak w skład koalicji wchodził też ZChN - partia obecnego przewodniczącego SKON Stefana Niesiołowskiego (obecnie w PO). Potem w tym samym roku rządziła koalicja SLD i PSL wspierana przez małą partyjkę Lecha Wałęsy BBWR. Tak więc partia pana Siemoniaka ma długie tradycje w osłabianiu ściany wschodniej. Po raz kolejny partia pana Siemoniaka doszła do władzy w 2007 roku i znowu zaczęła od niszczenia tego co pozostało jeszcze z jednostek na wschodzie, czyli 1 Dywizji Zmechanizowanej, 3 BZ i innych. Teraz, po roku od rozpoczęcia wojny na wschodzie ogłosili że będą wzmacniać, jednak ten ich plan jest na tyle mizerny i naciągany a także odsunięty w czasie i zupełnie nieadekwatny do potrzeb że wydaje się tylko kolejnym przedwyborczym mydleniem oczu.

 Jak powiedzieli na sejmowej komisji ON min. Cz. Mroczek i przedstawiciel SGWP gen. A. Wojtan, w ramach wzmocnienia ściany wschodniej przewiduje się zwiększenie ukompletowania jednostek "na wschodzie" o 7 tysięcy żołnierzy, i doposażenie nowym sprzętem. Jednak kiedy się bliżej przyjrzeć szczegółom tego planu przychodzi rozczarowanie. Jak podaje resortowa polska-zbrojna.pl zwiększenie ukompletowania ma nastąpić w ciągu 2 lat, ale na komisji przedstawiciele MON jak ognia unikali podawania konkretnych terminów i liczb. Przy tym do "jednostek na wschodzie i północnym wschodzie" zaliczyli 7 Brygadę Obrony Wybrzeża co już jest jawną kpiną, gdyż garnizony tej jednostki są położone w północno-zachodniej części kraju (Słupsk, Trzebiatów) i jeden który można zaliczyć do położonych w środkowym pasie (Lębork). Oczywiście wzmocnienie tej jednostki jest uzasadnione, ale pokazuje to że mała liczba żołnierzy która ma wzmocnić najbardziej tego potrzebujący wschód, będzie jeszcze mniejsza niż mówią oficjalne deklaracje. Nie można było powiedzieć wprost: "wzmacniamy jednostki położone na wschodzie i północy kraju"? Nawet w tak prostej sprawie przeważyła chęć oszukania wyborców.

Potwierdza to kolejna manipulacja jakiej dopuścili się przedstawiciele MON. Do planu wzmocnienia który powstał po rozpoczęciu wojny na wschodzie, zaliczyli formowanie nowych jednostek jakimi są, uwaga, uwaga: dywizjon BSL w Mirosławcu i Morska Jednostka Rakietowa na bazie NDR w Siemirowicach (proces rozbudowy rozpocznie się w 2018 roku) oraz brygada rozpoznawcza w Białymstoku i Przasnyszu! Tylko tak się składa, że plany utworzenia bądź rozbudowy tych jednostek powstały jeszcze przed wojną w na wschodzie! Mamy więc kolejne oszustwo.

Podobnie jest ze wzmocnieniem sprzętowym - propozycje SGWP zakładają wyposażenie 2 batalionów 15 BZ w transportery Rosomak z bezzałogową wieżą, tylko że takich transporterów jeszcze nie ma. Ma się to rozpocząć w 2017 roku, ale czy do tego czasu takie transportery powstaną? Na razie została pokazana tylko makieta wieży bezzałogowej, pracują nad nią zakłady w Tarnowie. Bardziej prawdopodobne jest rozpoczęcie do tego czasu produkcji zestawów Poprad, które już zostały przetestowane. Prace nad nimi trwają od dawna i są oczywiście opóźnione, jak wiele innych projektów. Mają je otrzymać 15 Pułk Przeciwlotniczy, 15 BZ, 21 BZ. Obie te brygady oraz pułk artylerii w Węgorzewie mają otrzymać haubice Krab, które również są w przysłowiowym "lesie" jeśli idzie o stan zaawansowania gdyż mają otrzymać nowe podwozie z koreańskiej haubicy K9. Sam plan wyposażenia brygad "rosomakowych" (bo przypomnijmy że 21 BSPodh też ma otrzymać kołowe transportery opancerzone Rosomak) w haubice na gąsienicach jest ze wszech miar pożądany i logiczny. Pojazdy kołowe i gąsienicowe wzajemnie się bowiem uzupełniają i zwiększają mobilność brygady, operacyjną - dzięki pojazdom kołowym, i taktyczną - dzięki pojazdom gąsienicowym. Wbrew temu co obiecywano 2 lata temu, dywizjon w Suwałkach nie otrzyma nowych zestawów ppk, ale całkiem możliwe byłoby wyposażenie go w artyleryjskie zestawy rakietowe Homar, o ile takie powstaną. Dzięki dyslokacji w tym garnizonie, zasięg tych zestawów byłby lepiej wykorzystany niż w Węgorzewie. Może to się stać najwcześniej w 2018 roku.

 Z innych propozycji: W ramach koncepcji wzmocnienia jednostek rozpoznawczych planuje się wyposażyć pułki rozpoznawcze w kompanijne moduły rozpoznawcze i w bezzałogowe pojazdy rozpoznawcze pułki oraz 15, 20, 25, 1 i 9 brygady (również temat w lesie, nie ma nawet koncepcji takich pojazdów, chyba że chodzi o małe roboty, co byłoby sensowniejsze). W ramach zwiększenia ukompletowania jednostek proponuje się żeby część pododdziałów była obsadzana przez rezerwistów NSR. Z blisko 7 tysięcy nowo obsadzonych etatów, 2350 mają stanowić etaty obsadzane przez NSR (w tym w zwartych pododdziałach w tym jako OT w podporządkowaniu WSzW-wych). Tu mamy kolejne oszustwo: mówi się o 7 tysiącach żołnierzy a w rzeczywistości w koszarach na co dzień będzie tylko około 4,5 tysiąca bo pozostali, jako rezerwiści, na co dzień pozostawać będą w cywilu. Liczba żołnierzy w służbie czynnej ma powiększyć się o te właśnie około 4,5 tysiąca ale żeby zachować pozory, planuje się wyłączyć kandydatów na żołnierzy z ogólnej puli żołnierzy zawodowych. Dzięki temu zabiegowi armia nadal będzie liczyła 100 tysięcy żołnierzy zawodowych co jest nienaruszalnym tabu jeszcze od czasów Donalda Tuska i ministra Klicha. Co ciekawe, dodatkowe etaty zamierza się też wygospodarować z dowództw szczebla centralnego i tu trzeba przypomnieć że po reformie systemu dowodzenia i utworzeniu Dowództwa Generalnego, pozostało kilkuset oficerów starszych bez przydziału. Miano ich skierować do służby w dywizjach i brygadach ale oczywiście to się nie udało bo kto by chciał z Warszawy przenosić się do "leśnego garnizonu". Trzeba więc czekać aż ci oficerowie doczekają spokojnie emerytury i tu tkwi chyba tajemnica dlaczego to całe wzmocnienie etatowe ściany wschodniej jest rozłożone na kilka lat.

9 Brygada Pancerna w Braniewie ma zostać rozwinięta do kilkuset etatów czasu "P", czyli osiągnie oszałamiającą wielkość jednego batalionu. W sumie w wyniku zwiększenia poziomu ukompletowania, we wszystkich jednostkach ma być w pełni ukompletowanych 5 batalionów czołgów, 8 batalionów zmechanizowanych, 2 bataliony zmotoryzowane. Jak zaznaczył gen. Wojtan, da to możliwość podniesienia potencjału bojowego tych jednostek od 10 do 15% i pozwoli skrócić czas potrzebny na osiągnięcie przez te jednostki zdolności do działania. Przyjmuje się że jednostka zdolna do rozpoczęcia działania powinna mieć ukompletowanie co najmniej 70%, tymczasem 20 BZ miała ukompletowanie 23% a 9 brygada w Braniewie tylko 15% . Oznacza to że brygady te, przy dzisiejszych procedurach, potrzebują na pełne rozwinięcie od 2-3 do 4-5 miesięcy. 9 BPanc z Braniewa nawet po "wzmocnieniu" nie osiągnie zdolności do działania jako całość - jej ukompletowanie nie przekroczy prawdopodobnie 30%. Pomimo tych wszystkich mankamentów dobrze że coś się dzieje. Trzeba jednak pamiętać że wszystko to są zaledwie propozycje i nie wiadomo czy po wyborach zostaną wprowadzone w życie. Platforma Obywatelska znana jest bowiem z niedotrzymywania przedwyborczych obietnic zaś konkurencyjny PiS obiecuje znacznie większą rozbudowę armii, nawet do 150 - 200 tysięcy żołnierzy i proporcjonalne zwiększenie budżetu MON.

Posiedzenie SKON na której podano te informacje można obejrzeć tu.

6 kwi 2015

Polska - koniec pokoju

Kilka dni temu na portalu euromaidanpress ukazała się seria analitycznych artykułów autorstwa Thomasa Theinera dotyczących sytuacji militarnej w naszym regionie po agresji Rosji na Ukrainę. Wśród nich jest artykuł  o polskich siłach zbrojnych. Zawiera, pomimo pewnych nieścisłości i zbyt cukierkowego obrazu, wiele ciekawych spostrzeżeń i wniosków, z którymi w większości można się zgodzić. T. Theiner mieszka i pracuje od 6 lat w Kijowie na Ukrainie. Cały artykuł po angielsku można przeczytać tu.


 Polska zachowała wydatki obronne na poziomie 1,95% PKB w ostatnim dziesięcioleciu, co jest absolutnym minimum dla narodu pod zagrożeniem. Jednak z długiem publicznym 49,9% PKB i deficytem budżetowym w wysokości 2,9%, Polska ma mało miejsca na zwiększenie wydatków na obronę w krótkim okresie czasu, szczególnie, że jest zmuszona wymyślonym przez Niemców programem konwergencji UE do utrzymania deficytu budżetowego trwale poniżej 3%. Na szczęście, polska gospodarka rośnie i rośnie: w 2015 roku wzrośnie o co najmniej 3,2%, umożliwiając Polsce wydanie dodatkowych 350 mln na obronę w 2016 roku bez zwiększania deficytu budżetowego. Jednak Polska powinna wydawać jeszcze więcej: podniesienie podatku dochodowego o 2% do 21% zapewni Polsce dodatkowe 900 mln € rocznie na obronę, przy zachowaniu najniższej stawki podatku od osób prawnych (i dochodów) wśród sześciu wielkich narodów Unii Europejskiej.

Polska jest państwem europejskim najbardziej zagrożonym zniszczeniem przez Rosję, a jednak Polska nie jest jeszcze w pełni przygotowana do obrony przed takim losem. Mimo, że żaden inny europejski naród oprócz Grecji nie ma tak potężnych wojsk pancernych i zmechanizowanych, jak Polska, ani inny naród prócz Turcji nie kupuje tyle nowoczesnej broni, nadal istnieją w Polsce luki w zakresie zdolności wojskowych, które muszą zostać zamknięte jak najszybciej.

Najpilniej, polska armia potrzebuje nowoczesnego rakietowego systemu obrony powietrznej dalekiego zasięgu z możliwością niszczenia rakiet balistycznych. Wspaniale że armia chce w ramach już uruchomionego programu Wisła kupić albo amerykański MIM-104 Patriot lub włosko-francuski system SAMP/T. SAMP/T jest systemem o większych możliwościach, ale kupując system MIM-104 Patriot Polska zdobędzie punkty u amerykańskich polityków. Obecnie amerykańskie Patrioty są obecne w Polsce, a więc zakładam, że Polska będzie kupować system amerykański, także dlatego, że Francja wychodzi jako mniej wiarygodna, patrząc na (na szczęście odroczoną) wątpliwą decyzję dostarczenia dwóch okrętów desantowych klasy Mistral dla Rosji, których jedynym celem, teraz po zajęciu Krymu, jest ułatwienie rosyjskiej okupacji Gotlandii.

Oprócz programu Wisła, armia polska prowadzi również program Narew zakupu systemu rakiet przeciwlotniczych do obrony swoich brygad pancernych i program Homar stworzenia nowego rodzimego systemu artylerii rakietowej na podstawie amerykańskiego systemu wieloprowadnicowej wyrzutni rakiet HIMARS  i amerykańskiego pocisku MGM-140 ATACMS. Z chwilą wejścia Homara do służby, Polska będzie mogła uderzyć w rosyjskie przeciwlotnicze systemy rakietowe, centra dowodzenia, systemy rakiet balistycznych i inne cele wysokiej wartości 300 km wgłąb terytorium wroga. Finlandia chciała zakupić MGM-140 ATACMS dla systemów M270 MLRS, ale anulowała transakcję pod naciskiem Rosji w marcu 2014 roku. Ogromne naciski i mnóstwo gróźb jakie Rosja rozpętała wobec Finlandii pokazują, że rosyjscy generałowie niczego bardziej się nie boją niż precyzyjnych pocisków kierowanych, które mogą zniszczyć rosyjskie systemy przeciwlotnicze S-300 i tym samym otworzyć drogę do unicestwienia rosyjskich sił lądowych przez zachodnie lotnictwo. [Tu warto przypomnieć że polski program Homar też ma bardzo dziwną historię: przez wiele lat, pomimo formalnego istnienia w PMT, był i jest nadal dotknięty dziwną niemocą decyzyjną MON].

Ale armia polska nadal błyszczy w Europie, jeśli chodzi o przygotowanie się do wojny: już kupiła prawie 2700 izraelskich ppk Spike, ma zamiar wprowadzić nowoczesne karabinki MSBS, zamówiła 997 kto Rosomak, zamówiła radary artyleryjskie Liwiec, zaczyna produkcję haubicy samobieżnej Krab dla swoich brygad pancernych wzdłuż granicy Obwodu Kaliningradzkiego [w rzeczywistości "Kraby" mają wejść na wyposażenie pułków artylerii] i dodaje personel rezerwowy w celu wzmocnienia swoich wojsk.

Ale pewne luki w wyposażeniu armii pozostają: po pierwsze, niezbyt nowoczesne są czołgi, a plan wprowadzenia polsko-brytyjskiego czołgu PL-01 w 2018 jest zbyt późny. Produkcję opartego na podwoziu szwedzkiego CV-90, PL-01 można wprowadzić szybciej ponieważ polskie brygady  zmechanizowane rozpaczliwie potrzebują nowoczesnego gąsienicowego bojowego wozu piechoty aby wymienić przestarzałego BWP-1. Polska powinna albo kupić licencję do produkcji szwedzkiego CV-90, lub opracować wariant bwp na podwoziu PL-01. Aby chronić swoje czołgi i bwp od przeciwpancernych pocisków kierowanych, Polska powinna na licencji Izraela kupić system aktywnej obrony Trophy, który automatycznie rozpoznaje i niszczy nadlatujące pociski. Wyposażony w układ Trophy i 120mm armatę, PL-01 będzie mógł łatwo pokonać rosyjskie czołgi. W tym samym czasie produkcja haubic samobieżnych Krab musi być przyspieszona i rozszerzona z 72 do 240 haubic aby wyposażyć wszystkie brygady zmechanizowane i pancerne w Polsce. W ubiegłym roku polska armia rozpoczęła program Kruk, zakupu 30 nowoczesnych śmigłowców uderzeniowych [dostawy przewidziane są dopiero od 2019 roku]. Najprawdopodobniej Polska będzie kupować włoskie śmigłowce Mangusta A129 zaprojektowane przez AgustaWestland, które mogą być montowane w zakładzie Agusta PZL-Świdnik. Ale 30 helikopterów nie wystarczy. Polska powinna kupić co najmniej 48.

Polska Marynarka Wojenna ma również plany zakupów sprzętu i poprawienie swoich możliwości. Ostatnio nabyła w Norwegii pociski NSM dla Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego. W tym roku Polska chce ogłosić przetarg na zakup trzech okrętów podwodnych zdolnych do wystrzeliwania rakiet cruise i zwróciła się do rządu amerykańskiego o zezwolenia na nabycie pocisków Tomahawk. Jednak obecny plan Polski zakupu zaledwie sześciu śmigłowców zwalczania okrętów podwodnych jest znacznie poniżej tego, co jest rzeczywiście potrzebne. Przy rosyjskich okrętach podwodnych, których roje mogą pojawić się na Bałtyku w czasie wojny, Polska będzie musiała mieć co najmniej 12 śmigłowców zwalczania okrętów podwodnych.

W przyszłej wojnie z Rosją, polska Marynarka Wojenna będzie miała trzy główne zadania: bronić polskiego wybrzeża przed lądowaniem sił desantowych Rosji, niszczyć rosyjskie okręty podwodne i nawodne blokujące wybrzeże Polski i niszczyć niemiecko-rosyjski gazociąg North Stream. Polska marynarka jest odpowiednio przygotowana do tych wszystkich trzech zadań, chociaż zastąpienie jej dwóch starzejących się zbudowanych w Ameryce fregat klasy Oliver Hazard Perry dwoma nowoczesnymi fregatami obrony powietrznej znacznie poprawiłoby zdolność Polski do przeciwstawienia się rosyjskiej przewadze powietrznej na Morzu Bałtyckim. Hiszpania (klasa Alvaro de Bazan), Niemcy (klasa Sachsen), Holandia (klasa De Zeven Provinciën) i Dania (klasa Iver Huitfeldt) obecnie budują fregaty uzbrojone w amerykańskie pociski RIM-66M-5, RIM-161D, RIM-162 Evolved Sea Sparrow i RIM-174 Standard ERAM typu powierzchnia-powietrze, które dają tym fregatom możliwości obrony przed pociskami przeciwokrętowymi i rakietami balistycznymi w promieniu 240 km. Dodatkowo, wszystkie z tych fregat są w stanie strzelać pociskami  cruise typu Tomahawk do celów lądowych odległych o 1700 km od okrętu.

Polskie Siły Powietrzne najbardziej obecnie potrzebują inwestycji. Samoloty szturmowe Su-22 to latające śmieci, które zostały wysłane na emeryturę prawie wszędzie. Podobnie polskie MiG-29 będą musiały zostać zastąpione bardziej nowoczesnym myśliwcem w najbliższych latach. Ponieważ Polska już posiada 48 amerykańskich F-16C/D Block 52+, mądrze byłoby zastąpić Su-22, o ile to możliwe, przez 48 o wiele bardziej wszechstronnych F-16E/F Block 60. Wariant Block 60 posiada nie tylko mocniejszy silnik, większą pojemność zbiorników paliwa, lepszą awionikę ale i więcej punktów do podwieszenia broni, niż starsze warianty F 16. Posiada także zintegrowany pokładowy system wskazywania celów AN/ASQ-32 IFTS oraz radar z aktywnym skanowaniem elektronicznym (AESA) AN/APG-80, które mogą wyszukiwać, śledzić i kierować ogień na różne cele w powietrzu i na ziemi jednocześnie. Zakup następnych F-16 spowoduje obniżenie kosztów utrzymania i szkolenia dla sił powietrznych w Polsce.

Polska już zdobyła dużą liczbę pocisków i bomb do swoich myśliwców F-16, w tym AIM-120C-5 AMRAAM powietrze-powietrze i pociski powietrze-ziemia AGM-65G Maverick. 40 pocisków cruise AGM-158 JASSM, zostanie dostarczone w 2016 roku. Co ciekawe, Polska nie ma ani pocisków przeciwradarowych ani [lotniczych] rakiet przeciw okrętom w swoim arsenale, chociaż jej F-16 mogą używać pociski przeciwokrętowe AGM-84 Harpoon. Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że Polska nie ma w swoim wyposażeniu zaawansowanych bezzałogowych statków powietrznych (BSL). Tutaj również Polska będzie musiała zainwestować, aby zapewnić swoim dowódcom na pierwszej linii opcję rozpoznania w czasie rzeczywistym, którą może zapewnić na przykład izraelski Hermes 450 lub Hermes 900.

Jeśli znajdą się fundusze w kolejnych latach, Polska powinna również uzyskać samoloty AWACS. Jeśli Szwecja zgodzi się podzielić produkcją z Polską, to Saab 340 AEW&C zapewni Polskim Siłom Powietrznym sprawdzone rozwiązania do dowodzenia i kontroli pola walki z powietrza. Alternatywnie, Polska może pozyskać hiszpański-izraelskie CASA C-295 AEW, które dobrze pasują do istniejącej floty 16 polskich taktycznych samolotów transportowych CASA C-295.

Na zakończenie omawiania polskich Sił Powietrznych autor chwali je dla dwóch świetnych jego zdaniem decyzji: po pierwsze za zakup najlepszych na rynkuwłoskich samolotów szkolno-treningowych  Aermacchi M-346, po drugie za to, że wszystkie bazy lotnicze, z wyjątkiem 22 BLT w Malborku, znajdują się poza zasięgiem rosyjskich systemów S-300 w Kaliningradzie. Najwyraźniej ktoś był świadomy skutków ewentualnej wojny z Rosją przy podejmowaniu decyzji o oparciu polskich skrzydeł sił powietrznych.
Dyslokacja głównych jednostek.

Tego samego nie można powiedzieć o polskich Wojskach Lądowych. W czasie zimnej wojny 37% Armii Włoch stacjonowało do 100 km od granicy włosko-jugosłowiańskiej, a kolejne 40% tuż za nimi dla pokrycia skrzydeł i jako odwód. Tylko 23% Armii Włoch miało bazy na południe od Bolonii. Dziś 43% polskiej armii ma bazy wzdłuż granicy z Niemcami, a dalsze 25% bazuje na południu i w centrum kraju. Tylko 24% swoich sił Polska ma w garnizonach przy granicy z Kaliningradem. To za mało, zwłaszcza że siły stojące naprzeciw Kaliningradu mają niezabezpieczoną prawą flankę, szeroką na 250 km. Przejawem nieodpowiedzialności jest, że Polska ma tylko jeden pułk rozpoznawczy do pokrycia 250 km granicy z zależną od Rosji Białorusią. To jest zaledwie dwóch żołnierzy na km.

Gdy Putin powiedział, że jego armia może być w Warszawie w ciągu dwóch dni, miał on na myśli właśnie tę otwartą flankę: Podczas wspólnych rosyjsko-białoruskich ćwiczeń wojskowych dwie rosyjskie brygady strzelców zmotoryzowanych mogły przejechać przez polską granicę i nie miały nic na swojej drodze, aż do Warszawy. W najczarniejszym scenriuszu, będą to połączone 6 i 11 białoruskie brygady zmechanizowane. Odległość między granicą a Warszawą to tylko 180 km, co oznacza, że Rosjanie mogą być tam w cztery godziny. Tylko 1 "Warszawska" Brygada Pancerna [pancerna tylko z nazwy dodajmy] znajdująca się w pobliżu Warszawy [w rzeczywistości w pobliżu Warszawy stacjonuje tylko batalion czołgów, pozostałe 2 bataliony zmechanizowane tej brygady znajdują się w odległości ponad 200 km - w Zamościu i Chełmie, a więc dalej niż jednostki Białoruskie] może bronić miasta; to znaczy, jeśli brygada jest nawet w Warszawie, a obecnie jest ona przypisana jako odwód dywizji stojącej naprzeciw sił rosyjskich w Kaliningradzie i może nie być nawet w stolicy Polski, kiedy wojska rosyjskie ją zajmą.

Polska zakłada, że będzie miała wystarczająco dużo czasu, aby przemieścić swoje brygady z zachodu kraju na wschód, gdy będą potrzebne, ale zapewniam: nie będzie czasu! I zanim Polska w końcu wprawi w ruch swoje jednostki, rosyjskie siły specjalne już wysadzą w powietrze wszystkie mosty kolejowe w Polsce Zachodniej. Wraz z przerwaniem linii kolejowych, Polska będzie musiała transportować na wschód swoje ciężkie wozy bojowe na naczepach samochodowych. Jednak Polska, podobnie jak wszystkie inne narody europejskie, była bardzo skąpa kupując ciężkie pojazdy transportowe i może transportować tylko jeden batalion w tym samym czasie. Przetransportowanie batalionu czołgów na wschód to 800 km w obie strony pod rosyjskim ogniem, co oznacza, że większość polskiej armii nie dotrze na front, zanim Polska się podda.

Dlatego Polska powinna dążyć, aby przenieść swoje dwie najsilniejsze brygady, a mianowicie 10 i 34 brygady pancerne na wschód, gdzie z 1 "Warszawską" Brygadą Pancerną powinny tworzyć nową dywizję, która będzie działała jako bastion przeciwko rosyjskiemu atakowi z Białorusi. Ponadto, Polska powinna sformować dwie nowe brygady. Obecnie Polska ma 312 czynnych żołnierzy na 100000 mieszkańców, jest to liczba zbyt niska: Stany Zjednoczone mają 425 czynnych żołnierzy na 100000 obywateli, Norwegia 476 , Izrael 2142. Polska będzie musiała zwiększyć swoje siły zbrojne o 35000 żołnierzy, jeśli chce wyrównać poziom z Finlandią (402 żołnierzy na 100000 mieszkańców) lub podnieść swoje siły o 41000 żołnierzy, aby osiągnąć poziom Estonii (418 żołnierzy). To jest jednak zbyt wiele; wystarczy dodać kolejną brygadę wyposażoną w KTO Rosomak i brygadę zmechanizowaną z czołgami i gąsienicowymi bwp, co byłoby wystarczające do obrony Polski i wsparcia krajów bałtyckich.

Podsumowując sytuację Polski: w przeciwieństwie do Szwecji, która posiada pieniądze i technologię, ale brakuje jej woli walki, Polsce brakuje pieniędzy i technologii, ale jej mieszkańcy mają tyle ducha wolności i tyle woli oporu Rosji, że dzisiaj Polska jest najsilniejszym, najbardziej szczerym i najbardziej godnym podziwu narodem na naszym kontynencie. Niech Bóg błogosławi Polskę i Polaków!


Ze spostrzeżeń jakie mogą nasuwać się po lekturze artykułu, jako pierwsze, zwraca uwagę brak silnego sprzeciwu Rosji wobec planów MON zakupu pocisków ATACMS i Tomahawk. Plany te co prawda są jeszcze dalekim mirażem na horyzoncie, ale w porównaniu ze sprzeciwem wobec Finlanii, Rosja zachowuje się tu dziwnie cicho. Równie dziwne jest nienaturalne nagłaśnianie przez rząd Polski tych spraw, zwłaszcza na tle bardzo mizernych działań praktycznych. Przy zakupach ważnych systemów uzbrojenia, normą jest prowadzenie tych spraw w tajemnicy a przynajmniej daleko posuniętej dyskrecji. Tymczasem w Polsce nie ma dnia żeby prorządowe media nie trąbiły po raz setny tych samych sloganów o programie modernizacji i zakupach rakiet. Biorąc pod uwagę jakie figury personalnie tworzą ten rząd i to że te figury jeszcze niedawno chciały budować sojusz z Rosją, nasuwają się niewesołe wnioski.

Znana jest rosyjska teoria deeskalacji. W skrócie chodzi o to, że rosyjskie siły konwencjonalne są zbyt słabe żeby wygrać w wojnie konwencjonalnej z NATO. Rosja musi więc prowadzić odbudowę imperium połykając sąsiednie kraje małymi kąskami. Zabezpieczeniem przed reakcją zachodu mają być, oprócz działania agentury wpływu, uderzenia deeskalujące, czyli jedno - dwa uderzenia jądrowe małej mocy na kraj nie posiadający broni jądrowej, na przykład któryś z nowych członków UE lub NATO. Rosja pamięta jak USA zakończyły II Wojnę Światową - uderzeniami jądrowymi na Japonię. Kto wie, czy w głowach wiecznie patrzących na USA kremlowskich imperialistów z kompleksem niższości który za wszelką cenę chcą wyleczyć, nie wylęgło się coś podobnego. Polska jest tym krajem w NATO, który ma jako pierwszy udzielić dużej pomocy zaatakowanym krajom bałtyckim. Wyobraźmy sobie jakie skutki mógłby mieć rosyjski ograniczony atak jądrowy na Polskę. Tylko 2 uderzenia. W jednej chwili zmieniłaby się sytuacja geopolityczna w Europie a nawet na całym świecie. USA wcieliłyby w życie plan wycofania sił z krajów bałtyckich i Polski przećwiczony niedawno pod kryptonimem Dragoon Ride. Pojawiłoby się wiele nowych krajów neutralnych, rosyjska strefa wpływów urosłaby niepomiernie. Poza nią pozostałyby prawdopodobnie tylko stare kraje NATO. Oczywiście taki atak musiałby zostać dostatecznie uzasadniony propagandowo. I tu działania medialne naszych WSI-owych POlityków znajdują logiczne wytłumaczenie: Polska zbrojąc się w rakiety, szykowała atak na rosyjskie miasta, więc nie pozostało nic innego jak wyprzedzić jej działania uderzając w mózg i rękę wyciągającą się po szablę... Warto porównać to pobrzękiwanie (nieistniejącą jeszcze) szabelką z ostrożnością takich krajów jak Finlandia czy nawet USA.

Zamiast rozwijać zdolności obrony terytorium, rząd Polski ogłasza rozwijanie zdolności głębokich uderzeń strategicznych. Dziwne tylko że wcześniej pozbył się zapasów wzbogaconego uranu stanowiących nieodzowny element strategii odstraszania. Równocześnie likwidowane są wszystkie zapasy min przeciwpiechotnych, zlikwidowano jednostki na wschodzie, nie kupuje się nowych, jakże potrzebnych zestawów przeciwpancernych. Choć wystarczyłoby powiększyć armię o kilka dobrze uzbrojonych brygad, próbuje się łatać braki przez tworzenie prywatnych i samorządowych formacji rezerwowych. Brylują w tym były oficer WSW i generał-teoretyk po Woroszyłówce zwany "szogunem" choć bardziej pasowałoby "murgrabia" (ten z filmu o Janosiku, który zawsze miał plan prowadzący do porażki). Nie trzeba przypominać czym może skończyć się hodowanie samozwańczych bojców, wystarczy popatrzeć na Donbas. Jako alternatywę media wskazują utopijną i niebezpieczną ideę masowej OT proponowaną przez Romualda Szeremietiewa. Tutaj również zagrożeniem jest tworzenie niezdyscyplinowanych zbrojnych ugrupowań, które mogą odmówić lojalności Warszawie przy korupcji, słabości systemu prawnego i skłóceniu politycznym kraju. Jest to inna droga do tego samego celu którym jest terytorialny rozpad kraju. Wszystko to jest dowodem że niepodległość już dawno utraciliśmy, teraz tylko idzie rozgrywka o to, jak i przez kogo zostaniemy skonsumowani.

3 kwi 2015

Pojawiły się Bumerangi i Kurgańce-25

...Ale Bumerangi tylko trzy.

Na YouTube pojawił się filmik z prób rosyjskiej defilady 9 maja. Widać na nim dawno zapowiadane nowe wzory uzbrojenia, miedzy innymi nowe bwp Kurganiec-25 i kołowe transportery Bumerang. Wiadomość jest optymistyczna: rosyjska armia stawia na duże cele.
 Bumerangi pojawiły się tylko 3. Na defiladzie ma być 12. Wygląda to na opóźnienie w montażu. Tak trudno skopiować Rosomaka?
 Bumerang z tyłu. Nie zdążono zamontować wież Epocha lub inne wieże niż w Kurgańcu. Drzwi desantu prawdopodobnie w formie rampy.
 Porównanie wysokości: Czołg T-90...
 ...i Kurganiec-25. Duży cel.
 Szerokie gąsienice Kurgańca zapowiadają świetne zdolności pokonywania grząskiego terenu lub możliwość dopancerzenia. Wozy mają być pływajace.
 Falochron opuszczany do dołu tworzy dodatkową osłonę przed pociskami.

Bumerang widok z boku. W porównaniu z Rosomakiem wieża przesunięta bardziej do tyłu co zwiększa wymagania dla stabilizacji uzbrojenia (pogarsza celność w ruchu). Co ciekawe, zastosowano prawdopodobnie konstrukcję ramową, podobnie jak w Rosomaku, co zwiększa odporność na miny i fugasy ale też zwiększa wysokość wozu. Przednia dolna płyta pancerza bardziej pochylona niż w Rosomaku, wóz zaprojektowany od początku do pływania. Zarówno Kurganiec jak i Bumerang mają wydajniejsze niż Rosomak, turbinowe pędniki wodne.

Film można zobaczyć tu:  https://www.youtube.com/watch?v=0nz_zY0rXyg