31 sty 2016

Obrona Terytorialna jakiej potrzebujemy

Czy potrzebujemy dziś masowej obrony terytorialnej? Czy możemy samodzielnie obronić się przed Rosją? Czy są nam do tego potrzebne wojska OT? Czy istnienie masowych sił OT nie byłoby większą szkodą dla bezpieczeństwa Polski niż pożytkiem?

Debatę o obronności w Polsce w ostatnich miesiącach zdominowała dyskusja o obronie terytorialnej. O ile wcześniej prawie nikt nie myślał o realnym zagrożeniu Polski, to po rosyjskiej agresji na Ukrainę, rozpętała się histeria, że grozi nam rosyjska inwazja i że trzeba tworzyć odziały OT w każdej gminie, osiedlu i parafii. Rzeczywiście, po doświadczeniach Polaków z II Wojny Światowej i komunistycznej okupacji taka reakcja nie była trudna do przewidzenia. Wszystkiemu pomogło jeszcze utajnienie liczebności Sił Zbrojnych na czas wojny spowodowane bardziej chęcią wyprzedaży zapasów mobilizacyjnych, niż realną potrzebą zachowania tajemnicy przed Rosją. W efekcie politycy i dziennikarze widząc konieczność powiększenia armii i przyspieszenia modernizacji, swój lęk przed podejmowaniem niewygodnych decyzji uciszają gorączkowym wynajdowaniem rozwiązań zastępczych które mogą bardziej zaszkodzić niż pomóc. W naszym polityczno-medialnym kociołku mieszają też służby rosyjskie próbując tak ukierunkować bieg wydarzeń i podejmowanych decyzji, żeby nasz system obrony stał się jak najmniej skuteczny. Może nawet nieodwracalnie nieskuteczny, a może nawet uruchomić procesy autodestrukcji tak, by stał się elementem samozniszczenia państwa. W biologii znane są choroby autoimmunologiczne, kiedy system obronny organizmu zaczyna niszczyć własne komórki, organy i narządy, aż do zniszczenia całego organizmu. Obrona terytorialna może, i powinna być ważną częścią systemu obronnego, ale kiedy wprowadzi się do niej szkodliwe rozwiązania organizacyjne, może stać się dla tego państwa zagrożeniem. Kiedy się czyta nawoływania do tworzenia prywatnych lub samorządowych armii, a jednocześnie widzi że zawodowych żołnierzy wykorzystuje się głównie do pokazów i ozdabiania uroczystości pogrzebowych, przychodzi na myśl analogia ze schyłkiem I Rzeczpospolitej.

Tworząc wojska OT, trzeba pamiętać o panującej sytuacji międzynarodowej. Nie tylko o zagrożeniu ze wschodu, ale i z południa - w postaci napływu imigrantów islamskich. Niosą oni nowy rodzaj wojny - wojnę religijną, powszechną wojnę terrorystyczną, masowy bandytyzm. Chronieni przez dominującą w UE lewicowo liberalną ideologię bezwzględnej równości wszystkiego ze wszystkim, mogą domagać się dostępu do broni tak, jak inni obywatele. A także do własnych szkoleń wojskowych, i własnych formacji zbrojnych jeżeli inni takie prawo mają. Czy chcemy otwierać tę puszkę Pandory? Czy chcemy wracać do średniowiecza gdy każdy bogaty szlachcic i każde miasto mogło mieć swoją własna armię? Czy skład broni dla żołnierzy burmistrza musi być na posterunku policji?  Zwiększenie dostępu do broni jest słuszne ale czy musi to być broń maszynowa, granatniki? Może wystarczą pistolety? Spór polityczny w Polsce od kilku lat się zaostrza. Można już mówić o wojnie politycznej. Były już przypadki morderstw politycznych pod wpływem partyjnej nienawiści sączonej przez "zaprzyjaźnione" media i polityków (Ryszard Cyba - zwolennik PO który zamordował polityka PiS). Czy chcemy żeby skorumpowani, opłacani przez FSB lub białoruskie KGB burmistrze i starostowie PO, PSL, SLD,  mieli swoje własne armie hunwejbinów i wypowiedzieli posłuszeństwo państwu polskiemu tylko dlatego że akurat rządzi nim PiS? Może to działać oczywiście we wszystkich kierunkach. Naszym wrogom nie musi zależeć na szybkim podboju Polski i i włączeniu jej do grona swoich wasali. Może im wystarczyć, że będzie tu trwała wieloletnia wojna domowa jak w Iraku, Libii i Syrii a wcześniej w Libanie. Nie ma w cywilizowanej Europie państwa gdzie obrona terytorialna podlega lokalnym władzom samorządowym lub przedsiębiorcom. Dlaczego więc chce się nam wcisnąć rosyjskie patenty rodem z Donbasu i Abchazji?

Rozważając przygotowanie systemu obronnego, trzeba na początku przyjrzeć się zamiarom i siłom przeciwnika. Rosja stosuje w polityce groźbę użycia siły jednak trzeba realnie oceniać zarówno jej zamiary jak i możliwości. Zacznijmy od zamiarów. Są one niewątpliwie agresywne, ale... Można założyć z dużym prawdopodobieństwem że jeśli dojdzie do wojny z NATO, bliższym celem Rosji będzie zajęcie krajów bałtyckich. Koncept Rosjan może być taki: kiedy zaczną zajmować kraje bałtyckie, Polscy politycy specjalnej troski każą ruszyć naszemu wojsku na pomoc sojusznikom. Dlatego wojska rosyjskie muszą równocześnie z uderzeniem na bałtów, zająć rejon Suwałk. Dzięki temu zablokują pomoc Polski dla państw bałtyckich. Równocześnie, żeby podzielić polskie siły, Rosja zagrozi uderzeniem na Warszawę z rejonu Brześcia. Możemy się też spodziewać zbrojnych rebelii na naszych tyłach, żeby odciągnąć jak najwięcej naszych sił od rejonu Suwałk. Następnie, kiedy operetkowe armie bałtów zostaną rozbite a tworzenie nowych władz w podbitych krajach dobiegnie końca, siły rosyjskie z rejonu Suwałk wycofają się. Oczywiście w ramach negocjacji pokojowych - coś za coś (może jeszcze dorzucą wrak Tu-154M).. Wtedy Polacy będą szczęśliwi że znowu im się udało, ale bałtowie naszej pomocy nie dostaną.

Dzisiejsza Rosja dysponuje licznymi wojskami konwencjonalnymi ale nie są one tak potężne jak jeszcze 10-20 lat temu. Jest to zaledwie około 60 brygad i pułków ogólnowojskowych. Nawet przyjmując że część z brygad będzie w najbliższych latach przeformowana w dywizje, nie jest to tak wielka siła żeby Polski nie było stać na zbudowanie odpowiedniej siły obronnej. Aby uzyskać powodzenie, przeciwnik powinien posiadać przewagę 3 do 1. W uproszczeniu, zakładając podobny poziom wyposażenia technicznego, 3 ich bataliony na jeden nasz. Trzeba też pamiętać że przeciwnik nie odważy się pozostawić nie bronionych niektórych regionów na dalekim wschodzie (Władywostok) w centrum i na południu (Azja Środkowa - miękkie podbrzusze Rosji, okupowane terytoria Gruzji). Obecnie zaangażowany jest również na Ukrainie. Również nagły przerzut znacznych sił z Dalekiego Wschodu do Europy spotkałby się zapewne z ostrą reakcją USA. Można przyjąć że przeciwko Bałtom i Polsce Rosja mogłaby rzucić najwyżej 2/3 swoich jednostek lądowych. Jest to 160 batalionów. Do tego około 10 brygad, czyli 40 batalionów armii białoruskiej. Razem 200 batalionów. Z tego około 90 zostałoby użytych do rozbicia wojsk bałtów. Na Polskę pozostaje 110 batalionów. Przyjmując dopuszczalną przewagę przeciwnika 2 do 1, Polska powinna posiadać około 55-60 batalionów ciężkich i średnich. Obecnie posiadamy 34 takie bataliony, brakuje więc 26 batalionów. Naszych batalionów wojsk aeromobilnych nie warto liczyć bo ich wartość bojowa jest znikoma.

Wychodząc od stanów liczebnych czołgów, bwp, artylerii, jakie były jeszcze kilka lat temu (ok. 1000 czołgów, 1310 BWP-1, 530 2S-1, 230 Gradów), uzbrojenia wycofanego z linii a przechowywanego w składach, powinno być dla około 6 dodatkowych brygad zmotoryzowanych (przyjmując że część batalionów piechoty może się poruszać na opancerzonych ciężarówkach). Prawdopodobnie jest go mniej bo część sprzedano, a jego stan jest bardzo zły i wymaga remontu. Dodatkowo, również do istniejących brygad można dodać po 1-2 bataliony piechoty na ciężarówkach tak, żeby każda brygada miała 4 bataliony, w tym co najmniej 1 batalion czołgów i 1 batalion na BWP-1 lub Rosomakach. Dałoby to łącznie 68 batalionów. Taka liczba jest wystarczająca do obrony w przedstawionym wariancie, pod warunkiem że wszystkie te bataliony będą mobilne i będzie można ich użyć tam, gdzie wystąpi zagrożenie a nie będą rozrzucone według podziału administracyjnego kraju - po jednym na powiat.

Jak było

Struktura OT w Polsce została już dawno przemyślana i zastosowana. Kiedy powstawała w latach 1960, miała być namiastką polskiej suwerennej armii, nie podlegającej dowództwu Układu Warszawskiego. Z definicji nie mogła być użyta na froncie zewnętrznym, musiała pozostać w kraju kiedy przewalały się przez niego milionowe masy wojsk sowieckich jadących na zachód. Potem Jaruzelski sprytnie przekształcił ją z jednostek bojowych, w wojska zabezpieczające płynność tego transferu ale to już inna historia.

W czasie "W", w każdym powiecie miał być batalion OT. Żołnierze przechowywali swoje oporządzenie i umundurowanie w domach. Trzeba jednak pamiętać że działo się to w państwie totalitarnym a za nie wykonanie rozkazu groziła kara śmierci. Nie było obaw że taki batalion wymknie się spod kontroli i ogłosi niepodległość powiatu. Kilka takich batalionów podlegało Rejonowej Komendzie Wojskowej (późniejsze WKU) których było już wtedy mniej niż powiatów. RKW były dowództwami obwodowymi nad tymi batalionami. Nad nimi były wojewódzkie sztaby wojskowe (WSzW) które miały swoje oddziały OT - pułki lub brygady. W czasie pokoju te pułki i brygady podlegały dowództwom okręgów wojskowych. WSzW-we były na prawach dywizji, mieliśmy więc 17 dywizji OT.

Oprócz tego, swoją siatkę miało MSW. W każdym powiecie na czas "W" były rozwijane rezerwowe kompanie MO. Zwróćmy uwagę że te kompanie, dzięki jednolitości stopni służbowych, wyszkolenia i uzbrojenia, mogły być płynnie włączone w podległość lokalnego dowództwa batalionu OT. Tak więc wojsko mogło realizować zasadę obrony totalnej. Struktury doskonale się zazębiały.
 

Jaka powinna być struktura OT dziś? 

Jak wynika z przedstawionej wyżej charakterystyki zagrożeń i kalkulacji sił, nie potrzeba dziś formować batalionu w każdym powiecie. Nie grozi nam okupacja całego kraju, co najwyżej jego części, a wcześniej wojna domowa. Dlatego, aby efektywnie wykorzystać posiadane siły, muszą one być mobilne, żeby mogły zawczasu znaleźć się tam, gdzie pojawi się zagrożenie zewnętrzne a same nie stały się katalizatorem anarchii.

Jednym z zadań jednostek OT, obok ochrony i obrony ważnych obiektów, jest obrona przeciwdywersyjna.  W ramach tego zadania będą wykonywane takie działania jak blokowanie, przeczesywanie, organizacja posterunków kontrolnych. Będą one wykonywane często wspólnie z jednostkami policji. Dlatego również dziś struktury obu formacji powinny się zazębiać.

Dziś, przy uzawodowieniu policji, na powiat nie będzie więcej policjantów rezerwy niż pluton. Ale też wojska w powiecie nie będzie w zasadzie więcej niż kompania! Nie tylko dlatego że armia zawodowa ma mniej rezerwistów. Nie powinno być więcej niż kompania dlatego, że przy otwartych granicach, infiltracji ze wschodu, poziomie korupcji, obecności mniejszości etnicznych które mogą rządzić w niektórych powiatach, byłoby to niepożądane. Do ochrony ważnych obiektów infrastruktury taka liczebność powinna wystarczyć. Tam gdzie będzie potrzebny batalion - będzie on podlegał pod WKU lub WSzW.

WKU na czas "W" stawałyby się dowództwami obwodowymi OT na prawach batalionu lub pułku. Sztaby wojewódzkie - na prawach brygady. Jest to o szczebel niżej niż w dawnej strukturze. Pozwoliłoby to oszczędnie gospodarować etatami. Nie ma potrzeby formowania w czasie pokoju oddzielnych dowództw OT szczebla wojewódzkiego jak to sugerują niektóre enuncjacje urzędników MON. Te zadania z powodzeniem może realizować w czasie pokoju WSzW wzmocniony tylko o kilka etatów.

OT rodzaj wojsk, czy rodzaj sił zbrojnych?

Nie ma też organizacyjnej potrzeby tworzenia nowego dowództwa krajowego OT, chociaż można zrozumieć sens strategiczny i polityczny powołania takiej struktury (jeśli chodzi o politykę zagraniczną) a nawet sens przyjęcia nazwy OTK (Kraju). Istnieje natomiast sens powołania wydziałów lub zarządów OT w dowództwach (obecnie inspektoratach) rodzajów sił zbrojnych. W czasie "W", bazy lotnicze będą wymagały ochrony przez pododdziały wielkości batalionu. Podobnie w MW. Cedowanie tych zadań na pododdziały OT podległe strukturom wojewódzkim OT nie byłoby dobrym rozwiązaniem gdyż komplikowałoby współdziałanie z dowództwem bazy, wydłużało niepotrzebnie łańcuch dowodzenia itp. Trzeba pamiętać że ustanowienie wojsk OT odrębnym rodzajem sił zbrojnych,skomplikuje wykorzystanie ich w innych rodzajach sił zbrojnych oraz niepotrzebnie utrudni współdziałanie i szkolenie z jednostkami wojsk lądowych..

Mobilne jednostki OT

Z organizacyjnego i operacyjnego punktu widzenia byłoby lepiej, żeby nowe dywizje zmotoryzowane na wschodzie, o ile takie powstaną, należały do wojsk operacyjnych a nie OT. Mogłyby im podlegać zarówno brygady wojsk operacyjnych jak i OT. Można jednak zrozumieć uwarunkowania zewnętrzne jak i wewnątrzekonomiczne dyktujące potrzebę włączenia takich dywizji do OT. Jeśli mają być formowane mobilne dywizje OT, to powinny one podlegać albo pod korpusy (okręgi wojskowe) wojsk lądowych albo pod oddzielne dowództwo strategiczne OT.

Wbrew  doktrynerskim uprzedzeniom niektórych, powołanie mobilnych jednostek OT ma sens. Zarówno sens taktyczny jak i strategiczny. Z naszego położenia geostrategicznego wynika że będziemy jednym z pierwszych krajów NATO, o ile nie pierwszym, zaangażowanych w działania lądowe w krajach bałtyckich w razie inwazji Rosji na te kraje. Dywizje wojsk operacyjnych być może będą musiały pójść na Litwę lub do Estonii. Nasza wschodnia granica pozostanie bez większych jednostek. W takiej sytuacji dobrze jest mieć kilka mobilnych dywizji lub przynajmniej brygad zmechanizowanych OT a nawet dobrze jest nazwać je jednostkami Obrony Terytorialnej Kraju - żeby nikt nie miał wątpliwości gdzie nie będą walczyć.

Dowodzący zawsze będzie miał do dyspozycji ograniczoną liczbę żołnierzy i sprzętu. Przy zagrożeniu ze wschodu, nie ma sensu tworzyć podobnej wielkości jednostki OT w Jeleniej Górze i w Białej Podlaskiej. Żołnierze tej pierwszej, prawdopodobnie nie zobaczą przeciwnika aż do skończenia wojny a żołnierze tej drugiej oddadzą życie walcząc w osamotnieniu podczas gdy ich towarzysze broni wypatrywali wroga w Sudetach. Dlatego dowodzący i tak będzie zmuszony wykorzystać część żołnierzy OT z innych regionów kraju tam, gdzie będą oni bardziej potrzebni. Pytanie tylko dlaczego nie uczynić ich mobilnymi jeszcze zanim rozpocznie się wojna? Znacznie lepiej jest mieć żołnierzy tam gdzie może wystąpić zagrożenie zanim ono wystąpi, niż wysyłać ich dopiero wtedy, gdy już wróg zaatakuje.

Mobilność na dzisiejszym polu walki jest zresztą warunkiem przetrwania. Nie ma obecnie takiego bunkra bojowego który by wytrzymał bezpośrednie trafienie pociskiem lotniczym czy głowicą burzącą rakiety. A przecież zadaniem wojsk OT nie jest chowanie się pod ziemią, tylko walka. Jak mówił generał Patton, "fortyfikacje to pomniki głupoty" - zawsze można je obejść lub zniszczyć. Dlatego współczesne armie stosują schrony lekkie, doraźnie przygotowane, okopują sprzęt w obronie, ale nie budują linii Maginota. Obrona miast jest potrzebna, ale miast trzeba bronić o ile to możliwe na podejściach. Miasto po kilku tygodniach walk zamienia się w gruzowisko. Zakładanie z góry że będziemy siedzieć w miastach i czekać aż przeciwnik zrówna je z ziemią za pomocą artylerii byłoby zbrodnią. Dlatego wojska OT powinny być nie tylko mobilne, ale też dysponować własna artylerią dalekiego zasięgu. Nie tylko moździerzami, ale i haubicami.

Wbrew nieukom i doktrynerom, wojska OT powinny też, o ile istnieje taka możliwość, dysponować czołgami. Tych którzy mają co do tego wątpliwości odeślijmy do zapoznania się uzbrojeniem brygad OT Bundeswehry kiedy to Niemcy były "wschodnią flanką". Również rosyjskie dywizje karabinów maszynowych i artylerii na granicy z Chinami dysponowały okopanymi punktami ogniowymi wykorzystującymi starsze modele czołgów (T-55, T-62). W obronie wykorzystuje się wszystko co jest dostępne. Każdy żołnierz przyzna że zawsze lepiej jest mieć stary czołg niż nic, nawet jeśli ten czołg ma tylko amunicję do pokładowego kaemu. Czołgi nie muszą występować w strukturach takich samych jak w wojskach operacyjnych. Mogą być używane jako pododdział przeciwpancerny, mniej liczny niż batalion czy kompania czołgów.

Inne formacje uzbrojone

Często, biorący udział w dyskusji teoretycy i wizjonerzy, nie rozróżniają pomiędzy kilkoma kategoriami uzbrojonych sił. Pomińmy już haniebny pomysł oparcia OT na strażakach z OSP, grupach rekonstrukcyjnych, klasach mundurowych, harcerzach i wesołkach z ASG, jakim uraczył nas swego czasu rząd PO. Ale istnieje wiele nieporozumień co do miejsca w systemie poszczególnych formacji i grup. Niektórzy próbują nadmiernie eksponować rolę niektorych formacji, albo na przykład nieetatowych grup obronnych.

System obronny powinien być wielowarstwowy lub inaczej mówiąc, opierać się na kilku filarach:

1. Główną warstwą powinny być zawodowe WOJSKA OPERACYJNE, wyposażone w najnowszy sprzęt i pełne spektrum środków rażenia.
2. Następną warstwą powinna być mobilna Obrona Terytorialna Kraju lub Gwardia Narodowa ( mobilne jednostki OT) w razie zagrożenia oparte na wykorzystaniu zsw i rezerwistów. Uzbrojenie produkowane głównie w kraju.
3. Kolejna warstwa to jednostki stacjonarne OT (głównie rezerwiści), wśród nich jest miejsce dla:
3a. Nieetatowe grupy obronne (NGO) formowane przez organizacje proobronne.
4. Formacje podległe MSW: Policja, Straż Graniczna i 
4a. Najliczniejsza - Obrona Cywilna (uzbrojone pododdziały ogólnej samoobrony - broń indywidualna np. kbk AK) broniąca życiowo ważnych dla mieszkańców instalacji oraz zakładów pracy. Tu jest miejsce dla firm ochroniarskich i części NGO.
5. Ostatni filar: Uzbrojeni i przygotowani obronnie obywatele, broniący swoich rodzin (liberalizacja przepisów posiadania broni).

W czasie wojny powinny być wykorzystywane wszystkie siły. Nie tylko regularna armia zawodowa ale i siły podległe innym resortom. W MSW będzie to przede wszystkim Straż Graniczna i Policja. Dlatego bardzo słuszny jest pomysł żeby kandydatom do tych formacji postawić prawny wymóg odbycia podstawowego przeszkolenia wojskowego. Niestety jakoś ostatnio sprawa ta ucichła, czyżby zablokował ją potężny nepotyzm panujący również w MSW?

Ważne jest też kompatybilność struktur w tym podział terytorialny i okresowe ćwiczenia we współdziałaniu z wojskiem (w tym ćwiczenia Kraj które miały się odbyć w ubiegłym roku ale zostało odwołane ze względu na kampanię wyborczą). Jeśli się popatrzy na rozmieszczenie brygad (obecnie "oddziałów" Straży Granicznej), to widać jak rozmieszczone były kiedyś dywizje wojsk lądowych. Widać jak wielkich zniszczeń dokonano w strukturach WL. W MSW znajduje się również Obrona Cywilna. Struktura praktycznie zniszczona ale teoretycznie to do niej powinny należeć formacje ogólnej samoobrony.

 Zgodnie z prawem międzynarodowym formacje OC mogą być uzbrojone w broń indywidualną (do której w Polsce zaliczano również karabinki AK) i być dowodzone przez żołnierzy. Ale co ważniejsze: prawo międzynarodowe przewiduje, ze formacje OC nie podlegają rozbrojeniu po wejściu wojsk okupacyjnych przeciwnika. To właśnie uzbrojone pododdziały OC powinny występować na szczeblu gminy, a nie jednostki OT. Ich zadaniem będzie obrona ludności przed grupami bandytów i maruderów jakich pełno na każdej wojnie. Dlatego zasadniczo to do nich, a nie do wojska, powinny być włączane uzbrojone grupy samoobrony organizowane przez obywateli. Oczywiście wojsko może włączyć w razie potrzeby nieetatowe grupy obronne (NGO) pod swoją komendę, podobnie jak OC, ale nie ma sensu stawiać tego jako wymóg formalny.


Podsumowanie

Uwzględniając wymienione czynniki, stacjonarna część wojsk OT mogłaby wyglądać następująco:

Struktura:

Wojewódzka struktura OT - wersja minimum

W rejonie obejmującym zasadniczo powiat (380), osiedle w dużym mieście lub mały garnizon:  kompania OT lub kompania ochrony;

Istniejące 86 WKU (RKW/dowództwo obwodowe OT) na prawach batalionów lub pułków: każdemu podlegałoby po kilka "powiatowych" kompanii OT, kompania - batalion manewrowy (na ciężarówkach), kompania - batalion obrony i ochrony; kompania - batalion forteczny na ważnych kierunkach operacyjnych i tam gdzie istnieją obiekty fortyfikacyjne.

16 WSzW na prawach brygady lub dywizji: każdemu podlegałoby kilka - kilkanaście dowództw obwodowych OT (na bazie WKU/RKW), dowództw garnizonu oraz jednostki samodzielne: bataliony - pułki forteczne, bataliony - pułki manewrowe, bataliony obrony i ochrony obiektów.

 
Wojewódzka struktura OT - wersja maksimum.

W kilku większych aglomeracjach jest po kilka WKU. Tam należałoby na czas "W" formować dowództwa obrony aglomeracji lub wykorzystać dowództwo garnizonu. Analogicznie do WSzW, podporządkować  im dowództwa obwodowe OT obejmujące rejon odpowiedzialności WKU. Dowództwa obrony aglomeracji będą na prawach brygady lub dywizji, dlatego powinny podlegać nie WSzW, ale nadrzędnemu dowództwu regionalnemu lub centralnemu.
Dowództwo OT aglomeracji.

Dowództwo OTK szczebla centralnego: 2-3 dywizje zmotoryzowane OT o strukturze zbliżonej do dywizji wojsk operacyjnych.

Liczebność - około 60-80 tysięcy żołnierzy w siłach stacjonarnych i około 60-80 tys w siłach mobilnych.
Razem 120-160 tys. żołnierzy OT, czyli jakaś 1/2 całości Sił Zbrojnych.

Oczywiście w razie dalszej eskalacji zagrożenia i ewentualnego przywrócenia poboru, można zwiększać liczebność OT przez zwiększenie pododdziałów dyslokowanych w powiatach do batalionów, co dałoby około 250 tysięcy dodatkowych żołnierzy. Przywrócenie poboru to inna ważna kwestia związana z OT. Nie da się realnie zwiększyć liczebności armii bez przywrócenia jakiejś formy zasadniczej służby wojskowej choćby tylko w OT, ale może to być służba odbywana w skróconej formie, na przykład: szkolenie podstawowe (3-4 miesiące) obowiązywałoby wszystkich poborowych, a specjalistyczne (5 miesięcy) tylko dla ochotników. Oczywiście organizacje proobronne, takie jak Strzelec, czy lekcje przysposobienia obronnego w szkołach powinny być cennym uzupełnieniem systemu, ale nie mogą one stanowić jego zasadniczej części..


Zobacz też na tym blogu:
Nowoczesna Obrona Terytorialna
Szkodliwość rozproszonej OT
Przyszła wojna
Zasady sztuki wojennej

22 sty 2016

Rosja: nie 3, ale 4 nowe dywizje

Dowódca rosyjskich wojsk lądowych podał dziś nowe szczegóły dotyczące formowania w 2016 nowych dywizji. Okazuje się że mają być sformowane nie 3, jak wcześniej podawało MO FR, ale 4 nowe dywizje. 3 na kierunku zachodnim, i 1 na kierunku centralnym. Mają być one formowane na bazie istniejących brygad. Decyzja jest usprawiedliwiana tym, że narasta liczba ćwiczeń NATO. Jest to oczywiście równie dobry powód jak wzrost liczby plam na Słońcu. Liczba i wielkość ćwiczeń NATO nie dorównuje liczbie i wielkości ćwiczeń wojsk Rosji a ponadto jest prowadzona w odpowiedzi na rosyjską agresję na Ukrainę. Prawdziwy powód jest taki, że system brygadowy się nie sprawdził. Jest mało przydatny w operacjach zaczepnych. Zniesienie sankcji wobec Iranu, taniejąca ropa (poniżej 20 dolarów za baryłkę) odsuwa szanse Rosji na powrót do grona wielkich mocarstw. A tego karmione nacjonalizmem społeczeństwo Rosji Putinowi nie wybaczy. Mogą wytrzymać okradanie przez elity ale pod warunkiem, że inne narody się ich boją. Sytuację może odwrócić więc tylko dalsza eskalacja napięcia i nowe wojny. Najlepiej z jakimiś małymi, słabymi krajami.

21 sty 2016

Minister Macierewicz myli Iskandery z S-400

Minister Antoni Macierewicz, chcąc popisać się znajomością spraw wojskowych a może wykazać czujnością, wykazał się brakiem znajomości rosyjskich środków rażenia. Pomylił zestawy rakietowe typu ziemia-ziemia Iskander, z zestawami przeciwlotniczymi S-400.

 W wywiadzie dla TV Republika, Macierewicz jako przykład braku jednolitego w NATO obrazu "teatru naszego potencjalnego przeciwnika", podał sytuację sprzed dwóch tygodni, kiedy "dziennik bardzo ważny, amerykański, posługując się wywiadem jednego z wybitnych generałów amerykańskich, pisał że Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych są zagrożone, ponieważ 1/3 terytorium powietrznego Polski jest pokryta oddziaływaniem rakiet Iskander. W związku z czym tworzy to nawet zagrożenie dla powietrznych sił amerykańskich". - To jest optymistyczny punkt widzenia - ironizował Macierewicz - nie 1/3, a 3/4 jest zagrożone rakietami Iskander - mówił, skarżąc się że "nie zawsze całość informacji w sposób zbiorczy dociera wszędzie".

Rzeczywiście całość informacji nie zawsze dociera do pana Macierewicza, a jeżeli dociera, to nie jest właściwie przetwarzana. Bo jeśli chodzi o dziennik New York Times który powołując się na generała F. Gorenca, dowódcę amerykańskich Sił Powietrznych na Europę i Afrykę, pisał na początku stycznia o 1/3 terytorium Polski przykrytym zasięgiem rakiet przeciwlotniczych z obwodu Kaliningradzkiego, to nie było tam żadnej pomyłki.

 Jeszcze raz, na spokojnie Panie Antoni: 3/4 terytorium Polski jest w zasięgu rakiet balistycznych typu ziemia-ziemia zestawów Iskander a 1/3 przestrzeni powietrznej jest w zasięgu rosyjskich zestawów ziemia-powietrze S-400 z obwodu Kaliningradzkiego. Trzeba jeszcze dodać że niedawno Białoruś rozmieściła podobne zestawy, S-300, przy polskiej granicy w Brześciu i Grodnie. Więc chyba rzeczywiście, w zasięgu systemów przeciwlotniczych pod kontrolą Rosji jest więcej niż 1/3 przestrzeni powietrznej Polski.

Pan Macierewicz niewątpliwie ma dużo dobrych chęci i mnóstwo spraw na głowie więc nie warto się nad nim dłużej pastwić, ale trzeba odnotować że w swym zapale polemicznym czasem zapędza sam siebie w kozi róg. A co będzie jeżeli jako minister, wydając rozkaz pomyli zestawy rakietowe S-400 i Iskander? Wszak nie omieszkał pochwalić się że "na szczęście dysponujemy już możliwościami riposty". Ta możliwa riposta, to zapewne pociski NSM jednostki w Siemirowicach. Może się zdarzyć że pan Antoni zapędzi w kozi róg nie tylko siebie. Jeśli każe zniszczyć w razie wojny zestawy Iskander zamiast S-400, to jeszcze pół biedy, zginie najwyżej kilku pilotów więcej, ale jak każe zniszczyć zestawy S-400 zamiast Iskanderów, to pociski jądrowe mogą spaść na polskie miasta.

I tak od dworowania sobie ze starszego pana z ambicjami, przeszliśmy do całkiem poważnego problemu jakim jest fakt, że coraz nowocześniejsza technika wymaga coraz większej dyscypliny, wiedzy i precyzji wypowiedzi u decydentów. Zwłaszcza w epoce jądrowej. Jeśl ktoś obserwuje sprawy stosunków Zachodu z Rosją i w ogóle z krajami dysponującymi bronią jądrową, to zauważył na pewno wielką ostrożność zachodniej dyplomacji w postępowaniu z takimi krajami. Zresztą dotyczy to nie tylko dyplomacji zachodniej. Retoryka sporu indyjsko pakistańskiego również złagodniała odkąd w uzbrojeniu obu krajów pojawiła się broń jądrowa. Może więc dobrze że obecne kierownictwo MON zdementowało informację że rozważa przystąpienie do NATO nuclear sharing. Tu akurat ocena jego mentalnych możliwości operowania taką bronią została wzorowo wykonana. Za Indiami i Pakistanem.

15 sty 2016

Polska: 3 nowe dywizje na wschodzie?

Nowy rząd Polski zamierza w 2016 roku sformować 3 nowe brygady OT na wschodzie kraju ale to prawdopodobnie nie jest wszystko. Jak wiadomo zapowiedziano zamiar utworzenia 9 brygad OT w tym jednej zmechanizowanej, jednej górskiej i jednej obrony wybrzeża. Przemysław Żurawski vel Grajewski mówił przed wyborami o 36 brygadach a ppłk. Krzysztof Gaj, (co większości obserwatorów umknęło) mówił na Sejmowej Komisji ON o 3 dywizjach piechoty zmotoryzowanej OT. Mowa jest także o przeniesieniu części istniejących jednostek z zachodu na wschód. Trzeba przyznać że informacje są dawkowane bardzo oszczędnie ale można z nich zbudować już jakiś obraz.

 Jeśli ma być 9 brygad, to logiczne jest że zostaną one prawdopodobnie połączone w 3 dywizje. Będą one tam, gdzie były do tej pory jednostki zlikwidowane przez poprzedni rząd. Dywizje piechoty zmotoryzowanej będą składać się prawdopodobnie z 2 brygad piechoty zmotoryzowanej i 1-2 brygad zmechanizowanych (OT jak i wojsk operacyjnych dyslokowanych w danym rejonie). Problemu z podległością brygad operacyjnych do dywizji OT nie będzie, bo już dziś dywizje mają zmienny skład i brygady nie są przypisane do nich na stałe. Niezbędny zarówno w dywizji jak i w brygadzie piechoty zmotoryzowanej będzie, odpowiednio pułk i dywizjon artylerii oraz co najmniej 1 dywizjon przeciwlotniczy (które można przesunąć z istniejących pułków przeciwlotniczych). Jednak najważniejsza jest artyleria bez której nie ma sensu takich jednostek formować. Bez możliwości prowadzenia ognia kontrbateryjnego, będą szybko zniszczone przez artylerię przeciwnika.

Ramy czasowe jakie dało sobie  obecne kierownictwo polityczne na gruntowne zmiany, to 3 lata. Każdego roku mogą być więc formowane 3 brygady OT. Przeformowanie jednostek wojsk operacyjnych może nastąpić szybciej. Jest to wielka praca do wykonania ale w pełni realna. Następnym etapem będzie wyposażanie tych jednostek w coraz lepszy sprzęt aby docelowo niczym się nie różniły od jednostek wojsk operacyjnych.

Jeśli 2 brygady wojsk operacyjnych (7 i 21) zostaną brygadami OT, razem z 11 brygadami wojsk operacyjnych które pozostaną (w tym dwiema aeromobilnymi), da to 20 brygad. 
Kolejnym etapem może być wydzielanie zalążków brygad fortecznych OT dyslokowanych w miastach wojewódzkich. To by nam dało 16 brakujących brygad do wizji  36 brygad!
Możliwa dyslokacja nowych brygad i dywizji OT (kolor zielony).
Kolorem czerwony zaznaczono związki operacyjne Rosji i Białorusi stacjonujące przy granicy z Polską.

Na wschodzie Polski jest 8 miejscowości gdzie jeszcze kilka lat temu były brygady lub pułki a dziś są tylko bataliony lub w ogóle nie ma pododdziałów wojsk lądowych. Infrastruktury jednak poprzednia władza PO-PSL nie zdążyła do końca zlikwidować (choć były takie zamiary). W tych garnizonach mogą stacjonować nowe brygady. Są to od północy: Suwałki, Białystok, Ciechanów, Mińsk Mazowiecki, Siedlce, Chełm, Zamość, Przemyśl. Jedna brygada OT (obrony wybrzeża) może być przeformowana z 7 BOW w Słupsku. Brygada górska OT może powstać na podstawie 21 BSP w Rzeszowie lub na podstawie jej batalionu w Przemyślu. To stwarza okazję do ujednolicenia struktury wszystkich dotychczasowych brygad zmechanizowanych i zmotoryzowanych. W zapasie znajdują się liczne czołgi, bwp i działa z których można sformować 3 nowe pełnokrwiste brygady zmechanizowane. Trzeba to uzbrojenie jednak wyremontować. 12 i 17 brygady zmechanizowane dzięki dodaniu batalionu czołgów w miejsce batalionu zmechanizowanego, mogą stać się pełnowartościowymi brygadami, bo dziś ich wartość bojowa jest znikoma. Zaś wycofanymi z nich BWP-1 będzie można wzmocnić brygady na wschodzie. Być może sens miałoby przerzucenie całych batalionów z tych brygad (wraz z żołnierzami), a także po jednym batalionie Leopardów 2 z 10 34 brygad pancernych na podobnej zasadzie jak dyslokuje się uzbrojenie armia amerykańska w rejonach zagrożenia. Czołgiści mogliby pozostać w swoich dotychczasowych garnizonach na zachodzie kraju, ćwicząc na sprzęcie który pozostał, a ich broń czekałaby na wschodzie na przykład w Ciechanowie (obok sprzętu amerykańskiego w przyszłości), w garnizonie 1 WBPanc w Wesołej lub 15 BZ w Orzyszu. Umożliwiłoby to błyskawiczny przerzut samych żołnierzy bez problemów jakie stwarza obecny brak pojazdów do transportu sprzętu ciężkiego.

Logicznym ciągiem dalszym tej reformy, byłoby sformowanie, w miejsce planowanego dowództwa Wojsk Lądowych i odrębnego Dowództwa OTK, dwóch okręgów wojskowych - dowództw operacyjnych. Każdemu podlegałyby administracyjnie w czaie "P" po 3 dywizje i 1 brygada aeromobilna oraz pułk rozpoznawczy i inne jednostki szczebla korpusu. Niestety obecne kierownictwo MON wybrało stworzenie dowództwa Obrony Terytorialnej Kraju jako kolejnego, piątego dowództwa rodzajów sił zbrojnych. Ta decyzja, podyktowana prawdopodobnie motywacją polityczną, z punktu widzenia skuteczności działania sił zbrojnych jest niekorzystna. Zajmując bowiem podobną liczbę wysokich etatów, niepotrzebnie dzieli Wojska Lądowe na dwie części o podobnych zadaniach i działające na tym samym obszarze.

Trochę odrębnym problemem będą pododdziały stacjonarne OT. Oprócz wspomnianych brygad fortecznych (o ile takie powstaną), będą rozwijane bataliony i kompanie OT w powiatach. Przy tym nie wspomina się o roli WKU w tej strukturze. Tymczasem struktura z pododdziałami powiatowymi podległymi bezpośrednio dowództwu szczebla wojewódzkiego jest niefunkcjonalna. Na jedno województwo przypada bowiem średnio prawie 24 powiaty. Jest to zbyt duża liczba żeby skutecznie nimi dowodzić z tego szczebla. Alternatywą jest podporządkowanie ich władzom samorządowym (wojsko starosty, powrót do średniowiecza z całym bagażem negatywnych konsekwencji z tym związanych jak waśnie sąsiedzkie i prywata, separatyzm i bandytyzm) albo wykorzystanie szczebla pośredniego jakimi jest 86 wojskowych komend uzupełnień, których rozmieszczenie było planowane miedzy innymi pod tym kątem. Każda z WKU mogłaby być dowództwem obwodowym OT na prawach pułku. W takim układzie pod jedną WKU podlegałoby 3-5 pododdziałów powiatowych (oraz ewentualnie pododdziały manewrowe i specjalistyczne jak minowania czy rozbudowy fortyfikacyjnej).

12 sty 2016

Rosja: 3 nowe dywizje na zachodzie w 2016 roku

Jak podała dziś agencja RIA Nowosti, minister obrony Rosji, Siergiej Szojgu zapowiedział, że na "kierunku zachodnim" w 2016 roku, zostaną sformowane 3 nowe dywizje. "Nie mogę nie wspomnieć o najważniejszym zadaniu sformowania w tym roku trzech nowych dywizji na zachodnim kierunku. Zadanie najważniejsze" - powiedział Szojgu. Podkreślił że niezbędne jest nie tylko sformowanie tych nowych dywizji, ale też zbudowanie dla nich miejsc stałej dyslokacji, w tym odpowiednie poligony, miejsca przechowywania techniki i zakwaterowania stanów osobowych.

Agencja TASS podała, że w 2015 roku w Zachodnim Okręgu Wojskowym powstało około 30 nowych zgrupowań i jednostek wojskowych. Były to między innymi jednostki 1 Armii Pancernej Gwardii w skład której wchodzą 2 odtworzone w 2013 roku dywizje - "Tamańska" i "Kantemirowska". Nie wiadomo czy nowe dywizje również wejdą w skład tej armii, czy może w skład 20 Armii z dowództwem w Woroneżu która stanęła u wschodnich granic Ukrainy w ubiegłym roku, lub też, czy nie powstanie całkiem nowa armia która wypełni lukę pomiędzy 1 a 6 armiami, przy granicy z krajami bałtyckimi. 
We wrześniu 2015 roku pojawiły się informacje o planach odtworzenia 10 Uralskiej Ochotniczej Dywizji Pancernej. Również w 2015 roku była informacja o rozwijaniu na zachodnim kierunku od razu 2 armii pancernych.

Rosyjskie media podają że powrót do struktury dywizyjnej jest związany z wnioskami z ćwiczeń które wykazały słabość brygad w konfrontacji z wojskami NATO. Dywizje w porównaniu do brygad, mają większą możliwości prowadzenia działań zaczepnych - bardziej długotrwałych i na większą głębokość.
1 stycznia wszedł w życie dekret dotyczący planu obrony Rosji w latach 2016-2020. który między innymi określa zasady wykorzystania jednostek wchodzących w skład Zachodniego Okręgu Wojskowego. Według nowej rosyjskiej doktryny wojennej, polityka wzmacniania wschodniej flanki NATO stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa Rosji.

W tym roku będą kontynuowane niezapowiedziane manewry na wielką skalę obejmujące wszystkie okręgi wojskowe. Szojgu omówił też przygotowania do ćwiczeń Kawkaz 2016 które mają umożliwić przećwiczenie współdziałania sił zbrojnych w terenie górskim i ocenienie rosyjskich możliwości na południowo-zachodnim kierunku strategicznym. Być może jest to syndrom przygotowań do większego zaangażowania w Syrii lub konfrontacji z Turcją.

Szojgu zapowiedział, że udział nowoczesnego uzbrojenia w armii rosyjskiej, wzrośnie w tym roku do 51%. Jest to wskaźnik podobny do istniejącego w czasie zimniej wojny, kiedy armie obu bloków militarnych, NATO i bloku sowieckiego, stały naprzeciwko siebie niczym dwa bulteriery czekające tylko na spuszczenie z łańcucha.

4 sty 2016

Rogatywka - poprawmy komfort służby!


Wśród wielu błędów, zaniechań i zaniedbań w MON pod rządami III RP, które doprowadziły do skutecznego upadku morale w wojsku, była likwidacja polowego nakrycia głowy żołnierzy. W miejsce rogatywek wprowadzono berety. Tłumaczono to oszczędnością, ale nikt nie liczył ile kosztują zwolnienia lekarskie spowodowane narażeniem żołnierzy na zalewanie twarzy deszczem, chodzenie w mokrym, nasiąkniętym jak gąbka filcowym berecie, brakiem osłony czoła przed zimnym wiatrem i oczu przed ostrym słońcem.

fot. Facebook "Projekt Rogatywka 2015"

Wszystkie normalne armie, oprócz beretów używają czapek polowych z daszkiem który pomaga osłonić twarz przed deszczem i wiatrem, poprawia widoczność podczas obserwacji terenu pod słońce. Beret tej roli nie może spełniać w stopniu wystarczającym. Oprócz wymienionych niedogodności, jest też estetyka. Wadą szytych beretów, jest trudność z ich jednolitym ułożeniem na głowie, przez co wojsko wygląda w nich fatalnie, wręcz głupio. Jednolite noszenie beretu łatwiej wyegzekwować w małych formacjach, takich jak spadochroniarze czy wojska specjalne, które charakteryzują się dbałością o esprit de corps, ale w najliczniejszych wojskach zmechanizowanych i logistyce, jest to bardzo trudne. Różnorodność sposobów ułożenia beretu tego samego koloru, nawet w jednym pododdziale, szokuje i sprawia wrażenie "cywilbandy". Niestety dla cywilów rządzących wojskiem nie był to żaden problem. Przeciwnie, wszak jak nakazywał Piotr Wielki, "podwładny przed obliczem przełożonego winien mieć wygląd lichy i durnowaty, tak, by swoim pojmowaniem sprawy nie peszyć przełożonego". Może więc, po odsunięciu od władzy partii zwanej "Pomyłką Obywatelską", naprawmy też inne pomyłki i nowe kierownictwo MON przywróci rogatywkę? W końcu koszt to żaden w porównaniu z modernizacją techniczną a efekt pozytywny i widoczny od razu, nie tylko dla wojska ale i społeczeństwa.

fot. Facebook "Projekt Rogatywka 2015".

Na Facebooku jest profil "Projekt Rogatywka 2015", ma on ponad 3120 polubień. Został założony przez żołnierza wojsk specjalnych z Lublińca. Jak pisze autor, jego celem jest wprowadzenie do Wojska Polskiego polowego nakrycia głowy, które będzie zarówno nowoczesne, funkcjonalne jak i tradycyjne. Opracował on zmodyfikowany, lekki krój rogatywki pozbawiony wad poprzedniczki, jak plastikowa sprzączka. Jest ona zapinana z tyłu na rzep co umożliwia lepsze dopasowanie czy nawet założenie na czapkę włóczkową w zimie. W internecie można znaleźć więcej podobnych inicjatyw.

Tak więc Panie Ministrze Macierewicz, przywróćmy wojsku rogatywkę!!!