W rosyjskiej bajce kniaź Iwan wyruszył w świat i na rozstaju dróg napotkał kamień z napisem: pójdziesz w prawo - konia stracisz, pójdziesz w lewo - głowę stracisz.
Polska stoi przed pilną koniecznością wzmocnienia swoich zdolności obronnych ale jak zawsze w takich momentach pojawia się na naszej drodze masa wizjonerów i pseudoekspertów którzy próbują przekonywać że zamiast iść szybciej w obranym i sprawdzonym kierunku, musimy zmienić drogę na zupełnie inną.
Po katastrofie smoleńskiej w 2010 roku, zwycięski Bronisław Komorowski mianował szefem BBN Stanisława Kozieja. Ten ambitny chociaż pechowy i niemłody już oficer i wykładowca, po upadku komunizmu w którym miał ambicję zostać politrukiem, zafascynował się teorią działań pośrednich Liddella Harta i promował od połowy lat 1990 model "małej ale sprawnej armii". Pomimo że w pierwszej dekadzie XXI wieku SGWP odrzucił jego wizję oparcia obrony państwa głównie na pomocy sojuszników jako zbyt ryzykowną dla Polski, po dojściu do władzy ekipy Donalda Tuska udało mu się ją przeforsować za pomocą argumentu że wojny w Europie do 2030 roku nie będzie. Armia została zredukowana ze 150 do około 95 tysięcy żołnierzy a Koziej głosił że można jeszcze przyciąć, nawet do 60 tysięcy, byle wojsko było profesjonalne i dobrze wyszkolone a kosztem liczby żołnierzy i redukcji garnizonów do kilku baz, dokonać futurystycznego "przeskoku generacyjnego" uzbrojenia. Chodziło w dużym skrócie o wyrzucenie na złom wszystkiego co się kojarzyło z Układem Warszawskim a w to miejsce kupno nie analogów natowskich ale bezzałogowców i robotów które w tym czasie jeszcze nie istniały jako pełnowartościowe uzbrojenie, zgodnie z rosyjską zasadą propagandową że to co "nie imiejet analogow" w świecie, jest najlepsze. Armię zredukowano ale przeskok generacyjny pozostał jedynie w sferze odsuwanych coraz dalej planów. Wizje Kozieja rozpalały wyobraźnię wielu amatorów i hobbystów jednak życie je zweryfikowało już w 2014 roku, po napaści Rosji na Ukrainę. Ukraina mająca wówczas 150-tysięczną zawodową armię, dziś ma armię 250-tysięczną, kilkadziesiąt brygad ogólnowojskowych wojsk operacyjnych, przywróconą obowiązkową służbę wojskową mężczyzn i kilkaset tysięcy doświadczonych rezerwistów którzy przeszli przez wojnę w Donbasie. Przemysł ukraiński remontuje stare czołgi T-64 i T-72 a rząd skupuje stare BWP-1 i haubice 2S1 Goździk gdzie się da zgodnie z zasadą że jak ktoś napadnie twój dom, lepiej mieć pod ręką choćby starą flintę niż nic.
"Armia Nowego Wzoru" jak leninowska "armia nowego typu" ma być zupełnie inna od dotychczasowej.
Wydawałoby się że wizja Kozieja, starego komunisty i przyjaciela generała KGB N. Patruszewa tak się skompromitowała że nikt już do niej nie wróci. Pojawiła się jednak znowu, tylko w innym opakowaniu. Tym razem wystąpił z nią owiany aurą "amerykańskości" mecenas i geopolityk dr Jacek Bartosiak. Ten z kolei głosi że trzeba zbudować "Armię Nowego Wzoru". Ma być ona "nawet mniejszą niż dzisiejsza". Lekka, mobilna, pozbawiona zbyt dużej liczby czołgów które "wyginą jak dinozaury bo są przeżytkiem". Wyposażona za to w satelity, drony, 1-2 brygady "lisowczyków" i komandosów mogących zaatakować strategiczne siły jądrowe Rosji (tak!). Ta armia "nie będzie potrzebować większego budżetu bo ten który jest może nawet wystarczyć". Powinna tylko mieć nad sobą centrum które, wyposażone w system świadomości sytuacyjnej, będzie koordynowało w czasie rzeczywistym różnorodne formy oddziaływania na przeciwnika i kontrolowało drabinę eskalacyjną. Rakiety Patriot i samoloty F-35 są zbędne, "wystarczy rozproszenie sił i dobre schrony". Dzięki temu przyjmiemy śmiało atak Iskanderów "na klatę" jak się wyraża. Nie powinniśmy się również bać prewencyjnego ataku na Rosję bo "dzięki niemu Rosja będzie nas traktować jak równego sobie". Będzie to "tarcza obronna" która niczym "nowy telewizor" jego babci, w sposób niezrozumiały dla właściciela i wbrew betonowi monowskiemu, zapewni sukces geopolityczny blokując Rosjanom dostęp do Bramy Smoleńskiej. Wojny o wysokiej intensywności na dużą skalę jak twierdzi Bartosiak nie będzie, dowód: w Donbasie jej nie było! Przegrupowań wojsk na dużą skalę Rosjanie nie mogą robić bo ich logistyka jest słaba, dowód: w kwietniu próbowali aż zabrakło wagonów dla maszyn rolniczych! Pomysł że można wojnę przeprowadzić poza terminem prac rolnych albo nawet wstrzymać prace rolne na czas przegrupowania wojsk nie przyszedł naszemu geniuszowi do głowy. Wniosek - pasujący pod tezę: Rosja może operować na naszym kierunku tylko 1 Armią Pancerną Gwardii bo teraz obowiązują wojny nowej generacji, operuje się głównie batalionowymi grupami taktycznymi (tego że Amerykanie mówią o powrocie do częstszych ćwiczeń użycia brygadowych grup bojowych, szczęśliwie nie zauważył). Wszystkie te głębokie myśli publikuje Jacek Bartosiak na swojej stronie internetowej Strategy&Future i w filmikach YouTube. Zachwycony niczym neofita fragmentami wiedzy wojskowej które posiadł i oślepiony blaskiem "doktryny" Gierasimowa opublikowanej w 2013 roku w czasopiśmie "Wojennaja Mysl", Bartosiak niesie je pod strzechy nie zważając że Gierasimow przedstawił w 2019 roku nową, bardziej konserwatywną koncepcję w której wraca do wojny kinetycznej na dużą skalę. Tak się również składa że ten sam rosyjski sztab generalny którego szef głosił koniec dużych wojen kinetycznych, formuje ciągle nowe dywizje właśnie przeznaczone do dużych wojen. Czy kiedykolwiek rosyjskie kierownictwo wojskowe ogłaszało swoje prawdziwe plany i prawdziwe modus operandi w jawnych wersjach czasopism? Czy raczej z reguły jest to papka dla słabiej zorientowanych "pudeł rezonansowych"? Zapewne rację ma Gierasimow pisząc że 80% obecnych konfliktów to działania niekinetyczne takie jak działania hakerów i trolli internetowych a tylko 20% to klasyczna wojna kinetyczna. To się już dzieje, ta niekinetyczna część wojny już trwa. Czy to jednak oznacza że trzeba zredukować dotychczasową armię o 80% i zostawić tylko 20? Ktoś kto tak sądzi musi mieć problemy z logicznym myśleniem. Rosjanie swojej armii nie redukują a rozbudowują, uruchamiają tylko inne, dodatkowe, niekinetyczne formy działań. Bartosiak namawia do wyrzucenia z wojska ludzi starego typu, nie dostosowanych do nowych czasów. Mają pozostać tylko ludzie nowocześni którzy utworzą armię "lekką, mobilną i przystojną jak Lewandowski". Przypomina to rewolucyjne zapędy bolszewików którzy też twierdzili że tworzą "armię nowego typu" - Armię Sowiecką - komunistyczną w formie i treści, odmienną od tej przestarzałej, "burżuazyjnej". Według rosyjskiej propagandy każdy oficer miał być w niej przystojny i myślący po nowemu. W pewnym okresie też wycięto tam znaczną część kadry dowódczej. Jak się to skończyło, wiemy.
Wczoraj Jacek Bartosiak wspólnie z redaktorem Markiem Budziszem przedstawili swoją krytykę rządowego planu 250-tysięcznej armii na kanale S&F na YT. Redaktor Budzisz jest uważnym obserwatorem rosyjskich mediów i spraw wojskowych na wschodzie.* Niestety sprawy wojskowe także zna dosyć powierzchownie. Swoją krytykę planu 250-tysięcznej armii oparł na założeniu że Rosja ma tylko 64 batalionowe grupy taktyczne w gotowości do natychmiastowych działań a około 100 wszystkich których może użyć na zachodnim kierunku strategicznym. Sama Rosja twierdzi że ma ich 160. Ponieważ zaś, kontynuował myśl Budzisz, Rosjanie przyjmują że w ataku potrzebują przewagi 4:1 a w przełamaniu nawet 6:1, to nam wystarczy 18 batalionowych grup taktycznych i nie potrzeba rozbudowywać armii ponad to co Polska posiada. Przy okazji wydało się na czym opierają swoje założenia twórcy koncepcji "ANW". Otóż okazuje się że na fałszywym założeniu. Nie rozróżniają bowiem skali strategicznej od taktycznej. O ile bowiem w skali taktycznej rzeczywiście Rosjanie przyjmują potrzebę uzyskania przewagi 4:1 to już w skali strategicznej wystarczy uzyskać przewagę 2:1 żeby móc liczyć na powodzenie. Tak było podczas Zimnej Wojny kiedy stosunek sił NATO i bloku sowieckiego wynosił około 1,8:1 na korzyść Rosji. Pomimo nadludzkich wysiłków sowietom nie udało się osiągnąć przewagi 2:1 i to wystarczyło żeby nie zdecydowali się na rozpoczęcie wojny. Nie odróżnianie skali taktycznej od strategicznej, ataku od uderzenia, walki i bitwy od operacji, kampanii i wojny, przez "think-tank" zwący się "Strategy&Future", dyskwalifikuje tę grupę całkowicie. Ładną mielibyśmy "future" gdybyśmy przyjęli taką "strategy".
Inną drogę proponuje od lat prof. Romuald Szeremietiew. Ma ona polegać na zbudowaniu licznych wojsk obrony terytorialnej które mają stanowić podstawę polskiej strategii odstraszania. Co najmniej kompania w każdej gminie! Finansowana przez lokalnych biznesmenów (na przykład Janusza Palikota - o, ten mógłby sfinansować nawet całą brygadę!). Te siły będą jak Armia Krajowa - chłopcy i dziewczęta będą wychodzić w nocy na akcję i nie dawać wrogowi spać. Rosja mając przed sobą perspektywę ciągłego nękania przez dobrze uzbrojonych i znających teren żołnierzy obrony terytorialnej, zrezygnuje z okupacji gdyż, by zaprowaszić całkowity spokój, musiałaby posiadać siły okupacyjne dwudziesto- a nawet czterdziestokrotnie liczniejsze niż terytorialne wojska Polski które Szeremietiew wsparty przez prof. Marczaka szacuje na 300 tysięcy żołnierzy. Aby osiągnąć taką przewagę Rosja potrzebowałaby sił okupacyjnych liczących co najmniej 6 milionów żołnierzy. Nie wiadomo tylko czy Rosja będzie chciała zaprowadzać całkowity spokój i okupować całą Polskę czy wystarczy jej wycięcie korytarza z Brześcia do Warszawy i powołanie rządu Quislingów albo raczej Bierutów. Kandydatów do odegrania tej roli nie brakuje. Może Rosjanom wystarczy wywołanie wewnętrznej wojny w Polsce? Zajmą stolicę i będą patrzeć jak Polacy się kłócą - walczyć dalej czy podporządkować się nowemu rządowi? A może zechcą tylko zająć jedno - dwa województwa? W takiej sytuacji przywiązani do ziemi niczym pańszczyźniani chłopi terytorialsi z innych regionów Polski nie będą mogli pomóc na froncie bo zabrania tego doktryna Szeremietiewa-Marczaka. Obecnie pan Szeremietiew namawia żeby polski rząd wypowiedział Białorusi wojnę. Byłoby to na rękę Rosji bo utrudniłoby uzyskanie przez Polskę wsparcia NATO którego artykuł 5 mówi o pomocy krajowi napadniętemu a nie temu który wojnę rozpoczyna.
Jedną z metod w arsenale wpływu służb specjalnych jest tworzenie pozornych alternatyw. Decydentom podsuwa się do wyboru kilka pozornie różnych możliwości jednak wszystkie prowadzą do tego samego rezultatu. Rosja zdaje sobie sprawę że jej ogromne manewry i wojny prowadzone w Syrii, na Ukrainie i w innych krajach, będą wzbudzały lęk wśród sąsiadów (bo taki jest jeden z ich celów), ale również i chęć podejmowania środków zaradczych - wzmocnienia sił zbrojnych zagrożonych państw. Dlatego można przewidywać że Rosja będzie robić wszystko aby poprzez agenturę wpływu skontrować te chęci i zablokować realne zmiany. Najłatwiej skierować je na manowce. Można przewidywać też że będzie się to odbywało przez przywoływanie księżycowych teorii, opieranie się na półprawdach i manipulacji, wzbudzanie prymitywnych emocji, działanie według zasady "trzeba wiele zmienić żeby wszystko pozostało po staremu". Nie wiem czy Jacek Bartosiak jest agentem wpływu Rosji, czy tylko "użytecznym idiotą" ale jest dziwne że jeszcze rok temu mówił o potrzebie zwiększenia liczebności armii a teraz coś się stało. I to w trakcie lub krótko po ćwiczeniach Zapad-21 w których Rosjanie ćwiczyli uderzenie na Polskę kilkoma swoimi armiami wsparte taktyczną bronią jądrową. Jacek Bartosiak zaczął głosić że powinniśmy nawet zredukować armię bo Rosja może uderzyć tylko jedną armią! Wbrew faktom. Równocześnie "coś" się stało wielu politykom i innym wpływowym osobom ze świata kultury i mediów w Polsce w trakcie trwania manewrów Zapad-21 że zaczęli mówić tekstami propagandy łukaszenkowskiej i putinowskiej. Jedni namawiają do kapitulacji, inni do wypowiedzenia wojny Białorusi. Może to tylko przypadek. Kiedyś na "Wykopie" ktoś wrzucił fragment "Gazety Olsztyńskiej" wydrukowany w trakcie ćwiczeń wojskowych w latach 1970 na które powołano dziennikarzy. Artykuły na pierwszej stronie w sposób niezwykle przekonujący, ze szczegółami mówiły że właśnie niespodziewanie NATO zaatakowało nasze wojska i nasi żołnierze dzielnie bronią kraju zdobywając Hamburg. Kiedy trwa wojna wyciąga się najgłębiej przechowywane zasoby, materialne i ludzkie. Mobilizuje się emerytów i niedorostków nawet tych z kategorią "D" byle tylko osiągnąć przewagę na froncie. A wojna informacyjna i psychologiczna właśnie trwa, dlatego trzeba podchodzić z dużą ostrożnością do wszelkich objawień różnych nawiedzonych wizjonerów.
* Adres filmiku S&F: https://www.youtube.com/watch?v=A1IyiHSi714 ...Niestety czasem zbyt uważnym. Niedawno z lubością używał rosyjskiego propagandowego zlepka "kolektywny zachód" co jest oczywistym szyderstwem mającym wywołać skojarzenia Zachodu z komunistycznym kolektywizmem. Na Zachodzie używa się po prostu pojęcia "Zachód" pisanego z dużej litery. Już nie chcę czepiać się takich "rudymentarnych spraw" w wypowiedzi pana Budzisza jak "granatów dymowych" (chociaż, skoro próbuje epatować uczonymi wyrażeniami krytykując MON, to powinien znać przynajmniej proste pojęcia). Generalnie słuchając go można było odnieść wrażenie że próbuje udowodnić za wszelką cenę że nie da się nic zrobić. Inną metodą tej pary jest stawianie chochoła i obalanie go. Bartosiak poucza z wielką emfazą że siły powinno się liczyć na bataliony a nie na "dwa miliony czy osiem". Tylko kogo poucza? Zgodnie z regułami manipulacji sam stawia chochoła i go obala robiąc na przemian to "mądre", to nerwowe miny. Liczenie i porównywanie na bataliony jest wielokrotnie starsze niż sam Bartosiak. Trudno jednak żeby politycy zwracali się do opinii publicznej przedstawiając zamiast liczby żołnierzy (którą z grubsza wszyscy znają), liczbę batalionów (której większość nie zna). I nie ma to jak wzywać publicznie do debaty chwilę po tym jak zwyzywało się od betonu. Pan mecenas na wiosnę obiecywał że przedstawi szczegółową koncepcję "ANW" na jesieni tego roku. Niestety zamiast szczegółów przedstawił tylko stek ogólników i pobożnych życzeń. Teraz namawia do dalszej (płatnej) subskrypcji swojego kanału i dalszego finansowania projektu "ANW" obiecując że "już na wiosnę" przedstawi dalsze szczegóły. Można odnieść wrażenie że panu doktorowi świetnie się funkcjonuje w przyjętym modelu biznesowym więc będziemy jeszcze długo czekać na "dalsze szczegóły".