20 paź 2024

Przyszłe Siły Zbrojne Polski

Witam po przerwie! Czy Potrzebujemy armii która pokona Rosję? Czy tylko takiej która kolejny raz przeleje polską krew?

Musimy mieć armię naprawdę zdolną do obrony kraju.

Rosja uderzając na Ukrainę zgromadziła przy jej granicach praktycznie całość swoich wojsk lądowych. Wówczas było to 12 armii i kilka korpusów. Dziś lub jutro będzie ich jakieś 18 armii. Plus 3 korpusy bialoruskie.

628 km granicy ze ZBiR.
209,83 km z R. + 418,24 km z B.
+ 104,38 km z Litwą.
Dywizja pas obrony: 50 km.
628 km : 50 = 12,56 dywizje.
12 dywizji : 3 = 4 korpusy.
4 korpusy po 4 dywizje (bo 1 dywizja w odwodzie bo obrona musi być trwała).
Plus 1 korpus w odwodzie ND i Dz do osłony na granicy z UA.
Plus dywizja na granicy z Litwą.
Plus brygada obrony wybrzeża.
Razem 22 dywizji, 5 korpusów.
___________________
Oznacza to że powinniśmy mieć praktycznie tyle dywizji ile obecnie planuje się mieć brygad!
(Mapkę zrobiłem jakiś czas temu dlatego numery nowych dywizji z sufitu)

Oczywiście, mając tyle dywizji ile ZBiR ma armii i korpusów (czyli 2-3 razy mniejsze wojska ladowe), nie pokonamy Rosji. Możemy tylko zaznaczyć opór jak Ukraińcy i przy duzej dozie szczęścia zatrzymać wrogów gdzieś na kolejnej rubieży obrony w głębi własnego terytorium. Musimy zbudować przewagę asymetryczną która zmusi ruskich do przewartościowania ryzyka napaści na nasz kraj. Musimy sprawić że ich wtargniecie zakończy się nie tylko rozbiciem ich wojsk ale rozbiciem ich gospodarki. 

W tym celu trzeba stworzyć nowy rodzaj wojsk - strategiczne wojska rakietowe. Wyposażone w rakiety balistyczne, pociski manewrujące i drony zdolne razić cele (w tym nawet umocnione podziemne fabryki plutonu) na całym terytorium Rosji. Nie muszą to być pociski jądrowe. Dzięki precyzji naprowadzania możliwe jest zastąpienie ich ciężkimi głowicami z ładunkiem konwencjonalnym.  Tutaj na myśl przychodzą rakiety południowokoreańskie Hyunmoo 2C, 3, 4 i 5. Powinny być one uzbrojeniem formacji złożonej z kilku brygad lub dywizji rakiet. 

Tworząc synergię polegająca na zatrzymaniu zgrupowań uderzeniowych wroga na granicy, porażeniu rakietowym i lotniczym jego drugich rzutów jeszcze na jego terytorium i porażeniu kluczowych węzłów jego infrastruktury w głębi, możemy liczyć na powstrzymanie agresywnych zapędów Rosji. 


26 maj 2022

Zdążyć przed Rosją - nadchodzi nowa armia Polski

 Dziś szef MON, minister M. Błaszczak ogłosił wielki plan zakupowy - ponad 500 wyrzutni HIMARS. Ma to być ponad 80 baterii artylerii rakietowej. MON bardzo skąpo udziela informacji ale z podanych liczb wynika że będzie to prawdopodobnie 27 dywizjonów po 18 wyrzutni plus kilka baterii szkolnych (licząc baterie tak jak dotychczas po 6 wyrzutni) lub 21 dywizjonów po 24 wyrzutnie. Oznacza to że MON prawdopodobnie przewiduje zwiększenie Wojsk Lądowych do co najmniej 6 dywizji. W każdej z nich, oprócz dotychczasowego pułku artylerii, byłby nowy pułk artylerii rakietowej liczący 3 dywizjony HIMARS. Dodatkowo na szczeblu centralnym mógłby jeszcze być jeden samodzielny pułk. Jeśli jednak liczyć po 18 wyrzutni na dywizjon, możliwe że po dostarczeniu wszystkich wyrzutni będzie 9 pułków, czyli np. 6 pułków w 6 dywizjach i 3 pułki HIMARS na szczeblu 2 korpusów i jeden jako odwód centralny. Kombinacje można mnożyć ale nie jest ich znowu tak dużo. Może być np. 8 dywizji po 3 dywizjony (pułk) w każdej i jeden pułk w odwodzie centralnym. Albo 12 dywizji po jednym dywizjonie i 5 pułków po 3 dywizjony: 4 w korpusach i jeden jako odwód centralny.

W nowej wypowiedzi dla telewizji min. Błaszczak powiedział ze Himarsy trafią do "nowych brygad rakietowych". Przyjmując że brygada będzie liczyć 5 dywizjonów, może być 5 brygad Himarsów. Brygada rakiet czy artylerii rakietowej występuje zwykle na poziomie korpusu lub armii. Możliwe więc że jest to sygnał iż w ramach rozbudowy Sił Zbrojnych do 300 tysięcy żołnierzy, planuje się odtworzyć 4 korpusy wojsk lądowych. W takiej strukturze 4 brygady Himarsów byłyby w 4 korpusach a jedna w odwodzie centralnym dowódcy WL. Odtworzenie szczebla operacyjnego i powstanie 4 korpusów lub 4 dowództw obszarów obrony kraju postuluje generał L. Komornicki, były szef Inspektoratu Szkolenia i zastępca szefa SGWP. Podobny podział wojsk lądowych na 4 dowództwa operacyjne występuje w siłach zbrojnych Ukrainy z tym że tam w trakcie redukcji liczebności armii zrezygnowano ze szczebla dywizji i przyjęto strukturę brygadową dowództw operacyjnych. W armii USA na której wzoruje się wiele armii państw NATO nie zrezygnowano jednak ze szczebla dywizji dlatego nie należy się spodziewać że Polska zrezygnuje ze struktury dywizyjnej. 

Nie zapominajmy też że jeden dywizjon Himarsów zamówiono już wcześniej, razem więc będzie 28 dywizjonów. Dziwne byłoby również gdyby Himarsy nie trafiły na szczebel dywizji. Według klasycznego podziału przyjętego w NATO dywizja odpowiada za pozyskanie informacji na głębokość do 150 km i zasięg ognia co najmniej 70 km. Powinna więc posiadać wyrzutnie rakiet takie jak Himars ponieważ posiadane obecnie wyrzutnie rakiet kalibru122 mm takie jak BM-21 i ich modernizacje mają możliwość prowadzenia ognia tylko na odległość do około 40 km. Może więc planuje się jednak oprócz brygad (ale mniejszych niż 5 dywizjonów), wprowadzenie po jednym dywizjonie Himarsów również na szczeblu dywizji? W takim wypadku mogłoby być np. 8 dywizjonów Himarsów w 8 dywizjach ogólnowojskowych i 4 brygady rakiet po 4 dywizjony Himarsów.

cdn.

28 gru 2021

O co chodzi z tą Ukrainą?

 Można się tylko domyślać, ale... Wygląda to bardzo dziwnie. Późną jesienią ukraiński sztab generalny uspokajał i twierdził że nic nie wskazuje na przygotowania do inwazji Rosji na Ukrainę a jedynie na klasyczną presję militarną. Tymczasem USA obstawały przy swojej wersji wielkiej koncentracji wojsk Rosji przy ukraińskich granicach i przekonały najpierw sojuszników z NATO, potem samą Ukrainę że Rosja jej jednak szykuje nową wojnę. Jednocześnie Waszyngton zapowiedział że nie udzieli większej pomocy Ukrainie ani nie wyśle swoich wojsk. Zgodził się natomiast na rozmowy z Moskwą. Dlaczego? Może odpowiedzią jest równowaga strategiczna w Europie dla której dzisiejsza, a tym bardziej przyszła Ukraina, nawet pozbawiona Krymu i Donbasu będzie zagrożeniem. Ukraina paradoksalnie jak na tak głęboko zakorzenione trudności, zadziwiająco dobrze radzi sobie w gospodarce i sprawach wojskowych. Po operacji zajęcia Krymu i Donbasu przez Rosję w 2014 roku, nastąpiło ryzyko a może nawet pewność że Ukraina jeśli nie zostanie przyjęta do NATO, prędzej czy później wyposaży się w broń jądrową. Ukraiński przemysł posiada wszelkie potrzebne elementy do szybkiego wyprodukowania własnej broni jądrowej (mają przedsiębiorstwa wydobywania i wzbogacania uranu oraz know-how produkcji głowic termojądrowych) i rakiet międzykontynentalnych (zakład "chemiczny" w Pawłogradzie). Tymczasem USA prowadzą politykę powstrzymywania proliferacji broni jądrowej nawet wśród sojuszników. W przeszłości wyperswadowały pomysły własnej broni jądrowej takim krajom jak Japonia, Szwecja, Szwajcaria, Australia. Nie udało się z Izraelem i Wielką Brytanią (ale te kraje mają swoje silne lobby w USA a Australia być może taką zgodę USA uzyska w przyszłości ze względu na konieczność równoważenia Chin). Wygląda więc na to że w Waszyngtonie przyjęto że konieczny jest podział Ukrainy i trzeba to zrobić właśnie teraz. A właściwie przyznano rację Rosji która za taką opcją nawet nie kryjąc się specjalnie lobbowała od co najmniej kilku a nawet kilkunastu lat (w tym namawiając na takie rozwiązanie Polskę). Ukraina sygnalizowała ostatnio że jeśli nie zostanie przyjęta do NATO, zdecyduje się na powrót do broni jądrowej. W tym kontekście należy widzieć obecne wydarzenia. Raczej nie możliwe jest przyjęcie Ukrainy w całości do struktur zachodnich UE i NATO. Ukraina jest za duża, wchłonęłaby większość pomocy UE i stałaby się drugim po USA mocarstwem NATO co musiałoby zmienić równowagę sił w Europie. Dlatego UA, jeśli nie zgodzi się podpisać jakiegoś nowego układu "budapesztańskiego", będzie prawdopodobnie podzielona. Rosja zajmie wschód i południe a reszta stanie się strefą buforową pod kontrolą USA i UE. Takie proroctwo a la Radek Sikorski na koniec roku. ;) 

19 gru 2021

ANW - wizja zabawna chociaż nie bezwartościowa

 Jesteśmy po prawie 11 godzinnym występie mecenasa Jacka Bartosiaka w którym czytał on z kolegami kilkusetstronicową prezentację przygotowaną przez jego think tank Strategy&Future. Prezentacja projektu "Armii Nowego Wzoru" początkowo miała być przedstawiona na jesieni, potem Bartosiak przełożył ją na wiosnę przyszłego roku co spotkało się z pewną krytyką gdyż zebrał na to sporo pieniędzy od swoich fanów i ludzi zaniepokojonych stanem Sił Zbrojnych a następnie udał się na Florydę podziwiać rakiety kosmiczne. W prezentacji została zebrana większość dotychczasowych tez głoszonych przez mecenasa wokół jego wizji ANW ale obejmujących szersze spektrum niż tylko siły zbrojne (geopolitykę, strategię, obronę cywilną). Trzeba przyznać że od jesiennego występu który był niewypałem, Bartosiak dużo się nauczył, wprowadził trochę zmian i chyba złagodził język w stosunku do żołnierzy stojących na czele polskich Sił Zbrojnych aczkolwiek nadal trudno mecenasowi pozbyć się wulgarnych emocjonalnych wtrętów typu "mam to w pompie" bardziej pasujących do pogwarek przy barze z Albercikiem. Ponieważ prezentacja jest dostępna można odnieść się do niektórych tez w dosyć prosty sposób co też spróbuję zrobić. W miarę wolnego czasu będę dodawał niektóre slajdy z tej prezentacji i mój komentarz. 

Pierwsze co się rzuca w oczy to ogromne luki w wiedzy wojskowej jakie ma Bartosiak, niestety często wypełniane agresją i prymitywnym językiem, neologizmami własnego pomysłu lub zapożyczeniami z angielskiego typu "walka elektromagnetyczna" (zamiast walka radioelektroniczna lub elektroniczna). Brak fundamentów w postaci podstawowej wiedzy wojskowej jest też chyba przyczyną częstej zmiany poglądów zwłaszcza odnośnie techniki (zależnie od tego na jaką opinię w internecie akurat natrafi). Na przykład raz jest za znacznym zmniejszeniem armii, potem mówi że 4 dywizje mogą pozostać, raz jest przeciw czołgom lub zakupowi F-35 potem już nie wypowiada się tak apodyktycznie. Główna teza Bartosiaka mówiąca że armia ma być mniejsza oparta jest na niewiedzy i fałszywych założeniach. Bartosiak zakłada że pierwsze uderzenie sił rosyjskich (nota bene dlaczego nie uwzględnia się sił białoruskich?) złożonych z 64 batalionowych grup taktycznych (bgt) może być odparte przez 17 bgt Polski. Daje to przewagę prawie 4 do 1 dla Rosji. Jeśli Polska będzie broniła się sama co zakłada Bartosiak, to obrona przy takiej przewadze Rosji (nie tylko bez wsparcia USA z powietrza) będzie niemożliwa. Bartosiak z kolegami myli tu stosunek sił 4:1 uznawany przez Rosjan jako niezbędny w ataku na poziomie taktycznym z uderzeniem w skali strategicznej gdy już przewaga 2:1 daje szanse na powodzenie. Pisałem o tym w poprzednim wpisie na ten temat. 

Batalionowe grupy taktyczne to nie to samo co bataliony. Tego Bartosiak zdaje się nie rozumieć. Jeśli dywizja ma 9 batalionów, to nie znaczy że będzie wystawiać 9 bgt. (Slajd z prezentacji S&F)

Zabawne jest że Bartosiak nie rozumie czym są batalionowe grupy taktyczne. Tworzy się  je zazwyczaj w celu wykonania konkretnego zadania taktycznego, wzmacniając batalion kompaniami/plutonami z innych batalionów/kompanii, dywizjonem/baterią artylerii i pododdziałami wsparcia i zabezpieczenia ze szczebla brygady. Siłą rzeczy więc bgt w dywizji nie może być tyle samo co batalionów ogólnowojskowych. Zwykle jedna brygada może wystawić 2 bgt. 
18DZ będzie miała 12 batalionów ale to nie oznacza że będzie miała 12 bgt!

Bzdura Bartosiaka o rosyjskich 64 bgt jako maksymalnej możliwej liczbie którą Rosja może użyć, jest manipulacją tym bardziej bezczelną że nastąpiła długo po tym jak rząd USA informował, że Rosja poczyniła przygotowania do rozmieszczenia w różnych strategicznych miejscach wzdłuż granicy z Ukrainą 100 batalionowych grup taktycznych o łącznej liczebności szacowanej na 175 tys. żołnierzy, wspieranych przez 100 tys. rezerwistów. Odrzuca się tu całkowicie możliwość wzmocnienia sił rosyjskiego Zachodniego Okręgu Wojskowego wojskami z Południowego Okręgu Wojskowego oraz rozwinięcia mobilizacyjnego rosyjskiej armii, dlaczego? - bo nie pasuje pod tezę o małej armii mecenasa Bartosiaka. Do rozumienia strategii trzeba dorosnąć, Jacek Bartosiak wciąż jest na etapie zabawy małą kolekcją plastikowych żołnierzyków w piaskownicy. W wizji pana Bartosiaka istnieje niewidzialny mur pomiędzy rosyjskim Południowym Okręgiem Wojskowym a Zachodnim Okręgiem Wojskowym który uniemożliwia przegrupowanie części wojsk z POW do ZOW. Uderzenie 64 bgt to wariant optymistyczny, zakładający że Rosja skorzysta z bardzo ograniczonej liczby wojsk. Tymczasem poważne państwo powinno przygotowywać swoją obronę zakładając wariant najtrudniejszy a nie najłatwiejszy. 

Poza tym zakładane 64 bgt to pierwszy rzut a co Polska ma przeciwstawić drugiemu rzutowi wojsk rosyjskich? Według think tanku pana Bartosiaka powinny w takim wypadku wkroczyć siły wsparcia NATO. I tu okazuje się że buńczuczne tezy o zdolności jego małej ale sprytnej armii (prawie jak mały czołg porucznika Grubera) do samodzielnej obrony się kończą. Zresztą wątpliwe jest czy te siły wsparcia NATO dotarłyby na czas. Jest niemal pewne że rosyjski drugi rzut byłby szybszy. Dlaczego więc pan Bartosiak tak upiera się przy zmniejszeniu naszej armii? Przyczyna może być ta sama co jego wrogość do samolotów F-35 - wspólna z opiniami rosyjskiego sztabu generalnego. - Jeśli będziemy mieli większą armię, na co Polskę stać, to będziemy dla Rosji niepokonani i tu jest główny "problem". Bartosiak podaje trafną diagnozę ale trujące lekarstwo. Nie można wzmocnić obrony redukując armię. To już było i skończyło się tak jak widać.

Bartosiak w swojej prezentacji zebrał i przedstawia w atmosferze sensacji kilka może kilkanaście pomysłów które krążą w polskim obiegu publicystycznym i w internecie od wielu lat. Na przykład wizja działań małych grup (złożonych u JB z 6 żołnierzy) działających w rozproszeniu w strefie nękania, to nic innego jak koncepcja działania małych grup niszczących wroga w pasie przesłaniania (tylko trochę u JB poszerzonego) która to koncepcja była prezentowana kilka lat temu na łamach Przeglądu Sił Zbrojnych, rozważana w naszych Siłach Zbrojnych jeszcze na początku lat 2000 a obecnie jest na tapecie w WOT. Problem tylko w tym że te małe grupy "nie do wykrycia przez beteery" (rosyjskie transportery) jak mówił Bartosiak, są bardzo łatwe do wykrycia i zniszczenia przez bezpilotowce i śmigłowce a o tym pan Bartosiak zapomniał. Inny problem z tymi grupami to niezbędny poziom wyszkolenia zbliżony do grup specjalnych. Tego rodzaju koncepcja była rozważana w NATO w latach 1970 ale została odrzucona z wyżej opisanych powodów.

 Wartościowe są uwagi o malejącym tempie modernizacji technicznej, niezbędne jest przeprowadzenie radykalnych zmian w tej sferze. Do wizji geopolitycznych się nie odnoszę, uznaję że Bartosiak jest dobrym geopolitykiem, jako pierwszy w Polsce tak przystępnie pokazującym te kwestie. Za warte odnotowania należy uznać część dotyczącą wizji sił kosmicznych, polskiej broni jądrowej, pocisków dalekiego zasięgu i uderzeń odwetowych na elektrownie jądrowe ale jako broń ostateczna na zasadzie "jeśli mamy zginąć, to i wy mocno ucierpicie". Do elektrowni dodałbym zakłady chemiczne i centra naukowo-badawcze na przykład biotechnologii. Ciekawe że chociaż dyskusje o polskiej broni jądrowej przestają być tabu, nikt nie porusza kwestii broni biologicznej. Polska nawet po wybuchu pandemii nie podjęła dyskusji o wyposażeniu się w odpowiednie laboratoria.

Cdn.

Podsumowując, bo szkoda dalej rozwijać tematu. Niewielkim plusem działań pana Bartosiaka jest to że zagospodarował pewną lukę informacyjną powstałą w Polsce po latach czystek w mediach zajmujących się szeroko pojętą obronnością i rozbudził dyskusję. Praktycznie nikt nie zajmował się tematyką strategii może z wyjątkiem niszowego skompromitowanego politycznie postkomunisty Stanisława Kozieja. Jednak otoczony wianuszkiem wielbicieli zaniepokojonych sytuacją międzynarodową ale mających zerowe pojęcie o tematyce obronności poszedł w szkodzenie Polsce nawołując do rozwalenia dotychczasowych Sił Zbrojnych RP. Tymczasem dosłownie kilka dni po tym jak jego "think tank" opublikował zbiór slajdów mających być argumentem za koncepcją "ANW" zbudowanej na tezie że grozi nam co najwyżej starcie z jedną rosyjską armią: 1Armią Pancerną Gwardii, Rosjanie zgromadzili wokół Ukrainy elementy dziesięciu armii wojsk lądowych w tym 4 na Białorusi przemieszczonych między innymi z Dalekiego Wschodu podczas gdy osiowym założeniem koncepcji ANW było że Rosjanie nie mogą przerzucić wojsk z nad granicy z Chinami i innymi krajami ponieważ muszą one "pilnować rozległych granic" co było powtarzaniem rosyjskiej propagandy o tym że Rosja jest otoczona przez wrogów.  Tymczasem w rzeczywistości Rosja z Chinami ma sojusz, wspólne interesy i regularnie prowadzą wspólne ćwiczenia wojskowe. Wystarczy pomyśleć co by było gdyby Bartosiak zdołał wprowadzić swoją koncepcję w życie i pozbył się połowy oficerów (i zostawił tylko tych "przystojnych" w swoim typie) namieszał w strukturach likwidując np. strategiczny odwód jakim są 6BPD i 25BKPow (przeznaczając im zadania typowe dla wojsk obrony terytorialnej) czy likwidując czołgi jako "dinozaury które wyginą" (pewnie zabite kamieniami przez neandertalczyków jak opowiadała pani Kopacz akurat na jego poziomie wiedzy). 

11 lis 2021

Konflikt białoruski ma odciąć kolejną nitkę Nowego Jedwabnego Szlaku. Jak się bronić?

 Co takiego Łukaszence powiedział w lutym 2020 roku w Mińsku sekretarz stanu USA i były szef CIA Mike Pompeo że ten zdecydował się na brutalną rozprawę z opozycją po przegranych wyborach a potem rozpoczął wojnę z Polską? Wbrew pozorom nie musiał dużo mówić. Kiedy mistrzowski gracz ma najlepsze instrumenty do wyboru, wszystkie opcje prowadzą do zwycięstwa. Gdyby Łukaszenka uznał swoją porażkę w wyborach i odszedł, do głosu doszłaby prozachodnia opcja na Białorusi i wtedy musiałaby interweniować zbrojnie Moskwa, podobnie jak na Ukrainie. Tak czy inaczej skończyłoby się podobnie. Popierając Łukaszenkę przed wyborami, USA skłoniły Rosję do bardziej zdecydowanych działań - "czyń co masz czynić" jak powiedział Jezus do Judasza. 

Wzrost potęgi Chin stanowi żywotne zagrożenie dla dominacji USA w świecie dlatego Waszyngton stara się zwiększyć koszty tego wzrostu. Nowy Jedwabny Szlak miał łączyć Chiny z Europą zachodnią wieloma nitkami. Od jakiegoś czasu Amerykanie starają się je po kolei przecinać. Przecięli w Iraku, Przecięli w Syrii i na Ukrainie, teraz przyszedł czas na Białoruś. Przez Białoruś przechodzi 80% transportu kolejowego z Chin do UE. Transport lądowy przez Rosję i Białoruś jest najszybszy po lotniczym - trwa 10-14 dni podczas gdy morzem - 45 dni. Alternatywą dla Białorusi byłaby Ukraina ale w 2014 roku Rosja sama się pozbyła tej możliwości. Pozostaje Litwa i Łotwa które właściwie dzielą los Polski w obecnym kryzysie związanym z Białorusią. 

Lądowe korytarze Nowego Jedwabnego Szlaku mogą niedługo stać się historią. USA systematycznie przecina je wywołując przewlekłe konflikty wojenne. Czerwone krzyżyki - miejsca gdzie wojny lub embarga już trwają, żółte - gdzie zaczynają się tlić lub mogą wkrótce wybuchnąć.

Trzeba jednocześnie zwrócić uwagę na fakt że przerywając główne szlaki handlowe Chin z Europą, Waszyngton ustawia Chiny na jednokierunkowej drodze do inwazji na Rosję. Rosja bowiem została ustawiona w roli tego gracza, który wspiera Łukaszenkę a więc pomaga zrywać nitkę NJS prowadzącą przez Białoruś. Wyeliminowanie Rosji przez Chiny to najprostszy sposób na trwałe połączenie z UE - największym po USA odbiorcą produktów z Chin. 

Jak w takiej sytuacji powinna zachowywać się Polska? Przede wszystkim Polacy muszą zdać sobie sprawę że chowanie głowy w piasek nie uchroni nas od wojny. Musimy w tym konflikcie reagować zdecydowanie i przewidywać na kilka kroków do przodu. Nie skończy się na zabawach granicznych jeżeli nadal będziemy okazywać słabość. W tym niespokojnym świecie możemy liczyć tylko na siebie. Dobrze jest mieć Amerykanów po swojej stronie ale jeżeli będziemy słabi lub niepotrzebni, sprzedadzą nas z butami pierwszemu lepszemu kupcowi. W polityce nie ma sentymentów (to motto powinno się kazać przepisywać w zeszycie po sto razy naszym politykom każdego dnia). USA od dawna grilują Polskę na pieczeń dla Rosji. To Waszyngton naciskał Polskę na oddanie naszych zapasów wzbogaconego uranu do Rosji. To USA stoją za układem o likwidacji min przeciwpiechotnych których nie podpisali ani Rosjanie ani Chińczycy ani Izrael ani oni sami. Waszyngton od dziesięcioleci powoli ale systematycznie, drogą (mniej lub bardziej) dyplomatyczną przekształca świat poprzez demontaż infrastruktury stabilizacji i pokoju zbudowanej podczas konfrontacji zimnowojennej z Moskwą i stworzenia warunków do destabilizacji krajów małych i średnich a w perspektywie do ich likwidacji i wchłonięcia przez silniejsze podmioty takie jak Niemcy. Dawno trzeba było nam wzmacniać własną armię a nie liczyć na USA czy Niemcy. Umiesz liczyć - licz na siebie. W innym przypadku, gdybyśmy mieli silny i "wpływowy" wywiad moglibyśmy próbować przesunąć konflikt dalej na wschód. Dzięki temu Amerykanie nie musieliby używać nas jako spalonej ziemi (strefy buforowej). Jeżeli nie chcemy wojny, powinniśmy albo odsunąć ją dalej, albo zgodzić się od razu na warunki USA i ogłosić blokadę gospodarczą Białorusi. Zamknąć z nią granice i przerwać wszelki handel przez jej terytorium. Będzie to jednak kosztowało znacznie więcej niż odbudowa armii. 

Wydaje się że już chyba na to za późno ale jeżeli chcielibyśmy zachować benefity gospodarcze z NJS, musimy posiadać tak silną armię jak mocarstwo. Musimy mieć jak największy potencjał obronny oparty o liczne wojska lądowe złożone przede wszystkim z jednostek zmotoryzowanych, zmechanizowanych i silnej artylerii ponieważ to na nich w obronie spoczywa główny ciężar wojny. Czołgi są na drugim planie. Nie do przecenienia są wojska walki elektronicznej i cybernetycznej tak (chyba celowo) zaniedbywane prze wszystkie rządy podobnie jak środki walki psychologicznej i informacyjnej. Trzeba odbudować szczebel operacyjny w WL. Powinny być 4 korpusy lub obszary operacyjne aby właściwie zarządzać wysiłkiem wojennym naszego państwa. Uzupełnieniem powinien być odstraszający potencjał strategicznych wojsk rakietowo-kosmicznych zdolny do rażenia wybranych celów przeciwnika na całym jego terytorium. Należy starać się o pozyskanie własnego potencjału jądrowego gdyż tylko broń jądrowa jest w stanie zapewnić trwały pokój jej posiadaczom. Należy natychmiast zerwać układ o eliminacji min przeciwpiechotnych. Gdybyśmy mieli miny przeciwpiechotnie, kryzysu z nielegalnym naruszaniem granicy po prostu by nie było albo zostałby on zażegnany w kilka dni (potrzebnych na ustawienie min). 

Podsumowując, celem naszej strategii powinno być zwiększenie samodzielności obronnej w takim stopniu, żeby Amerykanie nie mogli nami grać. W wojnie hybrydowej najlepszą obroną jest państwo dobrze zorganizowane, z silnymi instytucjami. Nie tylko z silną armią ale z silnym wywiadem, silnymi, suwerennymi mediami, z niezależnością energetyczną, silną gospodarką, dobrą dyplomacją, sprawną administracją, niezależną kulturą. Jeżeli Amerykanie uznali że NJS należy przerwać, to powinniśmy zabiegać żeby to robili jak najdalej od naszych granic. 

Zobacz też: 

Przegląd Militarny: Polska na wielkiej szachownicy (przegladmilitarny.blogspot.com) 

Przegląd Militarny: Po Ukrainie przyjdzie czas na Polskę (przegladmilitarny.blogspot.com) 

Przegląd Militarny: Czy proxy wojna w Syrii przekształci się w 3 Wojnę Światową ? (przegladmilitarny.blogspot.com) 

Przegląd Militarny: Idzie wojna (przegladmilitarny.blogspot.com)

9 lis 2021

Błędy i zaniechania rządu PiS mogą doprowadzić do wojny

 Jest taka stara zasada w dowodzeniu mówiąca że lepsza zła decyzja niż brak decyzji. To co dzieje się na wschodniej granicy nie jest żadną "zemstą Łukaszenki" jak twierdzą politycy PiS, ale precyzyjnie zaplanowaną operacją Kremla mającą wykazać słabość Polski i podzielić państwa Zachodu. Jeśli się uda, będzie rozszerzana aż do przejścia we wtargnięcie sił zbrojnych. Nieszczęściem naszego kraju są rządy absolutnych ignorantów w zarządzaniu państwem. Krajami takimi jak USA, Wielka Brytania czy Niemcy rządzą wielopokoleniowe elity państwowe wynajmujące polityków jak pracowników kontraktowych. Polską rządzą najczęściej ludzie z przypadku, którzy weszli do polityki bo im było blisko. Przeważnie absolwenci takich kierunków humanistycznych jak dziennikarstwo, politologia, polonistyka, socjologia, historia. Pozbawieni zdolności ścisłego, zdyscyplinowanego myślenia, na wszystko patrzą przez pryzmat intryg towarzyskich. Dlatego po odzyskaniu niepodległości Polska szybko została przejęta przez obce służby. Dziś, kto nie ma pleców w BND, CIA, Mossadzie, FSB czy choćby w białoruskim KGB, nie ma czego szukać w polskiej polityce. Nieliczni samodzielni są szybko eliminowani, nawet kiedy naiwnie próbują układać się z obcymi jak równy z równym. Służby pozostałe po PRL interesują się głównie szukaniem haków na przeciwników politycznych. Wojsko jest dawno spacyfikowane i pozbawione samodzielności. 

Kryzys na granicy był zapowiedziany przez Łukaszenkę już w kwietniu. Rząd Polski stracił kilka miesięcy nie robiąc nic a w sierpniu pan Kaczyński z towarzyszami udał się spokojnie na urlop. W tym czasie rządy Litwy i Łotwy wprowadziły już stan wyjątkowy i zaczęły budować zapory przeciwko nachodźcom. Co przeszkadzało żeby przewidzieć że to samo spotka Polskę, i podjąć podobne działania, zwłaszcza że ostrze propagandy ZBiR było od dawna skierowane głównie przeciwko nam?  Tym czymś były oczywiście główne media w Polsce które trzymają Kaczyńskiego za gardło. Nie podejmie on żadnej ryzykownej decyzji zanim nie wyczuje że jest na to przyzwolenie Czerskiej i Wiertniczej. A jeśli podejmie, szybko się z niej wycofa jak to było już wielokrotnie.

 Pierwszym i podstawowym zaniechaniem PiS było nieutworzenie (zapowiadanej kilka lat temu) anglojęzycznej telewizji która mogłaby tłumaczyć opinii publicznej sojuszników sytuację w Polsce. Dopiero teraz próbuje się ją tworzyć, ma być uruchomiona w przyszłym roku, jest to jednak za późno.* Kolejnym błędem rządu PiS jest utajnianie wszystkiego (słynne "wiem ale nie powiem" Kaczyńskiego). Pozwala ukryć własną niekompetencję i snuć prymitywne intrygi.  Szczególnie chętnie stosowane w ostatnich latach przez MON. Jest to wygodna taktyka ale na dłuższą metę prowadzi do katastrofy ponieważ pozostawia luki dla manipulacji przez co obniża zaufanie do tego co mówią rządzący i w rezultacie nastawia opinię publiczną przeciwko nim. Ludzie muszą  mieć informacje aby mogli właściwie oceniać sytuację i dobrze wybierać. Bez prawdziwej informacji nie ma demokracji. Wzorem powinny być tu USA gdzie dane publikowane oficjalnie przez Pentagon i Kongres są znacznie szersze i bardziej szczegółowe niż to co ujawnili hakerzy ze wschodu w korespondencji ministra Dworczyka.

 Następnym błędem było zbyt powolne odtwarzanie jednostek na wschodzie. Błaszczak mówił kilka lat temu że 18DZ nie będzie ostatnią którą planuje się sformować ale nie zrobiono nic (może poza tajnymi planami). Tu również PiS uległ grze Rosjan i Łukaszenki. Nakłady na obronę nie rosną w wystarczającym tempie. We wrześniu ogłoszono projekt budżetu MON na 2022 rok - zaplanowano 2,2% PKB - tyle samo jak w obecnym roku. Liczbowo będzie to więcej ale jak na kraj wchodzący właśnie w konflikt jest to za mało. Miejmy nadzieję że sejm te nakłady podniesie żeby nie trzeba było gasić pożaru kiedy będzie już za późno. Nawet nie potrzeba by było zwiększać nakładów żeby zadbać o nowocześniejsze oporządzenie żołnierzy. Jest to wbrew pozorom ważna sprawa. Nie wymaga dużych nakładów a poprawia poziom morale w wojsku. Żołnierz powinien wiedzieć że się o niego dba. Widok żołnierzy w przestarzałych kamizelkach taktycznych i czarnych polarach sprzed ponad 20 lat na granicy powoduje wściekłość. 

Błędem który popełnił prezydent A. Duda było skrócenie stanu wyjątkowego do 1 miesiąca. Rząd proponował 3 miesiące ale pan Duda stał się zakładnikiem swojej żony która ma ambicje wystartować w kolejnych wyborach. Następna rzecz: "szumny" plan wzmocnienia Straży Granicznej tylko o ok. 700 funkcjonariuszy w czasie kiedy liczba wysłanych na granicę żołnierzy sięgała już 7 tysięcy a dziś sięga 12 tys. i dalej rośnie też wzbudza przerażenie. Człowiek się zaczyna zastanawiać czy rządzą nami jacyś kompletni idioci którzy myślą że po zbudowaniu wyższego płotu pomysły Łukaszenki na destabilizację na granicy wyczerpią się? Żołnierze powinni tam przebywać tylko do czasu przyjęcia odpowiedniej liczby funkcjonariuszy do SG bo ich podstawowym zadaniem jest szkolić się na swoim sprzęcie i przygotowywać do prawdziwej wojny a nie służyć za zapchajdziurę. Tu kłania się brak odwagi polityków odnośnie odwieszenia obowiązkowej służby wojskowej. Gdyby to zrobiono tak jak zrobiono już dawno na Litwie, nie byłoby problemu z szybkim uzupełnieniem potrzeb w SG i wojska. 

Kolejną sprawą było zaprzepaszczenie szansy wygaszenia konfliktu przez zdecydowane rozprawienie się z atakującymi zapory. Zaniechanie zdecydowanego powstrzymania niszczenia zapór przez kilkunastoosobowe grupki skutkuje dziś tym że Łukaszenka bez problemów skierował na granicę tysiące. Wysłanie żołnierzy uzbrojonych w pełne ostrej amunicji karabinki a potem zakazanie ich użycia tylko ośmieszyło Polskę i pokazało jej słabość. Co będzie dalej? Łukaszenka prawdopodobnie będzie próbował utworzyć obozy "uchodźców" odgrodzone z jednej strony białoruskim drutem kolczastym a z drugiej polskim "murem". Potem uskrzydlony współczuciem opinii publicznej na Zachodzie, "zburzy ten mur" (nieprzypadkowo w Polsce padła ta fraza "mur" i to z kręgów rządowych) i pójdzie dalej wyzwalać. 


* Aktualizacja. Prace nad uruchomieniem kanału przyspieszono. Po wielomiesięcznych opóźnieniach (wcześniej mówiono że będzie uruchomiony w lutym, potem że w przyszłym roku), kanał TVP World nadał swój pierwszy program 18 listopada.

7 lis 2021

Wojna o 250-tysięczną armię

 W rosyjskiej bajce kniaź Iwan wyruszył w świat i na rozstaju dróg napotkał kamień z napisem: pójdziesz w prawo - konia stracisz, pójdziesz w lewo - głowę stracisz. 

Polska stoi przed pilną koniecznością wzmocnienia swoich zdolności obronnych ale jak zawsze w takich momentach pojawia się na naszej drodze masa wizjonerów i pseudoekspertów którzy próbują przekonywać że zamiast iść szybciej w obranym i sprawdzonym kierunku, musimy zmienić drogę na zupełnie inną.

Po katastrofie smoleńskiej w 2010 roku, zwycięski Bronisław Komorowski mianował szefem BBN Stanisława Kozieja. Ten ambitny chociaż pechowy i niemłody już oficer i wykładowca, po upadku komunizmu w którym miał ambicję zostać politrukiem, zafascynował się teorią działań pośrednich Liddella Harta i promował od połowy lat 1990 model "małej ale sprawnej armii". Pomimo że w pierwszej dekadzie XXI wieku SGWP odrzucił jego wizję oparcia obrony państwa głównie na pomocy sojuszników jako zbyt ryzykowną dla Polski, po dojściu do władzy ekipy Donalda Tuska udało mu się ją przeforsować za pomocą argumentu że wojny w Europie do 2030 roku nie będzie. Armia została zredukowana ze 150 do około 95 tysięcy żołnierzy a Koziej głosił że można jeszcze przyciąć, nawet do 60 tysięcy, byle wojsko było profesjonalne i dobrze wyszkolone a kosztem liczby żołnierzy i redukcji garnizonów do kilku baz, dokonać futurystycznego "przeskoku generacyjnego" uzbrojenia. Chodziło w dużym skrócie o wyrzucenie na złom wszystkiego co się kojarzyło z Układem Warszawskim a w to miejsce kupno nie analogów natowskich ale bezzałogowców i robotów które w tym czasie jeszcze nie istniały jako pełnowartościowe uzbrojenie, zgodnie z rosyjską zasadą propagandową że to co "nie imiejet analogow" w świecie, jest najlepsze. Armię zredukowano ale przeskok generacyjny pozostał jedynie w sferze odsuwanych  coraz dalej planów. Wizje Kozieja rozpalały wyobraźnię wielu amatorów i hobbystów jednak życie je zweryfikowało już w 2014 roku, po napaści Rosji na Ukrainę. Ukraina mająca wówczas 150-tysięczną zawodową armię, dziś ma armię 250-tysięczną, kilkadziesiąt brygad ogólnowojskowych wojsk operacyjnych, przywróconą obowiązkową służbę wojskową mężczyzn i kilkaset tysięcy doświadczonych rezerwistów którzy przeszli przez wojnę w Donbasie. Przemysł ukraiński remontuje stare czołgi T-64 i T-72 a rząd skupuje stare BWP-1 i haubice 2S1 Goździk gdzie się da zgodnie z zasadą że jak ktoś napadnie twój dom, lepiej mieć pod ręką choćby starą flintę niż nic. 

"Armia Nowego Wzoru" jak leninowska "armia nowego typu" ma być zupełnie inna od dotychczasowej.

Wydawałoby się że wizja Kozieja, starego komunisty i przyjaciela generała KGB N. Patruszewa tak się skompromitowała że nikt już do niej nie wróci. Pojawiła się jednak znowu, tylko w innym opakowaniu. Tym razem wystąpił z nią owiany aurą "amerykańskości" mecenas i geopolityk dr Jacek Bartosiak. Ten z kolei głosi że trzeba zbudować "Armię Nowego Wzoru". Ma być ona "nawet mniejszą niż dzisiejsza". Lekka, mobilna, pozbawiona zbyt dużej liczby czołgów które "wyginą jak dinozaury bo są przeżytkiem". Wyposażona za to w satelity, drony, 1-2 brygady "lisowczyków" i komandosów mogących zaatakować strategiczne siły jądrowe Rosji (tak!). Ta armia "nie będzie potrzebować większego budżetu bo ten który jest może nawet wystarczyć". Powinna tylko mieć nad sobą centrum które, wyposażone w system świadomości sytuacyjnej, będzie koordynowało w czasie rzeczywistym różnorodne formy oddziaływania na przeciwnika i kontrolowało drabinę eskalacyjną. Rakiety Patriot i samoloty F-35 są zbędne, "wystarczy rozproszenie sił i dobre schrony". Dzięki temu przyjmiemy śmiało atak Iskanderów "na klatę" jak się wyraża. Nie powinniśmy się również bać prewencyjnego ataku na Rosję bo "dzięki niemu Rosja będzie nas traktować jak równego sobie". Będzie to "tarcza obronna" która niczym "nowy telewizor" jego babci, w sposób niezrozumiały dla właściciela i wbrew betonowi monowskiemu, zapewni sukces geopolityczny blokując Rosjanom dostęp do Bramy Smoleńskiej. Wojny o wysokiej intensywności na dużą skalę jak twierdzi Bartosiak nie będzie, dowód: w Donbasie jej nie było! Przegrupowań wojsk na dużą skalę Rosjanie nie mogą robić bo ich logistyka jest słaba, dowód: w kwietniu próbowali aż zabrakło wagonów dla maszyn rolniczych! Pomysł że można wojnę przeprowadzić poza terminem prac rolnych albo nawet wstrzymać prace rolne na czas przegrupowania wojsk nie przyszedł naszemu geniuszowi do głowy. Wniosek - pasujący pod tezę: Rosja może operować na naszym kierunku tylko 1 Armią Pancerną Gwardii bo teraz obowiązują wojny nowej generacji, operuje się głównie batalionowymi grupami taktycznymi (tego że Amerykanie mówią o powrocie do częstszych ćwiczeń użycia brygadowych grup bojowych, szczęśliwie nie zauważył). Wszystkie te głębokie myśli publikuje Jacek Bartosiak na swojej stronie internetowej Strategy&Future i w filmikach YouTube. Zachwycony niczym neofita fragmentami wiedzy wojskowej które posiadł i oślepiony blaskiem "doktryny" Gierasimowa opublikowanej w 2013 roku w czasopiśmie "Wojennaja Mysl", Bartosiak niesie je pod strzechy nie zważając że Gierasimow przedstawił w 2019 roku nową, bardziej konserwatywną koncepcję w której wraca do wojny kinetycznej na dużą skalę. Tak się również składa że ten sam rosyjski sztab generalny którego szef głosił koniec dużych wojen kinetycznych, formuje ciągle nowe dywizje właśnie przeznaczone do dużych wojen. Czy kiedykolwiek rosyjskie kierownictwo wojskowe ogłaszało swoje prawdziwe plany i prawdziwe modus operandi w jawnych wersjach czasopism? Czy raczej z reguły jest to papka dla słabiej zorientowanych "pudeł rezonansowych"? Zapewne rację ma Gierasimow pisząc że 80% obecnych konfliktów to działania niekinetyczne takie jak działania hakerów i trolli internetowych a tylko 20% to klasyczna wojna kinetyczna. To się już dzieje, ta niekinetyczna część wojny już trwa. Czy to jednak oznacza że trzeba zredukować dotychczasową armię o 80% i zostawić tylko 20? Ktoś kto tak sądzi musi mieć problemy z logicznym myśleniem. Rosjanie swojej armii nie redukują a rozbudowują, uruchamiają tylko inne, dodatkowe, niekinetyczne formy działań. Bartosiak namawia do wyrzucenia z wojska ludzi starego typu, nie dostosowanych do nowych czasów. Mają pozostać tylko ludzie nowocześni którzy utworzą armię "lekką, mobilną i przystojną jak Lewandowski". Przypomina to rewolucyjne zapędy bolszewików którzy też twierdzili że tworzą "armię nowego typu" - Armię Sowiecką - komunistyczną w formie i treści, odmienną od tej przestarzałej, "burżuazyjnej". Według rosyjskiej propagandy każdy oficer miał być w niej przystojny i myślący po nowemu. W pewnym okresie też wycięto tam znaczną część kadry dowódczej. Jak się to skończyło, wiemy.

Wczoraj Jacek Bartosiak wspólnie z redaktorem Markiem Budziszem przedstawili swoją krytykę rządowego planu 250-tysięcznej armii na kanale S&F na YT. Redaktor Budzisz jest uważnym obserwatorem rosyjskich mediów i spraw wojskowych na wschodzie.* Niestety sprawy wojskowe także zna dosyć powierzchownie. Swoją krytykę planu 250-tysięcznej armii oparł na założeniu że Rosja ma tylko 64 batalionowe grupy taktyczne w gotowości do natychmiastowych działań a około 100 wszystkich których może użyć na zachodnim kierunku strategicznym. Sama Rosja twierdzi że ma ich 160. Ponieważ zaś, kontynuował myśl Budzisz, Rosjanie przyjmują że w ataku potrzebują przewagi 4:1 a  w przełamaniu nawet 6:1, to nam wystarczy 18 batalionowych grup taktycznych i nie potrzeba rozbudowywać armii ponad to co Polska posiada. Przy okazji wydało się na czym opierają swoje założenia twórcy koncepcji "ANW". Otóż okazuje się że na fałszywym założeniu. Nie rozróżniają bowiem skali strategicznej od taktycznej. O ile bowiem w skali taktycznej rzeczywiście Rosjanie przyjmują potrzebę uzyskania przewagi 4:1 to już w skali strategicznej wystarczy uzyskać przewagę 2:1 żeby móc liczyć na powodzenie. Tak było podczas Zimnej Wojny kiedy stosunek sił NATO i bloku sowieckiego wynosił około 1,8:1 na korzyść Rosji. Pomimo nadludzkich wysiłków sowietom nie udało się osiągnąć przewagi 2:1 i to wystarczyło żeby nie zdecydowali się na rozpoczęcie wojny. Nie odróżnianie skali taktycznej od strategicznej, ataku od uderzenia, walki i bitwy od operacji, kampanii i wojny, przez "think-tank" zwący się "Strategy&Future", dyskwalifikuje tę grupę całkowicie. Ładną mielibyśmy "future" gdybyśmy przyjęli taką "strategy". 

Inną drogę proponuje od lat prof. Romuald Szeremietiew. Ma ona polegać na zbudowaniu licznych wojsk obrony terytorialnej które mają stanowić podstawę polskiej strategii odstraszania. Co najmniej kompania w każdej gminie! Finansowana przez lokalnych biznesmenów (na przykład Janusza Palikota - o, ten mógłby sfinansować nawet całą brygadę!). Te siły będą jak Armia Krajowa - chłopcy i dziewczęta będą wychodzić w nocy na akcję i nie dawać wrogowi spać. Rosja mając przed sobą perspektywę ciągłego nękania przez dobrze uzbrojonych i znających teren żołnierzy obrony terytorialnej, zrezygnuje z okupacji gdyż, by zaprowaszić całkowity spokój, musiałaby posiadać siły okupacyjne dwudziesto- a nawet czterdziestokrotnie liczniejsze niż terytorialne wojska Polski które Szeremietiew wsparty przez prof. Marczaka szacuje na 300 tysięcy żołnierzy. Aby osiągnąć taką przewagę Rosja potrzebowałaby sił okupacyjnych liczących co najmniej 6 milionów żołnierzy. Nie wiadomo tylko czy Rosja będzie chciała zaprowadzać całkowity spokój i okupować całą Polskę czy wystarczy jej wycięcie korytarza z Brześcia do Warszawy i powołanie rządu Quislingów albo raczej Bierutów. Kandydatów do odegrania tej roli nie brakuje. Może Rosjanom wystarczy wywołanie wewnętrznej wojny w Polsce? Zajmą stolicę i będą patrzeć jak Polacy się kłócą - walczyć dalej czy podporządkować się nowemu rządowi? A może zechcą tylko zająć jedno - dwa województwa? W takiej sytuacji przywiązani do ziemi niczym pańszczyźniani chłopi terytorialsi z innych regionów Polski nie będą mogli pomóc na froncie bo zabrania tego doktryna Szeremietiewa-Marczaka. Obecnie pan Szeremietiew namawia żeby polski rząd wypowiedział Białorusi wojnę. Byłoby to na rękę Rosji bo utrudniłoby uzyskanie przez Polskę wsparcia NATO którego artykuł 5 mówi o pomocy krajowi napadniętemu a nie temu który wojnę rozpoczyna. 

Jedną z metod w arsenale wpływu służb specjalnych jest tworzenie pozornych alternatyw. Decydentom podsuwa się do wyboru kilka pozornie różnych możliwości jednak wszystkie prowadzą do tego samego rezultatu. Rosja zdaje sobie sprawę że jej ogromne manewry i wojny prowadzone w Syrii, na Ukrainie i w innych krajach, będą wzbudzały lęk wśród sąsiadów (bo taki jest jeden z ich celów), ale również i chęć podejmowania środków zaradczych - wzmocnienia sił zbrojnych zagrożonych państw. Dlatego można przewidywać że Rosja będzie robić wszystko aby poprzez agenturę wpływu skontrować te chęci i zablokować realne zmiany. Najłatwiej skierować je na manowce. Można przewidywać też że będzie się to odbywało przez przywoływanie księżycowych teorii, opieranie się na półprawdach i manipulacji, wzbudzanie prymitywnych emocji, działanie według zasady "trzeba wiele zmienić żeby wszystko pozostało po staremu". Nie wiem czy Jacek Bartosiak jest agentem wpływu Rosji, czy tylko "użytecznym idiotą" ale jest dziwne że jeszcze rok temu mówił o potrzebie zwiększenia liczebności armii a teraz coś się stało. I to w trakcie lub krótko po ćwiczeniach Zapad-21 w których Rosjanie ćwiczyli uderzenie na Polskę kilkoma swoimi armiami wsparte taktyczną bronią jądrową.  Jacek Bartosiak zaczął głosić że powinniśmy nawet zredukować armię bo Rosja może uderzyć tylko jedną armią! Wbrew faktom. Równocześnie "coś" się stało wielu politykom i innym wpływowym osobom ze świata kultury i mediów w Polsce w trakcie trwania manewrów Zapad-21 że zaczęli mówić tekstami propagandy łukaszenkowskiej i putinowskiej. Jedni namawiają do kapitulacji, inni do wypowiedzenia wojny Białorusi. Może to tylko przypadek. Kiedyś na "Wykopie" ktoś wrzucił fragment "Gazety Olsztyńskiej" wydrukowany w trakcie ćwiczeń wojskowych w latach 1970 na które powołano dziennikarzy. Artykuły na pierwszej stronie w sposób niezwykle przekonujący, ze szczegółami mówiły że właśnie niespodziewanie NATO zaatakowało nasze wojska i nasi żołnierze dzielnie bronią kraju zdobywając Hamburg. Kiedy trwa wojna wyciąga się najgłębiej przechowywane zasoby, materialne i ludzkie. Mobilizuje się emerytów i niedorostków nawet tych z kategorią "D" byle tylko osiągnąć przewagę na froncie. A wojna informacyjna i psychologiczna właśnie trwa, dlatego trzeba podchodzić z dużą ostrożnością do wszelkich objawień różnych nawiedzonych wizjonerów.


* Adres filmiku S&F: https://www.youtube.com/watch?v=A1IyiHSi714 ...Niestety czasem zbyt uważnym. Niedawno z lubością używał rosyjskiego propagandowego zlepka "kolektywny zachód" co jest oczywistym szyderstwem mającym wywołać skojarzenia Zachodu z komunistycznym kolektywizmem. Na Zachodzie używa się po prostu pojęcia "Zachód" pisanego z dużej litery. Już nie chcę czepiać się takich "rudymentarnych spraw" w wypowiedzi pana Budzisza jak "granatów dymowych" (chociaż, skoro próbuje epatować uczonymi wyrażeniami krytykując MON, to powinien znać przynajmniej proste pojęcia). Generalnie słuchając go można było odnieść wrażenie że próbuje udowodnić za wszelką cenę że nie da się nic zrobić. Inną metodą tej pary jest stawianie chochoła i obalanie go. Bartosiak poucza z wielką emfazą że siły powinno się liczyć na bataliony a nie na "dwa miliony czy osiem". Tylko kogo poucza? Zgodnie z regułami manipulacji sam stawia chochoła i go obala robiąc na przemian to "mądre", to nerwowe miny. Liczenie i porównywanie na bataliony jest wielokrotnie starsze niż sam Bartosiak. Trudno jednak żeby politycy zwracali się do opinii publicznej przedstawiając zamiast liczby żołnierzy (którą z grubsza wszyscy znają), liczbę batalionów (której większość nie zna). I nie ma to jak wzywać publicznie do debaty chwilę po tym jak zwyzywało się od betonu. Pan mecenas na wiosnę obiecywał że przedstawi szczegółową koncepcję "ANW" na jesieni tego roku. Niestety zamiast szczegółów przedstawił tylko stek ogólników i pobożnych życzeń. Teraz namawia do dalszej (płatnej) subskrypcji swojego kanału i dalszego finansowania projektu "ANW" obiecując że "już na wiosnę" przedstawi dalsze szczegóły. Można odnieść wrażenie że panu doktorowi świetnie się funkcjonuje w przyjętym modelu biznesowym więc będziemy jeszcze długo czekać na "dalsze szczegóły". 

26 paź 2021

Armia większa i silniejsza

 Dziś na konferencji prasowej wicepremier Jarosław Kaczyński i minister Mariusz Błaszczak przedstawili projekt nowej ustawy o obronie Ojczyzny. Siły Zbrojne mają osiągnąć w stosunkowo krótkim czasie liczebność co najmniej 250 tysięcy żołnierzy wojsk operacyjnych i 50 tys. żołnierzy WOT. Liczebna rozbudowa musi iść oczywiście równolegle z dozbrojeniem, nie ma innej możliwości we współczesnych armiach. Możliwe to będzie dzięki utworzeniu Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych który będzie prowadzony przez BGK i zasilany z wpłat z zysku NBP, budżetu państwa, środki z obligacji i skarbowych papierów wartościowych. Jak powiedział min. Błaszczak jesteśmy przygotowani aby znacząco rozwinąć poszczególne rodzaje sił zbrojnych. Oznacza to że wzrośnie liczebność nie tylko Wojsk Lądowych ale zapewne ich najsilniej bowiem to od nich zależy powodzenie obrony w polskich warunkach geostrategicznych. Jako że mamy tego samego przeciwnika, można przywołać przykład Sił Zbrojnych Ukrainy które liczą nieco ponad 250 tysięcy żołnierzy i ponad 400 tys. aktywnej rezerwy. Ukraina musi samodzielnie mierzyć się z zagrożeniem rosyjskim podobnie jak będzie to z Polską, przynajmniej w pierwszych miesiącach wojny. Wymaga to wielokrotnego zwiększenia liczebnego Sił Zbrojnych oraz ich zapasów. Ciekawe ile powstanie nowych dywizji bo że muszą powstać to rzecz pewna. Swego czasu generał Skrzypczak mówił o konieczności utworzenia co najmniej dwóch nowych dywizji na wschodzie (oprócz tworzonej 18DZ) i jednej dywizji obrony wybrzeża. Dałoby to łącznie 7 dywizji. Gdyby utworzyć postulowaną również dywizję powietrzno-zmechanizowaną (lub kawalerii powietrznej), byłoby to osiem dywizji.

W 1999 roku kiedy Polska wstąpiła do NATO, posiadała 8 dywizji w 3 korpusach i korpus powietrzno-zmechanizowany. Fot. Militarium

 Trzeba też odtworzyć szczebel operacyjny zniszczony przez reformę Kozieja-Klicha. Optymalnym byłoby sformowanie 4 korpusów lub obszarów operacyjnych. Gdyby każdy korpus miał po dwie dywizje, należałoby sformować co najmniej 12 nowych brygad ogólnowojskowych. To pokazuje jakie ogromne zadanie nas czeka. A wystarczyło nie likwidować tego co było w czasie wejścia Polski do NATO. Łatwo jest coś zlikwidować ale odbudowa to żmudny i kosztowny proces. Dziś głośny i arogancki pseudoekspert Jacek Bartosiak zastanawia się jak to jest że przy zbliżonych wydatkach polska armia jest tak żałośnie słaba a izraelska tak fantastycznie silna. Odpowiedź tkwi właśnie w tym - oni nie likwidowali wszystkiego hurtem i nie muszą odbudowywać wszystkiego od nowa. 

Wyrzutnia pocisków średniego zasięgu projektu Lockheed Martin. 

Jeśli dziś przy nieco ponad 100 tysięcznej armii mamy 4 dywizje, przy 250 tysięcznej powinniśmy mieć ich co najmniej osiem-dziewięć a z aeromobilną - dziesięć. Licząc inaczej: obecnie 16DZ z dowództwem w Olsztynie liczy około 10 tys. żołnierzy. Jest to za mało, pełny etat to około 18 tys. Aby powiększyć WL o 100 tys. żołnierzy, potrzeba by było 6 - 8 nowych dywizji przy ukompletowaniu co najmniej 70%. 

Dywizja aeromobilna powinna być wyposażona w śmigłowce zarówno transportowe takie jak CH-47F jak i szturmowe takie jak AH-64E. Oprócz jednostek ogólnowojskowych trzeba będzie odtwarzać jednostki wparcia i zabezpieczenia szczebla korpuśnego a przydałby się też strategiczny odwód w postaci co najmniej brygady rakiet/pocisków średniego zasięgu. W Siłach powietrznych oprócz kilku dodatkowych eskadr F-35 przydałoby się kilka dywizjonów lądowych zestawów wyposażonych pociski przeciwlotnicze i przeciwrakietowe SM-6 obejmujące swoim zasięgiem całą Polskę. Jeśli chodzi o potrzebną infrastrukturę, to konieczna będzie jej rozbudowa na wschodzie. Na zachodzie takiej potrzeby w zasadzie nie będzie ponieważ pozostała ona po poprzedniej armii. Koszary mogą tam pomieścić znacznie większą liczbę wojska niż jest obecnie - tam gdzie były pułki, są dziś tylko bataliony. 

Trochę niejasno i niepokojąco brzmi zapowiedź zmian w terenowej administracji wojskowej. Wojewódzkie sztaby wojskowe mają być zredukowane do roli  organu w systemie rekrutacyjnym a zadania "zarządzania kryzysowego" (chodzi chyba o zarządzanie rezerwami bo zarządzanie kryzysowe w terenie jest ustawowo zadaniem organów administracji cywilnej?) mają być przypisane Wojskom Obrony Terytorialnej. Nie wiadomo co się stanie z zadaniami mobilizacyjnymi które wykonują obecnie wojewódzkie sztaby wojskowe i wojskowe komendy uzupełnień, kto ma je przejąć? Nie wiadomo czy WKU mają zostać zlikwidowane, czy przeniesione do WOT? Obydwie możliwości byłyby zapowiedzią co najmniej dużego bałaganu.* W przeszłości WSzW podlegały dowództwom okręgów wojskowych które przekształcały się na czas "W" w dowództwa armii. Jednak dowództwa te podlegały bezpośrednio centralnemu organowi dowódczemu całych Sił Zbrojnych jakim był SGWP. Tymczasem brygady OT są jedynie częścią jednego z kilku rodzajów sił zbrojnych. Można sobie wyobrazić że jeden rodzaj sił zbrojnych zarządza mobilizacją zasobów innego rodzaju sił zbrojnych ale występuje tu problem związany z konfliktem interesów. Jeżeli zaś zarządzanie kryzysowe ma być przeniesione do WOT to zaczyna to ewoluować w tym samym kierunku co Obrona Terytorialna w latach 1970 kiedy Wojciech Jaruzelski zaczął przekształcać OT w kierunku wojsk obrony cywilnej.

Inna sprawa w jakim czasie może zostać osiągnięte te 250 tysięcy żołnierzy zawodowych? Biorąc pod uwagę dotychczasowe tempo przyrostu liczebności od przejęcia władzy przez PiS z 95 do 112 tys. (około 3 tysiące rocznie) wychodzi jakieś 46 lat. Uproszczenie procedur i podwyżka żołdu niewiele tu zmieni. Nawet gdyby to tempo się podwoiło, to i tak za 2 lata będzie tylko 123 tys. żołnierzy zawodowych. Odwieszenie poboru jest jedynym realnym sposobem na szybkie zwiększenie liczby żołnierzy. Czy J. Kaczyński i M. Błaszczak nie zdają sobie z tego sprawy? Oczywiście doskonale sobie zdają. Jednak słupki wyborcze nie pozwalają podjąć tej jedynej racjonalnej decyzji, każą tylko udawać że się coś robi. 

*Według informacji gen. A. Dębczaka podanej na Twitterze dzień po konferencji Błaszczaka, WKU razem z WSzW przekształcone mają zostać w Wojskowe Centra Rekrutacyjne. O tym Błaszczak nie wspominał (mówił tylko o 1 centalnym i 16 terenowych WCR powstałych z WSzW) wywołując niepokój i zamieszanie. Niechlujstwo informacyjne MON i utajnianie wszystkiego to znak firmowy rządów PiS.


20 wrz 2021

Możliwe dalsze kroki ZBiR w konflikcie z Polską

 Padły pierwsze trupy w białorusko-polskim konflikcie granicznym. I nic to że byli to cudzoziemscy migranci użyci jak amunicja przez reżim Łukaszenki. Dodajmy amunicja biologiczna bo złapano kobietę z 13 dzieci w tym nienależących do niej i zarażonych Covid-19. Inny migrant zmarł po otrzymaniu od żołnierza białoruskiego "tabletki na chłód". Sytuacja będzie się rozwijała jak w Syrii bo Rosja to małpa zachodu. Możemy się więc spodziewać że z "uchodźców" zagranicznych ściąganych samolotami do Mińska, Grodna, i innych miast powstaną uzbrojone bojówki. Już jest ich na Białorusi ponad 10000 a reżim Łukaszenki właśnie zniósł wizy do wielu krajów Bliskiego Wschodu więc trzeba się spodziewać że zaczną napływać w jeszcze większej masie. W niedługim czasie Moskwa będzie chciała utworzyć na Białorusi rękami Łukaszenki legion cudzoziemskich bojowników którzy będą "mścić się" za "zabitych przez reżim Morawieckiego i Dudy" muzułmanów. Celem będzie doprowadzenie do wojny domowej, rozbicie wewnętrzne Polski tak jak sojusznicy Zachodu z Arabii Saudyjskiej chcieli rozbić Syrię. Już obecnie Moskwa ma wielu sojuszników w Polsce, wystarczy poczytać Gazetę Wyborczą, pooglądać TVN-24 żeby wiedzieć jaka jest aktualna narracja Mińska i Moskwy wobec tego co dzieje się w Polsce. Wystarczy posłuchać polityków POKO, PSL i Lewicy żeby wiedzieć czego pragną politycy w Moskwie. Wystarczy popatrzeć co się działo w Syrii, Jemenie, Libii żeby przewidzieć co planują Putin z Łukaszenką. Co się dzieje w Syrii - po wojnie terrorystycznej wchodzą regularne armie rosyjska i turecka, dochodzi do incydentów zbrojnych pomiędzy tymi regularnymi siłami, do użycia lotnictwa. Tego należy się spodziewać również w Polsce. A potem będzie dalsza eskalacja. Zresztą kilka dni temu doszło do incydentu pomiędzy tureckimi F-16 stacjonującymi w Polsce w Malborku a samolotami rosyjskimi. Dziwne jest więc że rząd Morawieckiego nie planuje zwiększyć wydatków na obronę w przyszłorocznym budżecie. Niedawno przesłał do sejmu projekt budżetu na 2022 rok w którym budżet MON jest w stosunku do PKB identyczny jak w 2021 roku czyli 2,2%*. PiS przyczynia się tym samym do planów Putina bo słabość zachęca do agresji. Znowu ma być jak z tym płotem budowanym na łapu capu bo kiedy Litwini i Łotysze budowali swój płot graniczny i wprowadzali stan wyjątkowy, politycy PiS liczyli że "jakoś to będzie" i pojechali na wakacje?

*21 września Min. Finansów poinformowało że w związku z większym wzrostem PKB a co za tym idzie wyższymi dochodami przygotowało projekt nowelizacji budżetu, wydatki na obronę narodową mają zostać zwiększone o 6,3 mld zł.

17 wrz 2021

Działania MON w odpowiedzi na ćwiczenia Zapad-21

 Wczoraj minister obrony narodowej M. Błaszczak wypowiedział się na temat reakcji MON na strategiczne manewry rosyjskie Zapad 2021. Podsumował że oprócz jednostek 12 DZ które zostały przemieszczone na poligon w Nowej Dębie na Podkarpaciu, na wschód Polski zostały przemieszczone pododdziały17 BZ z województwa lubuskiego (batalion zmot. do Białej Podlaskiej) i 6 BPD z województwa małopolskiego (bpow-des. z Bielska Białej do Morąga). Dwie ostatnie jednostki zostały włączone na czas ćwiczeń do 18 DZ (chociaż nie w całości - np. wzmocniona kompania Rosomaków 17 BZ pojechała na Łotwę gdzie brała udział w ćwiczeniach Silver Arrow). Inna jednostka 18 DZ, 1 WBPanc informowała 2 września że prowadzi szkolenie przygotowujące do pokonywania we wrześniu po dnie rzeki Narew. Trzeba również zaznaczyć że nie wszystkie jednostki 12 DZ zostały przemieszczone do N. Dęby: 5 PA z powołaną rezerwą wyjechał 7 września na poligon Drawsko Pomorskie w ćwiczeniu któremu nadano kryptonim Rosomak-21 a część 2 BZ prowadziła ćwiczenia z powołanymi 1 i 3 września rezerwistami w swoich garnizonach i w Drawsku (wcześniej, 27 września jeden z jej pododdziałów wyjechał do Niemiec na ćwiczenia Saber Junction). 

W ćwiczeniach Ryś-21 (bo taki kryptonim otrzymały ćwiczenia 12 DZ na poligonie w Nowej Dębie) brało udział ponad 4 tys. żołnierzy. Poinformowano że potrwają one jeszcze kilka dni. Jak powiedział wczoraj dowódca 12 DZ "od niedzieli (19 IX) rozpoczynamy przegrupowanie do stałych naszych garnizonów a za tydzień o tej porze (23 IX) już nas tu nie będzie". Były to ćwiczenia z wyjątkowo dużą dozą improwizacji. Początkowo żołnierze nawet nie wiedzieli jaka jest ich nazwa. Wcześniej informowano że miały trwać do 17 września a jeszcze wcześniej, że rozpoczną się 10 września i potrwają 2 tygodnie (czyli do 24 września). Taki zapas w stosunku do pierwotnej oficjalnej daty zakończenia manewrów Zapad-21 (16 września) może wynikać z kilku powodów. Pierwszym jest fakt że manewry rosyjskie na Białorusi również zostały przedłużone. Początkowo Rosjanie w trakcie ich trwania podali że zostaną przedłużone nie precyzując terminu a w końcu podali że do 17 września kiedy Łukaszenka ma świętować nowe święto związane z napaścią ZSRS na Polskę i chce przyjąć w tym dniu defiladę. Ważnym elementem rosyjskich manewrów są działania propagandowe i psychologiczne. Naszemu rządowi daleko do takiej koordynacji i synergii działań politycznych i militarnych, ba, nawet nie posiadamy żadnego ośrodka koordynacyjnego takich działań pracującego w czasie rzeczywistym. W rzeczywistości w Polsce trwa już od kilkunastu lat wojna polityczna w której jedna strona działa na korzyść Rosji a ostatnio już zupełnie jawnie stała się częścią rosyjskiej machiny propagandowej wojny hybrydowej w ramach manewrów Zapad-21 powtarzając toczka w toczkę rosyjską i białoruską propagandę. Trzeba też pamiętać o ostrożności i że Rosjanie lubią napadać na inne kraje krótko po zakończenia swoich "ćwiczeń" które okazują się wstępną fazą przygotowawczą i koncentracją do wojny. Tak było w 2008 roku w Gruzji, dlatego trzeba czekać na powrót rosyjskich jednostek do garnizonów a nie kierować się tym co mówią oficjalni przedstawiciele ZBiR. 

W ćwiczeniu z przemieszczeniem jednostek 12 DZ ze Szczecina na Nową Dębę miały brać udział 12 BZ, 7 BOW, 5 PA, 8 PPlot a także logistycy i batalion dowodzenia 12 DZ. O przemieszczeniu 12 DZ min. Błaszczak poinformował na Twitterze 5 września ale rozpoczęło się ono znacznie wcześniej - już 28 sierpnia w piątek profil społecznościowy 12 DZ informował o rozpoczęciu pierwszej fazy ćwiczeń - przegrupowania jednostek z garnizonów Szczecin, Sulechów (5 PA) i Koszalin (8 PPlot) na południowy wschód na odległość ok. 700 i 800 km. Przy czym wydaje się że decyzje się zmieniały w trakcie przedsięwzięć bo 5 PA z Sulechowa (lub przynajmniej jego większa część) ostatecznie pojechał nie na południowy wschód do Nowej Dęby ale na poligon w Drawsku Pomorskim. Transport dywizji odbył się rzutem kołowym i kolejowym przy czym trasa rzutu kolejowego 12 BZ o rozpoczęciu którego informowano 6 września przebiegała ze Szczecina przez Zieloną Górę, Wrocław, Kluczbork i Częstochowę. Trudno stwierdzić jak długo trwało przegrupowanie bo informacje podawane przez różne media są sprzeczne. Jedna z nich głosiła że 6 września do Nowej Dęby dotarło już około 4 tysiące żołnierzy 12 DZ, według innych 8 września dywizja dopiero kończyła pierwszy etap przemieszczania. W każdym razie przemieszczenie 12 DZ zajęło prawie 2 tygodnie. Gdyby wojna rozpoczęła się z zaskoczenia to zanim dywizja przegrupowałaby się na wschód to wojska przeciwnika byłyby już dawno w Warszawie. 

Żołnierze 16 DZ również realizowali działania na wschodzie. Początkowo podano że w budowę ogrodzenia na granicy z Białorusią zaangażowani są żołnierze 11 PA (co było dosyć dziwne) a potem mieli to być żołnierze niedawno utworzonego 16 Pułku Logistycznego z Elbląga. Łącznie Straż Graniczną wspierało 2000 żołnierzy wojsk operacyjnych a następnie doszli jeszcze żołnierze WOT których postawiono w stan podwyższonej gotowości około 23 tysięcy w operacji "Silne Wsparcie".  Przy czym żołnierze z brygad 1,2 i 4 mieli gotowość stawiennictwa w jednostkach skróconą do 6 godzin. 

Tego rodzaju przedsięwzięcie jak przegrupowanie na wschód prawie całej dywizji i kilku brygad odbyło się po raz pierwszy w historii trzeciej RP. Wcześniej jedynym widocznym działaniem było przekonywanie opinii publicznej że jeśli Rosjanie prowadzą manewry, to my musimy siedzieć cicho żeby przypadkiem nie stało się coś złego, zupełnie jak w PRL. Tym razem jednak liczebność ćwiczących wojsk (200 tysięcy według oficjalnych danych rosyjskich) przekraczała dwukrotnie liczebność całego Wojska Polskiego a taka przewaga pozwala już na przeprowadzenie skutecznej zaczepnej operacji wojennej. Nic więc dziwnego że MON podjął przygotowania zmierzające do poprawy ugrupowania wojsk. Gdybyśmy na wschodzie stale dysponowali odpowiednimi siłami nie byłoby takiej potrzeby. Co nie zaskakuje, ci sami byli wojskowi generałowie którzy nie mieli nic przeciwko likwidacji 1WDZ broniącej podejść do Warszawy od wschodu, dziś gardłują w jednym chórze z propagandą Putina i Łukaszenki że przegrupowanie wojsk na wschód było niepotrzebne. Rzeczywiście, Rosja nie musiała atakować Polski dopóki miała w niej takie aktywa.

Wydaje się że przesłanie Putina w związku z ćwiczeniami Zapad-21 jest proste: jeśli dojdzie do nowej wojny kinetycznej z Ukrainą i wy zaczniecie im pomagać, my zajmiemy wam Podlasie i Wileńszczyznę. Lepiej więc uważajcie. Dlaczego taki związek? - Warto przypomnieć sobie że Ukraina, Polska i Litwa mają w Lublinie wspólne dowództwo brygady i działa tzw. "Trójkąt Lubelski" łączący te kraje. Nic dziwnego że biorąc pod uwagę wojnę z Ukrainą (de facto ją prowadząc) Rosja próbuje zastraszyć również Polskę i Litwę. Działania Polski wypadają na tym tle blado - brak koordynacji polityki zagranicznej i wojskowej a nawet "nie wie lewica co czyni prawica" bo czy MON zacząłby działać tak późno gdyby zdawał sobie sprawę że działania podejmowane przez MSZ pociągają za sobą pewne skutki? 

W związku z kryzysem "uchodźczym" na granicy z Białorusią można odnotować jeszcze jedną obserwację. W pewnym momencie premier Mateusz Morawiecki zaczął mówić o "wojnie hybrydowej" przeciw Polsce jednak szybko zmienił to wyrażenie na "atak hybrydowy". Ktoś w URM zauważył że takie oświadczenie premiera o wojnie pociąga pewne skutki nie tylko polityczne ale i prawne? Jeżeli Polsce została wypowiedziana wojna to Polska powinna się do niej przygotowywać, w szczególności podnosić nakłady na obronę. Tymczasem w projekcie budżetu przesłanym przez rząd do sejmu procentowy udział budżetu MON w PKB pozostaje na niezmienionym poziomie 2,2%. Putin osiągnął więc kolejny sukces - po raz kolejny rozmył granicę pomiędzy wojną a pokojem. Mamy do czynienia ze stopniowym znieczulaniem społeczeństwa, wciąganiem Polski w szarą strefę wojny podprogowej a brak zdecydowania u naszych rządzących niestety przyczynia się do tego.