Jeszcze 31 marca prezydent Putin w rozmowie z kanclerz Merkel i prezydentem Macronem oskarżał Ukrainę o prowokowanie zbrojnych starć z prorosyjskimi separatystami na wschodniej Ukrainie i gromadził wojska przy granicy. Jeszcze kilka dni temu rosyjscy politycy nawoływali do skończenia raz na zawsze z Ukrainą a już 22 kwietnia minister Szojgu ogłosił koniec "manewrów" i kazał żołnierzom wracać do domu. Antyukraińska propaganda wojenna w rosyjskiej telewizji zamilkła nagle jak nożem uciął. Co się stało, przecież wszystko szło tak dobrze? Amerykanie 15 kwietnia nawet zrezygnowali z wysłania dwóch okrętów na Morze Czarne. 20 kwietnia Rosja pewna swego ogłosiła strefę zakazu lotów nad Morzem Czarnym w rejonie Krymu uzasadniając to ćwiczeniami wojskowymi. Jednak dzień później amerykański samolot zwiadowczy RQ-4 Global Hawk zignorował rosyjskie zakazy a w następnych dniach to powtórzył kilkukrotnie. Amerykańskie drony obserwowały Półwysep Krymski a także rejon w pobliżu miasta Soczi gdzie znajduje się słynny pałac Putina.
Gdyby Amerykanie chcieli tylko kontrolować ruchy rosyjskich wojsk na Krymie, nie musieliby naruszać strefy zakazu lotów bo RQ-4 posiada aparaturę pozwalającą zajrzeć w głąb obserwowanego terytorium na 250 km. Był to jednak sygnał dla Putina że nie może liczyć na izolację Ukrainy i panowanie w powietrzu. Prawdopodobnie na biurko Putina spływały raporty FSB i GRU o wydarzeniach i decyzjach jakie zapadały w gabinetach zachodnich polityków. Na przykład takie jak to że prezydent Turcji Erdogan udzielił poparcia Ukrainie z dostawami bezpilotowców bojowych włącznie, że do Polski przyleciały 24 samoloty uderzeniowe F-15 i F-16 USAF a w powietrzu nad Polską znalazł się też przedwczoraj co najmniej jeden samolot B-52 (decyzja o jego locie musiała zapaść odpowiednio wcześniej). Rząd Wielkiej Brytanii skierował okręty na Morze Czarne i myśliwce Eurofighter Typhoon do Rumunii. Władze w Kijowie zaczęły też puszczać balony próbne o możliwym powrocie kraju do statusu mocarstwa jądrowego jeśli kraj nie uzyska szybko członkostwa w NATO. Na początku rosyjskiego pobrzękiwania szabelką w Kijowie wylądowało też kilka tajemniczych samolotów transportowych USAF. Władze Czech wyrzuciły 60 pracowników rosyjskiej ambasady, w ich ślady poszło kilka innych krajów a Donbas odwiedziła wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska co wywołało furię rosyjskich trolli internetowych.
Czy naprawdę Putin przestraszył się reakcji NATO? Ukraina nie potrzebuje dziś pomocy w postaci natowskich dywizji, zresztą takiej by nie otrzymała (chyba że od idiotów z Warszawy). Mogła jednak liczyć na wsparcie materiałowe i techniczne oraz polityczne a także w postaci informacji rozpoznawczych. Możliwe też że to lotnictwo NATO ogłosiłoby w uzgodnieniu z Ukrainą strefę zakazu lotów. Putin przy całej swojej antyamerykańskiej retoryce może tyle, na ile mu pozwoli Waszyngton. Jeśli jednak Waszyngton uzna że korzystne dla USA będzie poświęcenie Ukrainy lub nawet Polski dla wsparcia Rosji w konflikcie z Chinami, to zrobi to, nie można mieć najmniejszej wątpliwości. Trzeba też pamiętać że ogłoszenie końca manewrów może być samo w sobie manewrem. Podobny Rosjanie zastosowali już w 2008 roku przed wojną w Gruzji i w 2014 na Ukrainie.
Nie należy również sądzić że Rosja nie odniosła żadnych korzyści z tej operacji. Poza przećwiczeniem ponad 100 tysięcy wojska na skalę jakiej nikt nigdzie poza wojną nie przeprowadza, Putin zyskał obietnicę spotkania z prezydentem Bidenem, zablokował Ukrainie wyjście z Morza Azowskiego (czy raczej wprowadził dalsze utrudnienia) a sprzęt i uzbrojenie 41 Armii zza Uralu prawdopodobnie pozostanie w Europie na dłużej. Tym sposobem nadal jesteśmy o krok bliżej wojny.
(...)zablokował Ukrainie wyjście z Morza Azowskiego(...)
OdpowiedzUsuńA czym blokada się różni od tej z 2018?
Dziękuję za cenną uwagę. Wyjaśniłem w tekście o co mi chodzi.
OdpowiedzUsuńAutor.