25 lis 2013

Wielki powrót Rosji do pierwszej ligi

Korzystając z potknięć politycznych oraz kryzysu w USA i UE, Rosja pod przywództwem W. Putina próbuje z sukcesami odgrywać rolę mocarstwa światowego. Rosyjska dyplomacja w ścisłym współdziałaniu z ministerstwem obrony, wywiadem oraz aparatem informacyjnym, przeprowadziła w ostatnich miesiacach kilka skutecznych akcji których skutkiem był wzrost znaczenia kraju na arenie międzynarodowej.

Jeszcze wczesnym latem Rosja rozpoczęła szereg przedsiewzięć dyplomatycznych, gospodarczych i psychologiczno-informacyjnych które tworząc presję na Ukrainę miały na celu zablokowanie dążeń tego kraju do integracji z Unią Europejską. Rosyjskie środki masowego przekazu stworzyły jednolity front próbując na wszelkie sposoby w strefie odbioru języka rosyjskiego, poniżyć Ukrainę i Ukraińców. Porównać to można tylko z szerzeniem nienawiści do Zachodu w ZSSR w czasach Zimnej Wojny. Przy okazji okazało się na jak krótkiej smyczy biegają rosyjscy blogerzy i uczestnicy forów internetowych.

Rząd Ukrainy dobrze przygotował się gospodarczo do uniezależnienia się od Rosji. Miedzy innymi całkowicie zmieniając kierunek importu gazu ziemnego aby zabezpieczyć się przed tradycyjnym rosyjskim zakręcaniem kurka zimą. Mimo to, Rosja osiągnęła swój cel. Przede wszystkim dlatego że udało jej się stworzyć wśród polityków UE silny front wysuwający absurdalne żądanie uwolnienia z więzienia byłej premier Julii Tymoszenko. Rosja musiała jednak znacząco obniżyć ceny gazu i innych towarów w wymianie z Ukrainą. Dzięki temu Ukraina odniesie korzyści gospodarcze na krótka metę. Dla Rosji jest to jednak znacznie większy sukces. Gdyby bowiem Ukraina przeszła pod skrzydła UE, Rosji na dłuższą metę groziłby rozpad a co najmniej konieczność trwałego pożegnania się z marzeniami o odbudowie imperium.

Równolegle Rosja prowadziła intensywne działania polityczne i militarno-polityczne w celu uratowania swoich wpływów na Bliskim Wschodzie. I tu również osiągnęła powodzenie. O ile początkowo wydawało się że, z powodu wojny domowej w Syrii, Moskwa utraci swoją ostatnią bazę wojskową poza terenem dawnego ZSSR, to w miarę rozwoju sytuacji i dzięki finezyjnej grze swojej dyplomacji, zyskiwała coraz więcej atutów. Stało się tak nie bez "pomocy" USA które po początkowych pogróżkach, zrezygnowały z bezpośredniej interwencji militarnej w Syrii. I pomimo że większe siły morskie u wybrzeży Syrii udało się zgromadzić Rosji dopiero 2 miesiące po wycofaniu sił okrętowych USA, to Kreml nie zrezygnował z tej demonstracji wykorzystując ją do wsparcia swoich działań politycznych wobec Turcji i Egiptu. We wschodniej części Morza Śródziemnego Rosja zgromadziła na początku listopada najwiekszą w swojej historii flotyllę 16 dużych okrętów w tym 3 krążowników rakietowych i 3 największych desantowców.

Kreml zaczął spijać śmietankę z wydarzeń w Egipcie który po obaleniu prezydenta Mursiego i wstrzymaniu pomocy wojskowej USA, szuka wiekszej dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w sprzęt wojskowy. Moskwa przed wizytą swojej delegacji polityczno-wojskowej wysokiego szczebla w Kairze sugerowała nawet możliwość zgody Egiptu na otwarcie rosyjskiej bazy morskiej. W rezultacie wizyty, Rosja ma dostarczyć Egiptowi rakietowe systemy obrony przeciwlotniczej. Podobno Egipt jest zainteresowany również śmigłowcami bojowymi i samolotami. Suma transakcji może dojść nawet do 4 mld USD, Egipcjanie są ostrożniejsi, mówią o 1 miliardzie.

USA w tym roku, z powodu zbyt wielkiego uzależnienia politycznego od Izraela, straciły na Bliskim Wschodzie wiele dotychczasowych pozycji na korzyść Rosji. Również Turcja po udanym spacyfikowaniu zrodzonego w maju zalążka "kolorowej rewolucji" na placu Taksim, wspieranego przez dominującą obecnie na Zachodzie lewicę i Izrael, ociepla obecnie swoje stosunki z Rosją. Podczas wizyty tureckiego premiera Recepta Erdogana w Rosji Władimir Putin pochwalił się że w 2014 roku rozpocznie się budowa morskiego odcinka gazociągu South Stream w wyłącznej strefie ekonomicznej Turcji. Przypomniał też, że Rosja buduje pierwszą w Turcji elektrownię atomową o wartości około 20 mld dolarów.

Turcja przyznała że zainteresowana jest utworzeniem strefy wolnego handlu z Euroazjatycką Unią Gospodarczą, która w 2014 roku zastąpi Unię Celną Rosji, Białorusi i Kazachstanu. Postanowiła też rozszerzyć współpracę z najwiekszym rywalem USA jakim są Chiny. Armia turecka wybrała chiński system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej FD-2000 dzięki temu że Chiny, jako jedyne, zgodziły sie na udostępnienie kodów do swojego systemu. Prawdoodobnie dzięki umiejętnemu rozegraniu sprawy FD-2000, udało się też Turkom zakończyć protesty na placu Taksim. Premier Turcji podczas wizyty w Moskwie potwierdził także dążenie Turcji do przystąpienia do Szanghajskiej Organizacji Współpracy. Podziwiać należy jak umiejetnie rosyjska dyplomacja potrafi wpleść głosy polityków innych państw do swojej partytury.

Ostatnim zwycięstwem Rosji w tym regionie jest ograniczenie sankcji Zachodu wobec Iranu. Jest to równocześnie wielka porażka Izraela i małe zwycięstwo USA na drodze do uniezależnienia się tego kraju od polityki izraelskiej. Amerykanie próbowali niezdarnie kontrować ofensywę Rosji organizując niespodziewany wypad sekretarza Johna Kerrego do Polski gdzie odnowił on obietnicę rozpoczęcia budowy bazy antyrakietowej w 2016 roku i odwiedził ćwiczących amerykańskich lotników. Rząd Tuska oczywiście nie potrafił wykorzystać w żaden sposób tej okazji. O tym że wizyta Kerry'ego miała związek z Iranem pisał dziennik "Wall Street Journal".

Jednak okazało się że działania dyplomacji USA nie były do końca tak defensywne, bo wyszło na jaw że amerykanie od kilku miesiecy prowadzili tajne negocjacje z Iranem. Wygląda na to że Waszyngtonowi pod rządami Baracka Obamy bardziej zależy na ociepleniu stosunków z Iranem niż na specyficznych stosunkach z Izraelem. Nic w tym dziwnego, jeżeli prawdopodobnie miał do wyboru kolejne miliardy utopione w kolejną wojnę dla Izraela z niepewnym rezultatem lub obietnicę Iranu rezygnacji z przejścia na rozliczenia w euro zamiast w dolarach co da gospodarce USA być może kilka lat wytchnienia.

Na porozumienie z Iranem alergicznie zareagował Izrael. Złagodzenie sankcji wobec Iranu w odpowiedzi na jego obietnicę zamrożenia narodowego programu jądrowego będzie błędem na skalę historyczną – oświadczył na konferencji prasowej w Jerozolimie premier Izraela Benjamin Netanjahu. Minister spraw zagranicznych tego kraju, Avigdor Libeman powiedział że Izrael zamierza szukać nowych partnerów zamiast USA w związku z pogorszeniem stosunków z Waszyngtonem z powodu jego stanowiska w kwestii szeregu problemów międzynarodowych. Przemawiając na forum społecznym w Sderocie Liberman skarżył się że zamiast jeczeć, rząd w Tel Awiwie "powinien szukać krajów, które nie zależą od pieniędzy ze świata arabskiego czy islamskiego, które chciałyby współpracować w oparciu o innowacje”. Liberman, który pochodzi z Mołdawii mówi biegle po rosyjsku.

20 listopada, izraelski premier Benjamin Netanjahu odwiedził Moskwę gdzie namawiał prezydenta Putina do rozwiązania "kwestii irańskiej" podobną metodą jak w Syrii. Omawiano też perspektywy rozwoju współpracy dwustronnej obu krajów. Tak więc niewykluczone że Izrael może stać się kolejnym zwycięstwem Rosji o ile ta zgodzi się na małe bombardowanie Iranu. Jedno jest pewne, w Europie i na Bliskim Wschodzie w rece Moskwy wpada coraz więcej sznurków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz