11 lis 2021

Konflikt białoruski ma odciąć kolejną nitkę Nowego Jedwabnego Szlaku. Jak się bronić?

 Co takiego Łukaszence powiedział w lutym 2020 roku w Mińsku sekretarz stanu USA i były szef CIA Mike Pompeo że ten zdecydował się na brutalną rozprawę z opozycją po przegranych wyborach a potem rozpoczął wojnę z Polską? Wbrew pozorom nie musiał dużo mówić. Kiedy mistrzowski gracz ma najlepsze instrumenty do wyboru, wszystkie opcje prowadzą do zwycięstwa. Gdyby Łukaszenka uznał swoją porażkę w wyborach i odszedł, do głosu doszłaby prozachodnia opcja na Białorusi i wtedy musiałaby interweniować zbrojnie Moskwa, podobnie jak na Ukrainie. Tak czy inaczej skończyłoby się podobnie. Popierając Łukaszenkę przed wyborami, USA skłoniły Rosję do bardziej zdecydowanych działań - "czyń co masz czynić" jak powiedział Jezus do Judasza. 

Wzrost potęgi Chin stanowi żywotne zagrożenie dla dominacji USA w świecie dlatego Waszyngton stara się zwiększyć koszty tego wzrostu. Nowy Jedwabny Szlak miał łączyć Chiny z Europą zachodnią wieloma nitkami. Od jakiegoś czasu Amerykanie starają się je po kolei przecinać. Przecięli w Iraku, Przecięli w Syrii i na Ukrainie, teraz przyszedł czas na Białoruś. Przez Białoruś przechodzi 80% transportu kolejowego z Chin do UE. Transport lądowy przez Rosję i Białoruś jest najszybszy po lotniczym - trwa 10-14 dni podczas gdy morzem - 45 dni. Alternatywą dla Białorusi byłaby Ukraina ale w 2014 roku Rosja sama się pozbyła tej możliwości. Pozostaje Litwa i Łotwa które właściwie dzielą los Polski w obecnym kryzysie związanym z Białorusią. 

Lądowe korytarze Nowego Jedwabnego Szlaku mogą niedługo stać się historią. USA systematycznie przecina je wywołując przewlekłe konflikty wojenne. Czerwone krzyżyki - miejsca gdzie wojny lub embarga już trwają, żółte - gdzie zaczynają się tlić lub mogą wkrótce wybuchnąć.

Trzeba jednocześnie zwrócić uwagę na fakt że przerywając główne szlaki handlowe Chin z Europą, Waszyngton ustawia Chiny na jednokierunkowej drodze do inwazji na Rosję. Rosja bowiem została ustawiona w roli tego gracza, który wspiera Łukaszenkę a więc pomaga zrywać nitkę NJS prowadzącą przez Białoruś. Wyeliminowanie Rosji przez Chiny to najprostszy sposób na trwałe połączenie z UE - największym po USA odbiorcą produktów z Chin. 

Jak w takiej sytuacji powinna zachowywać się Polska? Przede wszystkim Polacy muszą zdać sobie sprawę że chowanie głowy w piasek nie uchroni nas od wojny. Musimy w tym konflikcie reagować zdecydowanie i przewidywać na kilka kroków do przodu. Nie skończy się na zabawach granicznych jeżeli nadal będziemy okazywać słabość. W tym niespokojnym świecie możemy liczyć tylko na siebie. Dobrze jest mieć Amerykanów po swojej stronie ale jeżeli będziemy słabi lub niepotrzebni, sprzedadzą nas z butami pierwszemu lepszemu kupcowi. W polityce nie ma sentymentów (to motto powinno się kazać przepisywać w zeszycie po sto razy naszym politykom każdego dnia). USA od dawna grilują Polskę na pieczeń dla Rosji. To Waszyngton naciskał Polskę na oddanie naszych zapasów wzbogaconego uranu do Rosji. To USA stoją za układem o likwidacji min przeciwpiechotnych których nie podpisali ani Rosjanie ani Chińczycy ani Izrael ani oni sami. Waszyngton od dziesięcioleci powoli ale systematycznie, drogą (mniej lub bardziej) dyplomatyczną przekształca świat poprzez demontaż infrastruktury stabilizacji i pokoju zbudowanej podczas konfrontacji zimnowojennej z Moskwą i stworzenia warunków do destabilizacji krajów małych i średnich a w perspektywie do ich likwidacji i wchłonięcia przez silniejsze podmioty takie jak Niemcy. Dawno trzeba było nam wzmacniać własną armię a nie liczyć na USA czy Niemcy. Umiesz liczyć - licz na siebie. W innym przypadku, gdybyśmy mieli silny i "wpływowy" wywiad moglibyśmy próbować przesunąć konflikt dalej na wschód. Dzięki temu Amerykanie nie musieliby używać nas jako spalonej ziemi (strefy buforowej). Jeżeli nie chcemy wojny, powinniśmy albo odsunąć ją dalej, albo zgodzić się od razu na warunki USA i ogłosić blokadę gospodarczą Białorusi. Zamknąć z nią granice i przerwać wszelki handel przez jej terytorium. Będzie to jednak kosztowało znacznie więcej niż odbudowa armii. 

Wydaje się że już chyba na to za późno ale jeżeli chcielibyśmy zachować benefity gospodarcze z NJS, musimy posiadać tak silną armię jak mocarstwo. Musimy mieć jak największy potencjał obronny oparty o liczne wojska lądowe złożone przede wszystkim z jednostek zmotoryzowanych, zmechanizowanych i silnej artylerii ponieważ to na nich w obronie spoczywa główny ciężar wojny. Czołgi są na drugim planie. Nie do przecenienia są wojska walki elektronicznej i cybernetycznej tak (chyba celowo) zaniedbywane prze wszystkie rządy podobnie jak środki walki psychologicznej i informacyjnej. Trzeba odbudować szczebel operacyjny w WL. Powinny być 4 korpusy lub obszary operacyjne aby właściwie zarządzać wysiłkiem wojennym naszego państwa. Uzupełnieniem powinien być odstraszający potencjał strategicznych wojsk rakietowo-kosmicznych zdolny do rażenia wybranych celów przeciwnika na całym jego terytorium. Należy starać się o pozyskanie własnego potencjału jądrowego gdyż tylko broń jądrowa jest w stanie zapewnić trwały pokój jej posiadaczom. Należy natychmiast zerwać układ o eliminacji min przeciwpiechotnych. Gdybyśmy mieli miny przeciwpiechotnie, kryzysu z nielegalnym naruszaniem granicy po prostu by nie było albo zostałby on zażegnany w kilka dni (potrzebnych na ustawienie min). 

Podsumowując, celem naszej strategii powinno być zwiększenie samodzielności obronnej w takim stopniu, żeby Amerykanie nie mogli nami grać. W wojnie hybrydowej najlepszą obroną jest państwo dobrze zorganizowane, z silnymi instytucjami. Nie tylko z silną armią ale z silnym wywiadem, silnymi, suwerennymi mediami, z niezależnością energetyczną, silną gospodarką, dobrą dyplomacją, sprawną administracją, niezależną kulturą. Jeżeli Amerykanie uznali że NJS należy przerwać, to powinniśmy zabiegać żeby to robili jak najdalej od naszych granic. 

Zobacz też: 

Przegląd Militarny: Polska na wielkiej szachownicy (przegladmilitarny.blogspot.com) 

Przegląd Militarny: Po Ukrainie przyjdzie czas na Polskę (przegladmilitarny.blogspot.com) 

Przegląd Militarny: Czy proxy wojna w Syrii przekształci się w 3 Wojnę Światową ? (przegladmilitarny.blogspot.com) 

Przegląd Militarny: Idzie wojna (przegladmilitarny.blogspot.com)

9 lis 2021

Błędy i zaniechania rządu PiS mogą doprowadzić do wojny

 Jest taka stara zasada w dowodzeniu mówiąca że lepsza zła decyzja niż brak decyzji. To co dzieje się na wschodniej granicy nie jest żadną "zemstą Łukaszenki" jak twierdzą politycy PiS, ale precyzyjnie zaplanowaną operacją Kremla mającą wykazać słabość Polski i podzielić państwa Zachodu. Jeśli się uda, będzie rozszerzana aż do przejścia we wtargnięcie sił zbrojnych. Nieszczęściem naszego kraju są rządy absolutnych ignorantów w zarządzaniu państwem. Krajami takimi jak USA, Wielka Brytania czy Niemcy rządzą wielopokoleniowe elity państwowe wynajmujące polityków jak pracowników kontraktowych. Polską rządzą najczęściej ludzie z przypadku, którzy weszli do polityki bo im było blisko. Przeważnie absolwenci takich kierunków humanistycznych jak dziennikarstwo, politologia, polonistyka, socjologia, historia. Pozbawieni zdolności ścisłego, zdyscyplinowanego myślenia, na wszystko patrzą przez pryzmat intryg towarzyskich. Dlatego po odzyskaniu niepodległości Polska szybko została przejęta przez obce służby. Dziś, kto nie ma pleców w BND, CIA, Mossadzie, FSB czy choćby w białoruskim KGB, nie ma czego szukać w polskiej polityce. Nieliczni samodzielni są szybko eliminowani, nawet kiedy naiwnie próbują układać się z obcymi jak równy z równym. Służby pozostałe po PRL interesują się głównie szukaniem haków na przeciwników politycznych. Wojsko jest dawno spacyfikowane i pozbawione samodzielności. 

Kryzys na granicy był zapowiedziany przez Łukaszenkę już w kwietniu. Rząd Polski stracił kilka miesięcy nie robiąc nic a w sierpniu pan Kaczyński z towarzyszami udał się spokojnie na urlop. W tym czasie rządy Litwy i Łotwy wprowadziły już stan wyjątkowy i zaczęły budować zapory przeciwko nachodźcom. Co przeszkadzało żeby przewidzieć że to samo spotka Polskę, i podjąć podobne działania, zwłaszcza że ostrze propagandy ZBiR było od dawna skierowane głównie przeciwko nam?  Tym czymś były oczywiście główne media w Polsce które trzymają Kaczyńskiego za gardło. Nie podejmie on żadnej ryzykownej decyzji zanim nie wyczuje że jest na to przyzwolenie Czerskiej i Wiertniczej. A jeśli podejmie, szybko się z niej wycofa jak to było już wielokrotnie.

 Pierwszym i podstawowym zaniechaniem PiS było nieutworzenie (zapowiadanej kilka lat temu) anglojęzycznej telewizji która mogłaby tłumaczyć opinii publicznej sojuszników sytuację w Polsce. Dopiero teraz próbuje się ją tworzyć, ma być uruchomiona w przyszłym roku, jest to jednak za późno.* Kolejnym błędem rządu PiS jest utajnianie wszystkiego (słynne "wiem ale nie powiem" Kaczyńskiego). Pozwala ukryć własną niekompetencję i snuć prymitywne intrygi.  Szczególnie chętnie stosowane w ostatnich latach przez MON. Jest to wygodna taktyka ale na dłuższą metę prowadzi do katastrofy ponieważ pozostawia luki dla manipulacji przez co obniża zaufanie do tego co mówią rządzący i w rezultacie nastawia opinię publiczną przeciwko nim. Ludzie muszą  mieć informacje aby mogli właściwie oceniać sytuację i dobrze wybierać. Bez prawdziwej informacji nie ma demokracji. Wzorem powinny być tu USA gdzie dane publikowane oficjalnie przez Pentagon i Kongres są znacznie szersze i bardziej szczegółowe niż to co ujawnili hakerzy ze wschodu w korespondencji ministra Dworczyka.

 Następnym błędem było zbyt powolne odtwarzanie jednostek na wschodzie. Błaszczak mówił kilka lat temu że 18DZ nie będzie ostatnią którą planuje się sformować ale nie zrobiono nic (może poza tajnymi planami). Tu również PiS uległ grze Rosjan i Łukaszenki. Nakłady na obronę nie rosną w wystarczającym tempie. We wrześniu ogłoszono projekt budżetu MON na 2022 rok - zaplanowano 2,2% PKB - tyle samo jak w obecnym roku. Liczbowo będzie to więcej ale jak na kraj wchodzący właśnie w konflikt jest to za mało. Miejmy nadzieję że sejm te nakłady podniesie żeby nie trzeba było gasić pożaru kiedy będzie już za późno. Nawet nie potrzeba by było zwiększać nakładów żeby zadbać o nowocześniejsze oporządzenie żołnierzy. Jest to wbrew pozorom ważna sprawa. Nie wymaga dużych nakładów a poprawia poziom morale w wojsku. Żołnierz powinien wiedzieć że się o niego dba. Widok żołnierzy w przestarzałych kamizelkach taktycznych i czarnych polarach sprzed ponad 20 lat na granicy powoduje wściekłość. 

Błędem który popełnił prezydent A. Duda było skrócenie stanu wyjątkowego do 1 miesiąca. Rząd proponował 3 miesiące ale pan Duda stał się zakładnikiem swojej żony która ma ambicje wystartować w kolejnych wyborach. Następna rzecz: "szumny" plan wzmocnienia Straży Granicznej tylko o ok. 700 funkcjonariuszy w czasie kiedy liczba wysłanych na granicę żołnierzy sięgała już 7 tysięcy a dziś sięga 12 tys. i dalej rośnie też wzbudza przerażenie. Człowiek się zaczyna zastanawiać czy rządzą nami jacyś kompletni idioci którzy myślą że po zbudowaniu wyższego płotu pomysły Łukaszenki na destabilizację na granicy wyczerpią się? Żołnierze powinni tam przebywać tylko do czasu przyjęcia odpowiedniej liczby funkcjonariuszy do SG bo ich podstawowym zadaniem jest szkolić się na swoim sprzęcie i przygotowywać do prawdziwej wojny a nie służyć za zapchajdziurę. Tu kłania się brak odwagi polityków odnośnie odwieszenia obowiązkowej służby wojskowej. Gdyby to zrobiono tak jak zrobiono już dawno na Litwie, nie byłoby problemu z szybkim uzupełnieniem potrzeb w SG i wojska. 

Kolejną sprawą było zaprzepaszczenie szansy wygaszenia konfliktu przez zdecydowane rozprawienie się z atakującymi zapory. Zaniechanie zdecydowanego powstrzymania niszczenia zapór przez kilkunastoosobowe grupki skutkuje dziś tym że Łukaszenka bez problemów skierował na granicę tysiące. Wysłanie żołnierzy uzbrojonych w pełne ostrej amunicji karabinki a potem zakazanie ich użycia tylko ośmieszyło Polskę i pokazało jej słabość. Co będzie dalej? Łukaszenka prawdopodobnie będzie próbował utworzyć obozy "uchodźców" odgrodzone z jednej strony białoruskim drutem kolczastym a z drugiej polskim "murem". Potem uskrzydlony współczuciem opinii publicznej na Zachodzie, "zburzy ten mur" (nieprzypadkowo w Polsce padła ta fraza "mur" i to z kręgów rządowych) i pójdzie dalej wyzwalać. 


* Aktualizacja. Prace nad uruchomieniem kanału przyspieszono. Po wielomiesięcznych opóźnieniach (wcześniej mówiono że będzie uruchomiony w lutym, potem że w przyszłym roku), kanał TVP World nadał swój pierwszy program 18 listopada.

7 lis 2021

Wojna o 250-tysięczną armię

 W rosyjskiej bajce kniaź Iwan wyruszył w świat i na rozstaju dróg napotkał kamień z napisem: pójdziesz w prawo - konia stracisz, pójdziesz w lewo - głowę stracisz. 

Polska stoi przed pilną koniecznością wzmocnienia swoich zdolności obronnych ale jak zawsze w takich momentach pojawia się na naszej drodze masa wizjonerów i pseudoekspertów którzy próbują przekonywać że zamiast iść szybciej w obranym i sprawdzonym kierunku, musimy zmienić drogę na zupełnie inną.

Po katastrofie smoleńskiej w 2010 roku, zwycięski Bronisław Komorowski mianował szefem BBN Stanisława Kozieja. Ten ambitny chociaż pechowy i niemłody już oficer i wykładowca, po upadku komunizmu w którym miał ambicję zostać politrukiem, zafascynował się teorią działań pośrednich Liddella Harta i promował od połowy lat 1990 model "małej ale sprawnej armii". Pomimo że w pierwszej dekadzie XXI wieku SGWP odrzucił jego wizję oparcia obrony państwa głównie na pomocy sojuszników jako zbyt ryzykowną dla Polski, po dojściu do władzy ekipy Donalda Tuska udało mu się ją przeforsować za pomocą argumentu że wojny w Europie do 2030 roku nie będzie. Armia została zredukowana ze 150 do około 95 tysięcy żołnierzy a Koziej głosił że można jeszcze przyciąć, nawet do 60 tysięcy, byle wojsko było profesjonalne i dobrze wyszkolone a kosztem liczby żołnierzy i redukcji garnizonów do kilku baz, dokonać futurystycznego "przeskoku generacyjnego" uzbrojenia. Chodziło w dużym skrócie o wyrzucenie na złom wszystkiego co się kojarzyło z Układem Warszawskim a w to miejsce kupno nie analogów natowskich ale bezzałogowców i robotów które w tym czasie jeszcze nie istniały jako pełnowartościowe uzbrojenie, zgodnie z rosyjską zasadą propagandową że to co "nie imiejet analogow" w świecie, jest najlepsze. Armię zredukowano ale przeskok generacyjny pozostał jedynie w sferze odsuwanych  coraz dalej planów. Wizje Kozieja rozpalały wyobraźnię wielu amatorów i hobbystów jednak życie je zweryfikowało już w 2014 roku, po napaści Rosji na Ukrainę. Ukraina mająca wówczas 150-tysięczną zawodową armię, dziś ma armię 250-tysięczną, kilkadziesiąt brygad ogólnowojskowych wojsk operacyjnych, przywróconą obowiązkową służbę wojskową mężczyzn i kilkaset tysięcy doświadczonych rezerwistów którzy przeszli przez wojnę w Donbasie. Przemysł ukraiński remontuje stare czołgi T-64 i T-72 a rząd skupuje stare BWP-1 i haubice 2S1 Goździk gdzie się da zgodnie z zasadą że jak ktoś napadnie twój dom, lepiej mieć pod ręką choćby starą flintę niż nic. 

"Armia Nowego Wzoru" jak leninowska "armia nowego typu" ma być zupełnie inna od dotychczasowej.

Wydawałoby się że wizja Kozieja, starego komunisty i przyjaciela generała KGB N. Patruszewa tak się skompromitowała że nikt już do niej nie wróci. Pojawiła się jednak znowu, tylko w innym opakowaniu. Tym razem wystąpił z nią owiany aurą "amerykańskości" mecenas i geopolityk dr Jacek Bartosiak. Ten z kolei głosi że trzeba zbudować "Armię Nowego Wzoru". Ma być ona "nawet mniejszą niż dzisiejsza". Lekka, mobilna, pozbawiona zbyt dużej liczby czołgów które "wyginą jak dinozaury bo są przeżytkiem". Wyposażona za to w satelity, drony, 1-2 brygady "lisowczyków" i komandosów mogących zaatakować strategiczne siły jądrowe Rosji (tak!). Ta armia "nie będzie potrzebować większego budżetu bo ten który jest może nawet wystarczyć". Powinna tylko mieć nad sobą centrum które, wyposażone w system świadomości sytuacyjnej, będzie koordynowało w czasie rzeczywistym różnorodne formy oddziaływania na przeciwnika i kontrolowało drabinę eskalacyjną. Rakiety Patriot i samoloty F-35 są zbędne, "wystarczy rozproszenie sił i dobre schrony". Dzięki temu przyjmiemy śmiało atak Iskanderów "na klatę" jak się wyraża. Nie powinniśmy się również bać prewencyjnego ataku na Rosję bo "dzięki niemu Rosja będzie nas traktować jak równego sobie". Będzie to "tarcza obronna" która niczym "nowy telewizor" jego babci, w sposób niezrozumiały dla właściciela i wbrew betonowi monowskiemu, zapewni sukces geopolityczny blokując Rosjanom dostęp do Bramy Smoleńskiej. Wojny o wysokiej intensywności na dużą skalę jak twierdzi Bartosiak nie będzie, dowód: w Donbasie jej nie było! Przegrupowań wojsk na dużą skalę Rosjanie nie mogą robić bo ich logistyka jest słaba, dowód: w kwietniu próbowali aż zabrakło wagonów dla maszyn rolniczych! Pomysł że można wojnę przeprowadzić poza terminem prac rolnych albo nawet wstrzymać prace rolne na czas przegrupowania wojsk nie przyszedł naszemu geniuszowi do głowy. Wniosek - pasujący pod tezę: Rosja może operować na naszym kierunku tylko 1 Armią Pancerną Gwardii bo teraz obowiązują wojny nowej generacji, operuje się głównie batalionowymi grupami taktycznymi (tego że Amerykanie mówią o powrocie do częstszych ćwiczeń użycia brygadowych grup bojowych, szczęśliwie nie zauważył). Wszystkie te głębokie myśli publikuje Jacek Bartosiak na swojej stronie internetowej Strategy&Future i w filmikach YouTube. Zachwycony niczym neofita fragmentami wiedzy wojskowej które posiadł i oślepiony blaskiem "doktryny" Gierasimowa opublikowanej w 2013 roku w czasopiśmie "Wojennaja Mysl", Bartosiak niesie je pod strzechy nie zważając że Gierasimow przedstawił w 2019 roku nową, bardziej konserwatywną koncepcję w której wraca do wojny kinetycznej na dużą skalę. Tak się również składa że ten sam rosyjski sztab generalny którego szef głosił koniec dużych wojen kinetycznych, formuje ciągle nowe dywizje właśnie przeznaczone do dużych wojen. Czy kiedykolwiek rosyjskie kierownictwo wojskowe ogłaszało swoje prawdziwe plany i prawdziwe modus operandi w jawnych wersjach czasopism? Czy raczej z reguły jest to papka dla słabiej zorientowanych "pudeł rezonansowych"? Zapewne rację ma Gierasimow pisząc że 80% obecnych konfliktów to działania niekinetyczne takie jak działania hakerów i trolli internetowych a tylko 20% to klasyczna wojna kinetyczna. To się już dzieje, ta niekinetyczna część wojny już trwa. Czy to jednak oznacza że trzeba zredukować dotychczasową armię o 80% i zostawić tylko 20? Ktoś kto tak sądzi musi mieć problemy z logicznym myśleniem. Rosjanie swojej armii nie redukują a rozbudowują, uruchamiają tylko inne, dodatkowe, niekinetyczne formy działań. Bartosiak namawia do wyrzucenia z wojska ludzi starego typu, nie dostosowanych do nowych czasów. Mają pozostać tylko ludzie nowocześni którzy utworzą armię "lekką, mobilną i przystojną jak Lewandowski". Przypomina to rewolucyjne zapędy bolszewików którzy też twierdzili że tworzą "armię nowego typu" - Armię Sowiecką - komunistyczną w formie i treści, odmienną od tej przestarzałej, "burżuazyjnej". Według rosyjskiej propagandy każdy oficer miał być w niej przystojny i myślący po nowemu. W pewnym okresie też wycięto tam znaczną część kadry dowódczej. Jak się to skończyło, wiemy.

Wczoraj Jacek Bartosiak wspólnie z redaktorem Markiem Budziszem przedstawili swoją krytykę rządowego planu 250-tysięcznej armii na kanale S&F na YT. Redaktor Budzisz jest uważnym obserwatorem rosyjskich mediów i spraw wojskowych na wschodzie.* Niestety sprawy wojskowe także zna dosyć powierzchownie. Swoją krytykę planu 250-tysięcznej armii oparł na założeniu że Rosja ma tylko 64 batalionowe grupy taktyczne w gotowości do natychmiastowych działań a około 100 wszystkich których może użyć na zachodnim kierunku strategicznym. Sama Rosja twierdzi że ma ich 160. Ponieważ zaś, kontynuował myśl Budzisz, Rosjanie przyjmują że w ataku potrzebują przewagi 4:1 a  w przełamaniu nawet 6:1, to nam wystarczy 18 batalionowych grup taktycznych i nie potrzeba rozbudowywać armii ponad to co Polska posiada. Przy okazji wydało się na czym opierają swoje założenia twórcy koncepcji "ANW". Otóż okazuje się że na fałszywym założeniu. Nie rozróżniają bowiem skali strategicznej od taktycznej. O ile bowiem w skali taktycznej rzeczywiście Rosjanie przyjmują potrzebę uzyskania przewagi 4:1 to już w skali strategicznej wystarczy uzyskać przewagę 2:1 żeby móc liczyć na powodzenie. Tak było podczas Zimnej Wojny kiedy stosunek sił NATO i bloku sowieckiego wynosił około 1,8:1 na korzyść Rosji. Pomimo nadludzkich wysiłków sowietom nie udało się osiągnąć przewagi 2:1 i to wystarczyło żeby nie zdecydowali się na rozpoczęcie wojny. Nie odróżnianie skali taktycznej od strategicznej, ataku od uderzenia, walki i bitwy od operacji, kampanii i wojny, przez "think-tank" zwący się "Strategy&Future", dyskwalifikuje tę grupę całkowicie. Ładną mielibyśmy "future" gdybyśmy przyjęli taką "strategy". 

Inną drogę proponuje od lat prof. Romuald Szeremietiew. Ma ona polegać na zbudowaniu licznych wojsk obrony terytorialnej które mają stanowić podstawę polskiej strategii odstraszania. Co najmniej kompania w każdej gminie! Finansowana przez lokalnych biznesmenów (na przykład Janusza Palikota - o, ten mógłby sfinansować nawet całą brygadę!). Te siły będą jak Armia Krajowa - chłopcy i dziewczęta będą wychodzić w nocy na akcję i nie dawać wrogowi spać. Rosja mając przed sobą perspektywę ciągłego nękania przez dobrze uzbrojonych i znających teren żołnierzy obrony terytorialnej, zrezygnuje z okupacji gdyż, by zaprowaszić całkowity spokój, musiałaby posiadać siły okupacyjne dwudziesto- a nawet czterdziestokrotnie liczniejsze niż terytorialne wojska Polski które Szeremietiew wsparty przez prof. Marczaka szacuje na 300 tysięcy żołnierzy. Aby osiągnąć taką przewagę Rosja potrzebowałaby sił okupacyjnych liczących co najmniej 6 milionów żołnierzy. Nie wiadomo tylko czy Rosja będzie chciała zaprowadzać całkowity spokój i okupować całą Polskę czy wystarczy jej wycięcie korytarza z Brześcia do Warszawy i powołanie rządu Quislingów albo raczej Bierutów. Kandydatów do odegrania tej roli nie brakuje. Może Rosjanom wystarczy wywołanie wewnętrznej wojny w Polsce? Zajmą stolicę i będą patrzeć jak Polacy się kłócą - walczyć dalej czy podporządkować się nowemu rządowi? A może zechcą tylko zająć jedno - dwa województwa? W takiej sytuacji przywiązani do ziemi niczym pańszczyźniani chłopi terytorialsi z innych regionów Polski nie będą mogli pomóc na froncie bo zabrania tego doktryna Szeremietiewa-Marczaka. Obecnie pan Szeremietiew namawia żeby polski rząd wypowiedział Białorusi wojnę. Byłoby to na rękę Rosji bo utrudniłoby uzyskanie przez Polskę wsparcia NATO którego artykuł 5 mówi o pomocy krajowi napadniętemu a nie temu który wojnę rozpoczyna. 

Jedną z metod w arsenale wpływu służb specjalnych jest tworzenie pozornych alternatyw. Decydentom podsuwa się do wyboru kilka pozornie różnych możliwości jednak wszystkie prowadzą do tego samego rezultatu. Rosja zdaje sobie sprawę że jej ogromne manewry i wojny prowadzone w Syrii, na Ukrainie i w innych krajach, będą wzbudzały lęk wśród sąsiadów (bo taki jest jeden z ich celów), ale również i chęć podejmowania środków zaradczych - wzmocnienia sił zbrojnych zagrożonych państw. Dlatego można przewidywać że Rosja będzie robić wszystko aby poprzez agenturę wpływu skontrować te chęci i zablokować realne zmiany. Najłatwiej skierować je na manowce. Można przewidywać też że będzie się to odbywało przez przywoływanie księżycowych teorii, opieranie się na półprawdach i manipulacji, wzbudzanie prymitywnych emocji, działanie według zasady "trzeba wiele zmienić żeby wszystko pozostało po staremu". Nie wiem czy Jacek Bartosiak jest agentem wpływu Rosji, czy tylko "użytecznym idiotą" ale jest dziwne że jeszcze rok temu mówił o potrzebie zwiększenia liczebności armii a teraz coś się stało. I to w trakcie lub krótko po ćwiczeniach Zapad-21 w których Rosjanie ćwiczyli uderzenie na Polskę kilkoma swoimi armiami wsparte taktyczną bronią jądrową.  Jacek Bartosiak zaczął głosić że powinniśmy nawet zredukować armię bo Rosja może uderzyć tylko jedną armią! Wbrew faktom. Równocześnie "coś" się stało wielu politykom i innym wpływowym osobom ze świata kultury i mediów w Polsce w trakcie trwania manewrów Zapad-21 że zaczęli mówić tekstami propagandy łukaszenkowskiej i putinowskiej. Jedni namawiają do kapitulacji, inni do wypowiedzenia wojny Białorusi. Może to tylko przypadek. Kiedyś na "Wykopie" ktoś wrzucił fragment "Gazety Olsztyńskiej" wydrukowany w trakcie ćwiczeń wojskowych w latach 1970 na które powołano dziennikarzy. Artykuły na pierwszej stronie w sposób niezwykle przekonujący, ze szczegółami mówiły że właśnie niespodziewanie NATO zaatakowało nasze wojska i nasi żołnierze dzielnie bronią kraju zdobywając Hamburg. Kiedy trwa wojna wyciąga się najgłębiej przechowywane zasoby, materialne i ludzkie. Mobilizuje się emerytów i niedorostków nawet tych z kategorią "D" byle tylko osiągnąć przewagę na froncie. A wojna informacyjna i psychologiczna właśnie trwa, dlatego trzeba podchodzić z dużą ostrożnością do wszelkich objawień różnych nawiedzonych wizjonerów.


* Adres filmiku S&F: https://www.youtube.com/watch?v=A1IyiHSi714 ...Niestety czasem zbyt uważnym. Niedawno z lubością używał rosyjskiego propagandowego zlepka "kolektywny zachód" co jest oczywistym szyderstwem mającym wywołać skojarzenia Zachodu z komunistycznym kolektywizmem. Na Zachodzie używa się po prostu pojęcia "Zachód" pisanego z dużej litery. Już nie chcę czepiać się takich "rudymentarnych spraw" w wypowiedzi pana Budzisza jak "granatów dymowych" (chociaż, skoro próbuje epatować uczonymi wyrażeniami krytykując MON, to powinien znać przynajmniej proste pojęcia). Generalnie słuchając go można było odnieść wrażenie że próbuje udowodnić za wszelką cenę że nie da się nic zrobić. Inną metodą tej pary jest stawianie chochoła i obalanie go. Bartosiak poucza z wielką emfazą że siły powinno się liczyć na bataliony a nie na "dwa miliony czy osiem". Tylko kogo poucza? Zgodnie z regułami manipulacji sam stawia chochoła i go obala robiąc na przemian to "mądre", to nerwowe miny. Liczenie i porównywanie na bataliony jest wielokrotnie starsze niż sam Bartosiak. Trudno jednak żeby politycy zwracali się do opinii publicznej przedstawiając zamiast liczby żołnierzy (którą z grubsza wszyscy znają), liczbę batalionów (której większość nie zna). I nie ma to jak wzywać publicznie do debaty chwilę po tym jak zwyzywało się od betonu. Pan mecenas na wiosnę obiecywał że przedstawi szczegółową koncepcję "ANW" na jesieni tego roku. Niestety zamiast szczegółów przedstawił tylko stek ogólników i pobożnych życzeń. Teraz namawia do dalszej (płatnej) subskrypcji swojego kanału i dalszego finansowania projektu "ANW" obiecując że "już na wiosnę" przedstawi dalsze szczegóły. Można odnieść wrażenie że panu doktorowi świetnie się funkcjonuje w przyjętym modelu biznesowym więc będziemy jeszcze długo czekać na "dalsze szczegóły".