27 gru 2014

Porównanie modułów bojowych

Polski zdalnie sterowany moduł bojowy ZSSW-30 (od Zdalnie Sterowany System Wieżowy z armatą 30mm) przeznaczony dla nowej partii transporterów kołowych Rosomak i gąsienicowych bwp Borsuk. Opracowywany według założeń MON, ma zawierać 200 nabojów do armaty 30 mm i 400 nabojów do sprzężonego z nią karabinu maszynowego 7,62 mm oraz 2 ppk Spike LR w zewnętrznych kontenerach-wyrzutniach. Kąt podniesienia armaty -10 +60 stopni. Moduł opracowały wspólnie HSW i WB Electronics. Grafikę pokazano w czerwcu, a we wrześniu 2014 roku, na targach w Kielcach pokazano jej makietę na transporterze Rosomak.



Rosyjski zdalnie sterowany moduł bojowy "Epoka" również z armatą 30 mm, przeznaczony dla nowych rosyjskich wozów piechoty: kołowego 8x8 Bumerang, i gąsienicowego, pływającego bwp Kurganiec-25 (gdzie 25 oznacza masę wozu w tonach). W przyszłości moduł ma również być uzbrojeniem ciężkiego bwp opracowywanego na platformie "Armata". Prace nad rosyjskim modułem rozpoczęto wcześniej niż nad polskim. Pierwsze rysunki zbliżone do rzeczywistości pokazano rok wcześniej, w sierpniu 2013 roku. Kilka miesięcy później pokazano zdjęcia prototypu. Czym różni się moduł rosyjski? Uzbrojenie ma podobne - armata 30 mm, sprzężony 7,62 mm karabin maszynowy i wyrzutnie ppk. Jednak ilość amunicji jest zdecydowanie większa. Do armaty 30 mm przewidziano 500 nabojów, do karabinu 7,62 mm - 2000 nabojów i 4 ppk "Kornet" w pojemnikach-wyrzutniach po obu bokach modułu. Same ppk też są cięższe - mają zasięg do 10 km, podczas gdy Spike LR tylko 4 km. Kąt podniesienia armaty do +70 stopni.

Wydaje się że zapas amunicji znajdującej się wewnątrz modułu ZSSM-30 jest zdecydowanie za mały. Przypomnijmy że w taśmach wieży Hitfist 30P jaka znajduje się w Rosomaku, jest 250 nabojów 30 mm. Nowa wieża ma ich mieć o 50 mniej. Zwłaszcza 400 nb. 7,62 mm wydaje się ilością zbyt małą. Czołg T-72 ma jednostkę ognia 2000 nabojów 7,62 mm. Oczywiście część amunicji może być też przewożona wewnątrz kadłuba razem z desantem. W Rosomaku jest 750 nabojów 7,62 mm, co też nie jest liczbą zbyt dużą. Zastanawiające jest dlaczego MON dał tak małe wymagania odnośnie amunicji. Rosjanie pokazują że można więcej, ale oni znani są z dopracowanych do perfekcji konstrukcji, zwłaszcza pod względem zwartości. My ciągle musimy być wśród doganiających i chyba tam pozostaniemy, jeżeli już na starcie nie stawiamy sobie nawet takiego celu żeby dogonić. Początkowo polski moduł miał mieć oprócz armaty 30 mm, 2 karabiny maszynowe: 7,62 mm i 12,7 mm, ale z tego ostatniego też zrezygnowano. Może i słusznie, jeśli ilość amunicji byłaby jeszcze mniejsza.

26 gru 2014

Rosyjskie czołgi na Ukrainie


 Czołg T-64BW - Najpierw w Centralnej Bazie Rezerwy Czołgów nr. 2544 w Kraju Krasnojarskim (Rosja), potem w Donbasie (Ukraina). Oczywiście "kupiony w sklepie wędkarskim". Nb. ta baza to, według rusko-polskich trolli militarnych i wyrośniętych gimbusów, takie leśne złomowisko, bo Rosja ma tylko 2300 czołgów, reszta to "bezużyteczny złom".

A tu inny "bezużyteczny złom" - jaki przyjechał ostatnio do Ługańsk w "humanitarnym konwoju".
(fot. via Twitter)

Ogółem z Rosji na okupowane tereny wschodniej Ukrainy jak obliczyli dziennikarze wydania "Słowo i dieło", w oparciu o informacje Rady Bezpieczeństwa Narodowego, w listopadzie były tylko 3 dni w których przez rosyjską granicę nie przejechał na Ukrainę żaden większy konwój z bronią.

Przegląd uzbrojenia oraz siły żywej (20 autobusów) jakie Rosja dostarczyła do strefy walk
 w Donbasie od 30 października do 9 grudnia, a więc już po podpisaniu rozejmu. 

Oprócz techniki bojowej i ludzi, do Donbasu docierał także sprzęt pomocniczy.
Całą grafikę można obejrzeć tu.


25 gru 2014

Bombki pod choinkę

 W Święta Bożego Narodzenia i na Nowy Rok, życzmy naszym żołnierzom tradycyjne wszystkiego najlepszego. Czyli - najlepszego uzbrojenia i amunicji!

 PERM - amunicja moździerzowa 120mm, 
naprowadzanie bezwładnościowe + GPS, 
zasięg do 18km.

 BONUS - 155mm pociski do haubic
 z 2 podpociskami naprowadzającymi się na sygnaturę podczerwieni.
Podpociski opadając, samodzielnie szukają celu
 i niszczą go wybuchowo formowanym penetratorem o przebijalności 100mm,
 atakując górny, najsłabszy pancerz czołgu. Zasięg do 35km.

Switchblade - dron typu kamikaze. 
Przenoszony przez pojedynczego żołnierza w pojemniku o długości 61cm. 
Waży razem z pojemnikiem-wyrzutnią 2,7kg. Może operować w promieniu do 10km, 
dostarczając informację rozpoznawczą i niszcząc wykryty cel 
lub wracając do ponownego wykorzystania. Przeznaczony dla szczebla pluton-kompania.
Może być sterowany z tej samej stacji kontroli co RQ-11 Raven, czy RQ-20 Puma. 

Spike NLOS - ppk o zasięgu 25km. Sterowanie światłowodem lub radiowo,
wspomagane przez GPS i INS. Masa pocisku -63kg, długość - 1,8m.


Pancerfaust 3 - ręczny granatnik przeciwpancerny.
Masa - 12,8 - 14,3kg, przebijalność - 400-900mm,
zasięg - do 600m.


I wreszcie broń najsilniejsza, dostępna bez pozwolenia i za darmo.
Wszystko inne to tylko konieczne uzupełnienie. (fot. Reuters)


I pamiętajcie: Nie oszczędzać amunicji!

17 gru 2014

Tajne ćwiczenia w rejonie Królewca

W dniach 5-10 grudnia w rejonie Królewca odbyły się niezapowiedziane manewry sił zbrojnych Rosji. 
W ćwiczeniach wzięło udział 9 tysięcy żołnierzy, ponad 640 pojazdów w tym 250 czołgów, 100 dział i wyrzutni rakiet, 55 okrętów oraz 40 samolotów i śmigłowców. O ćwiczeniach poinformował rzecznik Sztabu Generalnego gen. A. Kartapołow tydzień po ich zakończeniu. Rosja po raz kolejny pokazała że jest w stanie w sposób skryty przerzucić duże siły transportem powietrznym.

Na czas ćwiczeń do eksklawy Królewieckiej z głębi Rosji przerzucono brygadę powietrznodesantową i brygadę rakietową. Ta ostatnia wyposażona była w rakiety balistyczne Iskander-M. Przerzut brygady rakietowej w sposób skryty mógł być demonstracją i swoistą odpowiedzią na planowane podpisanie przez polski MON umowy w sprawie zakupu w USA pocisków AGM-158 JASSM. Przypomnijmy że o wyrażeniu zgody przez USA na eksport tych pocisków było wiadomo już na początku października. O planach podpisania umowy 11 grudnia w Polsce, informował portal polskazbrojna.pl już 2 grudnia. Władze Rosji miały wiec dość czasu by zarządzić owe "niespodziewane manewry". Mimo to godna podziwu jest sprawność z jaką przeprowadzono tę operację. Rosjanom należą się brawa za skrytość. Fakt przerzutu brygady Iskanderów, liczącej ponad 100 pojazdów, pozostał nie wykryty przez siły NATO podobnie jak ich powrót w głąb Rosji. Podobnego wyczynu dokonali Rosjanie na początku roku zajmując Krym, również z wykorzystaniem wojsk powietrznodesantowych przerzuconych na jedno z lotnisk na Krymie oraz specnazu.

Co prawda Litwa zaobserwowała wzrost aktywności rosyjskiej marynarki wojennej na Bałtyku (mówiono o 20 okrętach) oraz lotnictwa (incydenty z Tu-95 i Tu-22) i sił lądowych Rosji już 6 grudnia podnosząc stan gotowości własnych wojsk dwa dni później, ale do końca nie był znany charakter działań Rosji. Polska zareagowała z opóźnieniem, słowami ministra Siemoniaka o "bezprecedensowej aktywności" Rosji w rejonie Bałtyku. Mówił on o "incydentach na morzu" ale o Iskanderach nie wspomniał. Żeby było śmieszniej, Siemoniak wyraził swoje "zaniepokojenie" dopiero 11 grudnia, a więc dzień po zakończeniu manewrów. Wcześniej co prawda wypowiedział się Szef SGWP generał Gocuł, który 8 grudnia przechwalał się atakiem naszych JASSM-ów (których chwilowo nie posiadamy), na ośrodek dowodzenia "zielonymi ludzikami", ale jego wypowiedź wygląda raczej na część rosyjskich manewrów niż polskiej reakcji.

Najbardziej zdumione możliwościami Rosji są polskie lemingi z forów militarnych. Stosują oni prosty mechanizm wyparcia, odrzucając fakt przerzucenia dużej ilości wojsk i sprzętu  jako "wymysł rosyjskiej propagandy". A przecież był czas się przyzwyczaić. Choćby podczas manewrów we Wschodnim Okręgu Wojskowym, w lipcu ubiegłego roku kiedy to do przewozu wojsk użyto 30 samolotów lotnictwa transportowego, wykonano 167 samoloto-lotów, przewieziono 8,5 tys. żołnierzy, 415 jednostek uzbrojenia i techniki wojskowej, 700 ton środków materiałowych. Wykorzystywano również zmobilizowane samoloty cywilnych firm transportowych. Wojska transportem kolejowym pokonywały 1000 km na dobę (przy normie 650 km na dobę).

 Miejmy nadzieję że takie manewry Rosji zaczną powoli otwierać oczy politykom w Polsce co pozwoli przyspieszyć modernizację naszej armii. Natomiast militarnych fanbojów nadal śniących o redukcji polskiej armii do rozmiarów kilku brygad, ale za to zapiętych na ostatni guzik i wyposażonych w ich ukochany model czołgu, właściwi specjaliści wyślą litościwie na leczenie do właściwego sanatorium.

Kamuflaż


Kamuflaż rosyjskiej stacji zakłóceń elektronicznych Murmańsk. Zdjęcie zrobione podczas ćwiczeń w Obwodzie Kurskim w tym roku.

Choć wzór graficzny inny, to kolory prawie identyczne jak w kamuflażu stosowanym przez Wojsko Polskie. Przy czym trochę inne od natowskiego. W kamuflażu polskim od niedawna zmieniono kolory. Typowo natowski ciemny brąz, zastąpiono beżem. Dlaczego rosyjska stacja zakłóceń ma kamuflaż podobny do polskiego? Sprzęt naziemny armii rosyjskiej był malowany w ciekawym kamuflażu dającym wrażenie trójwymiarowości, z małymi plamami bieli i czerni. Jakiś czas temu miał wyjść rozkaz ujednolicenia malowania do koloru khaki. Jak dotąd jednak tego nie widać. Przeciętny polski cywil, widząc ten pojazd prawdopodobnie nawet by nie pomyślał że jest to pojazd Armii Rosyjskiej. I o to chodzi. Stacje zakłóceń często będą działać w ugrupowaniu przeciwnika więc nic dziwnego że maskuje się je tak, żeby przypominały sprzęt przeciwnika. Tylko dlaczego tym przeciwnikiem jest właśnie armia Polski a nie na przykład Litwy lub Estonii?

 Dla porównania kamuflaż polski, z przodu nowy, z tyłu stary, natowski.

Dlaczego w Polsce zastąpiono kamuflaż natowski z brązowymi plamami kamuflażem z plamami beżowymi, to opowieść na oddzielny artykuł. Stało się to za rządów Donalda Tuska i prawdopodobnie miało związek z wycofywaniem się USA z Europy. Mniej więcej wtedy B. Komorowski, po wyborze na prezydenta, miał swoje słynne freudowskie przejęzyczenie "wychodzimy z NATO". Zdaje się że nasi władcy uznali że teraz będziemy tak po środku, jedną nogą w NATO, a drugą w nieformalnym sojuszu z Rosją. To lawirowanie skończyło się panicznym powrotem pod skrzydełka NATO po najeździe Rosji na Ukrainę.

11 gru 2014

Idiotyczny blef MON


 Dziś przedstawiciele MON podpisali na lotnisku w Krzesinach umowę o kupnie pocisków JASSM i pakietu modernizacyjnego dla polskich samolotów F-16 za 250 mln dol. Ma być kupione 40 pocisków AGM-158 i pakiet modernizacji, obejmujący uaktualnienie oprogramowania do wersji M6.5 (obecnie mają wersję M4.3) co umożliwi przenoszenie "najnowszych rodzajów uzbrojenia" jak podaje MON. Pierwsze pociski trafią do Polski za 2 lata. Zmodernizowana ma być też część urządzeń pokładowych samolotów, w tym systemy walki elektronicznej, IFF i symulacji bojowej. Pierwsze samoloty powinny być unowocześnione w 2 połowie 2016 roku.

Osiągnięcie wstępnej gotowości operacyjnej przewiduje się w marcu 2017 roku. Jest to ważne bo pomimo tak odległego terminu, MON uruchomił festiwal propagandowej tromtadracji. Przedstawiciel firmy Lockheed Martin podpisał dokument już wcześniej, nie ruszając się z USA. Ze strony polskiej papier podpisał szef Inspektoratu uzbrojenia gen. bryg. S. Szczepaniak w obecności ministra Siemoniaka, ambasadora Mulla, Inspektora Generalnego RSZ i Szefa SGWP. Tylko po to, żeby oficjele mogli sfotografować się na tle wojska, do hangaru, spędzono 12 pilotów samolotów F-16. Mieli oni miny skazańców z filmu "Parszywa dwunastka" i nie należy im się dziwić. Jak zwykle zasady bezpieczeństwa żołnierzy MON ma głęboko poniżej pleców. W Izraelu twarze pilotów samolotów uderzeniowych czy żołnierzy sił specjalnych są chronione, u nas robią za tło dla występów polityków. Ale same twarze pilotów panu Siemoniakowi nie wystarczyły, w hangarze ustawiono też makietę pocisku z wielkim napisem "JASSM-ER". Wydaje się że MON chce stworzyć wrażenie że te pociski już są na wyciągnięcie ręki, tymczasem amerykanie nikomu jeszcze tej wersji nie sprzedali.

Wczoraj prowadzący profil 2 Skrzydła Lotnictwa Taktycznego na Facebooku, podając informację o planowanej na dziś uroczystości, napisał że
"W ramach kontraktu Polska nabędzie 40 pocisków AGM-158B JASSM, dwa bojowe AGM-158A, dwa szkolne pocisk AGM-158A oraz kolejne dwa pociski, które posłużą do przeprowadzenia prób certyfikacyjnych".
 Dopytywany przez jednego z internautów, czy nie zaszła pomyłka, bo Polska miała kupić AGM-158A o zasięgu 370 km a o AGM-158B który ma zasięg według Wikipedii 1000 km, dopiero się stara, odpowiedział tajemniczo, że to Wikipedia się myli (rzeczywiście okazało się że tekst był skopiowany z Wikipedii). Zamieszanie stało się tym większe że monowska "Polska Zbrojna" w swym artykule o podpisaniu kontraktu, starannie unikała podawania typu zakupionych pocisków, pisząc tylko ogólnie o "AGM-158 JASSM".

Wygląda to na akcję PR albo jakąś zabawę z Moskwą, biorąc pod uwagę wynurzenia z przed kilku dni szefa SGWP generała Gocuła. Powiedział on w wywiadzie dla Gazety Wyborczej:
- Pocisk JASSM ma zasięg 370 km. Jest właściwie  niewykrywalny, samolot może go odpalić poza zasięgiem współczesnej obrony przeciwlotniczej. A jego znaczenie wyjaśnię na przykładzie. Abstrahuję tu od jakiegokolwiek kraju. Jeśli w Polsce pojawią się "zielone ludziki", to na jednego wystarczy straż graniczna, na kilku - policja, na oddział potrzebne jest wojsko. Jeśli będziemy mieć tego rodzaju pociski, to możemy łatwo przerwać tę zabawę i uderzyć w to miejsce, które decyduje o wysyłaniu "zielonych ludzików". Przeciwnik zdaje sobie sprawę, że trudno mu będzie temu zagrożeniu przeciwdziałać. Dlatego się zastanowi, zanim w ogóle rozpocznie tę grę.  
 Wypowiedź ta jest zdumiewająca. Jeżeli chodzi o pociski o zasięgu 370km, czyli wersję A,  to pogróżka pana Gocuła nie powinna odnosić się do Rosji, chociaż wyraźnie się do niej odnosiła. Moskwa leży bowiem za daleko od granic NATO (ponad 600 km od najbliższej granicy z Łotwą). Oczywiście samoloty F-16 mogą wlecieć w przestrzeń powietrzną Rosji i dopiero wtedy wystrzelić pociski JASSM. Podnosi to jednak znacznie ryzyko takiej operacji bo traci się walor zaskoczenia wynikający z właściwości stealth samego pocisku. Wypowiedź pana Gocuła miałaby jakiś sens gdyby przyjąć że kupujemy AGM-158B który ma zasięg około 1000km. Możliwe byłoby wtedy porażenie celów w Moskwie pociskami wystrzelonymi znad terytorium Polski gdzieś w okolicy Suwałk lub Białegostoku.

 Tylko po co o tym mówić teraz, 2 lata przed faktycznym osiągnięciem zdolności do użycia pocisków? Na to pytanie znają odpowiedź chyba tylko sami politycy i generałowie MON. No, może jeszcze ktoś w Moskwie. Nasi władcy słabo znają się na polityce światowej i obowiązujących w niej regułach. Gdyby uważnie śledzili np. stosunki amerykańsko-rosyjskie, wiedzieliby że mocarstwu jądrowemu nigdy nie grozi się wprost, użyciem siły. Wyjątkiem był prezydent Reagan, który kiedyś powiedział że właśnie wydał rozkaz ataku jądrowego na ZSRS, ale to był tylko żart i Reagan miał realne atuty w ręku. Moskwa wiedziała że atak na USA byłby dla niej samobójstwem.

Trudno tymczasem spodziewać się że Rosja przestraszy się pobrzękiwania szabelką pana Gocuła czy innych oficjeli MON. Zwłaszcza że zamiast szabelki, mają tylko papier. Takie pobrzękiwanie szabelką byłoby natomiast dobrym alibi dla Putina do ataku na Polskę zanim wejdzie ona w posiadanie tych rakiet. Jest jeszcze jeden powód dla którego takie wypowiedzi są Moskwie na rękę. Putin właśnie wprowadza na uzbrojenie zestawy Iskander-K wyposażone w pociski manewrujące o zasięgu prawdopodobnie kilku tysięcy km, które łamią traktat INF. Wypowiedzi naszych władców są dla niego w tej sytuacji jak prezent pod choinkę. Wypowiedzi bez faktycznego posiadania atutu w ręku.

Ostatnia edycja 12 grudnia 2014.

9 gru 2014

Z Archiwum X czyli skąd się wzięły kłopoty z NSR

Taka ciekawostka historyczna. Artykuł z Gazety.pl mówiący jakie były plany MON odnośnie liczby żołnierzy po uzawodowieniu armii. Pochodzi z 22. 09. 2008 roku.

"Zaciągnij się. Do wojska...
Jacek Kowalski
22.09.2008 , aktualizacja: 22.09.2008 15:42

- Polska armia liczy teraz około 124 800 żołnierzy - mówi płk Cezary Siemion, dyrektor Departamentu Prasowo-Informacyjnego MON. (...) A jak ma być po 2009 r.? - Chcielibyśmy, aby docelowo w wojsku polskim służyło 120 tys. żołnierzy. Z czego - jak planuje ministerstwo - 110 tys. to byliby żołnierze zawodowi, już nie z poboru, a pozostałych 10 tys. to byłyby tzw. Narodowe Siły Zbrojne. Czyli... - Byłaby to ochotnicza służba utrzymywana w rezerwie. Przydawałaby się na potrzeby reagowania kryzysowego, jak również dla wzmocnienia jednostek wojskowych w czasie wojny. Służba ta byłaby odbywana na podstawie kontraktów, głównie przez żołnierzy zwolnionych z czynnej służby wojskowej." 

Takie były początkowe założenia armii zawodowej i NSR.
Pomijając pomyłkę w nazwie NSR, jako zupełnie nieistotną, zwróćmy uwagę na tekst pogrubiony. Mowa była o 110 tysiącach etatów żołnierzy zawodowych. Obecnie armia liczy tylko 100 tysięcy żołnierzy zawodowych (teoretycznie bo w rzeczywistości trochę mniej). Razem z NSR zaś, mowa była o 120 tysiącach. Jest to również obecnie obowiązująca liczba etatów łącznie z NSR, jednak zmieniła się liczba żołnierzy zawodowych. Ubyło ich 10 tysięcy w stosunku do planów początkowych. Za to NSR urosło "aż" do 20 tysięcy. Niestety tylko teoretycznie. W rzeczywistości NSR liczy tylko 10 tysięcy rezerwistów, czyli "pozostało" takie jak planowano pierwotnie, i wciąż nie może osiągnąć zakładanych 20 tysięcy z powodu niezrozumiałych "trudności obiektywnych". Jest to tym bardziej dziwne, że zgłaszających się do służby jest ciągle bardzo dużo (na przykład w poznańskim WKU, 40 na 1 miejsce).

Początkowe plany rządu związane z uzawodowieniem zakładały zresztą jeszcze wyższą liczbę żołnierzy - 120 tysięcy zawodowych i 30 tysięcy NSR. Niestety był to rząd PiS który podał się do dymisji w związku z utratą większości w sejmie. Jego następcy zaś za wszelką cenę chcieli te plany przelicytować w dół, kierując się wyłącznie tanim populizmem.

W sumie mamy więc mniej niż 110 tysięcy żołnierzy-ochotników łącznie z NSR. Dlaczego tak się stało? Ano tak zdecydowali spece od PR rządu Donalda Tuska. Wyliczenia specjalistów Sztabu Generalnego zostały wyrzucone do kosza bo liczba 100 tysięcy łatwiej wpada w ucho wyborcom. Jest w związku z tym lepsza jako slogan propagandowy niż liczba 110 tysięcy. Ot i cała tajemnica. A to że 110 tysięcy było potrzebne do sprawnego działania jednostek wojskowych? - Kogo to w rządzie PO-PSL obchodziło i obchodzi?! Ktoś znający historię, jak na przykład magister historii Tusk, mógłby oprócz tego, w tej liczbie widzieć jeszcze analogię do 100 tysięcznej zawodowej Reichswery jaką wolno było mieć Niemcom po klęsce w 1918 roku. Ale oczywiście, to byłyby "odmęty szaleństwa" a nie na przykład celowo utkany symbol, by stał się powodem do kpin z Polski na światowych salonach i wskazywał "kto tu rządzi" oraz jaki jest status Polski.

Dziś, przez takie rządy PR-owców, ciągle są problemy z brakami kadrowymi jednostek i to nie tylko na wschodzie kraju. Nie ma skąd brać żołnierzy do rozwijanej 34 Brygady Pancernej z Żagania, więc oddelegowało się ich z pobliskiego Świętoszowa, z 10 Brygady Kawalerii Pancernej. A że w ten sposób zdolność bojową straciła 10 Brygada a 34 de facto jej nie uzyska, to znowu, w odpowiedzi słychać tylko starą śpiewkę PR-owców Tuska "Polacy, nic się nie stało".

Najlepiej mieć monopol w mediach i udawać że nic się nie stało, zamieść pod dywan, albo jak ostatnio gen. Gocuł w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, wprost nawoływać do karania za wypowiadanie niewygodnych opinii. Ten wywiad jest zresztą na tyle kuriozalny że zasługuje na osobne omówienie. Pan Gocuł groził w nim Rosji (choć nie wymienił jej z nazwy ale adresat jest oczywisty), za ewentualne wejście "zielonych ludzików" do Polski, odwetem w postaci ataku pociskami JASSM na Kreml. Czy może być lepszy dowód politycznej głupoty i strategicznej nieodpowiedzialności? Co pan Gocuł chciał tą pogróżką osiągnąć? Chyba tylko wstrzymanie przez USA podpisania umowy na dostawę tych pocisków. Pan Gocuł powinien się przyjrzeć jak ostrożnie obchodzą się z Rosją mocarstwa takie jak USA, czy Francja a z wywiadami dla prasy więcej by nie wychodził. Czy pan Gocuł pomyślał jaki byłby następny krok Rosji? Raczej nie, co dowodzi że zupełnie nie nadaje się na swoje stanowisko. A jeżeli pomyślał, to tym bardziej.

Innym problemem NSR jest brak chętnych do służby wśród żołnierzy którzy odbyli służbę czynną. Wynika to z niskich wynagrodzeń i zbyt niskiej częstotliwości ich wypłacania. W tej chwili rezerwiści ochotnicy dostają pieniądze wyłącznie za odbyte ćwiczenia a nie za pozostawanie w gotowości tak, jak to jest w renomowanych armiach naszych sojuszników. Z kolei duża liczba ochotników bez przeszkolenia zgłaszających się do WKU jest odsyłana z kwitkiem bo MON przyjął zbyt ograniczone limity przeszkalania w służbie przygotowawczej. Wszystko z powodu fatalnej liczby 100 tysięcy którą zauroczył się rząd. Na dłuższą metę będzie to skutkować katastrofalnym spadkiem liczby przeszkolonych rezerwistów.

Niestety próby rozwiązania problemów z NSR nie napawają optymizmem. Grupa generała Packa przygotowała projekt utworzenia z NSR batalionów wojewódzkich OT. Jest to jeszcze bardziej szkodliwy pomysł niż to co jest dziś. Takie bataliony potrzebują bowiem oddelegowania żołnierzy zawodowych do dowodzenia nimi. Spowoduje to więc jeszcze większe braki kadrowe. Doprawdy nie potrzeba rosyjskich "zielonych ludzików" żeby położyć nasz kraj na łopatki. - Wystarczą ci, co nami rządzą. Tylko "JASSMów" na nich niestety ciągle nie ma.

2 gru 2014

Odbudujmy 1 Dywizję



    Po internecie i w obiegu publicznym krąży wypromowane hasło "odbudujmy Armię Krajową". Jest to pomysł chwytliwy, ale z wielu powodów niepraktyczny. Przede wszystkim konflikt na wielką skalę grożący okupacją całego kraju jest mało prawdopodobny. Bardziej prawdopodobny jest konflikt lokalny ograniczony do działań na obszarze kilku województw. AK rozproszona kompaniami czy batalionami po wszystkich powiatach oznacza więc gigantyczne marnotrawstwo sił i środków. Większość z żołnierzy AK nie zobaczyłaby przeciwnika do końca wojny, chyba że w telewizji. Zamiast tego, lepiej utworzyć jeden nowy związek taktyczny wojsk operacyjnych zdolny do przemieszczania się w rejon konfliktu i podjęcia realnej walki.

Obecnie Wojska Lądowe składają się z 3 dywizji, kilku samodzielnych brygad i wielu mniejszych jednostek. Komplikuje to system dowodzenia, zwłaszcza po likwidacji dowództw rodzajów sił zbrojnych. Dowództwu Generalnemu podlega zbyt duża liczba obiektów dowodzenia (kilkadziesiąt jednostek, co uniemożliwia sprawne dowodzenie).
Konieczne jest utworzenie dużego związku taktycznego, który "pozbierałby" rozproszone jednostki i zmniejszył obciążenie dowódcy wyższego szczebla a jednocześnie wzmocnił "ścianę wschodnią".

Reaktywacja czwartej dywizji będzie najprostsza w oparciu o infrastrukturę i pozostawione niektóre jednostki 1 Dywizji Zmechanizowanej zlikwidowanej w 2010 roku, za czasów ministra psychiatry-pacyfisty Bogdana Klicha.
W Chełmie można odtworzyć pułk artylerii, pozostawiając brygadowy da i bz, koszary są wystarczająco obszerne. W Lublinie i Zamościu, dowództwo i pozostałą część brygady zmechanizowanej na bazie zlikwidowanej 3 BZ. W Wesołej byłoby dowództwo dywizji i część brygady pancernej. W Siedlcach pozostała część brygady pancernej, może bcz. Na szczęście nie trzeba tworzyć nowych garnizonów, chociaż można by wykorzystać strategiczne położenie Białej Podlaskiej gdzie jest dawne lotnisko lotniczego pułku szkolnego, dla pododdziału rozpoznawczego 1 BPanc i może dywizjonu artylerii. Część pododdziałów brygady z Wesołej trzeba przesunąć bardziej na wschód aby zapełnić wielokilometrową pustkę powstałą po likwidacji brygady w Siedlcach. W skład dywizji weszłaby też 21 BSPodch z Rzeszowa. Pułk przeciwlotniczy mógłby znaleźć się w Wesołej (jednostka tego typu liczy kilkaset osób i nie powinno być problemu z jej zmieszczeniem w koszarach gdzie obecnie znajduje się tylko batalion czołgów, a niedawno była cała brygada.

 Szczegółowe warianty mogą się różnić, ważne że nie doszło jeszcze, dzięki Bogu, do likwidacji wszystkich mniejszych garnizonów, którą proponował towarzysz minister Koziej (dobry znajomy towarzysza generała FSB Patruszewa). Wtedy koszty odtworzenia dywizji byłyby znacznie większe.
 Najczęściej jest tak, że rozważania typu "głupota czy sabotaż", pozostają nierozstrzygnięte, jednak dzięki demokracji mamy możliwość bezkrwawej eliminacji szkodników. Przynajmniej możliwość taka istniała jeszcze do niedawna.

Oprócz wymienionych jednostek, wskazane byłaby reaktywacja 18 BZ w Białymstoku. Planowane jest tam dowództwo brygady rozpoznawczej jako jednostki o znaczeniu strategicznym (będzie to od dawna planowana brygada ISTAR, łącząca i dystrybuująca wszystkie informacje rozpoznawcze w czasie zbliżonym do rzeczywistego dla całych Sił Zbrojnych). Jednak dyslokacja tak ważnej i unikatowej jednostki, zaledwie 50 km od granicy z potencjalnym przeciwnikiem jest głupotą, o ile nie czymś więcej.

W praktyce rozsądne wzmocnienie ściany wschodniej wymaga reaktywacji jedynie 2 brygad zmechanizowanych (3 w Lublinie i 18 w Białymstoku), jednego pułku artylerii i pułku przeciwlotniczego - w sumie około 8-9 tysięcy ludzi. Razem z podniesieniem gotowości pozostałych jednostek na wschodzie, można szacować że liczebność Sił Zbrojnych w czasie pokoju, powinna zostać zwiększona o około 10 tysięcy żołnierzy. Jest to zbieżne z postulatem grupy generała Packa, tylko że oni chcą utopić pieniądze w tworzeniu batalionów OT-NSR rozproszonych po całym kraju.

Skutki utworzenia Dowództwa Arktycznego dla Polski



    Niewypowiedziana wojna Rosji przeciwko Ukrainie (gorąca) i towarzysząca jej zimna wojna polityczna, gospodarcza, informacyjna i psychologiczna, toczona przeciwko Zachodowi, w tym przede wszystkim przeciwko Polsce i krajom bałtyckim, pokazuje jak ogromnym błędem była redukcja naszej armii o 45% w 2010 roku, w tym likwidacja jedynej dywizji broniącej Polski od wschodu. Te błędy można i trzeba naprawić.

Władze w Moskwie podjęły decyzję o utworzeniu nowego dowództwa strategicznego w oparciu o Flotę Północną. Ma ono odpowiadać za Arktykę, w tym granicę z Norwegią. Do tej pory było 4 połączone dowództwa strategiczne tworzące 4 okręgi wojskowe: Wschodni, Centralny, Południowy i Zachodni a Flota Północna podlegała Zachodniemu Okręgowi Wojskowemu. Nowemu dowództwu będą podlegały oprócz Floty Północnej, jednostki Sił Powietrznych i wojska lądowe w składzie kilku brygad arktycznych.

Decyzja utworzenia arktycznego okręgu wojskowego na bazie Floty Północnej z podporządkowaną mu 200 Brygadą Strzelców osłaniającą granicę z Norwegią, w połączeniu z tworzeniem nowej ciężkiej brygady w rejonie Smoleńska (na kierunku zachodnim) oznacza, że środek ciężkości kolejnych działań jakie planuje Rosja, przesuwa się w kierunku centrum jej zachodniego obszaru zainteresowania strategicznego. Dzięki nowemu dowództwu arktycznemu, rosyjski Zachodni Okręg Wojskowy zostaje zwolniony z odpowiedzialności za północną flankę graniczącą z NATO, czyli granicę z Norwegią.  Jednocześnie dzięki temu że Finlandia jest neutralna, Dowództwo ZOW będzie mogło skoncentrować się na centralnym odcinku kierunku zachodniego, czyli Polski i krajów Bałtyckich (bo Białoruś jest już podporządkowana).

Wykorzystując posiadane siły o wysokiej gotowości, Rosja może szybko uderzyć na Polskę z terenu Białorusi wykorzystując 2 armie Zachodniego OW (6 i 20 z dowództwami w Petersburgu i Mulino), jedną armię z Centralnego OW (2 z dowództwem w Samarze), stacjonującą w europejskiej części okręgu i jedną armię białoruską (utworzoną z jednego z 2 dowództw operacyjnych). Jest to razem 4 armie. Przyjmując ograniczone cele, takie siły pozwalają swobodnie i skutecznie operować w centrum kierunku zachodniego, bez osłabienia flanki południowej i północnej. Uderzenie to byłoby skoncentrowane na nieosłanianej bramie podlaskiej. Celem byłoby zajęcie województwa Podlaskiego z Białymstokiem a następnie części lub całości województwa Warmińsko-Mazurskiego we współdziałaniu z siłami Obwodu Kaliningradzkiego. Błyskawiczny atak z kierunku Białorusi, zmusi polskie dowództwo do przegrupowania najbliższych 9, 20 i 15 brygad 16 Dywizji Zmechanizowanej na granicę z Białorusią, co umożliwi przeciwnikowi zajęcie przygranicznych garnizonów takich jak Braniewo, Bartoszyce, Węgorzewo, Gołdap, przez jednostki dyslokowane w Obwodzie Kaliningradzkim.

Po odrzuceniu sił polskich, wojska ZBiR (Związek Białorusi i Rosji) umocniłyby się na zajętym terenie, a dowództwo rosyjskie zagroziłoby atakiem jądrowym w wypadku gdyby doszło do próby odzyskania tego terytorium. Taki konflikt był wielokrotnie ćwiczony zarówno przez Rosjan, jak i przez naszą stronę w ramach ćwiczeń Anakonda. Jednak zawsze zakładano, że od początku będzie nam pomagać NATO. Jest to jednak mało prawdopodobne. Bardziej prawdopodobne jest, że nawet jeżeli sojusznicy będą mieć wojska na naszym terytorium, to pozostaną one bierne, lub nawet zostaną wycofane po ataku Rosji, podobnie jak miało to miejsce z wojskami USA w Gruzji w 2008 roku, zwłaszcza po uderzeniach "deeskalacyjnych".

Utworzenie dowództwa arktycznego, podnosi automatycznie gotowość Zachodniego OW do ataku na Polskę lub kraje bałtyckie gdyż jego dowództwo i sztab nie musi zajmować się planowaniem działań na kierunku arktycznym (granica z Norwegią). Osłoną zaś flanki południowej, w tym granicą z Ukrainą, będzie zajmował się Południowy OW. W ten sposób niepostrzeżenie przybliżamy się do możliwego konfliktu który może zaordynować Rosja na osi Białoruś-Polska.

Celem w tym konflikcie byłoby uzyskanie przez Rosję połączenia lądowego z Obwodem Kaliningradzkim, bez uruchamiania reakcji sił USA, przynajmniej w początkowym okresie wojny. Atak poprzez Litwę wiązałby się z natychmiastowym podniesieniem rangi konfliktu gdyż wojska rosyjskie musiałyby zająć stolicę państwa członkowskiego NATO, co wynika z położenia Wilna. Tymczasem zajęcie Suwałk czy nawet Białegostoku nie ma takiego znaczenia politycznego i psychologicznego. Można przypuszczać że byłby to konflikt o rozmiarach pomiędzy konfliktem lokalnym a regionalnym. Bez znacznych zmian w dyslokacji sił (na przykład dużych przegrupowań z Azji do Europy, czy pomiędzy flankami. Dzięki temu że siły byłyby stosunkowo nieduże, Rosja mogłaby spodziewać się słabszej reakcji Zachodu i powstania różnicy zdań wewnątrz samego NATO. Byłby to konflikt wyjątkowo trudny dla Polski, ponieważ pomoc sojuszników mogłaby nie nadejść (nie mieliby interesu angażować się, gdy ich własne granice pozostają niezagrożone a stolica Polski pozostaje wolna. Niemcy mogłyby liczyć dodatkowo na odzyskanie naszych ziem zachodnich dzięki osłabieniu Polski). Taki może być tok myślenia przywództwa rosyjskiego.

Zajęcie całego województwa, oznacza wtargnięcie wojsk przeciwnika na ponad 100 km wgłąb naszego terytorium. Wiąże się to z ogromnymi stratami w ludziach i mieniu, zwłaszcza że potem trzeba będzie to terytorium odbijać. Wiąże się to też z utratą miast wojewódzkich co ma duże znaczenie symboliczne i polityczne.

Obrona manewrowa zakłada utratę części terytorium
aby zyskać na czasie i osłabić przeciwnika przez zadawanie mu strat na kolejnych rubieżach obrony: taktycznych, 
operacyjnej i strategicznej.

Tymczasem istnieją środki walki pozwalające zatrzymać ruch przeciwnika jeszcze na jego terytorium lub w strefie przygranicznej. Są to precyzyjne pociski, w tym tzw. "inteligentna amunicja", wystrzeliwane z samolotów, śmigłowców i przez artylerię. Wielkie znaczenie ma artyleria w tym pociski z podpociskami naprowadzanymi na sygnaturę podczerwieni czołgu czy haubicy takie jak Bonus a także kasetowe pociski rakietowe dalekiego zasięgu. Środki takie znane są na zachodzie od lat 1980 ubiegłego wieku. Oczywiście tych pocisków też musi być odpowiednia, niemała liczba. Wykorzystując tę technikę NATO przyjęło strategię powstrzymywania sowieckich kolumn pancernych na dalekich przedpolach, tworząc wielokilometrowej szerokości "pas przesłaniania" na terytorium dawnego NRD. Dzięki temu, państwa zachodnie bez użycia broni jądrowej były w stanie uniknąć strat związanych z oddawaniem własnego terytorium. To właśnie inteligentna amunicja była jednym z głównych czynników zmuszających Moskwę do przewartościowania swojej strategii i zakończenia zimnej wojny.

Dlatego też, żeby nie zachęcać Rosji do agresji, Polska powinna zrezygnować z obrony manewrowej, zakładającej utratę ogromnych połaci terytorium, na rzecz koncepcji obrony wysuniętej, zakładającej rażenie wojsk przeciwnika już na podejściach, również na jego terytorium. Oczywiście dopiero kiedy przeciwnik zaatakuje i przekroczy granice naszego kraju. Z chwilą wejścia wojsk przeciwnika na naszą ziemię, powinien być uruchamiany wachlarz środków walki zdolny sparaliżować ruch drugiego rzutu i odwodów przeciwnika podchodzących z głębi. W ten sposób operacyjna rubież naszej obrony mogłaby zbliżyć się do granicy państwa. Oszczędziłoby to wiele istnień ludzkich. Wymaga to jednak większej liczby oddziałów (czyli brygad) dyslokowanych przy wschodniej granicy już w czasie pokoju, aby uniemożliwić przeciwnikowi wchodzenie w luki i wykonywanie głębokich zagonów na niebronione terytorium.

Dlatego trzeba powrócić do posiadania 4 dywizji. Dzięki temu, w pierwszym okresie wojny, Polska będzie mogła bronić się samodzielnie nie tracąc setek miejscowości a najwyżej wąski pas w strefie przygranicznej. Naprzeciwko każdej z czterech armii wojsk rosyjsko-białoruskich, powinna stanąć polska dywizja. Jeśli udałoby nam się zatrzymać rosyjskie uderzenie, mielibyśmy większe szanse na reakcję sojuszników (nikt nie pomaga słabemu, ale laur na głowę, kiedy zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki, założy chętnie każdy). Oczywiście gdyby siły przeciwnika były większe, można by nadal prowadzić obronę manewrową. Reaktywacja czwartej dywizji, czyli 1 DZ, zlikwidowanej w 2010 roku (formalnie dowództwo zakończyło działalność w 2011) będzie wymagała odtworzenia 3 Brygady Zmechanizowanej i 2 pułków (artylerii i przeciwlotniczego) oraz kilku mniejszych pododdziałów.

W sumie będzie to wymagało zwiększenia liczebności wojska w czasie pokoju o około 10 tysięcy żołnierzy.
Po zatrzymaniu uderzenia przeciwnika, będziemy mogli liczyć na odzyskanie utraconego terytorium, przy wsparciu wojsk sojuszników. Oczywiście, żeby operację obronno-zaczepna można było podjąć w obliczu szantażu nuklearnego jaki stosuje Rosja wobec Polski, nasz kraj powinien przystąpić do programu NATO Nuclear Sharing. Jest to niezbędne, gdyż nawet USA nie będą chciały używać broni jądrowej w obronie sojusznika przeciwko takiemu mocarstwu nuklearnemu jakim jest Rosja. Jedynie realna groźba odwetu nuklearnego ze strony Polski zapobiegłaby eskalacji tego rodzaju konfliktu, do konfliktu jądrowego.

Ostatnia edycja: 18.12.2014.

27 lis 2014

Niepokojące analogie

Kiedy się patrzy na ten obrazek, mimowolnie przychodzą do głowy skojarzenia pomiędzy sytuacją Polski i Ukrainy.

Mapka opublikowana przez dziennik Kommiersant w 2005 roku, od tego czasu wiele się zmieniło ale pewne analogie ogólniejszej natury pozostały a nawet uległy wzmocnieniu. 

Rosja, Flota Czarnomorska i Flota Bałtycka. Krym i Obwód Kaliningradzki. Oraz: Ukraina i Polska. W obydwu krajach te same dziwne posunięcia. Tam szybkie uzawodowienie i redukcja armii, tu szybkie uzawodowienie i redukcja armii. Tam niedofinansowanie i tu zabieranie pieniędzy przeznaczonych na obronę, sabotowanie programów zbrojeniowych. Tam degrengolada i tu degrengolada (korupcja, złodziejstwo, nepotyzm, fałszowanie dokumentów, pijaństwo, upadek morale). Tam pełna infiltracja służb przez ludzi Rosji, tu traktowanie służb rosyjskich jako sojuszniczych po rozmowie na molo w Sopocie "dwóch przyjaciół" - Tuska i Putina. Tam  Janukowycz, tu Komorowski (takie dwie "urocze fajtłapy", specjaliści od gaf, nawet fizjonomie podobne).
Tam sfałszowane wybory i tu sfałszowane wybory. Tam likwidacja jednostek na wschodzie kraju i tu likwidacja jednostek na wschodzie kraju. Wczoraj min. Siemoniak przyznał że ponad 80% wojska jest dyslokowane na zachodzie kraju. A kilka lat temu zlikwidowali 8 brygad na wschodzie!

Tu enklawa kaliningradzka, tam Krym (też swego rodzaju enklawa). Dążenie do połączenia Krymu z Rosją i dążenie do połączenia terytorialnego Obwodu Kaliningradzkiego z Rosją ("Państwo Związkowe Białorusi i Rosji") przez korytarz... Wiele wskazuje że jest takie dążenie. I w odpowiednich warunkach zostanie zrealizowane. Każdy kto liczy że NATO nas obroni, w związku z tym wystarczy że będziemy wydawać na obronę 2%PKB "w 2016 roku", jest idiotą. Amerykanie przysłali czołgi na ćwiczenia do Polski, ale te czołgi nawet nie zmieniły malowania i po polskich poligonach hasają w kamuflarzu pustynnym. To pokazuje jakie są priorytety.

 Dyslokacja wojsk w enklawie kaliningradzkiej

Pod koniec listopada 2013 roku, na forum "Partizanskaja baza" (w Rosji i na Białorusi rezerwistów określa się żartobliwie mianem "partyzantów") użytkownik Bars501 podał że pozostały tam następujące jednostki (niektóre pod zmienioną nazwą i dyslokacją):

299 Szkolne Centrum Piechoty Morskiej Floty Bałtyckiej (m. Gwardiejsk), od 2011 roku szkolny batalion młodszych specjalistów wojsk przybrzeżnych Marynarki Wojennej (m. Bałtyjsk)
336 Samodzielna Gwardyjska Brygada Piechoty Morskiej (m. Bałtyjsk)
79 Samodzielna Gwardyjska Brygada Strzelców Zmotoryzowanych (m. Gusiew)
152 Gwardyjska Brygada Rakietowa z rakietami Iskander (m. Czerniachowsk)
244 Brygada Artylerii (m. Kaliningrad)
25 samodzielny Przybrzeżny Pułk Rakietowy (w. Donskoje)
7 Samodzielny Pułk Strzelców Zmotoryzowanych (m. Kaliningrad)
22 Pułk Rakiet Przeciwlotniczych (m. Kaliningrad)
Połączony 742 Węzeł Łączności Floty Bałtyckiej (m. Kaliningrad)
73 samodzielny Pułk Pontonowo-Mostowy był w Sowiecku, teraz możliwe że Gwardiejsku
142 Samodzielny Batalion Walki Radioelektronicznej (m. Kaliningrad)
841 Samodzielne Centrum Walki Radioelektronicznej
302 Samodzielny Pułk Walki Radioelektronicznej (m. Gwardiejsk)
37 Samodzielny Batalion Inżynieryjno-Saperski (m. Mamonowo)
75 samodzielna kompania Specnazu
148 Samodzielny Batalion Remontowy (m. Kalinigrad)
1488 Samodzielny Batalion Samochodowy (m. Kaliningrad)
561 Punkt Rozpoznawczy Specnazu
7054 Baza Lotnicza (Czkałowsk)
3 Brygada Obrony Powietrznej (dwa pułki przeciwlotnicze i pułk radiotechniczny)
Baza Marynarki Wojennej w Bałtyjsku
Dodać do tego należy stację radiolokacyjną dalekiego zasięgu (pozahoryzontalną) w Swietłogorsku.

Nie wygląda to może aż tak groźnie, ale trzeba pamiętać że na Krymie też nie było groźnie. Dopóki nie wylądowały samoloty IŁ-76 ze spadochroniarzami. Pod granicą z Ukrainą i w Donbasie działają oddziały z 3 rosyjskich okręgów wojskowych i u nas będzie tak samo.  Może tylko zamiast jednostek Południowego Okręgu Wojskowego, u nas wystąpią jednostki Białoruskie.

Zresztą macherzy  są po obydwu stronach, ci z naszej, kuszą Białorusinów taką wizją (proszę się przyjrzeć dokładnie granicy Białorusi i Polski):

Oczywiście zaraz pojawi się jakiś leming PO albo ruski troll i zacznie ujadać że "rusofobia", "teoria spiskowa", "odmęty szaleństwa" albo że chroni nas NATO. Od razu ostrzegam że takich z lubością wywalę na zbity pysk. Argumenty że przecież ogłosili program "polskie kły" i 130 mld zł do 2022 roku - to wszystko są bzdury! Georg Friedman dyrektor generalny Stratforu mówił w maju, że Polska powinna wydawać 5-6% PKB na obronę jeśli chce czuć się bezpieczna. A nie "do 2% od 2016" jak proponuje nam Partia Oszustów.


Polecam też artykuł Aleksandra Ściosa Stratedzy bezbronności.

9 lis 2014

Rosyjska brygada i batalion


Po nieudanej inwazji na Gruzję w 2008 roku, rosyjskie władze postanowiły przeprowadzić radykalną reformę sił zbrojnych i unowocześnić wyposażenie techniczne armii. Przyjęto program modernizacji technicznej zakładający zwiększenie udziału nowoczesnego uzbrojenia do 50% w 2015 roku i 70% w 2020 roku. W ramach reformy struktur, w wojskach lądowych zrezygnowano z dywizji, aby przejść ze struktury 4 szczeblowej (okręg wojskowy-armia-dywizja-pułk), na 3 szczeblową: okręg wojskowy-armia-brygada. Miało to zwiększyć poziom gotowości jednostek i uprościć dowodzenie.

 O strukturze rosyjskiej armii, żeby nie było nieporozumień, trzeba pisać w czasie przeszłym, gdyż od około 2012 roku uszczelniono przecieki na ten temat. Widać to zwłaszcza od rozpoczęcia wojny z Ukrainą. Część stron internetowych zajmujących się tą tematyką, została zlikwidowana lub pojawia się i znika, zmienia adresy itd.

 W Rosji przyjęto wszystkie brygady i bataliony zmechanizowane nazywać "motostriełkowymi" czyli "strzelców zmotoryzowanych", niezależnie czy używają one transporterów kołowych (BTR) czy gąsienicowych MTLB, czy też bojowych wozów piechoty.
W związku z tym będą tu używane na przemian nazwy "zmotoryzowana/y" lub "zmechanizowana/y" w odniesieniu do tych samych rosyjskich brygad, batalionów i kompanii strzelców zmotoryzowanych.

W wyniku wspomnianej restrukturyzacji, utworzono ogółem 55* brygad ciężkich i średnich, w tym 5 pancernych. Z tej liczby, 14 brygad zmechanizowanych i 1 pancerna były rozwijane mobilizacyjnie, jako bazy sprzętu i uzbrojenia (ros: bazy przechowywania i remontu techniki wojskowej - ros. skrót BChRWT). Bazy takie mają komplet uzbrojenia i wyposażenia, a po przyjęciu rezerwistów, stają się zwykłymi brygadami  lub pułkami rodzajów wojsk (z tym że niektóre bazy mogą rozwijać kilka jednostek). Ogółem było około 60 takich baz. 3 z tych rozwijanych mobilizacyjnie brygad znajdowały się w Zachodnim OW. Wśród rozwiniętych brygad zmechanizowanych było 10 średnich, wykorzystujących obok czołgów, kołowe transportery opancerzone. Oprócz tego, utworzono 2 brygady górskie (tylko w Południowym Okręgu Wojskowym, obecnie formuje się kolejną) i rozpoznawcze. W ubiegłym roku 2 brygady ciężkie, dyslokowane w Zachodnim Okręgu Wojskowym, przeformowano z powrotem w dywizje (4 Pancerną i 2 Zmechanizowaną) o strukturze pułkowej. Według niepotwierdzonej informacji, miały one pod koniec ub. roku, po 2 pułki rozwinięte i 2 skadrowane. Obecnie jednostki tych dywizji biorą udział w wojnie na Ukrainie. Poza tym istnieją jeszcze samodzielne pułki zmechanizowane, w tym szkolne (nie wiadomo czy na czas W. nie stają się one częścią mobilizowanych drugorzutowych dywizji lub nie przekształcają się w brygady). W ubiegłym roku minister obrony Szojgu, oprócz rozwiniętych 11 armii, zarządził utworzenie 4 armii rezerwowych. Nie wiadomo czy w związku z tym nie zwiększono liczby baz sprzętu i uzbrojenia przesuwając uzbrojenie ze składnic centralnych. Niektóre brygady miały ponadetatową liczbę sprzętu i uzbrojenia. Tak było na przykład w 7 i 79 BZ w Obwodzie Kaliningradzkim. Brygady te miały po około 150 czołgów, ponad 120 BWP-2, ponad 60 szt. haubic 2S3 kalibru 152 mm. Wynika z tego, że w razie konieczności, w krótkim czasie na bazie każdej z nich mogły powstać związki taktyczne lub dodatkowe brygady.

Warto zauważyć, że aż 3 z 5 brygad pancernych, były dyslokowane w Zachodnim Okręgu Wojskowym a tylko po jednej w Centralnym i Wschodnim OW. Oznacza to że na kierunku wschodnim i centralnym, Rosja przygotowywała się do obrony, na zachodnim zaś, uwzględniała możliwość prowadzenia operacji zaczepnych. Potwierdzone to zostało powrotem do dywizji w 2013 roku. Jednak trzeba pamiętać że w razie potrzeby brygady jak i całe armie mogą być przesuwane do innych okręgów wojskowych.

Z tworzenia lekkich brygad zmotoryzowanych zrezygnowano, chociaż początkowo rozważano taką możliwość. Po doświadczeniach z Iraku i Afganistanu okazało się że nie ma dla nich miejsca na współczesnym polu walki. Niezależnie od tego, istnieją brygady powietrznodesantowe i desantowo szturmowe. Pozostały również 2 dywizje powietrznodesantowe i jedna desantowo-szturmowa, które mają strukturę pułkową.

Struktura

Były zasadniczo 3 typy brygad ciężkich i średnich: 2 typy zmechanizowanych i pancerne. Spośród zmechanizowanych, typ A miał 1 batalion czołgów i 3 bataliony strzelców zmotoryzowanych na transporterach BTR, MTLB, lub bojowych wozach piechoty, typ B miał 2 bataliony czołgów i 2 bataliony strzelców na bojowych wozach piechoty. Brygady pancerne miały po 3 bataliony czołgów i 1 batalionie zmechanizowanym na bwp.

Zamiana dywizji na brygady pozwoliła wzmocnić je sprzętowo w porównaniu z pułkami, zwłaszcza jeśli chodzi o artylerię i opl, podnieść poziom ukompletowania i gotowości bojowej wojsk.
Przykładowa struktura brygady zmechanizowanej typu B.

Rosyjska brygada zmechanizowana składała się z 4 batalionów ogólnowojskowych (2 lub 3 batalionów zmechanizowanych, 1 lub 2 batalionów czołgów), grupy artylerii w składzie 2 dywizjonów haubic samobieżnych, dywizjonu rakiet Grad, dywizjonu przeciwpancernego, 2 dywizjonów przeciwlotniczych (rakietowego i artylerii przeciwlotniczej), batalionu rozpoznawczego z kompanią rozpoznania elektronicznego, batalionu saperów, batalionu łączności, kompanii walki radioelektronicznej, batalionu zaopatrzenia i batalionu remontowego. W ostatnim czasie do brygad wprowadzono pododdziały bezpilotowców rozpoznawczych (prawdopodobnie kompania).

 Oprócz wymienionych, w skład brygady wchodziły mniejsze pododdziały takie jak: pluton snajperów, bateria dowodzenia i rozpoznania artyleryjskiego szefa artylerii brygady, kompania chemiczna, kompania medyczna, kompania ochrony, pluton trenażerów, redakcja gazety, drukarnia, klub, orkiestra, itd. Możliwe że część z nich została włączona później do batalionu dowodzenia. Jako ciekawostkę można podać że w etacie rosyjskiej brygady zmechanizowanej znajdowało się 16 psów wartowniczych i 12 psów do wykrywania min.


Porównanie brygady US Army i Rosji.

 Przykładowa brygada typu B miała 4500 żołnierzy, 84 czołgi, 142 bwp i bwr, 118 transporterów opancerzonych i wozów dowódczo-sztabowych na podw. gąsienicowym, 36 haubic samobieżnych 152 mm,  18 wwr Grad, 12 przeciwlotniczych zestawów rakietowych Tor, 8 pza-r Tunguska, 6 zestawów Strzała-10, 30 zestawów ppk na podwoziu gąsienicowym, 8 zestawów ppk na podwoziu kołowym. 

Jak widać rosyjskie brygady były bardzo rozbudowane i samodzielne pod względem ogniowym i logistycznym. Posiadanie praktycznie pułku artylerii i pułku przeciwlotniczego z rakietami oraz batalionów rozpoznawczego i saperów tworzyło z nich "małe dywizje". Jednak duża liczba pododdziałów powoduje że były one trudne do zarządzania. W brygadzie znajduje się 18 obiektów zarządzania, w sumie 10 pododdziałów bojowych (dla porównania w ciężkiej brygadzie USA - siedem, w tym 4 walczące). Zwykle przyjmuje się że optymalna liczba obiektów zarządzania powinna wynosić od 3 do 5 obiektów walczących i do 12 wszystkich.

[W lipcu 2017 roku poinformowano o utworzeniu w 2 Armii Centralnego Okręgu Wojskowego, 30 Brygady Strzelców Zmotoryzowanych o odmiennej strukturze i wyposażeniu. Posiada ona tylko 2 bataliony ogólnowojskowe, jeden wyposażony w transportery BTR-82 i jeden w lekko zmodyfikowane, uzbrojone, cywilne pickupy UAZ 3163 "Patriot" oraz dobrze znane wojskowe terenowo-osobowe UAZ 3132. Do wsparcia wybrano moździerze 82mm. Dywizjony artylerii brygady są wyposażone w lekkie ciągnione haubice 122 mm D-30A i wyrzutnie Grad. Dywizjon przeciwpancerny ma na uzbrojeniu armaty 100 mm MT-12. Brygada jest przeznaczona prawdopodobnie do działań przeciw lekko uzbrojonym formacjom w terenie górski i pustynnym.]

Taktyka 

Według rosyjskich wojskowych, za najważniejszą formę działań taktycznych jest nadal uważany atak. Tu niewiele się zmieniło od czasów sowieckich. Atakowi poświęcony jest cały rozdział w regulaminie walki i ten fakt podkreśla się niezmiennie na rosyjskich uczelniach wojskowych.


Artyleryjskie przygotowanie natarcia brygady.


Według rosyjskich zasad taktyki, do przeprowadzenia ataku zaleca się osiągnięcie przewagi  nad przeciwnikiem co najmniej 4 do 1 a przy natarciu z forsowaniem i w terenie zurbanizowanym 6-10 do 1 i więcej. Brygada lub pułk prowadzący natarcie mógł otrzymać wzmocnienie do trzech dywizjonów artylerii, pododdziały saperów, inż-drogowe i przeprawowe. Batalion, wyznaczony do natarcia, mógł otrzymać wzmocnienie: do dywizjonu artylerii, do kompanii saperów, baterię przeciwlotnicza, ponadto, batalion zmechanizowany: do kompanii czołgów, baterię przeciwpancerną, natomiast batalion czołgów: kompanię zmechanizowaną. Obowiązywała zasada: "karmić tylko tego, kto odnosi sukces" - oddział lub pododdział uzyskujący powodzenie, otrzymywał wsparcie. Bataliony drugiego rzutu nie były wzmacniane dodatkową artylerią dopóki nie były zaangażowane w walkę. Szerokość pasa natarcia brygady wynosiła do 6 km, batalionu czołgów - do 2 km. Odległość marszu dobowego: na samochodach - 300km, na czołgach - 250 km.

Brygada w obronie.


 Atak pułku.

Rosyjscy eksperci wojskowi oceniali że przyszła wojna będzie się charakteryzować bardzo intensywnym oddziaływaniem na przeciwnika środkami ogniowymi we współdziałaniu z środkami walki radio-elektronicznej. Środki WRE zintegrowane z środkami rozpoznania i dowodzenia mogą zapewnić możliwość natychmiastowego rażenia przeciwnika na całej głębokości jego ugrupowania.

Charakterystyczną cechą pola walki będzie elastyczność i szybkie tempo działań. Specjaliści rosyjscy uważają, że strona która która bedzie szybciej reagowała na zachodzące zmiany na polu walki i posiadać będzie bardziej mobilne elementy ugrupowania bojowego, zwiększy swoją szansę na przejecie inicjatywy. W związku z tym Rosjanie zaadaptowali użycie batalionowych grup bojowych które są używane podczas wojny na Ukrainie jako podstawowy, samodzielny element ugrupowania.

Doktryna taktyczna zakładała wysokie tempo działań, co oznacza błyskawiczne osiągnięcie celów walki i wymaga nieustannego utrzymywania tempa działania wynoszącego ponad 30 km w ciągu doby w działaniach konwencjonalnych, jednak Rosjanie zwracają uwagę że podczas wojny w Zatoce Perskiej, Amerykanie osiągali tempo działań 100-150 km na dobę i do tego prawdopodobnie będą również dążyć.  

Formacje szturmowe zazwyczaj ugrupowane były w 2 rzuty z odwodem. W pierwszym rzucie znajdowały się siły główne (od 1/2 do 2/3 całości) oraz większość czołgów i artylerii. Drugi rzut przesuwał się w taktycznych kolumnach marszowych w gotowości do wykonania najważniejszego zadania jakim było utrzymanie tempa ataku (zwłaszcza na głównym kierunku uderzenia). Mógł on zazwyczaj przejąć zadania pierwszego rzutu. Odwód, zazwyczaj bardzo skromny, na przykład wzmocniona kompania na brygadę,  był utrzymywany w pobliżu sił głównych w gotowości do do wykonania zadań doraźnych (nieplanowanych). Ponadto tworzone były wyspecjalizowane odwody przeznaczone przede wszystkim do walki z siłami pancernymi. 

Taktyka natarcia wyróżniała 2 sposoby przechodzenia do natarcia: po podejściu wojsk z głebi własnego ugrupowania (traktowany jako zasadniczy) i z położenia w bezpośredniej styczności z przeciwnikiem. Przejście wojsk do natarcia po podejściu z głębi, mogło odbywać się bezpośrednio z marszu (z miejsc stałej dyslokacji, rejonów alarmowych, transportu kolejowego itp.) lub z rejonu wyjściowego. W obu przypadkach, w celu podejścia do przeciwnika wojskom wyznaczało się drogi marszu, rubierze rozwinięcia w kolumny batalionowe, kompanijne i plutonowe. Ponadto wyznaczało się rubież ataku i rubież spieszania (w przyp. gdy atak miał być prowadzony w ugrupowaniu pieszym).

Ruch wojsk oraz działalność ogniowa były kalkulowane w stosunku do czasu "G" który oznaczał czas osiągnięcia przez pierwszą linię atakującą, przedniego skraju obrony przeciwnika.

Istotną kwestią w aspekcie utrzymania wysokiego tempa natarcia, była możliwość pokonywania przeszkód wodnych. Rosyjscy wojskowi szacowali, że wojska prowadzące działania zaczepne w północno-zachodniej Europie napotkają liczne przeszkody wodne - przeciętnie jedną o szerokości ponad 6m co 20km, o szerokości do 100m co 33-60km, o szerokości 100-300m co 100-150km i o szerokości ponad 300m co 250-300km. Ogromna różnorodność sprzętu saperskiego i zdolność do pływania transporterów i wozów bojowych piechoty zapewniała że przeszkody te mogły być pokonywane w minimalnym czasie.


Bataliony

W starej strukturze, dużą mobilność taktyczną zapewniały stosunkowo niewielkie bataliony. Posiadanie mniejszych ale w większej liczbie batalionów pozwalało dowódcy górować aktywnością. Uważano że zdolności mobilne na szczeblach taktycznych zwiększają szansę przetrwania na polu walki.

 Batalion zmechanizowany starego etatu.

 Kompania zmechanizowana starego etatu.

 Bataliony zmechanizowane miały po 3 kompanie strzelców po 12 transporterów/bwp w każdej. Oprócz kompanii zmechanizowanych, w batalionie była kompania wsparcia z 2 plutonami moździerzy i plutonem granatników automatycznych 30mm, pluton przeciwpancerny, pluton dowodzenia, i kompania zabezpieczenia.

Bataliony czołgów składały się z 3 kompanii po 13 czołgów i liczyły po 40 czołgów. W późniejszym czasie wrócono do kompanii liczących po 10 czołgów, z tym że w batalionach czołgów brygad zmechanizowanych, było po 4 kompanie, a w batalionach brygad pancernych - po 3 kompanie czołgów.

Batalion czołgów starego etatu.


Na początku 2012 roku przeprowadzono ćwiczenia eksperymentalnej struktury brygady z batalionami zmech. liczącymi po 52 wozy BWP-3 (3kz x 15 bwp). Osiągnięto to poprzez dodanie do każdego plutonu zmech. w kompanii po 1 wozie. W plutonie łączności, w miejsce 3 wozów, miało być 5 (3 BMRG i 2 BMP-3K). W baterii moździerzy zamierzano zastąpić moździerze 82mm moździerzami samobieżnymi 120mm. W plutonie przeciwpancernym przewidywano 6 zestawów 9P162 Kornet-T. Ze składu batalionu usunięto pluton saperów i pluton rozpoznawczy a pododdziały te przekazano do batalionu saperów i batalionu rozpoznawczego brygady. Pluton medyczny razem z plutonem zabezpieczenia, włączono w kompanię zabezpieczenia batalionu mającą w swym składzie 8 opancerzonych wozów ewakuacyjnych BREM-L. Dzięki tym działaniom, liczba obiektów zarządzania w batalionie spadła do 7. W związku ze wzrostem liczby sprzętu i stanów osobowych, konieczne było prawdopodobnie zwiększenie liczebności kompanii zabezpieczenia. Mogła ona osiągnąć około 50 pojazdów. Ogólna liczba pojazdów w batalionie mogła się zwiększyć do 115-120 pojazdów. Długość kolumny batalionu bez środków wzmocnienia, będzie wynosić 6-7km.

 Batalion zmechanizowany w transporcie kolejowym.


W batalionie czołgów pozostawiono jak dawniej 4 kompanie po 10 czołgów, z tym że dodano jeden czołg w plutonie dowodzenia batalionu. Razem w batalionie było 42 czołgi. Pluton dowodzenia liczył 5 wozów: 2 czołgi T-90K, 3 wozy BMRG, i 1 BMP-3. Plutony zabezpieczenia i medyczny połączono w kompanię zabezpieczenia. Kompania miała w swym składzie 5 BREM. Ogólna liczebność batalionu czołgów wynosiła 214 żołnierzy i 95 pojazdów.  Dywizjony artylerii rakietowej i przeciwpancerny, zmniejszono do baterii. Nie wiadomo czy struktura ta została zatwierdzona i przyjęta do organizacji wojsk.

W batalionie rozpoznawczym, oprócz 3 kompanii dotychczasowych (k. rozpoznawczej na samochodach opanc, k. rozpoznania radiotechnicznego i k. rozpoznania elektronicznego), planowano utworzyć kompanię rozpoznawczą na bwr dla zabezpieczenia rozpoznania w batalionach ogólnowojskowych. Oprócz tego były plutony dowodzenia i zabezpieczenia. Rozważano też wprowadzenie 2 pododziałów bezpilotowych statków rozpoznawczych (różniących się zasięgiem).

Nowy dywizjon przeciwlotniczy utworzono łącząc stare dywizjony rakiet przeciwlotniczych i artylerii p.lotniczej. Prawdopodobnie znalazło się w nim 6-7 baterii ogniowych: 3 baterie zestawów Tor, bateria zestawów Strzała-10, 1-2 baterie Tunguzek i bateria ppzr Igła. Włączono do niego też pluton dowodzenia szefa opl brygady.

Batalion zabezpieczenia materiałowo-technicznego utworzony z połaczenia batalionów zaopatrzenia i remontowego,  liczył 10 pododdziałów. Wśród nich, kompanie zaopatrzenia batalionów ogólnowojskowych, artylerii i opl, batalionu rozpoznawczego i remontowa.


Podsumowanie

Struktury nowych brygad i batalionów testowano od początku lat 1990 a nawet jeszcze wcześniej. W związku z wprowadzeniem w latach 1980 przez armie NATO, broni precyzyjnych, zdolnych do rażenia na całej głębokości armii, rosyjska doktryna zmasowanych pancernych uderzeń legła w gruzach. W rezultacie szukano różnych nowych sposobów walki z tak uzbrojonym przeciwnikiem. Ponieważ Rosja była zapóźniona technicznie, sposoby te początkowo w praktyce sprowadzały się do zmiany strategii na defensywną i przyjęcia nowych struktur. Od początku intensywnie szukano rozwiązań technicznych, w tym laserów oślepiających systemy naprowadzania pocisków, widocznie jednak nie osiągnięto wyraźnego przełomu. Uważano że, aby uchronić się od uderzeń broni precyzyjnej przeciwnika, wojska powinny "kleić się" do przeciwnika, czyli możliwie cały czas pozostawać z nim w styczności. Między innymi z tego powodu utworzono korpusy o strukturze brygadowej. Brygadom i batalionom dano większą samodzielność ogniową i logistyczną. Początkowo wprowadzono bataliony wyposażone we wszystkie pododdziały rodzajów wojsk jakie znajdują się w brygadzie, w tym artylerii, opl i saperów. Dotyczyło to zarówno batalionów zmechanizowanych jak i pancernych. Taka struktura okazała się jednak zbyt ociężała i trudna do zarządzania na codzień. Z czasem zaczęto wracać do bardziej jednorodnych batalionów. Wynikało to też w pewnym stopniu z wprowadzania do armii rosyjskiej coraz większej liczby broni precyzyjnych, takich jak pociski korygowane laserowo Krasnopol, jak i z przyjęcia koncepcji batalionowych grup bojowych tworzonych ad hoc na polu walki. Dzięki temu działania rosyjskich brygad znów mogły stać się bardziej "przestrzenne", nie ograniczone do reakcji na poczynania przeciwnika.


*) W listopadzie podjęto decyzję o utworzeniu nowej brygady strzelców zmotoryzowanych w okolicach Smoleńska w Zachodnim Okręgu Wojskowym. Ma ona powstać do końca 2015 roku. Prawdopodobnie zostanie rozwinięta w  zbudowanym ze środków przekazanych swego czasu przez RFN, byłym miasteczku wojskowym Kutuzowskij.

---------------
Ostatnia aktualizacja - Sierpień 2017.
Wpis będzie uzupełniany i poprawiany.

Źródło grafik rosyjskich: dragon-first-ru.livejournal.com (blog usunięty),
Tabele polskie: Rosja-struktury pododdziałów-dodatek pdf,
Inne źródła:
forum ryadovoy.ru (obecnie nieistniejące),
warfare.be (strona obecnie nieistniejąca),
Filary Stefan - Organizacja i zasady bojowego wykorzystania ZT wojsk lądowych Rosji.pdf,
http://www.pandia.ru/text/77/287/41398.php







20 paź 2014

Serią z Polski i okolic

 Garść wiadomości i refleksji od września do października

* Opóźnionych jest 6 z 14 programów modernizacji technicznej wojska. Z planów MON wynika, że na 14 programów modernizacyjnych ma być wydanych w tym roku 3,5 mld zł. W pierwszym półroczu wydano tylko 840 mln zł.

*  W żagańskiej 34BKPanc. powstaje wioska potiomkinowska: jak podał jeden z użytkowników NFoW, 2bcz z 10BKPanc został w 75% stanu etatowego oddelegowany do 34BKPanc. Jak z tego wynika, żadna z brygad pancernych 11DKPanc, nie jest w tej chwili zdolna do prowadzenia działań bojowych.

* Firma rosyjskiego konsula zaopatrywała Służbę Wywiadu Wojskowego i GROM. 8 września 2008 r. Unizeto Technologies, spółka rosyjskiego konsula honorowego w Polsce, podpisała umowę ze Służbą Wywiadu Wojskowego (SWW) na dostawę urządzeń teleinformatycznych w wykonaniu specjalnym, o wysokim poziomie zabezpieczeń, umożliwiających przetwarzanie informacji o klauzuli ściśle tajne. Unizeto podpisała też umowę z Departamentem Zaopatrywania Sił Zbrojnych (DZSZ) MON na dostawę 247 sztuk komputerów stacjonarnych. Komputery przeznaczone zostały na potrzeby Departamentu Sił Zbrojnych, Departamentu Informatyki i Telekomunikacji Ministerstwa Obrony Narodowej RP oraz Jednostki Wojskowej „GROM”. W 2011 r. Unizeto Technologies wygrało przetarg na dostawę i wdrożenie systemu elektronicznego obiegu dokumentów w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa (RCB). W 2013 r. Unizeto podpisało umowę na realizację usług informatycznych z Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia. Firma pracuje też od 2012 roku, wspólnie z WAT, nad nowym mobilnym urządzeniem do szyfrowania.

* ABW zatrzymała pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji ppłk Zbigniewa J. z Departamentu Wychowania i Promocji Obronności MON i prawnika Stanisława Sz. Zatrzymany prawnik pracował między innymi przy realizacji gazoportu, był praktykantem w spółce Unizeto Technologies zajmującej się kryptografią i informatyką dla wojska. Planował też werbowanie polityków i dziennikarzy, udzielał się na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Krytyki Politycznej”.

* 6 żołnierzy z lubuskich garnizonów i 2 osoby cywilne zatrzymali pod zarzutem handlu narkotykami funkcjonariusze ŻW, policji i Straży Granicznej. Gang działał na terenie garnizonów w Czerwieńsku i Międzyrzeczu.

* Z 8 osób podejrzanych o korupcję przy organizowaniu przetargów na ochronę obiektów wojskowych, 7 przyznało się do winy, 5 złożyło wnioski o dobrowolne poddanie się karze - poinformowała prowadząca śledztwo Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Sprawa dotyczy ochrony obiektów w Malborku, Pruszczu Gdańskim i Lasowicach Wielkich.
W skład grupy mieli wchodzić żołnierze i pracownicy cywilni odpowiedzialni za ochronę obiektów i informacji niejawnych oraz przedstawiciele firmy która wygrała przetarg. Zatrzymania w tej sprawie miały miejsce w 2013 roku.
W czerwcu w podobnej sprawie 8 żołnierzy i 6 innych osób zatrzymała ŻW z Elbląga i policja z Gdańska. Są podejrzani o popełnienie przestępstw w związku z zamówieniami publicznymi dla Marynarki Wojennej. Zatrzymani żołnierze służyli w 6 jednostkach i instytucjach wojskowych. Według ustaleń, wojskowi przyjmowali łapówki w związku z naprawami okrętów.

* W TVN 24 minister obrony wicepremier T. Siemoniak, odniósł się do kolejnych gróźb wysuwanych przez rosyjskich polityków, analityków, a nawet bojowników "separatystów" wobec Polski, którzy zapowiedzieli, że jeśli nasz kraj nie zmieni swojej polityki, spotka go ten sam los, co Ukrainę. Siemoniak uznał te zapowiedzi za element wojny informacyjnej.
- Wojna informacyjna odnosi skutek, ale jest dość toporna. Tak też było w czasie zimnej wojny. Jednak Zachód, wolność i demokracja wtedy wygrały - powiedział Siemoniak. I dodał, że wbrew niektórym pogłoskom w zachodniej prasie - m.in. w "Der Spieglu" i "Financial Times" jest przekonany, że państwa NATO wywiążą się ze swoich zobowiązań w razie konfliktu.
- Wierzę w to, co mówił Barack Obama w Warszawie, że USA są z Polską i tą częścią Europy, i są gotowe do obrony, do wysłania swoich żołnierzy, co zresztą od miesięcy czynią. Wydaje mi się, że władze Rosji zdają sobie z tego sprawę, a na pewno nie mogą tego wykluczać - ocenił wicepremier.

* W wielu szpitalach brakuje kombinezonów ochronnych, które miałyby być zastosowane na wypadek wystąpienia w Polsce wirusa ebola, a nawet jeśli są, to nikt nie przeszkolił personelu, jak ma ich używać - alarmują pielęgniarki i położne z OZZPIP .
Rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar proszony o odniesienie się do zastrzeżeń pielęgniarek, powiedział PAP: "związki zawodowe powinny zajmować się sprawami związkowymi, od standardów leczenia jest Ministerstwo Zdrowia, krajowy konsultanci i inni eksperci".

* Z danych Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych wynika, że w czasie misji w Afganistanie ponad 800 żołnierzy zostało poszkodowanych, w tym 350 było rannych (tzn. hospitalizowanych powyżej siedmiu dni). Odkąd Polska zaangażowała się w 2007 roku w NATO-wską operację ISAF w Afganistanie poległo w niej 44 polskich żołnierzy.

*  W pociągu dalekobieżnym relacji Katowice - Gdynia Straż Graniczna i Straż Ochrony Kolei zatrzymały obywatela Rosji, u którego podczas przeszukania znaleziono broń palną, w tym 3 pistolety, szkielet karabinu maszynowego i inne części do broni krótkiej oraz amunicję ćwiczebną i alarmową" - podaje ABW.

* W związku z atakiem Rosji na Ukrainę i biernością rządu, w Polsce zaczynają powstawać lokalne organizacje samoobrony.
Do Ochotniczej Armii Wielkopolskiej może wstąpić każda osoba dorosła. W tej chwili organizacja skupia kilkudziesięciu członków, przeważnie mężczyzn w średnim wieku. Uczestnicy ćwiczą kilka razy w miesiącu m.in. w okolicach Poznania oraz Puszczy Noteckiej.  OAW to organizacja, której twórcy są fachowcami w swoich dziedzinach. Paweł Jóźwiak to twórca Triari Combat System i szef Akademii Krav Maga Polska - odpowiada za szkolenie walki wręcz i szkolenie taktyczne. Agnieszka Jóźwiak z Instytutu Edukacji dla Bezpieczeństwa doskonale zna się na pomocy przedmedycznej oraz pomocy rannym w sytuacji pola walki. Z kolei Ramzes Temczuk jest odpowiedzialny za budowanie struktury i tradycji OAW. To, że pojawiają się tego typu formacje i pojawiają się samoistnie, nie czekając na to, aż jakikolwiek ruch zrobi w tej sprawie państwo i kolejne rządzące ekipy, mówi samo za siebie - przyznaje Ramzes Temczuk. - Jest taka potrzeba, tym bardziej że żołnierzeochotnicy mogą być przydatni nie tylko podczas konfliktu zbrojnego.

* BBN zaproponował dołożenie do ustawy z 1967 r. o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej - punktu 4a zakładającego, że Prezydent RP „w razie zbrojnej napaści na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej postanawia, na wniosek Rady Ministrów, o dniu, w którym rozpoczyna się czas wojny na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. W tym samym trybie postanawia o dniu, w którym czas wojny kończy się”. BBN dopuszcza więc, by „w razie zbrojnej napaści na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej” można było ogłaszać: albo „czas wojny” (ogłaszany przez Prezydenta RP na wniosek Rady Ministrów – zgodnie z projektem BBN), albo „stan wojny” (ogłaszany zgodnie z Konstytucją RP przez Sejm). Według BBN „stan wojny” wcale nie musi więc oznaczać „czasu wojny” (i odwrotnie).

* Nie ma czasu do stracenia – przekonuje gen. Waldemar Skrzypczak. „Jeżeli armia nie osiągnie określonych zdolności obrony powietrznej i przeciwpancernej, nie będzie zdolna do podstawowego zadania, jakim jest obrona kraju”.
„W związku z wyjątkową sytuacją dla bezpieczeństwa Polski, a jest ona wyjątkowa, te dodatkowe 800 mln przeznaczone na armię trzeba spożytkować na wojska pancerne i powietrzne” – ocenił gen. Skrzypczak. Rząd zakłada że wzrost wydatków na obronę do 2% PKB, nastąpi od 2016 roku. „Natomiast moim zdaniem te 800 mln, które są dedykowane w ramach wzrostu wydatków na armię do 2% PKB potrzeba natychmiast. Nasze bezpieczeństwo jest zagrożone, więc procesy modernizacyjne armii powinny już działać” – wyjaśniał były dowódca wojsk lądowych. 
Zdaniem Skrzypczaka istnieje wątpliwość, czy polskie wojsko jest zdolne do obrony polskiego terytorium. „Jeżeli armia nie osiągnie określonych zdolności obrony powietrznej i przeciwpancernej nie będzie zdolna do podstawowego zadania, jakim jest obrona kraju” – zauważył gen. Skrzypczak. Zdaniem wojskowego szczególnie kluczowy jest program obrony powietrznej.
Wcześniej, szef BBN, min. S. Koziej, proponował dodatkowe 800 mln przeznaczyć na bezpilotowce.

* W 2015 MON nie planuje zakupów kolejnych zestawów przeciwpancernych pocisków kierowanych. Pomimo to twierdzi że rozmowy z Izraelczykami w sprawie dalszych zakupów ppk Spike są kontynuowane. Może najwyższy czas rozejrzeć się za jakąś alternatywą dla Spike, choćby amerykański zestaw Javelin, z pociskami w nowej wersji  o zasięgu ponad 4,7 km.

* “Wczoraj Szkocja jutro Śląsk” pod takim tytułem w poniedziałek, 6 października Katowicach, odbędzie spotkanie się w ramach cyklu “Pogŏdejmy ô Ślōnsku”. Organizatorem jest Ruch Autonomii Śląska. – poinformował „Dziennik Zachodni”. W dyskusji wezmą udział: Jerzy Gorzelik, dr Tomasz Cwienk, autor książki “Autonomia Śląska w perspektywie historycznej i współczesnej" oraz dr Małgorzata Myśliwiec, która od lat zapewnia jak to wspaniale będzie niepodległej Katalonii, gdy odłączy się od Hiszpanii. Debatę poprowadzi dr Tomasz Słupik.

* Program Homar - budowy wyrzutni rakiet operacyjnych dla Wojsk Lądowych znowu miał pecha. Wicepremier i minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak, nie wymienił go wśród elementów "Polskich Kłów". W trakcie wizyty w towarzystywie prezydenta Komorowskiego na poligonie w Bemowie Piskim, podczas ćwiczeń Anakonda 2014, Siemoniak przedstawił składowe Polskich Kłów: pociski JASSM, pociski NSM, bezzałogowce bojowe oraz wojska specjalne.

* MON zamówiło w Mesko 14 000 naboi odłamkowo-burzących do czołgów Leopard 2. Dostawy w latach 2014-2017. Nadal nierozstrzygnięta pozostaje kwestia zakupu nowoczesnej amunicji przeciwpancernej, której brak w arsenale polskich Leopardów.

* Gen. Lech Majewski dla Onetu: mamy gotowe plany operacyjne na wypadek działań zbrojnych na terytorium Polski. Takie plany, zwłaszcza dotyczące obrony, istnieją w każdym państwie, lecz mają najwyższą klauzulę tajności. Niewiele osób je widziało i nikt poważny o nich publicznie nie rozmawia. Stąd mój wniosek, że opinie kwestionujące gotowość wojska i systemu obronnego Polski wysuwają osoby, które nie mają na ten temat wiedzy lub robią to celowo. [Nie panie generale, tajne plany nie zakryją smutnej rzeczywistości, którą widać gołym okiem].

* Rozważamy dalsze zwiększenie liczby wezwań rezerwistów - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM minister obrony Tomasz Siemoniak. W ubiegłym tygodniu pisaliśmy, że armia dwukrotnie zwiększyła planowaną liczbę szkoleń. - To nie koniec - dodaje minister.
Wezwań mogą spodziewać się przede wszystkim ci rezerwiści, którzy dawno nie ćwiczyli na poligonie. Chodzi o to, żeby poznali nowy sprzęt, który pojawił się w polskiej armii.
Po drugie minister chce zaprosić na szkolenia ochotników. Zwłaszcza absolwentów uczelni wyższych, którzy nigdy nie mieli na sobie munduru, a chcą nauczyć się walki. - Obywatele są bardzo zainteresowani, chcą się zaangażować w samoobronne. Będziemy taką ofertę przygotowywać. Prawdopodobnie w listopadzie ją przedstawimy - mówi szef MON. Dodaje, że oficjalny powód to nie konflikt na wschodzie, a po prostu przezorność. - Po prostu rezerwy muszą być dobrze przygotowanie - podkreśla.

* Benon z NFoW:  Wszystko cacy, ale nie wiem czy ktoś sobie zdaje sprawę, że w dużej mierze, owe szkolenie rezerwistów odbywa się kosztem nieobsadzania etatów przeznaczonych dla żołnierzy zawodowych. Nie wiem jak w innych JW, ale znam przypadki, gdzie wytyczne mówią o nieobsadzaniu około 1/5 stanowisk dla szeregowych i 1/6 stanowisk dla podoficerów.

 * Wiceminister obrony Czesław Mroczek poinformował, że Polska będzie dążyć do włączenia się w prace badawcze nad kolejną generacją pocisków JASSM. „Chcemy także uczestniczyć w rozwoju tego pocisku w programie ER o wydłużonym zasięgu. To element naszego potencjału odstraszania i budowanie zdolności rakietowych Sił Zbrojnych” – napisał wiceminister na swoim profilu na Facebooku.

* Poważna awaria policyjnej bazy danych (2014-10-03).
Wielka awaria policyjnego systemu. Od doby nie działa Krajowy System Informacyjny Policji, czyli KSIP. Jak powiedział IAR rzecznik policji Mariusz Sokołowski, informatycy intensywnie pracują nad przywróceniem systemu. 
Do awarii doszło wczoraj przed południem. Natychmiast została poinformowana firma, która zajmuje się serwisowaniem systemu, prace trwają - dodaje Mariusz Sokołowski. Podkreśla, że tego typu awaria zdarza się niezwykle rzadko.
Policja ma utrudnioną pracę, ale nie ma mowy o tym, żeby niemożliwe było identyfikowanie osób. Policjanci mają inne możliwości sprawdzenia danych. Dzisiaj mogą korzystać z innych systemów poprzez kontakt z dyżurnym - wyjaśnia rzecznik policji.

* Polska przepłaca za 40 pocisków manewrujących dalekiego zasięgu powietrze-ziemia typu JASSM, których sprzedaż wczoraj zatwierdził Departament Stanu USA. Jak informuje "Fakt" Finowie zapłacą nawet 6 razy mniej niż polscy podatnicy.
Za 40 sztuk nowoczesnych pocisków do myśliwców F-16 Polska zapłaci pół miliarda dolarów (ponad 1,5 miliarda złotych), natomiast Finlandia za 70 rakiet tylko 255 mln. dol. (około 765 mln zł).

* Wall Street Journal: Polska zmienia politykę wobec Ukrainy
Według amerykańskiego dziennika nowa premier Ewa Kopacz zasygnalizowała, że "bezpieczeństwo własnego kraju będzie dla niej ważniejsze niż los wschodniego sąsiada". Nowa premier według nich będzie wyplątywać Polskę ze zbytniego zaangażowania w sprawy ukraińskie.

* Polska armia drastycznie zmienia plany szkolenia rezerwistów. Jak dowiedział się reporter RMF FM, w ostatnich dniach dokonano korekty dotyczącej ćwiczeń na 2016 i 2017 roku. Za dwa lata wezwania na szkolenie może się spodziewać prawie 40 tysięcy osób - to ponad dwa razy więcej, niż podawano jeszcze pod koniec sierpnia.
Sztab Generalny i resort obrony zaprzeczają, że ta korekta ma jakiś związek z sytuacją na Ukrainie.
Wojskowi zapewniają, że wszystko odbywa się zgodnie z planem, który powstał jeszcze przed rosyjską agresją. Tłumaczą, że przez cztery lata w ogóle zaniechano szkoleń rezerwistów, teraz liczba powołań ma stopniowo wracać do poziomu z połowy ubiegłej dekady. Wtedy wezwania otrzymywało rocznie około 70 tysięcy rezerwistów. Sztab planuje w 2017 roku przeszkolenie do 60 tysięcy takich osób.  Docelowo polska armia planuje powrót do liczby powołań sprzed lat, sięgającej nawet 70 tysięcy rezerwistów.
Szkolenia będą planowane w ciągu całego roku kalendarzowego, z wyjątkiem lipca i sierpnia. Są obowiązkowe. Na czas ich trwania pracodawca ma obowiązek zwolnić pracownika. Rezerwiście, który nie stawił się na wezwanie, grozi do 3 lat więzienia.

* Wicepremier, minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak towarzyszy Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej Bronisławowi Komorowskiemu podczas wizyty na poligonie w Orzyszu, gdzie odbywa się międzynarodowe ćwiczenie wojskowe ANAKONDA-14.
Wojska NATO muszą ćwiczyć i na tym nie można oszczędzać - powiedział Siemoniak. Minister zaznaczył, że ćwiczenia są efektem m.in. największego od dziesięcioleci kryzysu bezpieczeństwa przy granicach Polski.

* Poza MON szkoli się hobbystycznie ok. 30 tyś ludzi. 

* Organizacje proobronne mogłyby zajmować się szkoleniem rezerwistów - uważa szef BBN.  Jak podaje "Rzeczpospolita", 01-10-2014, w zamkniętym dla mediów spotkaniu wzięli udział m. in. ZHR, Obrona Narodowa.pl, Związek Strzelecki "Strzelec", Ruch Obywatelski Miłośników Broni, Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP, PCK, LOK, Polski Związek Krótkofalowców, Związek Polskich Spadochroniarzy, a także przedstawiciele MON, MSW, Państwowej Straży Pożarnej, Sztabu Generalnego WP i Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Spotkanie odbyło się w ramach Strategicznego Forum Bezpieczeństwa, które ma na celu wypracowanie koncepcji działań na rzecz wzmocnienia strategicznej odporności kraju na różne zagrożenia.
Zdaniem szefa BBN, ministra Kozieja, organizacje proobronne z jednej strony mogłyby uczestniczyć w reformowaniu Narodowych Sił Rezerwowych, ale także mogłyby uczestniczyć w szkoleniu rezerwistów "traktowanych jako zadanie zlecone". Mogłyby się włączyć w tworzenie rezerwowych jednostek, a na wypadek wojny być włączone do obrony terytorialnej. Jego zdaniem organizacje pozarządowe powinny wypracować własne doktryny uwzględniające pomoc strukturom państwa. Mogłyby to być np. zadania o charakterze operacyjnym - wypełniane w razie zagrożenia i wojny, zadania szkoleniowe świadczone na rzecz wojska, policji, Straży Granicznej i pożarnej oraz innych instytucji państwowych. Mogłyby także uczestniczyć w "szkoleniu ludności cywilnej, krzewieniu świadomości, uczulaniem młodzieży na sprawy bezpieczeństwa".
Minister Koziej zastrzegł, że jest przeciwny tworzeniu, jak to nazwał "wojska prywatnego", czy działania tych organizacji poza siłami zbrojnymi.
- Ustaliliśmy, że struktury państwowe powinny zidentyfikować obszary działań, w których mogłyby oczekiwać wsparcia od stowarzyszeń - powiedział po spotkaniu szef BBN. Zapowiedział, że będą kolejne spotkania z takimi organizacjami, wezmą w nim udział także przedstawiciele MON.

* Wojska Putina mogą "być w Warszawie w ciągu dwóch dni"?
"Gdybym chciał, w dwa dni mogę mieć wojska rosyjskie nie tylko w Kijowie, ale również w Rydze, Wilnie, Tallinie, Warszawie i Bukareszcie", powiedział rosyjski przywódca Władimir Putin według raportu w niemieckim Süddeutsche Zeitung na 18 września. Miał to powiedzieć prezydentowi Ukrainy Petro Poroszenko, który z kolei poinformował o tym urzędników UE.
Zdaniem rosyjskich analityków wojskowych pracujących na Zachodzie Pawła Bajewa, Pawła Podwiga i Igora Sutjagina, zagrożeniem bardziej realistycznym jest wojna hybrydowa - nacisk ekonomiczny, przewrót polityczny i tajna akcja militarna - wobec państw bałtyckich w celu podziału NATO, które nie będzie wiedziało jak reagować twierdzi portal EU Observer.
Natowski artykuł V nigdy nie został przetestowany i nie wiadomo, czy Amerykanie lub Francuzi będą gotowi umrzeć za Estonię i Polskę w wojnie z użyciem broni jądrowej.
Jeżeli Artykuł V nie zostanie uruchomiony, to, jak uważają zgodnie analitycy, kraje bałtyckie są "nie do obrony" ze względu na bliskość Rosji.
Bukareszt i Warszawa to już inna perspektywa.
"Bukareszt jest całkowicie wątpliwy - wojska rosyjskie będą musiały przejechać tak ogromny obszar, że jest to technicznie niemożliwe", twierdzi Bajew.
"Trzeba by zrobić dużą morską operację desantową żeby dotrzeć do Bukaresztu i Rosja nie jest w stanie tego zrobić", dodaje Sutjagin.  Jak powiedzieli, Warszawa jest bardziej podatna.
Rosyjskie czołgi i piechota mogą zaatakować Polskę z Białorusi a rosyjskie rakiety Iskander mogą uderzyć w polskie miasta z rejonu Kaliningradu. Rosja może również wysłać siły specjalne do stolicy Polski.
Ale rosyjskie samoloty i siły lądowe działałyby daleko od swoich baz i mogą napotkać komplikacje z tankowaniem i dostępnością dróg.
"Może oni (siły rosyjskie) dojdą do Warszawy, ale co zrobią potem?" pyta Sutjagin.
Bajew był bardziej sceptyczny, uważa że w przeciwieństwie do zimnej wojny, wojska rosyjskie nie są utrzymywane w stanie gotowości do dużego uderzenia: "Struktur mobilizacji dla konwencjonalnej wojny nie ma i Warszawa jest poza tym, co prawdopodobnie Rosja może zrobić".

*  Dowódca sił powietrznych Stanów Zjednoczonych w Europie generał Frank Gorenc stwierdził, że jedna trzecia terytorium Polski jest w zasięgu systemu obrony powietrznej Federacji Rosyjskiej – pisze Breaking Defense.  Dowódca USAF Starym Kontynencie stwierdził również, że „inne” części przestrzeni powietrznej Sojuszu Północnoatlantyckiego również znajdują się w zasięgu systemów przeciwlotniczych Federacji.
W opinii generała Phillipa Breedlove, dowódcy sił Stanów Zjednoczonych w Europie i naczelnego dowódcy wojsk NATO na Starym Kontynencie Sojusz nie może zakładać z góry posiadania panowania w powietrzu (jak w bardzo dużym stopniu miało to miejsce w trakcie działań w Iraku i Afganistanie). Oznacza to, że w wypadku prowadzenia kolektywnej operacji obronnej konieczne może się okazać przełamywanie elementów systemu obrony powietrznej potencjalnego przeciwnika. Utrzymywanie przewagi powietrznej jest niezbędnym warunkiem skutecznego prowadzenia kolektywnej operacji obronnej. Wymaga to jednak zachowania i rozbudowy zdolności do działań w warunkach intensywnego przeciwdziałania przeciwnika.

*  Ćwiczenia Anakonda-14 (Polska Zbrojna): "Nasz wywiad, rozpoznanie i analitycy dosyć precyzyjnie określili moment agresji wojsk Barii na terytorium Wislandii" -– mówi zastępca kierownika ćwiczenia „Anakonda-14” gen. bryg. Andrzej Reudowicz.
Gen. bryg. Reudowicz: "Ponieważ konflikt pomiędzy naszymi krajami narastał od dawna, byliśmy przygotowani na atak pod względem mobilizacyjnym, rozmieszczenia sił i każdym innym." [Założenie że nasz wywiad zdobył plany wroga niewątpliwie ułatwiło pracę ćwiczącym, można przypiąć kolejne medale, spocznij. Na następnych ćwiczeniach niech przyjmą że nasz wywiad zwerbował Putina, może nie trzeba będzie w ogóle wyjeżdżać na poligon].

* Ochrona obiektów, zatrzymywanie podejrzanych, przeszukiwania czy internowania, czyli wykonywanie postanowień wynikających ze stanu wojennego, leżą w gestii wojewodów. Jednak w szczególnych sytuacjach odpowiedzialność w tzw. strefie działań bezpośrednich może przejąć wojsko.

* Polska żydowską ziemią obiecaną? Severyn Ashkenazy proponuje powtórne osadnictwo Żydów w Polsce! - W Europie wzrasta antysemityzm. Najbezpieczniejszym miejscem dla Żydów jawi się na kontynencie właśnie Polska. Czy Polacy i Żydzi znów powinni zamieszkać razem? - pyta Severyn Ashkenazy. 

* Paryż szkoli rosyjskich marynarzy, którzy przygotowują się w ten sposób do służby na Mistralach. Tymczasem Siemoniak powiedział w związku z tą umową, że jeśli Francja wywiąże się z niej i dostarczy okręty Rosjanom, wówczas Polsce ciężko będzie zdecydować się na francuską firmę w przetargu na dostawę systemów przeciwlotniczych.
– Nie mogę ukryć faktu, że sprawa Mistrali nie ułatwia nam podęcia pozytywnej decyzji. Jesteśmy krytyczni co do tej transakcji. Nikt nigdy nie ukrywał tego przed naszymi francuskimi partnerami. Nie chce odgrywać roli kogoś, kto dyktują Francji warunki. Jestem pewien, że Francja podejmie mądrą i odpowiedzialną decyzję bacząc na to, że jest członkiem NATO i znając opinie pozostałych sojuszników – powiedział Siemoniak.

* Likwidacja WSI to był, moim zdaniem, sabotaż Polski - mówi w wywiadzie w tygodniku "Wprost" Patryk Vega, reżyser filmu "Służby specjalne". Reżyser opowiada również, o tym, co się teraz dzieje z były oficerami WSI. - Prezesi ważnych dla Polski firm byli oficerami WSI. Rezydent wywiadu cywilnego Polski Ludowej w Berlinie Zachodnim wraz z synem prowadzą jedną z największych polskich agencji ochrony - wymienia.

* Niemiecki tygodnik "Der Spiegel" napisał, że wysocy rangą wojskowi wyrażają wątpliwości co do możliwości wdrożenia przyjętego na szczycie NATO Planu Działań na rzecz Gotowości (Readiness Action Plan), wskazując na organizacyjne i finansowe trudności. Według gazety NATO prawdopodobnie nie będzie w stanie wywiązać się z udzielonych na szczycie gwarancji bezpieczeństwa dla Polski i państw bałtyckich.

* W Pol­sce wzra­sta ak­tyw­ność pro­ro­syj­skich or­ga­ni­za­cji. Głów­nym miej­scem ich dzia­ła­nia staje się in­ter­net, gdzie toczy się wojna pro­pa­gan­do­wa. Spra­wą "krem­low­skiej armii trol­li" ata­ku­ją­cych pol­ską sieć zaj­mu­je się już kontr­wy­wiad - in­for­mu­je ty­go­dnik "Do Rze­czy".
Organizacje broniące interesów Rosji w internecie określane są przez ekspertów jako "cień Putina". Choć na razie nie ma zagrożenia, że za nasze granice przenikną tzw. "zielone ludziki", to wojna propagandowa między Rosją a resztą świata trwa w internecie. W lipcu i sierpniu doszło do 117 ataków cyberterrorystycznych na wojskowe sieci teleinformatyczne w Polsce – donosi tygodnik.
Eksperci przyznają, że mają pochodzące z Rosji sygnały o regularnym skanowaniu polskiego Internetu. Co najmniej 26 osób lub instytucji w Polsce, w różnych miastach, właśnie stało się przedmiotem cyberataków, prowadzonych przez hakerów między innymi z terenu Chin, Białorusi, Niemiec i Rosji. (...) Eksperci zajmujący się polskim bezpieczeństwem cybernetycznym mówią jednak, że w ostatnim czasie mocno nasiliło się zainteresowanie Polską ze strony rosyjskich hakerów, a za częścią ataków stoją rosyjskie służby specjalne" – czytamy w "Do Rzeczy".
O "kremlowskiej armii trolli" pisały już zachodnie gazety. Dzięki rublom płynącym z Moskwy, ludzie powiązani z rosyjską Agencją Badań Internetu, atakują i spamują serwery zachodnich mediów. Co piszą? Przede wszystkim powielają rosyjską propagandę i atakują osoby nieprzychylne Rosji.  Organizacje, które mogą znaleźć się na celowniku służb, to m.in. wspierający działania Moskwy na Ukrainie Polski Komitet Słowiański na czele z Bolesławem Tejkowskim, członkowie "Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Rosyjskiej" i pismo "Obserwator Polityczny".

* Nawet 100 tys. polskich firm jest gotowych stworzyć organizację paramilitarną - wynika z badania przeprowadzonego przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Biznesmeni zamierzają nie tylko wystawić półmilionową armię, ale też częściowo ją utrzymywać. [Nie lepiej płacić podatki jak w każdym normalnym kraju i mieć normalną, porządną armię? W każdym razie wychodzi zakłamanie polityków i ich medialnych klakierów którzy twierdzą że Polacy nie chcą płacić na wojsko].

* Dziennik.pl:  Polska armia zaniedbana? Przez cztery lata nie szkoliła rezerwistów. W latach 2009-2012 nie przeszkoliliśmy żadnego rezerwisty.  Jeszcze w 2008 r. wojsko polskie szkoliło ok. 50 tys. rezerwistów. - Decyzja ówczesnego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha o zaniechaniu szkoleń, rozłożyła system mobilizacji. Te straty są niepowetowane, osłabiło to potencjał polskich sił zbrojnych - stwierdza były dowódca wojsk lądowych generał Waldemar Skrzypczak. - Osoby, które podjęły tamte decyzje powinny być pociągnięte do odpowiedzialności za osłabienie zdolności bojowych armii - dodaje. Warto przypomnieć starą prawdę żołnierską, że wojny rozpoczynają zawodowcy, a kończą rezerwiści. Tymczasem w ubiegłym roku tych drugich przeszkoliliśmy zaledwie 3 tys., a w tym będzie to ok. 7 tys. Wzywani mogą być szeregowi do 50 roku życia oraz podoficerowie i oficerowie, którzy nie mają mniej niż 60 lat.
– Największym problemem jest to, że podczas takich ćwiczeń często stawiają się żołnierze z kompletnie różnych jednostek. A podstawą tego typu szkolenia powinny być ćwiczenia zgrywające na poziomie kompanii czy batalionu - mówi gen. Skrzypczak. - Nie może być tak, że dowódca danej jednostki swoich rezerwistów nigdy nie widział na oczy. W wypadku mobilizacji on ich nawet nie rozpozna -  stwierdza oficer.
Pocieszające jest to, że chociaż mamy armię zawodową to wśród mężczyzn, którzy obecnie mają 25 i więcej lat przeprowadzano pobór. W związku z tym co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób z każdego rocznika ma za sobą przeszkolenie wojskowe.

* Odkryto 19 jam grobowych, wydobyto szczątki 86 osób
Szkielety 86 osób, w tym 28 dzieci, odnaleziono na terenie aresztu śledczego w Białymstoku, w ramach kolejnego etapu prac ekshumacyjnych. Prace związane są ze śledztwami IPN dotyczącym zbrodni funkcjonariuszy państwa komunistycznego w latach 1939-1956.
 Od początku trwania prac ekshumacyjnych, znaleziono tam już szczątki ponad 280 osób.

* Podobne pochówki znaleziono na cmentarzu na Służewie w Warszawie, gdzie pod zwykłymi grobami a nawet pod ścieżkami cmentarnymi znajdują się szczątki setek osób pomordowanych w więzieniu na Rakowieckiej żołnierzy AK. Tu jednak władze zabroniły poszukiwań ponieważ mogłoby to naruszyć spokój grobów pochowanych nad nimi funkcjonariuszy UB, SB i PZPR.

* W Świdniku powstał pierwszy SPON, Strzelecki Pododdział Obrony Narodowej. Przeszkoleni ochotnicy mają działać także w przypadku zagrożenia militarnego.

* Kupując BSL, warto pamiętać, że Brytyjczycy utracili w Afganistanie ponad 450 maszyn klasy mini-bsl, a Amerykanie używają 12000 takich urządzeń.  To jest stosunkowo tani i prosty produkt o ograniczonej żywotności.

* Premier Kopacz rozporządzeniem przekazała nadzór i koordynację służb specjalnych nie nowej szefowej MSW, a ministrowi J. Cichockiemu, szefowi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

* Zdaniem polskiego ministra obrony narodowej "zielone ludziki" nie będa już stanowić dla krajów NATO zaskoczenia.
– NATO postanowiło się zająć "zielonymi ludzikami" w tym sensie, że bardzo intensywnie zmienia różne plany, doktryny po to, aby to nie było zaskoczenie – przekonywał w Radiu Zet Tomasz Siemoniak. 
– Głównodowodzący sił NATO, amerykański wojskowy powiedział wyraźnie "zielone ludzki" to jest agresja na NATO, to jest artykuł 5, to będzie odpowiedź całego sojuszu – mówił minister obrony.
– Nie da się już grać taką kartą, jak "zielone ludzki" uznając, że wtedy NATO będzie myślało, że to nie jest prawdziwa agresja. "Zielone ludziki" to jest zwykła agresja i zostało to nazwane po imieniu – podkreślił Siemoniak.
- W tym kontekscie ciekawie brzmi wypowiedź ministra Kozieja.
Pytany, co się stanie, jeśli w Polsce - podobnie jak na Krymie - pojawią się tzw. zielone ludziki, stwierdził, że "musielibyśmy sobie z tym radzić sami". - Tutaj na NATO nie możemy się oglądać - dodał.
"Der Spiegel" napisał, że wysocy rangą wojskowi wyrażają wątpliwości co do możliwości wdrożenia przyjętego na szczycie NATO Planu Działań na rzecz Gotowości (Readiness Action Plan), wskazując na organizacyjne i finansowe trudności. Według gazety NATO prawdopodobnie nie będzie w stanie wywiązać się z udzielonych na szczycie gwarancji bezpieczeństwa dla Polski i państw bałtyckich.
Pytany o tę publikację Koziej powiedział w Radiu ZET, że to normalne rozważania i dyskusje między generałami. - To nie jest nic dziwnego. To jest w tej chwili zastanawianie się, w jaki sposób zrealizować postanowienia z Newport. Na pewno to nie będzie łatwe, proste, szybkie itd. - ocenił szef BBN. 
Pytany, co się stanie, jeśli w Polsce - podobnie jak np. na Krymie - pojawią się tzw. zielone ludziki, czyli żołnierze bez oznaczeń przynależności państwowej, Koziej ocenił, że ten problem jest w Polsce "demonizowany".
Zaznaczył też, że w Polsce funkcjonuje system wyłapywania dywersantów, który niedawno był ćwiczony. - Gdyby się pojawiła grupa 10, 20 czy nawet stu takich dywersantów, to my musimy sobie z tym radzić sami. Tutaj na NATO nie możemy się oglądać - powiedział Koziej. 
W tym kontekście szef BBN był pytany o tzw. szpicę, czyli liczące kilka tys. żołnierzy siły NATO przeznaczone do działania w ciągu dwóch dni. - Szpica nie jest od tego, żeby reagować, jak się jakiś zielony ludzik zjawi czy jakiś dywersant, a nie daj Boże, gdyby czołgi miały wjechać. Istota szpicy polega na tym, że ona jest instrumentem władz politycznych Sojuszu Północnoatlantyckiego do reagowania w sytuacji, kiedy pojawiają się objawy kryzysu, gdy wzrasta zagrożenie - wyjaśnił Koziej.
- Szpica nie jest sposobem bojowego reagowania na zaistniałą już agresję, tylko jest sposobem demonstracji polityczno-strategicznej woli sojuszu przeciwstawiania się nadchodzącemu zagrożeniu - powiedział szef BBN. 
["Istota szpicy polega na tym, że ona jest instrumentem władz politycznych Sojuszu Północnoatlantyckiego" - tu Koziej próbuje osłabienia idei szpicy - NATO mówiło że szpica ma być do dyspozycji D-cy wojsk NATO w Europie, na żądanie zaatakowanego kraju a nie władz politycznych sojuszu!]

*  Putin chce zniszczyć NATO, nakłaniając je do bezczynności. Jeśli nie zrobimy wszystkiego w obronie krajów bałtyckich, Sojusz będzie skończony. I to na zawsze – mówi w wywiadzie dla Newsweeka Edward Lucas, brytyjski publicysta i znawca Rosji.
Edward Lucas: NATO wreszcie wróciło do gry – to jasne. Przez kilka lat sama kwestia obrony przed rosyjskim zagrożeniem stanowiła tabu, a teraz to się zaczęło zmieniać. Należy się cieszyć, że w ogóle mamy taką dyskusję. Jeśli chodzi o szczegóły: stworzenie sił szybkiego reagowania w liczbie 4 tysięcy żołnierzy to dobry pomysł. Najważniejsze jest to, aby te oddziały podlegały bezpośrednio dowództwu wojskowemu NATO. Nie może być tak, że Rosja zaatakuje państwa bałtyckie – to po Ukrainie będzie następny etap rosyjskiej inwazji – a żeby ich bronić, trzeba będzie czekać na decyzję Rady Północnoatlantyckiej. Bo na jej forum Niemcy i Francja zaczną toczyć dyskusje, czy należy coś robić w tej sprawie, czy też nie. Dowódca sił NATO w Europie musi mieć prawo mobilizowania tych oddziałów. Musimy też mieć plany obrony państw bałtyckich, opierające się na założeniu, że NATO będzie toczyć prawdziwą wojnę w Europie Wschodniej. Tak więc pozostało wiele praktycznych kwestii do rozwiązania. (...)
 Jestem zadowolony, że NATO robi to, co robi. Ale Zachód nadal nie ma strategii powstrzymania Rosji ani obrony wojskowej z prawdziwego zdarzenia. Na dodatek zmiany w NATO – nawet jeśli będą bardzo istotne – nie wystarczą. Bo to, co dzieje się na Ukrainie, to jest wojna hybrydowa. Rosja wykorzystuje nie tylko swoje regularne i nieregularne siły wojskowe, ale ucieka się do pogróżek dyplomatycznych, prowadzi cyberwojnę, ucieka się do prób ekonomicznego uzależnienia. Do europejskiej gospodarki przenikają rosyjskie struktury mafijne. Orężem Putina są blef, dywersja i wojna informacyjna. NATO nie jest przygotowane do walki z tego typu zagrożeniami, mówi Lucas. Władca Kremla działa tak pospiesznie i gorączkowo, bo gdy Zachód wreszcie wszystko zrozumie, będzie już za późno. I dlatego w najbliższym czasie możemy się spodziewać wyłącznie bardzo nieprzyjemnych niespodzianek ze strony Moskwy. Ten, kto liczy na spokój, bardzo się myli. Nawet jeśli okaże się, że Putin się przeliczył i będzie musiał odejść, co z tego? Rosja nie wyhamuje. Wielu ludzi z bliskiego otoczenia Putina chce jeszcze brutalniejszej polityki.
Edward Lucas jest autorem książki „Nowa zimna wojna” (wyd. polskie 2008) która została wydana w ponad 20 krajach.

* „Rz" ustaliła, że szefowie Polskiej Grupy Zbrojeniowej i Huty Stalowa Wola dostali zielone światło z MON na rozmowy z firmą zbrojeniową Samsung Techwin w sprawie licencji na produkcję koreańskich podwozi dla krabów. To uznanie porażki krajowej zbrojeniówki i cios dla śląskich konstruktorów i producentów broni pancernej. Ale przemysł nie jest bez winy.

* Do końca 2014 w radomskim Łuczniku ma zostać skompletowanych około dwustu karabinków MSBS-5,56 partii wdrożeniowej. Część z nich zostanie poddana badaniom kwalifikacyjnym (państwowym), przed wprowadzeniem do uzbrojenia Sił Zbrojnych RP
Obok broni samoczynno-samopowtarzalnej, planuje się też opracowanie kilku egzemplarzy samopowtarzalnych, przeznaczonych na rynek cywilny.
prowadzone są też prace nad przystosowaniem broni rodziny MSBS do odmiennych kalibrów
W pierwszej kolejności zdecydowano stworzyć na bazie MSBS konstrukcję do naboju 7,62 mm x 39. Przemawia za tym rozpowszechnienie karabinków AK/AKM i nadal duża popularność tej amunicji wśród potencjalnych odbiorców eksportowych. Broń ma być zasilana z typowych 30-nabojowych magazynków od karabinka AK/AKM.

* Ppłk rez. dr. Krzysztof M. Gaj, Narodowe Centrum Studiów Strategicznych: Obecne rozmieszczenie jednostek sił zbrojnych jest pokłosiem tego co zostało w spadku po Układzie Warszawskim. Jednostki o najniższym stopniu ukompletowania stacjonowały na tzw. ścianie wschodniej. W zw. z tym, one jako pierwsz poszły "pod młotek".
Jednostki o wysokim stopniu rozwinięcia, powyżej 80% są zdolne do podjęcia działań bojowych bez przeprowadzania mobilizacyjnego rozwinięcia. Według NATO, są to jednostki tzw. gotowe (ready). Około 2/3 jednostek to są jednostki "semi ready", czyli jednostki które aby wejść do akcji bojowej, muszą przeprowadzić mobilizacyjne rozwinięcie, czyli poświęcić jakiś czas na osiągnięcie zdolności. Czas mobilizacyjnego rozwinięcia takich jednostek w zależności od typu jednostki, wynosi od kilku, do kilkunastu tygodni.

* Mjr. dr. Grzegorz Kwaśniak: Obecnie na 1 "dowódcę" (oficera i podoficera) przypada 0,9 szeregowego.
Ta połowa brygad która ma ukompletowanie rzędu 80-90% jest w stanie podjąć działania bojowe po kilku dniach. Ale jeżeli brygada ma 20-30% ukompletowania, to na pewno potrzeba do tego 2-3 miesiące. Ten stopień ukompletowania byłby zadawalający gdyby Polska leżała na przykład na Półwyspie Iberyjskim. Ale przy naszym położeniu i sąsiadach, ten stopień ukompletowania powinien budzić najwyższe zaniepokojenie.

* W szpicy, czyli jednostce NATO która ma jako pierwsza reagować na zagrożenie terytorium któregokolwiek z członków Sojuszu, będzie 4-5 tys. żołnierzy - zapowiedział zastępca sekretarza generalnego NATO Alexander Vershbow.
Vershbow, były ambasador USA przy NATO, odwiedził wczoraj Szczecin, gdzie mieści się kwatera główna korpusu Sojuszu. W rozmowie z agencją AP Vershbow ujawnił również kilka informacji o owej szpicy, o powstaniu której zdecydował niedawno szczyt NATO w Walii.
Szpica będzie działać niezależnie od rozbudowywanego właśnie polsko-niemiecko-duńskiego korpusu w Szczecinie. W jej skład wejdą żołnierze z krajów Europy Wschodniej oraz Amerykanie. Ci ostatni będą - zdaniem Vershbowa - stacjonować w bazach w Niemczech lub we Włoszech.

*  Gottard (komentarz z niezależnej.pl) W USA średnio szeregowiec zawodowy służy na kontrakcie 4 lata ( kontrakty są 5 lat), w Szwecji zmieniają przepisy aby zamiast 6 lat był kontrakt 4 lata dla szeregowców. Tam nie rządzą zdrajcy, właśnie szczytem głupoty jest trzymanie 12 lat szeregowca - czyli 35-40 letnich pryków i zero rezerwistów. Może dajmy zatrudnienie 30 tys. młodych chłopaków? Pozyskamy nowych a starzy przejdą do rezerwy.
(...) W ten sposób pozyskujemy rezerwistów bo przez parę lat od odejścia ze służby będą pamiętali co i jak. Tylko w Polsce jest obłęd że trzyma się ludzi w wojsku do emerytury i co rok-dwa obowiązkowy obligatoryjny awans niczym kwiaty na dzień kobiet. Na zachodzie zawodowa służba wojskowa jest chwilowym epizodem w życiu. W USA średnio żołnierz zawodowy służy 4 lata, piloci US Navy oficerowie średnio 5 lat i do cywila. W wojsku do emerytury zostają tylko nieliczni twardziele którzy cyklicznie przechodzą ciężkie weryfikacje i wygrywają konkursy na wyższe stanowiska. w Austrii np. jak potrzeba wysłać jakiś kontygent wojska dla ONZ czy na inne misje ogłasza się nabór przeważnie bezrobotnych z cywila na kontrakt 1 rok - pół roku szkolenie i pół roku misja i finito - do domciu. W Kanadzie piloci myśliwców F18 służą po 2-3 lata max 8 lat i do cywila bo nikt nie wytrzyma dłużej obciążeń związanych z manewrową walką powietrzną. Służba wojskowa jest dobrze płatana ale krótka i nikt im nie daje na własność mieszkań służbowych ot tak. W Polsce tym idiotom kompletnie odbiło wiec mamy patologię do kręcenia lodów a nie armię a w tle nieprzeliczone tabuny 35-40 letnich emerytów którym naród zafundował dodatkowo mieszkania. No i jak widać zadusili budżet państwa, za chwile nie będzie pieniążków na emeryturki i skończą się wczasy w Tajlandii, sorry Gregory.

* Po zmniejszeniu przez Gazprom dostaw gazu do Polski, Gaz-System zdecydował się na jego zakup od Czechów i Niemców. Było to możliwe dzięki fizycznemu rewersowi na Jamale.

* Coraz więcej Polaków chce powrotu obowiązkowego poboru do wojska, informuje "Metro" w oparciu o badania CBOS.
W 2008 r. aż 54 proc. Polaków uważało, że siły zbrojne powinny składać się z armii zawodowej, czyli opartej na żołnierzach pełniących służbę na podstawie dobrowolnego kontraktu. Teraz to się zmienia. Z najnowszych badań CBOS wynika, że poparcie dla armii składającej się tylko z zawodowców wynosi już tylko 47 proc.
Zwiększa się za to grupa, która chciałaby powrotu powszechnego obowiązkowego poboru. 34 proc. Polaków uważa, że choć wojsko polskie powinno składać się w dużej części z armii zawodowej, to należałoby zachować powszechny pobór (w 2008 r. twierdziło tak 26 proc. badanych). Dodatkowo 11 proc. uważa, że wojsko powinno się składać przede wszystkim z armii opartej na powszechnym, obowiązkowym poborze (w 2008 r. było to 9 proc.)
Aż 24 proc. Polaków sądzi, że brak poboru przyczynia się do spadku bezpieczeństwa kraju (w 2009 r. mówiło tak zaledwie 14 proc.).

* Niepewna sytuacja na Ukrainie będzie wpływała na pozycję Polski. Dlatego według prezesa PiS rozwiązanie, jakie powinien przyjąć polski rząd jest jedno - dozbroić i powiększyć armię.
Na przykład o ile możliwość obrony długiej linii naszej granicy, od Kaliningradu do granicy białoruskiej, jest bardzo trudna, wzmocniona armia polska mogłaby to przez jakiś czas czynić, o tyle przedłużenie tego odcinka o granicę ukraińską wymaga zwiększenia liczebności sił zbrojnych o jakieś 40 procent - przekonuje Kaczyński. Zdaniem prezesa PiS, który udzielił wywiadu tygodnikowi "Do Rzeczy", dotychczasowe działania rządu ws. wzmocnienia obronności Polski są niewystarczające, a tylko zdecydowane kroki są w stanie zapewnić Polsce bezpieczeństwo.
- 130 mld złotych i to w perspektywie do 2020 roku to zdecydowanie zbyt mało. My potrzebujemy dużo więcej i dużo szybciej, by się porządnie dozbroić i przeszkolić - powiedział Kaczyński.  Podkreślił przy tym, że polskie wojsko powinno przede wszystkim być dwa razy większe niż obecnie. Środki na zwiększenie liczebności miałyby zaś pochodzić z proponowanego przez PiS Funduszu Bezpieczeństwa Europejskiego, czyli unijnego funduszu, który oferowałby niskooprocentowane pożyczki na zbrojenia dla krajów zagrożonych rosyjską agresją. Jak zapewnił Kaczyński, Polska mogłaby wówczas uzyskać na ten cel nawet 100 miliardów euro, któe byłoby sumą "za którą armię można by przyzwoicie dozbroić".

* Lockheed Martin na MSPO 2014 wyraził zainteresowanie współudziałem w polskim programie wyrzutni rakietowych dalekiego zasięgu Homar. W skład nowo powstającego systemu mogłyby, zdaniem koncernu, wejść moduły rakietowe HIMARS.

* Podczas swoich rządów PO zatrudniła blisko 10 tys. nowych urzędników cywilnych, a fundusz na ich wynagrodzenia wzrósł o blisko 2 mld zł.

* Szef Służby Wywiadu Wojskowego będzie miał dwóch nowych zastępców, obaj zostali pozytywnie zaopiniowani przez sejmową komisję służb specjalnych.

*  2014-09-12 W weekend w Słupsku odbędą się ćwiczenia "Wzmocnienie 14", w których wezmą udział rezerwiści z przydziałem do jednostki policyjnej.

* Gen. Polko: Z wojska robi się dziś ochronkę. Dzieci w szkole mają więcej stresów niż wojskowi  powiedział gen. Roman Polko w wywiadzie dla 1 programu PR. - Dziś kandydaci na oficerów nie mogą biegać, bo może byłoby to "niehumanitarne". Oni na stołówkę chodzą w dresikach nie śpiewając - mówił w radiowej "Jedynce" gen. Roman Polko. Jego zdaniem polskie wojsko wymaga poważnych zmian już na poziomie szkoły oficerskiej.
Polko zauważył, że nie wiadomo, kto miałby dowodzić armią w razie ewentualnej agresji na Polskę. - Należałoby zmienić konstytucję po to, by dowódca na czas wojny mógł przygotowywać się do tej funkcji w czasie pokoju. W tej chwili mamy trzech dowódców na równym poziomie. Jest to dowódca generalny, dowódca operacyjny i szef sztabu generalnego. Oznacza to, że jeśli cokolwiek złego się stanie, to jeden na drugiego może wskazywać palcem - to nie ja, to kolega.

* Jestem przekonany, że Władimir Putin nie wahałby się użyć broni jądrowej, gdyby Rosja została zaatakowana przez NATO. Rosja wciąż postrzega Sojusz Północnoatlantycki jako wroga. To tylko nam się wydaje, że po upadku muru berlińskiego, przyszedł czas na budowanie pokoju. Rosjanie w dalszym ciągu myślą jak dawniej, czego dowodem są przeprowadzane manewry, ćwiczenia obliczone na użycie broni jądrowej - mówi w rozmowie z WP.PL gen. Roman Polko, były dowódca GROM.

* Prestiżowy amerykański magazyn „Foreign Affairs” ocenia, że wybór Donalda Tuska i Federici Mogherini na unijne urzędy „będzie katastrofą”. Osłabi to UE także w relacjach z Rosją.

* Obrabowano transport pomocy humanitarnej przygotowany dla Ukrainy przez nasze ministerstwo obrony - dowiedział się portal tvn24.pl. Wojskowi prokuratorzy prowadzą w tej sprawie śledztwo. Podejrzanymi są polscy żołnierze.
Jak podaje tvn24.pl, przedmiotem śledztwa jest pierwszy transport pomocy humanitarnej, który pod koniec ubiegłego miesiąca przygotowało MON. Na 320-tonowy ładunek składały się koce, pościel i żywność. Braki w konwoju zauważył polski oficer, który we Lwowie nadzorował rozładunek
Rzecznik prasowy wojskowego prokuratora okręgowego w Warszawie, płk Ryszard Filipowicz, w rozmowie z tvn24.pl, potwierdził, że wszczęto postępowanie w sprawie "nieprawidłowości w gospodarowaniu mieniem w 2 Regionalnej Bazie Logistycznej w Rembertowie". Z nieoficjalnych informacji wynika, że brakuje około 1,5 tysiąca koców i drugie tyle materaców.

 * Tylko atom! Tak przynajmniej uważa Henryk Kmiecik z Twojego Ruchu. Choć to poseł od Palikota, poruszony przez niego temat wydaje się godny odnotowania. Zwłaszcza, że parlamentarzysta nadał kwestii polskich zbrojeń jądrowych oficjalny bieg – skierował interpelację do premiera. Już sam tytuł dokumentu robi wrażenie: „W sprawie posiadania przez Polskę taktycznej broni nuklearnej mogącej zapewnić bezpieczeństwo naszego kraju w aspekcie wypowiedzi wiceprzewodniczącego rosyjskiego parlamentu.” Wcześniej poseł poruszył kwestię jądrowych zbrojeń Polski na forum Sejmu. Jeżeli NATO uważa, że na naszym terytorium nie powinno być baz wojskowych paktu, to w tej sytuacji my, Polacy, sami musimy zadbać o nasze bezpieczeństwo, konstruując odpowiednią liczbę pocisków samosterujących z taktycznymi ładunkami jądrowymi o niedużej mocy, ale wystarczającej do zniszczenia zaplecza logistycznego nacierającego agresora, uważa Kmiecik. Oczywistym jest, że nie potrzebujemy silosów z rakietami balistycznymi, wystarczy nam kilkanaście małych głowic jądrowych bądź termojądrowych umieszczonych w ruchomych pociskach samosterujących, które spełnią rolę wyrównania sił albo odstraszenia potencjalnego agresora proponuje w oświadczeniu poselskim.


* 10/09/2014 Rosja zmniejszyła niespodziewanie dostawy gazu ziemnego do Polski, realizowane w ramach tzw. kontraktu jamalskiego. Redukcje dostaw sięgnęły 24 procent.

* Dowództwo sił natychmiastowego reagowania, które powoła NATO, ma być w Polsce - zasygnalizował brytyjski premier David Cameron na szczycie Sojuszu w walijskim Newport. Dodał, że Wielka Brytania wydzieli 3,5 tys. personelu dla tych wielonarodowych sił. 
- Mam nadzieję, że dziś uzgodnimy utworzenie wielonarodowych sił "szpicy", która może zostać rozmieszczona w dowolnym miejscu na świecie w ciągu 2-5 dni. To będzie częścią reformy Sił Odpowiedzi NATO: z kwaterą główną w Polsce, czterema jednostkami w krajach Sojuszu w Europie Wschodniej i przemieszczeniem sprzętu i infrastruktury, aby pozwolić na więcej ćwiczeń i - w razie potrzeby - na szybkie wzmocnienie - powiedział Cameron, otwierając obrady w drugim dniu szczytu. 
- Jeśli to uzgodnimy, Wielka Brytania wydzieli 3,5 tys. osób dla tych wielonarodowych sił - dodał.

* Podczas szczytu w Newport przywódcy państw NATO przyjęli Readiness Action Plan – program na rzecz podniesienia gotowości bojowej sił sojuszniczych, między innymi w świetle aneksji Krymu i późniejszych działań Rosji na Ukrainie.
Zgodnie z treścią deklaracji przyjętej w Walii, Readiness Action Plan obejmuje kroki przyjęte „w celu zapewnienia sojuszników (o woli realizacji zobowiązań do obrony)” jak i „adaptacji wojskowo – strategicznej” czyli zbudowania zdolności do obrony kolektywnej w warunkach szerokiego spektrum zagrożeń. Nie podjęto natomiast decyzji o rozmieszczeniu znaczących sił wojskowych w Europie Środkowo – Wschodniej.

*  W Walii przyjęto także inicjatywę "państw ramowych" NATO - rozbudowy konkretnych zdolności krajów Sojuszu Północnoatlantyckiego wokół największych krajów członkowskich. W jej ramach sformowane zostaną połączone siły ekspedycyjne z udziałem Wielkiej Brytanii, Norwegii, Danii, Holandii oraz państw bałtyckich. Niemcy jako "państwo ramowe" będą rozwijać zdolności m.in. zakresie wsparcia logistycznego, ochrony przed bronią masowego rażenia, obrony przeciwrakietowej, rozpoznania, dowodzenia oraz zwalczania celów za pomocą powietrznych, morskich i lądowych środków rażenia w grupie 10 państw, w tym Belgii, Chorwacji, Czech, Danii, Niemiec, Luksemburga, Holandii, Norwegii, Polski i Węgier. Zespół sześciu państw z udziałem Włoch ma się zajmować między innymi działaniami stabilizacyjnymi i rekonstrukcyjnymi.

* "Foreign Policy": Putin zaatakuje atomem? Pierwsza będzie Warszawa.
Dziennikarz i autor kilku książek Jeffrey Tayler na łamach "Foreign Policy" pisze, że narastający konflikt na wschodzie Ukrainy może zakończyć się punktowymi atakami nuklearnymi na kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Pierwszy cios miałaby odebrać Warszawa, ponieważ już wcześniej przeprowadzano symulację ataku nuklearnego na stolicę Polski. W dalszej kolejności ucierpiałoby Wilno, stolica Litwy.
Na forum młodzieży, które odbywało się nieopodal Moskwy, Władimir Putin przypomniał światu, że "Rosja jest jednym z najpotężniejszych państw nuklearnych". - To rzeczywistość, nie tylko słowa - powiedział.
Kilkanaście dni wcześniej, 14 sierpnia, na konferencji w Jałcie, rosyjski prezydent powiedział zgromadzonym przedstawicielom Dumy, że planuje "zaskoczyć Zachód naszymi nowymi rozwiązaniami w kwestii ofensywnej broni jądrowej, o których jeszcze nie mówimy".
Podczas gdy w Walii spotykają się przywódcy NATO, Rosja zapowiedziała ćwiczenia na niespotykaną dotąd skalę z udziałem strategicznych sił jądrowych. Co więcej, Kreml oświadczył, że wraz z rosnącym napięciem na obszarze Ukrainy zmodyfikuje swoją doktrynę wojskową. "Nie wiadomo, co to jeszcze oznacza, ale w świetle rosnących napięć Rosji z Zachodem, nie wróży to niczego dobrego" - pisze Amerykanin.
"Ale czy Putin faktycznie użyje broni jądrowej?" - zastanawia się Jeffrey Tayler. Andriej Piontkowski, naukowiec i wieloletni krytyk prezydenta Rosji, a także były dyrektor Centrum Studiów Strategicznych w Moskwie i komentator polityczny BBC World Service uważa, że może tak się stać. W sierpniu Piontkowski opublikował niepokojące wnioski na temat tego, co, jego zdaniem, może Putin zrobić, aby wyjść zwycięsko z obecnego impasu z Zachodem i, za jednym uderzeniem, zniszczyć NATO jako organizację, położyć kres hegemonii Stanów Zjednoczonych i "amerykańskiej wiarygodności jako światowego strażnika pokoju". Jest to punktowy atak jadrowy na Warszawę i być może kilka innych stolic nowych członków NATO na wschodzie.

* Prezydent Komorowski odwiedzając dowództwo Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód w Szczecinie powiedział że "Trzeba skutecznie zwiększyć odporność państwa polskiego, wydobyć elementy siły, także z innych struktur państwa polskiego, wyciągając także wnioski z doświadczeń ukraińskich".  W jego ocenie do sytemu obrony państwa polskiego należy wprowadzać "praktycznie wszystkie, albo większość służb mundurowych". Miałyby one być nastawione "na reagowanie w obliczu zagrożenia takiej nietypowej wojny, jaka ma miejsce na wschodzie Ukrainy". Komorowski ocenił, że należy również zreformować Narodowe Siły Rezerwy oraz sprawdzić rezerwy i zdolności mobilizacyjne państwa polskiego.

* - Szantażyście nie można ustępować. Powinno być zdecydowane stanowisko: wojny nie chcemy, oczywiście, ale jak on straszy atomem, to z drugiej strony też trzeba postawić atom - powiedział w programie "Fakty po Faktach" w TVN24 były prezydent, Lech Wałęsa. - Jeśli tylko Rosjanie by się ruszyli, idę jako pierwszy, z Noblem na piersiach - dodał.
Zdaniem Wałęsy, Polska powinna wydzierżawić od NATO broń nuklearną. - Ja bym powiedział do Putina: proszę pana, na polską ziemię nie wejdziesz pan, a przynajmniej z niej nie zejdziesz - podkreślił.

* - Rosja będzie rozmieszczała swoje siły w pobliżu granic Polski i NATO - ocenia możliwą reakcję Moskwy na postanowienia szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego o wzmocnieniu militarnym jego wschodnich granic Robert Cheda, były analityk wywiadu, ekspert ds. Rosji i Wspólnoty Niepodległych Państw. W rozmowie z Wirtualną Polską wskazuje także na przecieki z Moskwy, że Kreml szykuje zmiany ws. obronnego użycia broni jądrowej na możliwość prewencyjnego ataku. 
Reakcja Rosji będzie głośna. Z przecieków w rosyjskiej prasie wynika, że Moskwa zamierza zmienić doktrynę wojskową, tzn. zrezygnować z formuły obronnego, odstraszającego użycia broni jądrowej. Rosja rezerwowała sobie prawo odpowiedzi jądrowej na atak ze strony potencjalnego przeciwnika. Teraz, z przecieków z Rady Bezpieczeństwa Rosji wynika, że Moskwa będzie chciała zapisać prawo do prewencyjnego uderzenia jądrowego; tzn. że czując się zagrożona, ale nie atakowana, będzie mogła zdecydować o wyprzedzającym ataku jądrowym.

* Anne Applebaum w felietonie na slate.com, zwraca uwagę,
na kontrowersyjne wypowiedzi Rosjan, którzy rozważają użycie broni nuklearnej. Wskazuje ona na wypowiedź jednego z liczących się współpracowników Putina, którym jest Aleksander Dugin. Stwierdził on, że Ukraina musi być wyczyszczona z idiotów, a także wspomniał on o ludobójstwie rasy bękartów.
Żona Radosława Sikorskiego w swoim felietonie ostrzega również inne kraje, gdyż także Polska oraz kraje bałtyckie mogą się czuć zagrożone. Atmosferę wojenną podgrzewają wypowiedzi rosyjskich polityków. Władimir Żyrinowski, członek Dumy, w ostatniej wypowiedzi stanął na stanowisku, że Rosja powinna użyć broni nuklearnej przeciwko Polsce i krajom nad Bałtykiem. Żyrinowski oficjalnie należy do opozycji, jednak tajemnicą poliszynela jest, że często wygłasza on poglądy, których nie może głośno mówić Putin. Andrei Piontkovsky, rosyjski analityk, w swoim artykule przychyla się do użycia broni jądrowej. Uważa on jednak, że Rosja powinna uderzyć w jedną ze stolic, prawdopodobnie Warszawę, aby pokazać, rosyjską siłę oraz to, że NATO jest słabe i nie odważy się odpowiedzieć na taki atak w obawie przed większą katastrofą.