Po internecie i w obiegu publicznym krąży wypromowane hasło "odbudujmy Armię Krajową". Jest to pomysł chwytliwy, ale z wielu powodów niepraktyczny. Przede wszystkim konflikt na wielką skalę grożący okupacją całego kraju jest mało prawdopodobny. Bardziej prawdopodobny jest konflikt lokalny ograniczony do działań na obszarze kilku województw. AK rozproszona kompaniami czy batalionami po wszystkich powiatach oznacza więc gigantyczne marnotrawstwo sił i środków. Większość z żołnierzy AK nie zobaczyłaby przeciwnika do końca wojny, chyba że w telewizji. Zamiast tego, lepiej utworzyć jeden nowy związek taktyczny wojsk operacyjnych zdolny do przemieszczania się w rejon konfliktu i podjęcia realnej walki.
Obecnie Wojska Lądowe składają się z 3 dywizji, kilku samodzielnych brygad i wielu mniejszych jednostek. Komplikuje to system dowodzenia, zwłaszcza po likwidacji dowództw rodzajów sił zbrojnych. Dowództwu Generalnemu podlega zbyt duża liczba obiektów dowodzenia (kilkadziesiąt jednostek, co uniemożliwia sprawne dowodzenie).
Konieczne jest utworzenie dużego związku taktycznego, który "pozbierałby" rozproszone jednostki i zmniejszył obciążenie dowódcy wyższego szczebla a jednocześnie wzmocnił "ścianę wschodnią".
Reaktywacja czwartej dywizji będzie najprostsza w oparciu o infrastrukturę i pozostawione niektóre jednostki 1 Dywizji Zmechanizowanej zlikwidowanej w 2010 roku, za czasów ministra psychiatry-pacyfisty Bogdana Klicha.
W Chełmie można odtworzyć pułk artylerii, pozostawiając brygadowy da i bz, koszary są wystarczająco obszerne. W Lublinie i Zamościu, dowództwo i pozostałą część brygady zmechanizowanej na bazie zlikwidowanej 3 BZ. W Wesołej byłoby dowództwo dywizji i część brygady pancernej. W Siedlcach pozostała część brygady pancernej, może bcz. Na szczęście nie trzeba tworzyć nowych garnizonów, chociaż można by wykorzystać strategiczne położenie Białej Podlaskiej gdzie jest dawne lotnisko lotniczego pułku szkolnego, dla pododdziału rozpoznawczego 1 BPanc i może dywizjonu artylerii. Część pododdziałów brygady z Wesołej trzeba przesunąć bardziej na wschód aby zapełnić wielokilometrową pustkę powstałą po likwidacji brygady w Siedlcach. W skład dywizji weszłaby też 21 BSPodch z Rzeszowa. Pułk przeciwlotniczy mógłby znaleźć się w Wesołej (jednostka tego typu liczy kilkaset osób i nie powinno być problemu z jej zmieszczeniem w koszarach gdzie obecnie znajduje się tylko batalion czołgów, a niedawno była cała brygada.
Szczegółowe warianty mogą się różnić, ważne że nie doszło jeszcze, dzięki Bogu, do likwidacji wszystkich mniejszych garnizonów, którą proponował towarzysz minister Koziej (dobry znajomy towarzysza generała FSB Patruszewa). Wtedy koszty odtworzenia dywizji byłyby znacznie większe.
Najczęściej jest tak, że rozważania typu "głupota czy sabotaż", pozostają nierozstrzygnięte, jednak dzięki demokracji mamy możliwość bezkrwawej eliminacji szkodników. Przynajmniej możliwość taka istniała jeszcze do niedawna.
Oprócz wymienionych jednostek, wskazane byłaby reaktywacja 18 BZ w Białymstoku. Planowane jest tam dowództwo brygady rozpoznawczej jako jednostki o znaczeniu strategicznym (będzie to od dawna planowana brygada ISTAR, łącząca i dystrybuująca wszystkie informacje rozpoznawcze w czasie zbliżonym do rzeczywistego dla całych Sił Zbrojnych). Jednak dyslokacja tak ważnej i unikatowej jednostki, zaledwie 50 km od granicy z potencjalnym przeciwnikiem jest głupotą, o ile nie czymś więcej.
W praktyce rozsądne wzmocnienie ściany wschodniej wymaga reaktywacji jedynie 2 brygad zmechanizowanych (3 w Lublinie i 18 w Białymstoku), jednego pułku artylerii i pułku przeciwlotniczego - w sumie około 8-9 tysięcy ludzi. Razem z podniesieniem gotowości pozostałych jednostek na wschodzie, można szacować że liczebność Sił Zbrojnych w czasie pokoju, powinna zostać zwiększona o około 10 tysięcy żołnierzy. Jest to zbieżne z postulatem grupy generała Packa, tylko że oni chcą utopić pieniądze w tworzeniu batalionów OT-NSR rozproszonych po całym kraju.