2 gru 2014

Skutki utworzenia Dowództwa Arktycznego dla Polski



    Niewypowiedziana wojna Rosji przeciwko Ukrainie (gorąca) i towarzysząca jej zimna wojna polityczna, gospodarcza, informacyjna i psychologiczna, toczona przeciwko Zachodowi, w tym przede wszystkim przeciwko Polsce i krajom bałtyckim, pokazuje jak ogromnym błędem była redukcja naszej armii o 45% w 2010 roku, w tym likwidacja jedynej dywizji broniącej Polski od wschodu. Te błędy można i trzeba naprawić.

Władze w Moskwie podjęły decyzję o utworzeniu nowego dowództwa strategicznego w oparciu o Flotę Północną. Ma ono odpowiadać za Arktykę, w tym granicę z Norwegią. Do tej pory było 4 połączone dowództwa strategiczne tworzące 4 okręgi wojskowe: Wschodni, Centralny, Południowy i Zachodni a Flota Północna podlegała Zachodniemu Okręgowi Wojskowemu. Nowemu dowództwu będą podlegały oprócz Floty Północnej, jednostki Sił Powietrznych i wojska lądowe w składzie kilku brygad arktycznych.

Decyzja utworzenia arktycznego okręgu wojskowego na bazie Floty Północnej z podporządkowaną mu 200 Brygadą Strzelców osłaniającą granicę z Norwegią, w połączeniu z tworzeniem nowej ciężkiej brygady w rejonie Smoleńska (na kierunku zachodnim) oznacza, że środek ciężkości kolejnych działań jakie planuje Rosja, przesuwa się w kierunku centrum jej zachodniego obszaru zainteresowania strategicznego. Dzięki nowemu dowództwu arktycznemu, rosyjski Zachodni Okręg Wojskowy zostaje zwolniony z odpowiedzialności za północną flankę graniczącą z NATO, czyli granicę z Norwegią.  Jednocześnie dzięki temu że Finlandia jest neutralna, Dowództwo ZOW będzie mogło skoncentrować się na centralnym odcinku kierunku zachodniego, czyli Polski i krajów Bałtyckich (bo Białoruś jest już podporządkowana).

Wykorzystując posiadane siły o wysokiej gotowości, Rosja może szybko uderzyć na Polskę z terenu Białorusi wykorzystując 2 armie Zachodniego OW (6 i 20 z dowództwami w Petersburgu i Mulino), jedną armię z Centralnego OW (2 z dowództwem w Samarze), stacjonującą w europejskiej części okręgu i jedną armię białoruską (utworzoną z jednego z 2 dowództw operacyjnych). Jest to razem 4 armie. Przyjmując ograniczone cele, takie siły pozwalają swobodnie i skutecznie operować w centrum kierunku zachodniego, bez osłabienia flanki południowej i północnej. Uderzenie to byłoby skoncentrowane na nieosłanianej bramie podlaskiej. Celem byłoby zajęcie województwa Podlaskiego z Białymstokiem a następnie części lub całości województwa Warmińsko-Mazurskiego we współdziałaniu z siłami Obwodu Kaliningradzkiego. Błyskawiczny atak z kierunku Białorusi, zmusi polskie dowództwo do przegrupowania najbliższych 9, 20 i 15 brygad 16 Dywizji Zmechanizowanej na granicę z Białorusią, co umożliwi przeciwnikowi zajęcie przygranicznych garnizonów takich jak Braniewo, Bartoszyce, Węgorzewo, Gołdap, przez jednostki dyslokowane w Obwodzie Kaliningradzkim.

Po odrzuceniu sił polskich, wojska ZBiR (Związek Białorusi i Rosji) umocniłyby się na zajętym terenie, a dowództwo rosyjskie zagroziłoby atakiem jądrowym w wypadku gdyby doszło do próby odzyskania tego terytorium. Taki konflikt był wielokrotnie ćwiczony zarówno przez Rosjan, jak i przez naszą stronę w ramach ćwiczeń Anakonda. Jednak zawsze zakładano, że od początku będzie nam pomagać NATO. Jest to jednak mało prawdopodobne. Bardziej prawdopodobne jest, że nawet jeżeli sojusznicy będą mieć wojska na naszym terytorium, to pozostaną one bierne, lub nawet zostaną wycofane po ataku Rosji, podobnie jak miało to miejsce z wojskami USA w Gruzji w 2008 roku, zwłaszcza po uderzeniach "deeskalacyjnych".

Utworzenie dowództwa arktycznego, podnosi automatycznie gotowość Zachodniego OW do ataku na Polskę lub kraje bałtyckie gdyż jego dowództwo i sztab nie musi zajmować się planowaniem działań na kierunku arktycznym (granica z Norwegią). Osłoną zaś flanki południowej, w tym granicą z Ukrainą, będzie zajmował się Południowy OW. W ten sposób niepostrzeżenie przybliżamy się do możliwego konfliktu który może zaordynować Rosja na osi Białoruś-Polska.

Celem w tym konflikcie byłoby uzyskanie przez Rosję połączenia lądowego z Obwodem Kaliningradzkim, bez uruchamiania reakcji sił USA, przynajmniej w początkowym okresie wojny. Atak poprzez Litwę wiązałby się z natychmiastowym podniesieniem rangi konfliktu gdyż wojska rosyjskie musiałyby zająć stolicę państwa członkowskiego NATO, co wynika z położenia Wilna. Tymczasem zajęcie Suwałk czy nawet Białegostoku nie ma takiego znaczenia politycznego i psychologicznego. Można przypuszczać że byłby to konflikt o rozmiarach pomiędzy konfliktem lokalnym a regionalnym. Bez znacznych zmian w dyslokacji sił (na przykład dużych przegrupowań z Azji do Europy, czy pomiędzy flankami. Dzięki temu że siły byłyby stosunkowo nieduże, Rosja mogłaby spodziewać się słabszej reakcji Zachodu i powstania różnicy zdań wewnątrz samego NATO. Byłby to konflikt wyjątkowo trudny dla Polski, ponieważ pomoc sojuszników mogłaby nie nadejść (nie mieliby interesu angażować się, gdy ich własne granice pozostają niezagrożone a stolica Polski pozostaje wolna. Niemcy mogłyby liczyć dodatkowo na odzyskanie naszych ziem zachodnich dzięki osłabieniu Polski). Taki może być tok myślenia przywództwa rosyjskiego.

Zajęcie całego województwa, oznacza wtargnięcie wojsk przeciwnika na ponad 100 km wgłąb naszego terytorium. Wiąże się to z ogromnymi stratami w ludziach i mieniu, zwłaszcza że potem trzeba będzie to terytorium odbijać. Wiąże się to też z utratą miast wojewódzkich co ma duże znaczenie symboliczne i polityczne.

Obrona manewrowa zakłada utratę części terytorium
aby zyskać na czasie i osłabić przeciwnika przez zadawanie mu strat na kolejnych rubieżach obrony: taktycznych, 
operacyjnej i strategicznej.

Tymczasem istnieją środki walki pozwalające zatrzymać ruch przeciwnika jeszcze na jego terytorium lub w strefie przygranicznej. Są to precyzyjne pociski, w tym tzw. "inteligentna amunicja", wystrzeliwane z samolotów, śmigłowców i przez artylerię. Wielkie znaczenie ma artyleria w tym pociski z podpociskami naprowadzanymi na sygnaturę podczerwieni czołgu czy haubicy takie jak Bonus a także kasetowe pociski rakietowe dalekiego zasięgu. Środki takie znane są na zachodzie od lat 1980 ubiegłego wieku. Oczywiście tych pocisków też musi być odpowiednia, niemała liczba. Wykorzystując tę technikę NATO przyjęło strategię powstrzymywania sowieckich kolumn pancernych na dalekich przedpolach, tworząc wielokilometrowej szerokości "pas przesłaniania" na terytorium dawnego NRD. Dzięki temu, państwa zachodnie bez użycia broni jądrowej były w stanie uniknąć strat związanych z oddawaniem własnego terytorium. To właśnie inteligentna amunicja była jednym z głównych czynników zmuszających Moskwę do przewartościowania swojej strategii i zakończenia zimnej wojny.

Dlatego też, żeby nie zachęcać Rosji do agresji, Polska powinna zrezygnować z obrony manewrowej, zakładającej utratę ogromnych połaci terytorium, na rzecz koncepcji obrony wysuniętej, zakładającej rażenie wojsk przeciwnika już na podejściach, również na jego terytorium. Oczywiście dopiero kiedy przeciwnik zaatakuje i przekroczy granice naszego kraju. Z chwilą wejścia wojsk przeciwnika na naszą ziemię, powinien być uruchamiany wachlarz środków walki zdolny sparaliżować ruch drugiego rzutu i odwodów przeciwnika podchodzących z głębi. W ten sposób operacyjna rubież naszej obrony mogłaby zbliżyć się do granicy państwa. Oszczędziłoby to wiele istnień ludzkich. Wymaga to jednak większej liczby oddziałów (czyli brygad) dyslokowanych przy wschodniej granicy już w czasie pokoju, aby uniemożliwić przeciwnikowi wchodzenie w luki i wykonywanie głębokich zagonów na niebronione terytorium.

Dlatego trzeba powrócić do posiadania 4 dywizji. Dzięki temu, w pierwszym okresie wojny, Polska będzie mogła bronić się samodzielnie nie tracąc setek miejscowości a najwyżej wąski pas w strefie przygranicznej. Naprzeciwko każdej z czterech armii wojsk rosyjsko-białoruskich, powinna stanąć polska dywizja. Jeśli udałoby nam się zatrzymać rosyjskie uderzenie, mielibyśmy większe szanse na reakcję sojuszników (nikt nie pomaga słabemu, ale laur na głowę, kiedy zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki, założy chętnie każdy). Oczywiście gdyby siły przeciwnika były większe, można by nadal prowadzić obronę manewrową. Reaktywacja czwartej dywizji, czyli 1 DZ, zlikwidowanej w 2010 roku (formalnie dowództwo zakończyło działalność w 2011) będzie wymagała odtworzenia 3 Brygady Zmechanizowanej i 2 pułków (artylerii i przeciwlotniczego) oraz kilku mniejszych pododdziałów.

W sumie będzie to wymagało zwiększenia liczebności wojska w czasie pokoju o około 10 tysięcy żołnierzy.
Po zatrzymaniu uderzenia przeciwnika, będziemy mogli liczyć na odzyskanie utraconego terytorium, przy wsparciu wojsk sojuszników. Oczywiście, żeby operację obronno-zaczepna można było podjąć w obliczu szantażu nuklearnego jaki stosuje Rosja wobec Polski, nasz kraj powinien przystąpić do programu NATO Nuclear Sharing. Jest to niezbędne, gdyż nawet USA nie będą chciały używać broni jądrowej w obronie sojusznika przeciwko takiemu mocarstwu nuklearnemu jakim jest Rosja. Jedynie realna groźba odwetu nuklearnego ze strony Polski zapobiegłaby eskalacji tego rodzaju konfliktu, do konfliktu jądrowego.

Ostatnia edycja: 18.12.2014.

1 komentarz:

  1. Anonimowy4/03/2015

    Człowieku co ty piszesz? Putin zaryzykuje wojnę jądrową o Białystok? Na razie nie może sobie poradzić z Ukrainą. Amerykanie nie pomogli Gruzji, bo Gruzja nie jest członkiem NATO. Prezypomnę ci jak NATO zareagowało, gdy Turcja poczuła się zagrożona sytuacją w Syrii. Natychmiast dostała kilka baterii Patriotów. Sypiaj w nocy, nie pisz bzdur, bo szkoda twojego i naszego czasu. Chyba, że robisaz to na zlecenie.

    OdpowiedzUsuń