29 lip 2015

Chińskie rakiety dla Turcji coraz bliżej

 Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan powiedział we wtorek, przed wyjazdem z wizytą do Pekinu, że jego kraj dąży do wzmocnienia więzi z Chinami na wszystkich poziomach jako część "współpracy strategicznej" uzgodnionej przez oba kraje w 2010 roku. Powiedział też że Turcja jest otwarta na "nową, poprawioną ofertę" chińską na system obrony przeciwlotniczej średniego zasięgu.

W 2013 roku Turcja wybrała chińską ofertę jako preferowanego kandydata na swój nowy system obrony rakietowej w kontrakcie o wartości 3,44 mld dolarów. Jednak naciski USA, które wystawiły w przetargu swój system Patriot, spowodowały że Ankara odłożyła wybór oferty chińskiej i przez pewien czas wydawało się że skłoni się ku wyborowi oferty amerykańskiego Raytheona lub francusko-włoskiego konsorcjum Eurosam (na system SAMP/T).

Amerykanie wykorzystując fakt że Turcja jest członkiem NATO, zgłosili swoje obiekcje co do wyboru chińskiego systemu jako budzącego wątpliwości co do bezpieczeństwa i kompatybilności z systemami NATO. Turcy uzasadniali wstrzymanie rozmów z chińczykami tym, że Pekin nie spełnił wszystkich wymogów stawianych przed dostawcą systemu.

Wczoraj Erdogan na konferencji w Ankarze powiedział, że najbardziej odpowiadająca Turcji była oferta chińska ale "pewne okoliczności doprowadziły do opóźnień". Zapowiedział że Turcy wrócą do tych kwestii podczas wizyty w Pekinie. Pomimo że oficjalnym tematem będzie bilateralna wymiana handlowa, według anonimowego urzędnika tureckiego, najważniejszym tematem rozmów w Pekinie będą negocjacje dotyczące systemów obronnych. Nie należy się jednak spodziewać podpisania umowy podczas tej wizyty.

Członkowie Podsekretariatu Przemysłu Zbrojeniowego Turcji, którzy prowadzili negocjacje techniczne z Chińczykami, powiedzieli, że główną przeszkodą okazała się chińska niechęć do transferu technologii umożliwiającego Turcji kopiowanie systemu. Zamiar powrotu do wyboru chińskiej oferty Turcja ogłosiła już w lutym tego roku, jednak jak widać Chińczycy twardo negocjują i wciąż nie doszło do ostatecznych decyzji. Nie należy się dziwić, kiedy Turcy opanują technologię, staną się groźnymi konkurentami Chin na rynkach biedniejszych krajów które nie mogą sobie pozwolić na zakup systemów zachodnich.

Według wcześniejszych informacji, Turcja chciała kupić od Chin 12 baterii rakiet przeciwlotniczych HQ-9 (oznaczenie eksportowe FD-2000). Oznacza to nabycie łącznie 288 pocisków dalekiego zasięgu mających zdolność przechwytywania taktycznych rakiet balistycznych typu ziemia-ziemia. Rakiety HQ-9 są zmodernizowaną wersją rosyjskich rakiet S-300 PMU, które Chiny zakupiły w latach 90.

Turcja nie dysponuje dotąd własnym systemem obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej tej klasy. Niedawno na początku lipca, w niemieckiej prasie pojawiła się informacja że niemiecki system Patriot rozmieszczony w Turcji w ramach sojuszniczej pomocy w związku z wojną w sąsiedniej Syrii został "zhakowany". Pojawiły się rzekomo "niewytłumaczalne" komendy dla wyrzutni. Informacjom tym zaprzeczyły władze. Nie wiadomo na ile maczały w tym palce służby chińskie ale możliwe że był to prasowy element lobbingu chińskiego lub tureckiego.

Wizyta prezydenta Turcji w Chinach następuje w momencie wznowienia ataków armii tureckiej na siły powstańców kurdyjskich po dużych zamachach terrorystycznych jakie miały miejsce ostatnio w Turcji. Turcja używa lotnictwa atakując bazy kurdyjskie na terytorium Syrii i Iraku. Prawdopodobnie władze w Ankarze decydując się na rozprawę z separatystami kurdyjskimi, obawiają się protestów organizacji praw człowieka a co za tym idzie, oporu rządów państw zachodnich i ewentualnego wstrzymania kontraktów zbrojeniowych. Zbliżenie z Chinami jest tu logiczną alternatywą. Chiny, podobnie jak Turcja z Kurdami, mają problemy z mniejszością Ujgurską, zamieszkującą prowincję Xinjiang. Sytuacja jest o tyle skomplikowana że Ujgurzy w większości wyznają islam, podobnie jak Turcy a część aktywistów ujgurskich schroniła się w Turcji przed prześladowaniami władz chińskich. Jak widać jednak metody chińskie są bliższe władzom w Ankarze niż polityka krajów zachodnich. Turcja od dłuższego czasu stara się uniezależnić od Zachodu i prowadzi coraz bardziej samodzielną politykę po tym, jak straciła nadzieję na sukces swoich zabiegów o przyjęcie do Unii Europejskiej. Ma po temu wszelkie szanse ponieważ dzięki szybko rosnącej liczbie ludności, silnej armii i prężnemu rozwojowi gospodarki wyrasta na lokalne mocarstwo. Jednak członkostwo w NATO jest jej nadal potrzebne do obrony przed Rosją.

Źródło: Biznes Alert, Reuters.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz