21 sty 2016

Minister Macierewicz myli Iskandery z S-400

Minister Antoni Macierewicz, chcąc popisać się znajomością spraw wojskowych a może wykazać czujnością, wykazał się brakiem znajomości rosyjskich środków rażenia. Pomylił zestawy rakietowe typu ziemia-ziemia Iskander, z zestawami przeciwlotniczymi S-400.

 W wywiadzie dla TV Republika, Macierewicz jako przykład braku jednolitego w NATO obrazu "teatru naszego potencjalnego przeciwnika", podał sytuację sprzed dwóch tygodni, kiedy "dziennik bardzo ważny, amerykański, posługując się wywiadem jednego z wybitnych generałów amerykańskich, pisał że Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych są zagrożone, ponieważ 1/3 terytorium powietrznego Polski jest pokryta oddziaływaniem rakiet Iskander. W związku z czym tworzy to nawet zagrożenie dla powietrznych sił amerykańskich". - To jest optymistyczny punkt widzenia - ironizował Macierewicz - nie 1/3, a 3/4 jest zagrożone rakietami Iskander - mówił, skarżąc się że "nie zawsze całość informacji w sposób zbiorczy dociera wszędzie".

Rzeczywiście całość informacji nie zawsze dociera do pana Macierewicza, a jeżeli dociera, to nie jest właściwie przetwarzana. Bo jeśli chodzi o dziennik New York Times który powołując się na generała F. Gorenca, dowódcę amerykańskich Sił Powietrznych na Europę i Afrykę, pisał na początku stycznia o 1/3 terytorium Polski przykrytym zasięgiem rakiet przeciwlotniczych z obwodu Kaliningradzkiego, to nie było tam żadnej pomyłki.

 Jeszcze raz, na spokojnie Panie Antoni: 3/4 terytorium Polski jest w zasięgu rakiet balistycznych typu ziemia-ziemia zestawów Iskander a 1/3 przestrzeni powietrznej jest w zasięgu rosyjskich zestawów ziemia-powietrze S-400 z obwodu Kaliningradzkiego. Trzeba jeszcze dodać że niedawno Białoruś rozmieściła podobne zestawy, S-300, przy polskiej granicy w Brześciu i Grodnie. Więc chyba rzeczywiście, w zasięgu systemów przeciwlotniczych pod kontrolą Rosji jest więcej niż 1/3 przestrzeni powietrznej Polski.

Pan Macierewicz niewątpliwie ma dużo dobrych chęci i mnóstwo spraw na głowie więc nie warto się nad nim dłużej pastwić, ale trzeba odnotować że w swym zapale polemicznym czasem zapędza sam siebie w kozi róg. A co będzie jeżeli jako minister, wydając rozkaz pomyli zestawy rakietowe S-400 i Iskander? Wszak nie omieszkał pochwalić się że "na szczęście dysponujemy już możliwościami riposty". Ta możliwa riposta, to zapewne pociski NSM jednostki w Siemirowicach. Może się zdarzyć że pan Antoni zapędzi w kozi róg nie tylko siebie. Jeśli każe zniszczyć w razie wojny zestawy Iskander zamiast S-400, to jeszcze pół biedy, zginie najwyżej kilku pilotów więcej, ale jak każe zniszczyć zestawy S-400 zamiast Iskanderów, to pociski jądrowe mogą spaść na polskie miasta.

I tak od dworowania sobie ze starszego pana z ambicjami, przeszliśmy do całkiem poważnego problemu jakim jest fakt, że coraz nowocześniejsza technika wymaga coraz większej dyscypliny, wiedzy i precyzji wypowiedzi u decydentów. Zwłaszcza w epoce jądrowej. Jeśl ktoś obserwuje sprawy stosunków Zachodu z Rosją i w ogóle z krajami dysponującymi bronią jądrową, to zauważył na pewno wielką ostrożność zachodniej dyplomacji w postępowaniu z takimi krajami. Zresztą dotyczy to nie tylko dyplomacji zachodniej. Retoryka sporu indyjsko pakistańskiego również złagodniała odkąd w uzbrojeniu obu krajów pojawiła się broń jądrowa. Może więc dobrze że obecne kierownictwo MON zdementowało informację że rozważa przystąpienie do NATO nuclear sharing. Tu akurat ocena jego mentalnych możliwości operowania taką bronią została wzorowo wykonana. Za Indiami i Pakistanem.