Rosja przegrupowuje w pobliże granic z Ukrainą nowe wojska ściągając je z oddalonych regionów, nawet z Azji Środkowej. Na internetowym portalu Jeżedniewnyj Żurnal, w artykule z 3 lutego, rosyjski analityk wojskowy Aleksander Golc wysuwa tezę że Moskwa przygotowuje się do masowej inwazji na Ukrainę.
Kreml uznał za konieczne poinformowanie społeczności międzynarodowej że separatyści w Donbasie ignorują jego wezwania do pokoju. 2 lutego TASS opublikowała artykuł w którego pierwszej części, prezydencki sekretarz prasowy D. Pieskow powiedział, że Putin jest "bardzo zaniepokojony rozwojem sytuacji i wzywa wszystkie strony konfliktu do natychmiastowego zaprzestania działań wojennych i wszelkiej przemocy." Jednak w tym samym artykule przytacza się wypowiedź anonimowego przedstawiciela administracji prezydenckiej, który faktycznie opowiada się po stronie separatystów "Na tle tego, co się dzieje, na tle walk na dużą skalę z ich logiką trudno się nie zgodzić, że ich twarda postawa jest zrozumiała". Aluzja wydaje się czytelna.
Przywódca separatystów Zacharczenko zapowiedział że w ciągu 10 dni przeprowadzą mobilizację rezerwistów i zwiększą liczebność swych wojsk do 100 tysięcy żołnierzy. Tymczasem stosunkowo niedawno liczba wojsk separatystów DRL i ŁRL szacowana była na około 20 tysięcy. Biorąc pod uwagę liczbę ludności pod ich kontrolą szacowaną na około 1,5 mln osób, do armii musiał by być powołany co 15 obywatel. W czasie 2 Wojny Światowej do wojska był wzięty co 20 obywatel Rosji. Jest to założenie praktycznie niewykonalne. Zwłaszcza że trwa masowa ucieczka ludności z Doniecka i okolic.
Wygląda na to że cała historia z mobilizacją została wymyślona po to, żeby dać chociaż trochę wiarygodne wyjaśnienie znaczącego przyrostu liczby wojsk po stronie separatystów który już się zaczął w czasie organizacji kotła wokół Debalcewa i ma nastąpić jeszcze w najbliższych dniach. Latem ubiegłego roku w przededniu podobnej operacji separatyści ogłosili że reorganizują swoje wojska i wprowadzają strukturę regularnej armii. Tylko w ten sposób mogli wyjaśnić jak półpartyzanckie oddziały zaczęły nagle poruszać się w kolumnach pancernych.
Tak więc są wszelkie powody by sądzić że zarówno wezwania Kremla do wstrzymania ognia jak i ogłoszenie o mobilizacji służą wspólnemu celowi: zamaskowaniu nowej inwazji.
Potwierdzeniem wniosku Golca może być też niedawny raport radia Echo Moskwy oparty na analizie multimediów, według którego 3 tysiące żołnierzy rosyjskich z 201 Bazy w Tadżykistanie zostało wysłanych w pobliże granicy z Ukrainą. Ich miejsce zajmują żołnierze tadżyccy. Ze względu na wycofanie sił zachodnich z Afganistanu, zagrożenie radykalnym islamem staje się coraz większe. Wycofanie wojsk rosyjskich z regionu teraz, sugeruje jak ważne kolejne ruchy na Ukrainie bierze pod uwagę w swych obliczeniach Moskwa. Koncentrując się na wojnie na Ukrainie, Moskwa ryzykuje utratę kontroli i możliwy napływ dziesiątków tysięcy uchodźców z Azji Środkowej.
Jest wiele oznak przygotowań do rozszerzenia wojny pojawiających się w ostatnich
dniach. Wszystko wskazuje na to że Putin rzeczywiście postawił sobie za cel odbudowę imperium a tego nie może osiągnąć bez panowania nad Ukrainą. Na szykowany jakiś wariant masowego wtargnięcia wojsk ze strony
Rosji mogą wskazywać niedawne buńczuczne zapowiedzi rosyjskich najemników że ruszają dalej, na Kijów i Warszawę. Podniesienie gotowości sił
zbrojnych Białorusi, a także trwające ciągle manewry w Obwodzie
Kaliningradzkim. Na Białorusi od wielu tygodni pojawiają się sygnały o obecności rosyjskich żołnierzy poza oficjalnymi bazami rosyjskimi, za to w pobliżu płd-wschodniej granicy z Ukrainą. Wczoraj pojawiły się doniesienia że władze Kijowa
wzmocniły posterunki wojskowe przy głównych wjazdach do miasta.
Nasila się też wojna dyplomatyczna i propagandowa z Polską która ma być może zablokować pomoc dla naszego kraju w przypadku rozszerzenia wojny. Porażający jest też nawrót agresywnie antyamerykańskiej retoryki i propagandy w stylu stalinowskim w Rosji. Moskwa uruchomiła również działania w krajach Bałtyckich, pojawiły się inicjatywy separatystyczne, między innymi rzekomych Polaków na Wileńszczyźnie. na Facebooku powstał profil z instrukcjami jak organizować podziemie przeciwko władzom litewskim. Nasila się liczba prowokacyjnych lotów rosyjskich bombowców z bronią atomową na pokładzie u granic Europy zachodniej.
Jak więc widać działania prowadzone są z ogromnym rozmachem i być
może należałoby już mówić o wojnie nowego typu na skalę kontynentalną.
Na razie, poza Ukrainą, jest to wojna specjalna, bardziej informacyjna, wywiadowcza i
psychologiczna niż militarna. Można ją nazwać małą zimną wojną z
Zachodem. Jednak wojna ma to do siebie że nie jest do końca
przewidywalna. Może wymknąć się spod kontroli i zamienić w gorącą.
Putin przygotowuje sobie dogodne pozycje dla kilku wariantów rozwoju sytuacji z których będzie mógł wybrać najkorzystniejszy w zależności od reakcji Zachodu. Ukraiński ekspert wojskowy Dmytro Tymczuk uważa że rosyjski władca
postanowił przekonać świat do wprowadzenia do Donbasu swoich "sił
pokojowych" być może z udziałem jednostek z Kazachstanu, Białorusi i
Armenii. Realizowany byłby wariant podobny do zastosowanego w Gruzji. Odpowiedni projekt rezolucji złożyli w ukraińskim parlamencie deputowani prorosyjskiego "Opozycyjnego Bloku". Proponuje on podjęcie negocjacji z Rosją w tej sprawie. Jednak wątpliwe czy na tym apetyt Putina zostanie zaspokojony. Jest to raczej ubezpieczenie się na wypadek silnej reakcji Zachodu który w czwartek ma podjąć ważne decyzje. Kremlowski lis wie że musi działać ostrożnie i mieć zawsze otwartą drogę ucieczki. Amerykanie zaś, mają swoje powody że mu tej drogi nie zamykają i tak dozują doping żeby zrobił jeszcze jeden krok do przodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz