30 maj 2016

Dlaczego mieliby nas zaatakować?

W internecie przewijają się dyskusje na temat ewentualnej wojny. Coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę z zagrożenia. Jednak jeszcze wielu nie rozumie powodów dla których Polska powinna się przygotowywać do obrony. Jest to efekt wieloletniego wyjałowienia myślenia na poziomie strategicznym, likwidacji elit polskich, które zastąpili agenci bądź szowiniści z mniejszości narodowych. Utrzymywali oni Polaków z dala od takich spraw jak cele elit przywódczych Rosji czy strategia mocarstw. Do dziś udało im się wychować pokolenie lemingów, użytecznych idiotów którym nie mieści się w głowie że ktoś mógłby mieć wrogie zamiary. Zwłaszcza że przecież płacimy mu za gaz i ropę. Po co więc miałby nas atakować? Przypomina to dyskusję owiec o wilku: "przecież tyle jest dookoła trawy, dlaczego miałby nas zjeść?"
- "Dostają od nas kilkanaście miliardów dolarów za surowce, chcieliby stracić te pieniądze?"...

 - Nie, durniu jeden z drugim! Po podbiciu nas, będą dostawać jeszcze większy  haracz za te surowce!
Właśnie po to jest podbój nowych terytoriów, żeby podbici płacili jeszcze więcej! 

 Wszelkie dyskusje typu "na pewno nas nie zaatakują", "po co mieliby atakować, przecież kupujemy od nich gaz i inne surowce" albo "mają dość ziemi, atak jest bardzo mało prawdopodobny", "NATO nam pomoże", można od razu wyrzucić do kosza. 

Po utracie niepodległości przez Polskę, to nie Moskwa będzie nam płaciła emerytury i spłacała nasze długi, jak sądzą durnie. To my będziemy płacić Moskwie, tak jak było w PRL! Będziemy pozornie suwerennym państwem, z (niby) własną armią. Może trochę okrojonym, jak był PRL. Odpowiednie partie do zarządzania tą "demokracją ludową bis" (tym razem z większymi akcentami nacjonalistycznymi), już są przygotowywane. Ba, pojawiają się już nawet "trybuni ludowi" w rodzaju nowego objawienia internetu, bezrobotnego aktora, o pseudo "Aleksander Jabłonowski", pacyfista który nie chce amerykańskich wojsk, bo nie chce wojny w Polsce (ale o dziwo, chodzi w mundurze). Na Ukrainie też byli aktorzy, ale to oczywiście czysty zbieg okoliczności.

Polska, podobnie jak wszystkie inne kraje, przygotowując się do obrony, musi brać pod uwagę przede wszystkim scenariusz  najgorszy z możliwych a nie ten najwygodniejszy dla ministra finansów. Powinno się ćwiczyć wszelkie scenariusze, nawet te niemożliwe, aby być przygotowanym na niewiadomą (jak w USA gdzie kazano studentom jednej ze szkół wojskowych przećwiczyć obronę w przypadku ataku zombies). Chyba że chcemy znowu mieć 6 milionów trupów. Niektórym się to marzy - szowinizm mniejszości narodowych w Polsce był pompowany do niesłychanych rozmiarów przez ostatnie ćwierćwiecze. Oczywiście przy równoczesnym tępieniu najmniejszych przejawów patriotyzmu wśród Polaków. Dziś mamy tego efekty w postaci powszechnie używanych zwrotów typu "polaczki, polaczkowatość". Samo to jest zresztą przejawem ataku.

- Nie, durnie! Naród polski jest wielki a Polska to wielki kraj! Samo to, że przetrwaliśmy przez tysiąclecia (tak!) na tej równinie, największej europejskiej trasie przemarszu wszystkich armii ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód, na tej autostradzie, pomiędzy Karpatami a Bałtykiem, już samo to świadczy że byliśmy i jesteśmy potęgą. Jeśli nie zawsze materialną, to zawsze duchową. Oczywiście, jak to przy autostradzie, zawsze było sporo kurew. Niektórzy swoje kurewstwo dziedziczą z pokolenia na pokolenie, inni zawieźli je dumnie do Brukseli, ale tylu nowych, jak wyhodowano w ostatnim pokoleniu, jeszcze chyba nigdy nie było. Jednak zasadniczo jesteśmy narodem żołnierzy i wojowników.

 Cykle wojny i pokoju przeplatają się od początku ludzkości. Wojna leży w naturze człowieka tak jak instynkt terytorialny i seksualny. Kobiety lubią się bać i potrzebują mężczyzny-wojownika a mężczyzna, jeśli jest przywódcą, im tę rozrywkę zapewnia, bo inaczej przestaje czuć się mężczyzna. Dlatego nie można rozważań obronnych opierać wyłącznie na suchych obliczeniach ekonomicznych i militarnych, należy brać pod uwagę czynnik psychologiczny. Ktoś może zwariować, ktoś potrzebuje potwierdzenia swojej odwagi i męskości, ktoś chce się zemścić za "największą katastrofę geopolityczną XX wieku"...

 Historia, jeżeli czegoś uczy, to tego, że się powtarza. I jeżeli Polacy czegoś się nauczyli w ciągu ostatnich 25 lat, to nie wierzyć w zapewnienia że "teraz to już będzie inaczej". I nauczyli się wybierać. Najlepszy dowód że dali kopa w dupę różnym folksdojczom (jeden nawet nie czekał na kopa, tylko zwiał do Brukseli:).

W ciągu najbliższych kilku lat możemy spodziewać się tylko ataku na Ukrainę, Bałtów i uderzeń "deeskalacyjnych" na Polskę. Ewentualnie zajęcia przesmyku suwalskiego. Na więcej Rosji nie stać. Chyba że Warszawka rozłoży nogi jak kurtyzana i zachęci Rosję utrzymując próżnię strategiczną na wschodzie. Bo sama OT, to mniej niż listek figowy. Grozi nam za to wojna domowa inspirowana przez Rosję i Niemcy. Dopiero przez wojnę domową mogą na Polskę (tak, "na" Polskę, bo dużą część suwerenności utracimy zanim nas zaatakują zbrojnie) wejść wojska lądowe jako "siły pokojowe" w osłonie wcześniejszych ataków lotnictwa.

Rosja ma wiele powodów żeby uderzyć na Polskę. Przede wszystkim jest to chęć odzyskania dawnej strefy wpływów. Mówi o tym od dawna główny ideolog Kremla, ultranacjonalista profesor Dugin, którego książki są obowiązkową lekturą w rosyjskich akademiach wojskowych.
Następnym powodem jest odwieczne rosyjskie parcie na zachód. Rosja jako mocarstwo kontynentalne, z gospodarką i ludnością skupioną głównie w części europejskiej, aby uzyskać równorzędną pozycję z mocarstwami morskimi, potrzebuje swobodnego dostępu do Oceanu Atlantyckiego. Zamarzające porty w rejonie Murmańska nie wystarczą. Dlatego Rosja już w czasie II Wojny Światowej rozważała podbój państw Skandynawskich. Ale tam teren trudny, klimat surowy. Jedną z lepszych alternatyw jest ubicie interesu z Niemcami na trupie Polski. Oczywiście przy zgodzie USA, bo bez niej w dzisiejszym świecie żadnego większego interesu nie da się zrobić. Ją jednak można kupić pomocą w konfrontacji z Chinami, zgodą na NWO. Dlatego teraz Rosja się targuje, balansuje pomiędzy USA i Chinami. Na razie bardziej zbliżyła się do Chin, ale to może się bardzo szybko zmienić.

Całkowicie pomijanym, przez polskich użytecznych idiotów czynnikiem, jest zysk gospodarczy jaki daje podbój takiego kraju jak Polska. Rosja połykając Polskę, stałaby się bogatsza o nasz PKB, nawet jeżeli uległby on zmniejszeniu. Mogłaby dyktować ceny, bo rządziłyby Polską same Donaldy Tuski, Waldemary Pawlaki i Leszki Millery i żadna komisja europejska nie powiedziałaby stop. Za gaz płacilibyśmy 2 lub 3 razy więcej niż teraz, a gazoport w Świnoujściu zostałby zamknięty. Także zasoby ludzkie nie są bez znaczenia dla odbudowującego się imperium. Polaków można zmusić w razie potrzeby, do wystawienia 400 tysięcznej armii tak jak było w czasach PRL, a to nie byle co. I nie, nie zbuntuje się ta armia, jak nie zbuntowało się LWP. Mogłaby zostać tylko podburzona przez USA, ale przecież może się zdarzyć tak, że USA nie będą chciały rozlewu krwi w Polsce, jak nie chciały w czasach PRL. Zwłaszcza jeżeli Rosja okaże się im przydatna w konfrontacji z Chinami. Rozważając prawdopodobieństwo wojny trzeba patrzeć na szerszy, światowy plan. W czasach Zimnej Wojny było tak, że kiedy Zachód gdzieś interweniował, Rosja sowiecka czuła się upoważniona do interweniowania w swojej strefie wpływów na jej obrzeżach lub peryferiach. Dziś jeżeli USA zaangażują się mocniej w konflikt na Bliskim Wschodzie, lub nie daj Boże z Chinami, nie będą miały sił żeby pomóc Polsce. Polska jest mniejszym priorytetem dla USA niż Izrael czy Korea. Otworzy się wtedy okienko szansy dla Rosji.

Rosja ma swoją motywację żeby nas zaatakować i Niemcy też mają swoją. Konstytucja Niemiec uznaje obecne polskie ziemie zachodnie, za będące pod czasową administracją Polski. Obowiązkiem Urzędu Ochrony Konstytucji (BND) jest przestrzeganie konstytucji, dążenie do jej jak najpełniejszego zrealizowania, czyż nie? Dlatego każdy kto sądzi że Niemcy odpuścili sobie Pomorze, Śląsk i Prusy wschodnie, jest idiotą.

Scenariusz wojny w Polsce

Wszystko wskazuje na to że podbój Polski zacznie się wojną domową. Na początek pewnie będzie jakieś zabójstwo, najlepiej kobiety lub dzieci, wykonane przez siły lojalne wobec Warszawy, albo przynajmniej "polskich nacjonalistów". Później już będzie normalnie: powstanie ślązakowców, Białorusinów, KODziarzy, nacjonalistów, czort wie kogo, może zwolenników LGBT, może "frankowiczów" może islamistów z Niemiec na gościnnych występach, albo wszystkich naraz. Potem bombardowania tych "złych" (czyli polskiej armii rządowej i policji), miast lojalnych wobec Warszawy, długa wyniszczająca wojna wewnętrzna i wejście "sił pokojowych" żeby rozdzielić walczące strony. To jest też odpowiedź tym idiotom, którzy sądzą że Rosja jest za słaba żeby podbić Polskę. Nie będzie trzeba podbijać. Sami będziemy błagać o wprowadzenie wojsk pokojowych żeby zakończyć koszmar wojny domowej.

Pewne przygotowania organizacyjne do wejścia wojsk niemieckich w dowolnej chwili, już zostały podjęte (szpica, stała "czasowa" obecność rotacyjna, itd.). Oczywiście niemiecka armia jest na tyle słaba że będzie mogła operować tylko na niektórych obszarach (Śląsk, Pomorze, dawne Prusy Wschodnie sobie na tym etapie chyba odpuszczą, żeby nie drażnić Rosjan w Kaliningradzie - Warmię i Mazury zajmą sami Rosjanie). Część ziem w centrum kraju przejmie nowy "demokratycznie zakodowany" rząd, lojalny wobec sojuszników w Moskwie i Berlinie, z błogosławieństwem USA które sprzedadzą nas w zamian za pomoc Rosji w walce z Chinami.


Jak zapobiec takiemu scenariuszowi? Przede wszystkim trzeba pamiętać, że na takie scenariusze inspirowanych wojen wewnętrznych, przygotowywano się już w czasach Zimnej Wojny. Obroną w nich jest powrót do wartości, do porządku, nie tylko na ulicach ale i w głowach. Tu, przynajmniej na początku (a w takim punkcie dziś jesteśmy), większa jest rola mediów, szkoły, autorytetów, sprawnej administracji, egzekwowania prawa. Bardziej służb specjalnych i policji, niż wojska. Na tym etapie najlepszą obroną wewnętrzną jest dobrze zorganizowane i dobrze funkcjonujące państwo. Uczciwa administracja (a jest jej coraz mniej), szacunek dla obywatela, sprawiedliwe prawa, sądownictwo, środki walki informacyjnej, media, dopiero na końcu wojsko. Ale w takim konflikcie wojsko musi być stosunkowo liczne. Z dużą liczbą piechoty zmotoryzowanej, a także licznymi wojskami specjalnymi, żeby działać bardziej precyzyjnie niż siłowo. Potrzebna jest też silna obrona przeciwlotnicza, żeby zniechęcić do ataków z powietrza w pierwszej fazie interwencji. Niestety konieczna jest też sprawna dyplomacja, a to jak na razie nasza największa słabość obok służb specjalnych. Bez zgody USA nie wygramy tej wojny. Dlatego potrzebne jest całkowite oczyszczenie MSZ z pociotków peerelowskich dygnitarzy i agentów komunistycznych. Potrzebna jest angielskojęzyczna telewizja informacyjna nadająca program całą dobę. Ukraińcy uruchomili taką telewizję dopiero po wybuchu wojny. Na szczęście taki projekt istnieje. Poprzedni został sprytnie zniweczony przez skierowanie przekazu głównie do Polonii. Potrzebne jest silne polskie lobby w USA. Gdyby Polska miała chociaż w połowie tak silne lobby w USA jak Izrael, to nie musielibyśmy się bać żadnej wojny. Niestety, dla USA  głównym regionem zainteresowania nie jest już Europa.Od dłuższego czasu nieoficjalnie sygnalizują Polsce że chcą silnej polskiej armii, bo być może Polska będzie musiała się bronić sama (przypomnijmy sobie chociażby opracowania i wypowiedzi szefa  Stratfor, G. Friedmana). Ale to Polacy muszą się na taką armię zgodzić. Zwiększenie budżetu MON jest koniecznością. Już 2,5 - 3 % PKB na obronę, pozwoliłby zbudować odpowiednią armię, zdolną do samodzielnej obrony przez 2 miesiące. Jak mówił Piłsudski, Polacy chcieliby żeby niepodległość kosztowała jeden grosz i jedną kroplę krwi. Dziś Polacy dorośli do tego że chętnie zgodziliby się na nawet dwukrotne zwiększenie wydatków na obronę, byleby tylko odsunąć od siebie koszmar nowej wojny, niestety nie dorośli chyba jeszcze do tego rządzący.

Kiedy już konflikt wybuchnie, będzie go bardzo trudno zgasić. Wojna to nie zabawa, dlatego tak niebezpieczne są pomysły formowania Obrony Terytorialnej ze zorganizowanych samorzutnie (lub FSB-GRU-BND-rzutnie) grup. Armia powinna być zwarta i zdyscyplinowana, dlatego musi być szkolona w formie skoszarowanej, przynajmniej na początku formowania nowych żołnierzy. Musi być odpowiedni kodeks dyscyplinarny z karami aresztu  i karą śmierci w czasie wojny włącznie. Uzależnianie wojska od prywatnych przedsiębiorców, czy samorządów, musi się skończyć rozpadem armii i kraju..

Na koniec trzeba dodać, że nawet jeżeli dziś i w ciągu najbliższych kilku lat wojna by nam z całą pewnością nie zagrażała (a tego przecież nigdy nie możemy stwierdzić), to i tak musimy się  do niej przygotowywać. Przygotowanie armii to bowiem proces którego nie da się zrealizować w ciągu kilku lat. Już samo szkolenie kadr dowódczych średniego szczebla trwa kilkanaście lat.

10 komentarzy:

  1. Anonimowy5/31/2016

    Człowieku w Województwie Śląskim mieszka 4 593 358 ludzi w tym ponad 2 miliony w Konurbacji Katowickiej a z nich 90 % to POLSCY PATRIOCI. Niemców jest max 100 000 i to z Opolskim a u Polaka Gorzelika jest max 20-30 tys ludzi. Większość mieszkańców dzisiejszego GŚ to mieszańcy Polaków z całego kraju którzy przyjechali do pracy po WW2. jak myslisz co zrobili by ci POLSCY PATRIOCI z Gorzelikiem jakby fiknął.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W scenariuszu nakreślonym przez autora bloga reakcje poszczególnych tych grup są wielką niewiadomą... nie wiadomo nawet czy utrzymają oni spójność.

      Usuń
    2. Anonimowy5/31/2016

      W wojnie z reguły nie walczy więcej niż 1-2% ludności. Do noszenia broni jest zdolnych 5-10% ludności, Izrael wyśrubował ten wskaźnik do 12% z kobietami, ale to wszystko co można osiągnąć.

      Usuń
    3. Anonimowy6/09/2016

      Scenariusz zakłada nie atak a zajęcie terytorium, a to różnica. Bo zająć można w akcji pokojowej. Wystarczy żeby na śląsku doszło do zamieszek typu RAŚ + KOD (jedni walczą o demokrację a drudzy nie chcą mieszkać w kraju dktatury - narracja że polska to niemcy 1937) i wcale nie trzeba dużo ludzi do tego. Zajmują urzędy i blokują pokojowym tłumem jednostki wojskowe i komendy policji. Do akcji wchodzi Ustawa 1066 i mamy bratnią pomoc z Niemieckich resortów siłowych uspokajających sytuację w regionie.
      Rozwiązanie takiej kwestii było by trudne bo mogło by w realiach demokracji i międzynarodowego nadzoru obrotu spraw doprowadzić do uchwalenia praw autonomicznych dla choćby części śląska.
      Wystarczy żeby rząd bał się użyć siły przeciwko takim blokadom jednostek i zajęciom urzędów.

      Usuń
    4. Francja pokazuje ile jest wart ten scenariusz... Tam jest regularna rewolucja i te państwo stoi na skraju państwa upadłego i jakoś żadna bratnia pomoc nie nadchodzi... a w Polsce jest ten problem, że dobra zmiana ma pełne usta gadki o Targowice... i oni mają wzywać Szkopa?

      Usuń
  2. "Właśnie po to jest podbój nowych terytoriów, żeby podbici płacili jeszcze więcej!"
    ____Nie wszyscy myślą tak jak pan. W krajach zach. UE nie było wojny od 1945r. i nikt nawet nie myśli o wojnie o surowce, o terytorium, o bogacenie się kosztem podbitych itd. To są tylko pańskie myśli i pańskie wyobrażenia o świecie. Wg pana, ponieważ w zach. UE były kiedyś setki wojen, to musi być tak nadal - ale nie jest, bo tam nie ma ludzi takich jak pan, lecz są ludzie normalni. Tak samo Rosja nie ma ochoty na żadne wojny, a w Gruzji broniła się tak samo jak w Ukrainie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mylisz się, kraje zachodnie prowadziły po '45 roku wiele wojen. Okres od '45 to zaledwie kilkadziesiąt lat, w przeszłości też były takie przerwy pomiędzy wojnami. A potem wojny wybuchały znowu. Akurat Europa zachodnia była w jednym bloku i prowadziła zimną wojnę z ZSSR, więc trudno żeby w tym czasie walczyła ze sobą. Chociaż i wtedy były konflikty, na przykład "wojny dorszowe" o wyłączną strefę ekonomiczną w których brały udział okręty brytyjskie albo konflikt o Gibraltar pomiędzy marynarką brytyjską i hiszpańską. Jednak były to konflikty o niskiej intensywności właśnie z powodu zagrożenia jakie stanowił blok komunistyczny i z powodu przynależności do wspólnego bloku. Ale nic nie trwa wiecznie, również sojusze. Rosja nie ma ochoty na wojny... raczysz żartować. Rosja prowadzi dziś co najmniej 3 wojny: na Ukrainie, w Syrii i w Gruzji (której terytorium okupuje) a regularnie wysyła pogróżki wobec wielu innych państw, w tym Polski, grożąc atakiem jądrowym.

    OdpowiedzUsuń
  4. (...)a regularnie wysyła pogróżki wobec wielu innych państw, w tym Polski, grożąc atakiem jądrowym.(...)

    Take regularnie, że to stało się już nudne... A co wykonania tej groźby to zastanówmy się jakie będzie miał skutki na takowy atak zachodnią ścianę (z góry zakładamy, że wszystkie zniszczenie i substancje nie pożądane zostaną w granicach Polski):
    - histeria na całym świecie przyczyni się znaczącego zablokowania współpracy z agresorem
    - zabójczy dla Rosji wyścig zbrojeń (po takim numerze nikt nie uwierzy w pokojowe zamiary agresora)
    - zablokowanie zachodniej granicy Polski rozwali wymianę handlową w Europie centralnej i Wschodniej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy6/02/2016

      Właśnie, Japonia to była jednak wyspa i leżała daleko od USA. Rosja ryzykowałaby skażeniem swojego terytorium. Chyba że to będą małe bomby neutronowe.

      Usuń
    2. Anonimowy6/06/2016

      Nie pisz glupot! Skazenie od bomby ma zasieg max kilkadziesiat kilometrow. To nie Czarnobyl gdzie reaktor dymil kilka tygodni. Wybuch nuklearny kilka minut kurz opada.

      Usuń