Jak podaje resortowa prasa, MON rozpoczęło budowę pierwszego z kilku ogromnych magazynów wielkopowierzchniowych które mają zastąpić blisko 50 składnic branżowych przechowujących mundury, żywność, części zamienne. Nowy obiekt magazynowy w Kutnie będzie kosztować ponad 100 milionów złotych.
Pewnie ten wydatek również wejdzie w koszty modernizacji Sił Zbrojnych. Później ludzie się dziwią jak to jest że taki Izrael, dysponując budżetem podobnym do polskiego MON, potrafi utrzymać armię wielokrotnie większą i nowocześniejszą niż nasza? Nie biorą pod uwagę dywidendy suwerenności. Tam decydenci nie muszą wybierać czy kupić nowoczesne uzbrojenie, czy może lepiej się nie wychylać i roztrwonić budżet kupując jakieś mniej ważne rzeczy. Albo wydać pieniądze na jakieś trzeciorzędne prace budowlane, remont stołówki, kolejny w ciągu kilku lat, budowę magazynów które będzie łatwiej zniszczyć jedną bombą albo budowę betonowych pasów startowych na lotnisku dla śmigłowców. Byle tylko nie wydać na uzbrojenie które mogłoby naruszyć spokój Wielkiego Brata ze wschodu, którego cień ciąży nad naszym krajem znowu coraz mocniej. No, ale wiadomo, teczki na Łubiance i w Jasieniewie nie płoną.
Oficjalne tłumaczenie że takie magazyny budowane są "we wszystkich innych armiach" jest, poza tym że nieprawdziwe, po prostu głupie. Budując system obronny trzeba kierować się specyfiką własnych zagrożeń i własnych celów a nie ślepo naśladować "wszystkich". Co z tego że jakaś armia, np. USA, może mieć takie magazyny? Oni mogą sobie na to pozwilić bo leżą tysiące kilometrów od teatrów potencjalnych wojen w których mogą brać udział. My leżymy w samym centrum teatru wojny do której powinniśmy się przygotowywać.
Niedawno prezydent Komorowski zapowiedział że koniec z "ekspedycyjnością" i trzeba się przygotowywać przede wszystkim do obrony terytorium własnego kraju. Gdzie jest ten jego "własny kraj" skoro w Polsce MON lekceważy podstawowe zasady przechowywania zapasów wojskowych takie jak decentralizacja, rozśrodkowanie, lokalizacja regionalna? Wystarczy jeden pożar, jedna bombka i po ogromnym obiekcie magazynowym. Jeśli będzie to jeden z 50 obiektów straty będą małe, rzędu 2% całości, ale jeśli będzie to jeden z zaledwie kilku, straty mogą sięgać 20% całości. Jeśli spadnie kilka bombek, oznacza to sparaliżowanie mobilizacji.
Poza tym, pytanie retoryczne, czy nie ma pilniejszych wydatków niż budowa nowych magazynów? Większość dział, czołgów i bwp pamięta lata 1980, większość żołnierzy posiada jeszcze blaszane hełmy, "szelki dusicielki" pamietające czasy Gomułki, kurtki "bechatka" nasiąkające wodą jak wata, ale co tam, kręćmy lody na budowach.
PS. Umknął mi inny, niezwykle ważny aspekt tej reformy: Wraz z likwidacją dotyczasowych składów, powstanie ogromna możliwość "kręcenia lodów" na sprzedaży uzbrojonych terenów. Kto wie czy te lody już nie zostały wstępnie ukręcone przed podjęciem tej decyzji. Wiele składnic znajduje się w dużych miastach takich jak Gdynia, Toruń, Olsztyn, Elbląg, Wrocław, i deweloperzy z pewnością ostrzą sobie na nie zęby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz