7 sty 2014

Destrukcji ciąg dalszy - tym razem Wojska Specjalne

Wróble ćwierkają że (nie)rząd Platformy Obywatelskiej, zachęcony łatwo przeprowadzoną destrukcją systemu dowodzenia szczebla strategicznego, bierze się za rozwałkę Dowództwa Sił Specjalnych. Jeszcze nie wysechł tusz na rozkazach o likwidacji dowództw rodzajów sił zbrojnych, a już utworzone kilka dni temu Dowództwo Sił Specjalnych (powstałe, po wydzieleniu obsady Inspektoratu Wojsk Specjalnych, na gruzach Dowództwa Wojsk Specjalnych) ma zostać zlikwidowane. W jego miejsce ma powstać Centrum Operacji Specjalnych. Będzie ono podlegało Dowódcy Operacyjnemu RSZ, czyli następuje rozbicie jednolitego dotąd Dowództwa Wojsk Specjalnych na dwa - podległe dwóm różnym przełożonym: Dowództwu Operacyjnemu RSZ (COS) i Dowództwu Genralnemu RSZ z Inspektoratem WS (poszczególne jednostki WS w czasie pokoju).

W ten sposób obietnice, ze Wojska Specjalne zostaną potraktowne inaczej, nawet dowartościowane, okazały się stekiem kłamstw, jak wszystkie inne obietnice tego (nie)rządu, czy raczej anty-rządu.

W wyniku reformy systemu dowodzenia Sił Zbrojnych, Dowództwo Wojsk Specjalnych, jako jedyne dowództwo rodzajów sił zbrojnych miało przetrwać. Miało tylko zostać podporządkowane Dowództwu Generalnemu RSZ. Dowództwo to miało pełnić rolę zarówno dowództwa "bazowego" - zajmujacego się szkoleniem i codziennym funkcjonowaniem Wojsk Specjalnych, jak i dowództwa uprawnionego do dowodzenia operacjami specjalnymi.  Czyli tak jak wszystkie normalne dowództwa we wszystkich normalnych krajach. Na tym polegać miało zachowanie jego status quo. Miało to być szczególnie istotne właśnie w związku z natowską certyfikacją zdolności do dowodzenia siłami specjalnymi wszystkich państw Sojuszu.

Jedność dowodzenia jest ważna we wszystkich rodzajach sił zbrojnych i wojsk ale w wojskach specjalnych szczególnie.Ten sam szkoli, ten sam dowodzi, ten sam odpowiada. To stara wojskowa zasada zweryfikowana na wielu polach bitew oszczędziła wiele żołnierskiej krwi. Doświadczenie z którego skuteczna armia nie może zrezygnować. Armia państwa rządzonego przez Tuska i Komorowskiego, właśnie zrezygnowała.

Do tej pory wszystkie jednostki Wojsk Specjalnych były zarówno w czasie pokoju jak i wojny pod jednym specyficznym dowództwem - ich "własnym" dowództwem Wojsk Specjalnych. To stanowiło o ich sile. Teraz Grom, Formoza, JWK, Agat, Nil, bedą podporządkowane Dowódcy Generalnemu, razem z około 50 innymi jednostkami, takimi jak pułki saperów, skrzydło lotnictwa szkolnego, biuro hydrograficzne MW czy Szefostwo Służby Hydrometeorologicznej.

Dodatkowo dochodzi kwestia samodzielności finansowej. Do tej pory, fakt istnienia własnego samodzielnego dowództwa w Wojskach Specjalnych, wpływał pozytywnie na możliwość szybkiego zakupowania najnowszych rodzajów sprzętu, uzbrojenia i wyposażenia. Dowództwo WS najlepiej wiedziało czego żołnierzom potrzeba jak dany sprzęt sprawuje się podczas szkolenia i użycia bojowego. To samo dowództwo odpowiadało za użycie wojsk, za szkolenie i za zakupy odpowiedniego wyposażenia. Teraz ośrodek decyzyjny zostaje rozbity i oddala się od żołnierzy na dole.

Pojawia się większa możliwość defraudacji funduszy przeznaczonych dla Wojsk Specjalnych. Jak ważna to kwestia, pokazał przykład Gromu gdy ten znajdował się w strukturach jednostek nadwiślańskich MSW. Jak podaje strona grom.mil.pl, w owym czasie "kontrole wykazały że jednostka finansowana za pośrednictwem Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych nie otrzymywała wszystkich przyznanych jej funduszy. W pierwszym roku otrzymała jedynie 14% funduszy, w drugim 21%, i to po upominaniu się o przyznane im sumy". (http://www.grom.mil.pl/powstanie_pliki/powstanie.html) Teraz to niebezpieczeństwo powraca, bo cóż bedzie zależało osobom "nieodpowiedzialnym" za dowodzenie, a jedynie za szkolenie, wydać pieniądze niezbyt właściwie, przecież nie oni bedą odpowiadać za ewentualne porażki w boju, zawsze pierwszym odpowiedzialnym będzie krakowskie Centrum Operacji Specjalnych, czyli ten na dole, a nie biurokraci w Warszawie.

Zachodzi pytanie, po co tworzono instytucję która istniała tylko 2 tygodnie? Kto zwróci pieniądze i pracę ludzi przygotowujacych dokumenty, procedury i zasady jej funkcjonowania? Nie prościej było od razu utworzyć COS? A może niedawna natowska certyfikacja Dowództwa Wojsk Specjalnych prowadzona na jesieni 2013 roku, nie została zaliczona? Może te zmiany nazw i podporządkowań, to tylko próba ukrycia tego faktu? Jak by nie było, dowiemy się o tym wkrótce. Jedno jest pewne: z Wojskami Specjalnymi pod rządami Platformy Obywatelskiej dzieje się coś złego. I to coś złego nasiliło się z chwilą dojścia do władzy tandemu Komorowski-Koziej. 

Od początku dało się wyczuć jakieś niezdrowe zainteresowanie prezydenta Komorowskiego Wojskami Specjalnymi i można było przypuszczać że niczego dobrego to nie wróży. Komorowski już na początku swojej kadencji, od kiedy został prezydentem odwiedził Lubliniec kilkakrotnie. Widać było że Oni doceniają wartość żołnierzy polskich Wojsk Specjalnych, uważnie się im przyglądają i szukają sposobu ich neutralizacji.

Później była wizyta wiceministra Kupieckiego świeżo przeniesionego z MSZ do MON. Pierwszą wizytę w jednostce wojskowej odbył do krakowskiego "Nila". Człowiek ten zachowywał się na tyle dziwnie i pozersko, że nawet starannie wyselekcjonowane zdjecia nie były w stanie ukryć jego bufonady maskującej najwyraźniej jakiś kompleks wobec polskich żołnierzy. Niecały rok po tym, następuje w Krakowie dziwna defilada Wojsk Specjalnych w maju 2013 roku, gdzie kilkuset żołnierzy tej, tak przywiązanej do dyskrecji formacji, wystąpiło z odkrytymi twarzami ujawniając swą tożsamość. Z całą pewnością ktoś ich do tego zmusił, trudno wyobrazić sobie że była to inicjatywa samego Dowództwa WS.

 Być może coś mógłby tu wyjaśnić fakt że owo ujawnienie tożsamości nastąpiło krótko po śmierci generała Petelickiego. Żołnierze Grom zdołali jeszcze wywalczyć wystąpienie w ciemnych okularach. Oglądając zdjecia z tej imprezy można zauważyć Roberta Kupieckiego przyjmującego pamiątkowe odznaczenia od dowódcy WS. Widać tu całkowity brak wyczucia obecnych władców naszego pięknego acz niezbyt szczęśliwego kraju. Jakby myśleli że to oni są głównymi bohaterami podczas tego święta. Bądźmy jednak rozsądni, to nie są dzieci. Owszem są głupi, ale gdyby to była tylko zwykła głupota, dowództwo WS mogłoby ten pomysł politykom MON wyperswadować. Zresztą na tym nie koniec, bo w czerwcu 2013 ujawnienie tożsamości żołnierzy Grom dokonano na oficjalnej stronie MON przy okazji wręczania medali przez ministra Siemoniaka. Co prawda nie ma żadnych oficjalnych przepisów nakazujących zakrywać twarze żołnierzy WS, ale jest to powszechnie stosowana procedura na całym świecie i dotąd w Polsce też była przestrzegana.

 Nasuwa się więc hipoteza że ktoś kazał stworzyć takie okoliczności dla osłabienia morale i pewności siebie żołnierzy. Może obawiano się wśród zawadiackich i nieszablonowo myślących żołnierzy znajdą się tacy którzy bedą chcieli wyjaśniać na własną ręke kto zabił gen. Petelickiego? Było to jak powiedzenie: "Hej, wiecie że grasuje seryjny samobójca, i nawet generał Petelicki się przed nim nie obronił ale nie próbujcie go pomścić. Uważajcie, bo od dziś wielu zawodowych morderców będzie znało wasze twarze i nikt nam nie udowodni że to ktoś od nas zrobił kuku wam, lub waszym rodzinom. Równie dobrze może to być FSB albo Al Kaida. Świetny POmysł panowie Kupieccy, Siemoniaki, Tuskowie, Komorowscy! Na żołnierzach biorących udział w wielu tajnych akcjach ujawnienie tożsamości musiało POdziałać dyscyplinujaco, zwłaszcza gdy pomyśleli o swoich rodzinach. Na pewno przyzwyczajeni są do działania w zagrożeniu ale dotąd o swoje rodziny w kraju byli spokojni.

Ciekawe że dziennikarzy mediów głównego ścieku to ujawnienie tożsamości naszych żołnierzy nie zdziwiło. Jakaż odmiana w porównaniu z 2003 rokiem kiedy to zdjęcie generała Polko w Iraku z żołnierzami Grom (nota bene z zakrytymi twarzami - żołnierze z odsłoniętymi twarzami na tym zdjeciu byli amerykanami), wywołało skowyt głównych hien medialnych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz