2 wrz 2013

Syria - Obama potyka się o własne nogi


Od kilku dni obserwujemy wodewil pod tytułem "Amerykański atak na Syrię". 21 sierpnia świat obiegła informacja że w Syrii armia dokonała ataku bronią chemiczną na przedmieściach Damaszku. Zgineło od kilkuset do ponad tysiąca ludzi. Wśród głosów medialnego oburzenia, USA natychmiast zapowiedziały operację karną na syryjskich siłach rządowych. Tak się szczęśliwie złożyło że atak chemiczny nastąpił w momencie kiedy w Syrii przebywali eksperci ONZ od badania przypadków użycia broni chemicznej. Zanim jednak przystąpili do pracy, Waszngton już rozpoczął przygotowania do akcji militarnej przeciwko armii Assada.

USA od dawna chciały do tego doprowadzić, jednak bez powodzenia. Na przeszkodzie stała wspierająca Syrię Rosja, blokując choćby w styczniu 2012 roku odpowiednią rezolucję RB ONZ. Potrzebne było znalezienie sposobu obejścia tej blokady. Taki sposób znaleziono - stało się nim przekroczenie ogłoszonej przez Obamę "czerwonej linii" użycia broni C.

Są dowody że wspierające rebeliantów kraje rejonu Zatoki Perskiej, za akceptacją Waszyngtonu oferowały  wielkie sumy pieniędzy za zorganizowanie w Syrii prowokacji z użyciem broni chemicznej. Próby takiej prowokacji były podejmowane, jednak skala ich była mała a wina rebeliantów zbyt oczywista. I wreszcie, kiedy rząd Syrii zgodził się na wizytę inspektorów ONZ, nastąpiło wielkie bum! W ataku zginęło co najmniej kilkaset osób. Tego było potrzeba. Od tej pory Obama już otwarcie zaczął przeć do interwencji a machina propagandowa Zachodu ruszyła z pełną mocą.

Dla uspokojenia opinii publicznej, niezbyt chętnej kolejnej wojnie, Waszyngton twierdzi że nie będzie to inwazja a jedynie krótka 2-3 dniowa operacja karna za pomocą pocisków Tomahawk. Cel - zniszczenie składów broni chemicznej i wyrzutni rakiet nie wydaje się jednak możliwy do zrealizowania w tak krótkim czasie ponieważ zostały one już rozśrodkowane. Co więcej, taka akcja grozi że władze Syrii zdecydują się na odwet atakując bazy w Jordanii, Turcji lub Izraelu. Izrael zaś już zapowiedział że jeśli syryjskie rakiety spadną na jego terytorium, "odpowie z grubej rury". To może z kolei wywołać reakcję Iranu.

Rosja piecze własną pieczeń

Wzrost tempertury na Bliskim Wschodzie spowodował że w Rosji podniosły się głosy że jeśli dojdzie do ataku na Syrię, to Moskwa powinna skorzystać z okazji i zająć kraje bałtyckie. Opinię taką wyraził 28 sierpnia Michaił Aleksandrow - rosyjski ekspert z Instytutu Wspólnoty Niepodległych Państw w Moskwie. Co więcej, Aleksandrow stwierdził że wysyłając żołnierzy do krajów bałtyckich Rosja powinna podkreślić swoje intencje eksplozją atomową na Nowej Ziemi. Oczywiście w Rosji rządzonej żelazną ręką przez mafię funkcjonariuszy byłej KGB takie wypowiedzi nie moga być przypadkowe.

Wzbudziło to na tyle wielkie zaniepokojenie w kręgach rządowych Litwy, Łotwy i Estonii że w piątek, 30 sierpnia trójka prezydentów tych państw udała się do Waszygtonu prosić o radę i wsparcie. Krótka kilkunastominutowa audiencja u Obamy miała, jak podawały lokalne media zadecydować nawet o dalszych losach tych krajów. Atmosferę napięcia potęgują przygotowania do wielkich rosyjskich manewrów na Białorusi Zapad-2013 które mają się odbyć w drugiej połowie września.

Izraelskie geszefty

 Do ataku USA na Syrię od dawna namawia Izrael. Niedawno, w pierwszej połowie sierpnia dwie duże delegacje wojskowe USA przebywały w Izraelu najwyraźniej badając między innymi zdolność izraelskich baz lotniczych do przyjęcia większej ilości samolotów. Również główny "dowód" winy syryjskiej pochodził z Izraela - miało to być nagranie rozmowy dowódców armii syryjskiej rzekomo przechwycone przez wywiad. Takie nagranie łatwo spreparować.

Poparcie opinii publicznej dla interwencji w Syrii wynosiło w USA zaledwie 8%, jednak w Izraelu - aż 66%. I chociaż w ostatnich dniach można zaobserwować pewne oznaki wahania w Waszyngtonie, biorąc pod uwagę że w stosunkach USA - Izrael, to ogon macha psem, nietrudno zgadnąć jaka opcja zwycięży.

Rola Egiptu

Pierwotnie atak zapowiadano na czwartek 29 sierpnia. Opóźnienie można wiązać z informacją dotyczącą Egiptu. Według kilku źródeł, Egipski minister obrony gen. Al Sisi 
zapowiedział zablokowanie Kanału Sueskiego dla amerykańskich okrętów płynących w kierunku Syrii włączając w to pływające bazy zaopatrzeniowe. W ten sposób przybycie sił zbrojnych USA i ich sojuszników na miejsce operacji jest utrudnione. Generał Sisi podkreślił wierność Egiptu umowie na temat wspólnej obrony zawartej z Syrią. Tygodnik „Le Journal du Dimanche” miał nagłówek „Generał, który rzucił wyzwanie Obamie”. Wiadomość ta miała być też przekazana przez egipską telewizję. Być może Obama dał sobie kilka dni na przekonanie obecnego dyktatora Egiptu Sisiego, żeby otworzył Kanał Sueski dla amerykańskich okrętów co zapewniłoby im niezbedną swobodę manewru.

Nimitz utknął na Morzu Czerwonym


Jak w poniedziałek powiedział urzędnik amerykańskiego Departamentu Obrony, amerykańska Lotniskowcowa Grupa Uderzeniowa złożona z lotniskowca USS Nimitz oraz 4 niszczycieli i krążownika, została "przekierowana w niedzielę wieczorem na M. Czerwone w celu  wsparcia ograniczonego uderzenia w Syrii". W grupie amerykańskiej floty na Morzu Śródziemnym nie ma lotniskowców, tylko 5 niszczycieli i 4 okręty podwodne. Jest to pośrednie przyznanie że kanał Sueski dla amerykańskich okrętów został zamknięty. Najkorzystniejszym położeniem do ataku na Syrię jest Morze Środziemne. Latając z M. Czerwonego nad Jordanią, lotnictwo pokładowe musi pokonywać znacznie dłuższą drogę. Nimitz przybył prawdopodobnie z Morza Arabskiego na M. Czerwone celem przedostania się Kanałem Sueskim na M. Środziemne, jednak egipski generał Al Sisi wykazując się niezależnością od USA i solidanością z Syryjczykami, okrętów nie przepuscił.  Z kolei Izrael podżegający USA do ataku na Syrie, wcześniej nakłonił Waszyngton do poparcia generała Sisiego który obalił demokratycznie wybrany reżim prezydenta Mursiego. Blokada Kanału Sueskiego dla amerykańskich okrętów - prawdopodobnie  główna przyczyna wstrzymania amerykańskiego ataku na Syrię,  jest skrzętnie przemilczana przez amerykańskie oraz sojusznicze media, w tym Polskie. Zamiast tego słyszymy bajkę o tym jaki to z Obamy wielki demokrata bo zdecydował że decyzje o ataku podejmie Kongres.Tymczasem za kulisami trwają zapewne zabiegi by Sisi cofnął swoją decyzję i przestał upokarzać "hegemona".

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz